Komentarze I Analizy

Migrant do pracy mile widziany [FELIETON]

Kampanie wyborcze mają u nas to do siebie, że w przekazach pomijane są kwestie naprawdę ważne. Nie dowiemy się, czy i jak zmniejszyć oficjalny i ukryty dług publicznym, jaki ma być efektywny system opieki zdrowotnej i świadczeń emerytalnych, co zrobić by polskie uczelnie były w czołówce światowych rankingów. O tym, że Polska zobowiązała się do przyjęcia euro, wszyscy zgodnie zapomnieli.

Tak, to sprawy skomplikowane, a możliwe rozwiązania mało efektowne. To nie są tematy na wiec wyborczy, filmiki w sieci i na billboardy. W kampanii wyborczej najważniejsze są emocje, a te wywołuje choćby aborcja i uchodźcy. O aborcji powiedziano już wszystko i ma trochę racji Jarosław Kaczyński twierdząc prowokacyjnie: „… niemalże na każdym rogu w Warszawie i wielu różnych miejscach można to załatwić, nikt tego nie zwalcza”. Dziwne, że lider partii mającej w nazwie prawo i sprawiedliwość opowiada się za lekceważeniem kodeksu karnego, ale to już inna sprawa.

Podobnie z uchodźcami. Od lat to stały punkt wszelkich kampanii. Było straszenie zarazkami, które do nas przenikają wraz z egzotycznymi migrantami, jest straszenie przymusową relokacją i masowo wydawanymi zezwoleniami na pracę dla przybyszy z krajów muzułmańskich. Co ciekawe, choć wyborczo jakoś zrozumiałe, to straszenie przybrało ponadpartyjny wymiar. To tylko dlatego, że znaczna część społeczeństwa nie chce obcych, choć oczywiście nie dotyczy to bratnich Ukraińców. A tylko oni są uchodźcami, reszta to migranci ekonomiczni. Mieszanie tych pojęć zaciemnia obraz. Pozwala kreować fałszywe przekazy.

Temat migrantów budzi emocje, choć tak naprawdę tematu nie ma. A jeśli już, to sprawa wygląda dokładnie odwrotnie, niż w emocjonalnych przekazach polityków. W Polsce praktycznie nie ma bezrobocia, wręcz brakuje rąk do pracy. Przedstawiciele największych organizacji biznesowych zgodnie i z powołaniem się na statystyki przekonują, że nasza gospodarka i firmy nie poradzą sobie bez pracowników z zagranicy. Już teraz prawie co druga duża firma wspiera się pracownikami z zagranicy a i tak  – jak podaje GUS –  mamy blisko 115 tysięcy nieobsadzonych miejsc pracy.

Zobacz także: Aby zatrzymać kryzys demograficzny potrzeba 2,75 mln imigrantów w 10 lat

Bez pracowników spoza granic nie będziemy w stanie realizować ambicji rozwojowych. Tworzenie wokół imigracji złej atmosfery na potrzeby kampanii jest szkodliwe – uważa Joanna Makowiecka – Gatza, prezes Kamara i Linciti Polska.

Głośno było ostatnio o miasteczku kontenerowym budowanym dla pracowników przy sztandarowej inwestycji rafineryjnej Orlenu w Płocku. Około 6 tysięcy z nich to obcokrajowcy zatrudniani przez koreańsko – hiszpańskie konsorcjum Hyundai Engineering & Tecnicas Reunidas. To m.in. Koreańczycy, Hiszpanie, Hindusi, Malezyjczycy i pracownicy z Filipin. I co w tym złego? Lepiej realizować inwestycje przy pomocy ściągniętych pracowników, czy nie realizować jej wcale, choć jest potrzebna i ma ekonomiczny sens? Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z UW uważa, że oznacza to tylko, że „silna na rynku pracy firma, która potrafi dobrze płacić, uznała, że nie ma innego wyjścia, jak tylko sprowadzić pracowników z zagranicy. Tylko w ten sposób może zaspokoić potrzeby nowego projektu”.

Być może to z myślą o nich rząd planował ułatwienia w procedurze uzyskiwania pozwolenia na pracę. I z czego, pod wpływem zarzutu hipokryzji, rząd się wycofał, by nie drażnić antyimigracyjnych wyborców.

Przychylni rządzącym komentatorzy zwracają uwagę, że cudzoziemscy pracownicy wyjadą po zakończeniu kontraktu. Ma to uspokoić opinię publiczną. Znowu głupota. Niech zostaną, pracują dalej, założą rodziny, a ich dzieci pójdą do polskich szkół. Przecież mamy nie tylko problem braku rąk do pracy tu i teraz, ale fatalną perspektywę demograficzną na całe dziesięciolecia. Na świat przychodzi najmniej dzieci od czasów wojny. Wiadomo już, że polskich – narodowych pracowników będzie tylko ubywać. Kolejne wyborcze pomysły, jak emerytury stażowe, będą tylko dalej spłycać rynek pracy. PKB przestanie rosnąć nawet nie wskutek złej polityki gospodarczej, ale z powodu brutalnie banalnego: nie będzie komu PKB wytwarzać. By rozwiązać ten problem nie potrzebne są nic nie wnoszące narady u premiera, tym bardziej jakieś referendum. Wystarczy zapytać przedsiębiorców.

Populacja Brazylii okazała się „delikatnie” przeszacowana. Pomylono się o 12 mln osób

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker