Polska

Betonoza – choroba, która atakuje mózgi włodarzy polskich miast

Nic tak dobrze nie pokazuje tego, co jest nie tak z polskimi miastami, jak historia, która jakiś czas temu wydarzyła się w małej miejscowości Krzeszowice w województwie małopolskim. Tamtejsza gmina w 2015 roku zaczęła program rewitalizacji. Krzeszowicki rynek główny został pozbawiony zieleni, a następnie zalany betonem tworząc tzw. patelnie. Jeden z mieszkańców gminy postanowił sprawdzić, w jakim stopniu to potoczne określenie oddaje rzeczywistość. Kacper Ropka położył patelnię na placu, a następnie po 15 minutach rozbił na nią 3 jajka, mieszając je co 20 minut drewnianą łyżką. Po 80 minutach gotowania, pyszna jajecznica była gotowa. Najlepiej to, co stało się w Krzeszowicach, ale dotyczy całej Polsce, opisuje termin ukuty przez Jana Mencwela – betonoza.

Najlepiej to, co dzieje się w całej Polsce, opisuje termin betonoza

 Świetnie obrazuje on procesy, jakie zachodziły w ostatnich dekadach w naszym kraju. Zieleń stała się niemodna, a na jej miejsce wskoczył właśnie ten najbardziej popularny materiał budowlany. Na stronie Donald.pl można znaleźć zestawienie zdjęć, które pokazują zmiany w wielu polskich miastach. Wszystkie metamorfozy na tamtejszych rynkach łączy to, że z ładnych placów stworzonych dla ludzi, zmieniły się w miejskie pustynie, na których cień tworzony przez drzewa jest prawdziwym rarytasem. Szczytowym osiągnięciem nowego nurtu architektonicznego było to, co wydarzyło się w Kutnie. Tam zielony rynek przekształcił się w parking! Tak dokładnie, punkt spotkań towarzyskich oraz centrum życia w mieście, zamieniło się w miejsca postojowe. Jak to się dzieje, że betonoza ogarnęła wiele polskich miast? No cóż, jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze.

Jeśli tak jak ja pochodzicie z Lublina, możecie się zastanawiać, jak to się stało, że wasze rodzinne miasto jest tak bardzo szare. Lublin według raportu Instytutu Rozwoju i Miast jest czwartym najmniej zielonym miastem w Polsce. Jeśli chodzi o lubelskie parki, mieszkaniec nie ma praktycznie wyboru. Park Saski zamiast do odpoczynku nadaje się bardziej na wieczorne wypady alkoholowe, Park Ludowy jest ludowy tak jak lunapark i wszystkie imprezy, które mają tam miejsce. W mojej opinii jedynym sensownym miejscem do odpoczynku w zaciszu przyrody są, a raczej były, Górki Czechowskie. Jest to jedyne miejsce w Lublinie, gdzie można podziwiać naturalne dla Lubelszczyzny wąwozy i wzniesienia. Miasto już wcześniej próbowało zabudować ten teren, jednak plany betonowania tego obszaru zazwyczaj spalały na panewce.

Zobacz także: Źle zaplanowane miasta zabijają!

Góry Czechowskie i próby ich zalania betonem

W 2000 roku Agencja Mienia Wojskowego sprzedała ten spory teren grupie Echo Investment. Zostało to dokonane w ramach „publicznego” przetargu, o którym w tamtych czasach nikt nie wiedział. Nie było żadnego ogłoszenia w gazecie, że wyprzedaż Górek Czechowskich ma w ogóle miejsce. Do tego teren ten został sprzedany za śmieszne pieniądze – 12,2 miliona złotych za teren o wielkości 113,6 ha w centrum miasta. Spółka miała ambitne plany dotyczące Górek. Chcieli stawiać hipermarket, budynki mieszkalne, ale dzięki protestom ekologów i oporowi lokalnej społeczności nie udało się jej zmienić planu zagospodarowania przestrzeni miejskiej. 

Z aktem własności Górek Czechowskich było jak z gorącym ziemniakiem. Różne spółki kupowały, chciały coś tam postawić, nie dało się, bo protesty i plan zabudowy miejskiej, następnie sprzedawały teren komuś innemu. Jednak potem coś się zmieniło, bo do gry wkroczył bardzo zdeterminowany zawodnik, a był nim deweloper TBV. Postanowił on pokazać innym firmom, jak dobrze lać beton na terenach zielonych. Pierwszego lipca o piątej rano radni uchwalili zmianę zagospodarowania Górek Czechowskich, w których 105 hektarów zostało przeznaczonych pod zabudowę. Z tych 105 hektarów 30 hektarów idzie na osiedla, a 75 – na park naturalistyczny, który ma być potem sprzedany miastu za symboliczną złotówkę. Projektowi towarzyszyły ogromne kontrowersje, a samo posiedzenie rady trwało 20 godzin. Brali w nim udział mieszkańcy zawiedzeni tym, że władza nie pyta ich o zdanie.

Referendum w sprawie Górek Czechowskich

Choć co prawda władza pytała, ale w sposób pozostawiający wiele do życzenia. 7 kwietnia 2019 roku zostało przeprowadzone referendum, w którym padło następujące pytanie:

„Czy jest Pan/Pani za tym, aby Gmina Lublin zmieniła obecnie dopuszczony miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego rodzaj zabudowy z usługowej, komercyjnej i sportowo-rekreacyjnej na zabudowę mieszkalno-usługową na nie więcej niż 30 ha terenu tzw. Górek Czechowskich, w zamian za sfinansowanie przez obecnego właściciela zagospodarowania pozostałych 75 ha tego terenu, jako zieleni publicznej (parku naturalistycznego), przy zachowaniu cennych przyrodniczo walorów i przekazanie go Gminie Lublin”. Nie muszę dodawać jak bardzo stronnicze jest to pytanie.

Do tego całemu referendum tworzyła kampania dewelopera, w której straszył Górkami Czechowskimi. Według niego miało to być miejsce niebezpieczne, pełne dzikich i strasznych zwierząt. Sama rada miasta wolała nie mówić o zabudowie terenu i nie promowała referendum w jakikolwiek sposób. Wynik referendum nie był do końca po myśli włodarzy Lublina i dewelopera. 68% mieszkańców opowiedziało się przeciwko budowie. Jednakże problem był dosyć lokalny, a o referendum dużo ludzi nie wiedziało, więc niestety wzięło w nim udział tylko 13% lublinian. Co za tym idzie było ono niewiążące dla rady miejskiej. Skoro nie było wiążące, to można było spokojnie przestać interesować się opinią mieszkańców.

Decyzja ta jest pod każdym względem nieopłacalna zarówno dla budżetu miasta, jak i dla mieszkańców. Po pierwsze park zostanie przekazany miastu, więc to na nim będzie spoczywał obowiązek dbania o niego i łożenia pieniędzy na jego utrzymanie. Tak samo wartym zaznaczenia jest, że w nowych lokalach wybudowanych przez TBV ma mieszkać 10 tysięcy mieszkańców. Chciałbym się zapytać, czy deweloper planuje wybudowanie szkoły dla dzieci z tych osiedli, przystanki autobusowe i całą infrastrukturę potrzebną ludziom zamieszkałych na nowym terenie. Oczywiście, że nie, to zadanie spoczywa na radzie miasta. Do tego sam park, mimo że w nazwie ma „naturalistyczny”, naturze tak średnio pomaga. Ścieżka wybudowana w jego ramach dzieli ekosystemy na dwa, utrudniając im funkcjonowanie. Do tego mieszkańcy zostali pozbawieni sporego kawałku naturalnych terenów, w których przyroda żyła własnym życiem.

Zobacz także: Ochrona lasów sprawiła, że już 3 kraje absorbują więcej CO2, niż emitują

Deweloperzy, są główną siłą napędową procesu, jakim jest betonoza

Deweloperzy, którzy są główną siłą napędową procesu, jakim jest betonoza, posiadają ogromne zasoby pieniędzy, a co za tym idzie ogromne wpływy polityczne. Mogą kupić kogo chcą i wpływać na decyzję samorządów miejskich. W wypadku Górek Czechowskich posunęli się oni do zamknięcia lokalnej prasy, która krytykowała samorząd i wskazywała na nieprzyzwoite zachowania władzy. Tomasz Kalinowski (lubelski deweloper) kupił udziały w Dzienniku Wschodnim, ale niestety w ramach skupu udało mu się zdobyć tylko 73% udziałów. Pozostałe 27% posiadają pracownicy Dziennika Wschodniego. Potrzebne mu jest 75% udziałów, aby móc wyłonić własny zarząd, więc postanowił on zlikwidować jedną z niewielu lokalnych gazet, która jest prawdziwe niezależna. Nie posiadało jej wcześniej ani państwo, ani żaden wielki koncern. Czemu została podjęta taka decyzja, jest sprawą oczywistą dla pracowników gazety, jak komentuje to jeden z nich:

„Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo z takiego obrotu spraw cieszy się lubelski ratusz. Bo wreszcie skończy się czepianie się z naszej strony. Najbardziej jednak cieszą się deweloperzy, którzy przez dziesięć lat rządów prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka (PO), praktycznie robią, co chcą. Nikt już nie użyje w artykule słowa »blokowiska«”.

Za każdym wyciętym drzewem stoi jakiś deweloper, który chce zarobić ogromne pieniądze na zbudowaniu nowego bloku. Jeśli kogoś możemy winić za tę sytuację, to właśnie ich oraz polityków, którzy są w ich kieszeniach albo boją się stawić opór tak – bądź co bądź – potężnym i wpływowym grupom.

Betonoza, dlaczego trzeba z nią walczyć?

Jednak dlaczego w ogóle warto sprzeciwiać się betonozie, w jakim celu bronić zieleni, która dla wielu ludzi wydaje się bezużyteczna. Naprawdę rozumiem skąd u ludzi przekonanie, że wycięcie drzew w zamian za nowy budynek można nazwać dobrą wymianą. Bardzo mało w polskiej debacie publicznej mówi się o tym, co nam dają niepozorne rośliny.

Zobacz także: Drzewa w Londynie przynoszą wielomiliardowe oszczędności

Drzewa wykonują tytaniczną pracę. Badania przeprowadzone na zlecenie Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych wykazały, że drzewa w liczącym milion mieszkańców Austin w Teksasie warte są 19 miliardów dolarów, ze względu na to, jakie korzyści dają mieszkańcom. Piękne okazy przyrody schładzają budynki i teren wokół nich, zapewniając ich mieszkańcom lepsze życie oraz zmniejszenie opłat za klimatyzację. Drzewa działają jak filtry, które dokonują zmniejszania ilości CO2 i innych zanieczyszczeń w powietrzu. Drzewa zapewniają lepszą retencję wodną w miastach. Fakt, że ulice w Warszawie podczas większego deszczu zamieniają się w rwące rzeki, jest spowodowany między innymi przez zbyt małą ilość zieleni w tym mieście. Drzewa zmniejszają hałas, który staje się coraz większym problemem w Europie, w której już teraz umiera z powodu zbyt dużego natężenia dźwięku 12 tysięcy ludzi rocznie. Powiem więcej, większa ilość drzew ogólnie poprawia stan zdrowotny ludzi oraz ich samopoczucie. Wykazano, że osoby przebywające na obszarach o dobrym pokryciu koron drzew doświadczają o jedną trzecią mniej stresu psychologicznego. Drzewa dają ludziom naprawdę bardzo dużo dobrego i dlatego powinniśmy o nie dbać. Często przedstawia się ekologów jako szaleńców, którzy bronią zieleni, z powodu zbyt dużej ilości czasu. Jednak to właśnie szaleńcami są ludzie, którzy nie chcą bronić drzew! Czy nazwanie człowieka, który nie chce bronić swojego interesu i jakości życia, jako osoby posiadającej problemy z percepcją jest przesadą?

Betonoza, zaradzić jej może jedynie aktywa działalność obywateli

Zieleń będzie znikać z polskich miast, czyniąc nasze codziennie życie gorszym, jeśli nic z tym nie zrobimy. Politycy są zbyt tchórzliwi, aby przejmować się drzewami, za którymi nie przepadają deweloperzy. Jedyny sposób, a zatrzymać betonoza jest aktywna działalność obywateli, którzy pokażą ludziom u władzy, że pozbywanie się zieleni nie jest opłacalne politycznie. To od nas zależy, czy na naszych rynkach będzie można robić jajecznicę czy miło spędzać czas.

Adam Suraj

Koszty funkcjonowania rozlanych miast są blisko 2,5-krotnie wyższe

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker