FinansePolska

Deficyt budżetowy rośnie, a dług… tanieje. Można? Można!

Notowania 10-letnich obligacji skarbowych od początku dnia spadają i znajdują się już poniżej 5%. Ostatni raz poniżej tej psychologicznej bariery "dziesięciolatki" notowane były w marcu 2022 roku

Według nowego projektu budżetu na 2024 rok, deficyt budżetowy wyniesie 184 mld zł, czyli będzie o około 20 mld zł większy, niż ten zakładany przez były już rząd Zjednoczonej Prawicy. Tymczasem w ślad za większym zaplanowanym rozluźnieniem fiskalnym, rentowności obligacji skarbowych od początku dnia spadają i znajdują się obecnie poniżej 5%. Rynek nie za bardzo przejął się głębszą ekspansją fiskalną. 

Na wczorajszej konferencji minister finansów Andrzej Domański poinformował, że deficyt budżetowy w 2024 roku wyniesie 184 mld zł. To o 20 mld zł więcej, niż ten zaplanowany przez poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy. Silniejsza ekspansja fiskalna (ponieważ tak należy interpretować pogłębienie się deficytu w budżecie państwa) wynika m.in. z podwyżek płac w budżetówce o 20% oraz dla nauczycieli o 30%. Według szacunków ekonomistów PKO Banku Polskiego, koszt tych działań dla budżetu to około 29 mld zł. W rezultacie, saldo fiskalne w przyszłym roku będzie niewiele wyższe od tegorocznego. W br. wyniesie około -5,9% PKB, natomiast w 2024 r. będzie to około -5,6% PKB.

Zobacz też: Ekonomiści PKO BP: PKB Polski w 2024 r. wzrośnie o niemal 4%

Deklaracje zwiększenia zaplanowanego już w ustawie deficytu budżetowego zawsze wiążą się z pewnym ryzykiem, zwłaszcza, gdy źródła jego sfinansowania nie są do końca jasne, a gospodarka znajduje się w trudnym położeniu. Na własnej skórze przekonali się o tym Brytyjczycy. Zapowiedź obniżek podatków bez podania źródeł sfinansowania tych działań spotkała się z niepewnością na rynkach finansowych, doprowadzając niemal do kryzysu finansowego.

Jak polski rynek obligacji zareagował na wczorajsze deklaracje ministra finansów? Notowania 10-letnich obligacji skarbowych od początku dnia spadają i znajdują się już poniżej 5%. Ostatni raz poniżej tej psychologicznej bariery „dziesięciolatki” notowane były w marcu 2022 r., czyli zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie. Mówiąc kolokwialnie rynek „olał” zapowiedzi głębszego deficytu w budżecie państwa. Rzecz jasna, istnieje ekonomiczne uzasadnienie kurczącego się oprocentowania emitowanego długu państwa, mimo wyższego deficytu.

Zobacz też: Nie siejmy paniki. Sytuacja finansowa Polski jest dobra

Po pierwsze, nowy rząd testuje rynek, czyli sprawdza jaki poziom potrzeb pożyczkowych netto (szacowanych na ok. 250 mld zł) inwestorzy krajowi i zagraniczni będą w stanie zaspokoić. Wygląda na to, że wzrost podaży obligacji skarbowych rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych znajdzie popyt na rynku. Nawet jeżeli banki komercyjne ostatecznie nie skupią aż tak dużej ilości emitowanego długu, to uczynią to podmioty zagraniczne, które „zacierają ręce” na myśl o polskich obligacjach. Dlaczego?

Ponieważ niebawem główne banki centralne rozpoczną cykl obniżek stóp procentowych, a to w obliczu bardziej jastrzębiego nastawienia RPP, sprawia, że pogłębi się dysparytet stóp procentowych (różnica między poziomem nominalnych stóp procentowych) w stosunku do głównych gospodarek, czyli USA i strefy euro. Nasz rynek obligacji stanie się atrakcyjnym miejscem do lokowania kapitału.

Zobacz też: Panattoni inwestuje w Zielonej Górze. Prawie cały obiekt wynajęty

Po drugie, otoczenie makroekonomiczne z miesiąca na miesiąc się poprawia. Saldo na rachunku obrotów bieżących, czyli ważna miara dla oceny stabilności makrofiskalnej, na którą uwagę zwracają rynki i agencje ratingowe, jest już dodatnie. W październiku wyniosło 9,2 mld zł, a jako roczna suma ciągniona jest to 0,8% PKB. Negatywny szok terms of trade już minął na dobre. Jako pierwsi w regionie Europy Środkowo-Wschodniej odzyskaliśmy równowagę zewnętrzną.

Po trzecie, ryzyko rozlania się wojny na Ukrainie na nasz region znacznie zmalało, co wspiera napływ zagranicznego kapitału. W warunkach stopniowego stabilizowania się sytuacji makroekonomicznej oraz gospodarczej spadające wyceny obligacji i umocnienie złotego nie powinny dziwić, nawet w obliczu głębszego deficytu budżetowego.

Oczywiście średniookresowo, głęboko ujemne saldo fiskalne jest nie do utrzymania i jakaś skala zacieśnienia fiskalnego nas czeka. Zapewne odbędzie się to przez podwyżki podatków lub cięcia w wydatkach militarnych. Oba scenariusze są z politycznego punktu widzenia trudnie do zaimplementowania (opór społeczny), ale ekonomicznie są raczej nieuniknione.

Polski przemysł w recesji, a zatrudnienie zalicza spadek!

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker