Bezpieczeństwo EkonomiczneGospodarka

Protekcjonizm odpowiedzią na polikryzys. Koszty gospodarcze będą ogromne

Polikryzys wybudził ze snu zimowego politykę protekcjonizmu. Po dekadach liberalizacji handlu międzynarodowego stopniowo nasilające się zjawisko fragmentacji i podziału wymiany handlowej na bloki zaprzyjaźnionych politycznie państw może doprowadzić do słabszego tempa wzrostu gospodarczego w najbliższych latach. Jak słusznie zauważa szefowa IMF Kristalina Georgieva „[…] stoimy w obliczu widma nowej zimnej wojny’. Era protekcjonizmu to slogan dobrze oddający to, co dzieje się w polityce handlowej. 

Polityka protekcjonizmu w czasie kryzysu

Wielki Kryzys był wylęgarnią protekcjonizmu – Laurent Belsie, dziennikarz ekonomiczny

Wiele krajów o standardzie złota zdecydowało się prowadzić politykę ograniczeń handlowych w nadziei, że pobudzi w ten sposób wzrost gospodarczy i obniży bezrobocie. Na produkcji i sprzedaży krajowej miał spoczywać bowiem proces wychodzenia z recesji. To wszystko przez brak elastyczności w deprecjacji walut (najlepszy i najłatwiejszy sposób zwiększania konkurencyjności i tym samym pobudzenia gospodarki) ze względu na przebywanie w systemie waluty złotej, który to system niejako wymuszał na krajach utrzymywanie sztywnego kursu walutowego. Ponadto kraje takie jak Stany Zjednoczone, Kanada czy Wielka Brytania chciały ograniczyć import towarów w celu generowania i zwiększania nadwyżki handlowej.

W rezultacie, w gospodarce światowej rozprzestrzeniły się instrumenty protekcjonistyczne. W 1930 r. Stany Zjednoczone uchwaliły ustawę taryfową Smoota-Hawleya. Polegała ona na wzroście ceł na towary importowane o ok. 20%. Podwyższanie ceł przez małą gospodarkę przechodzi bez echa, jednak gdy robi to gospodarka duża, wówczas istnieje wysokie ryzyko, że inne państwa w odwecie zareagują w podobny sposób. Tak też się stało. Dwadzieścia gospodarek średnio i wysoko rozwiniętych podniosło taryfy celne, co doprowadziło do spadku wolumenu handlu międzynarodowego o 60% w okresie 1929-1934.

Istotną rolę odegrał standard złota, który – jak wspomniano – nasilił politykę protekcjonistyczną w czasie kryzysu. O ile większość krajów (zarówno te, które przestrzegały standardu złota, jak i te, które go porzuciły) wdrożyło instrumenty chroniące produkcję krajową, to autorzy B. Eichengreen i D. Irwin doszli do wniosku, że kluczowym czynnikiem stojącym za różnicą w polityce handlowej było przestrzeganie systemu waluty złotej. Gospodarki, które przestały liczyć się z zasadą parytetu złota i uwolniły swoje waluty, stosowały mniej restrykcyjne narzędzia polityki handlowej, aniżeli gospodarki, które do końca kurczowo utrzymywały stały kurs walutowy.

Istotne są również polityczne konsekwencje rozprzestrzeniania się idei protekcjonizmu. Przykładowo, w Japonii taryfa Smoota-Hawleya i brytyjskie cła podważyły liberalny konsensus, co doprowadziło do rozwoju ugrupowań opowiadających się za imperializmem i ograniczaniem relacji międzynarodowych.

Zobacz także: Protekcjonizm powraca na skutek wybuchu pandemii

Świat wyciągnął wnioski?

Dekady poprzedzające kryzys finansowy zdecydowanie przebiegały pod dyktando liberalizacji handlowej w reakcji na zalecenia IMF I Banku Światowego w dokumencie „Konsensus Waszyngtoński”, który stał się kanonem neoliberalnej polityki gospodarczej państw nisko-, średnio-, i wysoko rozwiniętych. Choć ekonomiści spierają się, co do poszczególnych punktów i zaleceń tego dokumentu, to istnieje zgoda w zakresie jego pozytywnego wpływu na globalizację i wzrost dobrobytu, szczególnie w gospodarkach wschodzących. Choćby polski cud gospodarczy był możliwy między innymi, dzięki bezpośrednim inwestycjom zagranicznym i eksportowi do krajów z UE i spoza UE.

Jednak od wybuchu kryzysu finansowego w 2007 r. wzrosły obawy o nasilenie się zjawisk protekcjonistycznych. Ponadto, dla gospodarek zachodnich niepokojące były wysokie nadwyżki na rachunku obrotów bieżących generowane przez azjatyckie tygrysy, w tym Chiny. Jak się później okazało, obawy te były uzasadnione.

Ekonomista Uri Dadush, dyrektor międzynarodowego programu ekonomicznego Carnegie w 2009 r., czyli dwa lata po rozpoczęciu kryzysu finansowego stwierdził:

Podczas gdy dotychczas protekcjonizm miał prawdopodobnie jedynie niewielki wpływ na przepływy handlowe, widać wyraźnie, że kraje coraz częściej sięgają po środki protekcjonistyczne.

W latach 2007-2009 większość instrumentów polityki handlowej wprowadzonych na całym świecie (55 z 77) dotyczyła ograniczenia wymiany handlowej z zagranicą. Kraje rozwinięte wykorzystywały subsydia wspierające producentów krajowych jako narzędzia protekcjonizmu, natomiast kraje rozwijające się polegały na taryfach celnych ze względu na mniejsze możliwości wsparcia fiskalnego.

Era protekcjonizmu

Szefowa IMF Kristalina Georgiewa podkreśla, że polityka protekcjonizmu prowadząca nieuchronnie do podziału wymiany międzynarodowej na rywalizujące ze sobą bloki gospodarcze będzie błędem polityki zbiorowej, „który sprawiłby, że wszyscy stalibyśmy się biedniejsi i mniej bezpieczni”. Rosnące tempo wymiany dóbr i usług na rynku międzynarodowym, a, innymi słowy, rozwój globalizacji i integracji gospodarczej potroił wielkość światowej gospodarki i wyciągnął wiele gospodarstw domowych z marazmu ekonomicznego (1,5 mld osób wyszło ze skrajnego ubóstwa). Spadek ubóstwa w ostatnim półwieczu to bez wątpienia jedno z największych osiągnięć w historii ludzkości.

Rosnące nierównowagi zewnętrzne jeszcze przed światowym kryzysem finansowym w 2008 roku, napięcia geopolityczne i handlowe między dwoma największymi gospodarkami (USA i Chiny), pandemia oraz wojna w Ukrainie to zjawiska, które wywołały dosłownie falę stosowania przez rządy instrumentów protekcjonistycznych. Jak pokazuje poniższy wykres opracowany przez pracowników IMF, liczba nałożonych ograniczeń handlowych wzrosła z mniej niż 500 w 2009 r. do blisko 2,5 tys. w 2022 roku.

Zobacz także: Globalizacja w odwrocie. Czy nadchodzi era deglobalizacji?

W rezultacie, wśród ekonomistów i dziennikarzy rozpowszechnił się termin slowbalization, czyli spowolnienia globalizacji. Obecny okres nazwać można również erą protekcjonizmu. Tak wiele narzędzi ograniczających wymianę międzynarodową nie było bowiem od czasu Wielkiego Kryzysu w latach 30. XX wieku.

Nie można dziwić się pewnym przemianom w światowej geoekonomii. Doświadczenia kryzysu pandemicznego i wojny wymuszają na krajach zwiększenie nacisku na bezpieczeństwo ekonomiczne, np. poprzez reshoring, onshoring i nearshoring. Szefowa IMF widzi w tym jednak pewne ryzyka:

Ryzyko polega na tym, że interwencje polityczne podjęte w imię bezpieczeństwa gospodarczego lub bezpieczeństwa narodowego mogą mieć niezamierzone konsekwencje lub mogą zostać użyte celowo dla korzyści ekonomicznych kosztem innych.

Przede wszystkim, fragmentacja handlowa prowadzi do niższego wzrostu gospodarki światowej ze szczególną szkodą dla gospodarek rozwijających się i rynków wschodzących będących na początku lub w połowie drogi doganiania wyżej rozwiniętych państw Zachodu.

Szacunki kosztów fragmentacji z ostatnich badań są bardzo zróżnicowane. Długoterminowy koszt samej fragmentacji handlu może wahać się od 0,2 procent globalnej produkcji w scenariuszu ograniczonej fragmentacji do prawie 7 procent w scenariuszu poważnym – mniej więcej równowartość łącznej rocznej produkcji Niemiec i Japonii. Jeśli do tego dodamy oddzielenie technologiczne, niektóre kraje mogą odnotować straty sięgające nawet 12 proc. PKB – podkreśla Georgiewa

Po pierwsze, rozwój protekcjonizmu w skali gospodarki światowej prowadzi do obniżenia konkurencyjności przez utratę dostępu do tańszych dóbr importowanych, na czym najbardziej ucierpieć mogą konsumenci o niższych dochodach. Po drugie, wszelkie ograniczenia dotyczące handlu towarami i usługami oraz przepływów finansowych niweczą wiele dotychczasowych modelów rozwoju gospodarczego opartych o wysoką konkurencyjność i forsowanie eksportu. Po trzecie, nasilenie procesu fragmentacji obniży tempo wzrostu gospodarki światowej, co może uniemożliwić krajom rozwijającym się konwergencje z bogatszymi państwami.

Handel międzynarodowy to obszar o tyle niewdzięczny, że jest bezpośrednio skorelowany ze stosunkami zagranicznymi, a więc polityką lub szerzej geopolityką, która dziś wydaje się odgrywać kluczową rolę. Stąd procesy zachodzące w wymianie handlowej – a szczególnie dziś – częstokroć wynikają z pobudek politycznych, a nie ekonomicznych. Jednocześnie wiele z dzisiejszych narzędzi protekcjonistycznych, jak sankcje UE, USA i innych państw Zachodu są w pełni uzasadnione. Niemniej wiele krajów stosuje narzędzia w celu osiągania wewnętrznych korzyści ekonomicznych ze szkodą dla innych, np. ograniczanie eksportu żywności, co pogłębia kryzys humanitarny w państwach Trzeciego Świata.

Stopy procentowe zrobiły swoje. Ich wzrost byłby błędem [RAPORT OG]

 

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker