Komentarze I Analizy

Godzina dla Ziemi to PR-owa akcja, która przynosi więcej szkód niż korzyści

Już dziś o 20:30 mają zgasnąć na godzinę światła w ramach tzw. Godziny dla Ziemi. Inicjatywy, która ma zwrócić uwagę na potrzebę oszczędzania energii i wpływ jej nadmiernego zużycia na zmiany klimatyczne. Problem w tym, że jest to inicjatywa, która wydaje się bardziej szkodzić niż pomagać.

Godzina dla Ziemi jest krytykowana w wielu kręgach, jednak w wielu kręgach ma też duże poparcie. Tak naprawdę to poparcie skłoniło mnie do napisania tego tekstu. Dokładniej, Robert Biedroń, który na swoim Twitterze zachęca do udziału w inicjatywie. Jak powszechnie wiadomo, Wiosna to np. zagorzali przeciwnicy niskoemisyjnego atomu, ale wielcy zwolennicy niestabilnego OZE. Już samo to daje do myślenia, czy podpisywanie się Biedronia pod inicjatywą Godzina dla Ziemi nie świadczy o jej wątpliwej skuteczności.

Podzielone zdania na temat Godziny dla Ziemi

Problem z całą inicjatywą jest taki, że jest ona zagrożeniem dla systemu energetycznego. System energetyczny opiera się na konwencjonalnych jednostkach, które nie są odporne na duże wahania poboru mocy. Są one niejako zaprogramowane na określony pobór energii w pewnych widełkach. Oznacza to, że gdybyśmy wszyscy nagle zgasili światło, miasta i domy by pogasły, to systemy energetyczne miałyby poważny problem co zrobić z nadwyżką mocy – tak przynajmniej twierdzą osoby znające się na tej branży lepiej ode mnie.

Innego zdania są Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które popierają całą inicjatywę i twierdzą, że cała akcja nie ma wpływu na stabilność systemu.

Z perspektywy pracy Krajowego Systemu Elektroenergetycznego jednorazowa, godzinna akcja nie wpłynie na jego stabilną pracę – podkreśla Beata Jarosz – Dziekanowska, rzeczniczka Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE).

Tym samym PSE pokazują na swojej stronie wykres, z którego wynika, że faktycznie nie ma problemu z zapotrzebowaniem na moc.

zapotrzebowanei na moc

Poproszony o ustosunkowanie się do twierdzeń PSE został na swoim profilu facebookowym Jakub Wiech znany z krytyki Godziny dla Ziemi.

– Problem polega na tym, że nie ma zagrożenia, dopóki w akcji prawie nikt nie bierze udziału. Więc nagły spadek zapotrzebowania i nagły wzrost po prostu nie zachodzi. Akcja jest zatem niegroźna tak długo, jak jest nieskuteczna w swym podstawowym zakresie, czyli w docieraniu do szerszego grona ludzi. Jeśli natomiast, dajmy na to, w akcji wzięłaby połowa gospodarstw domowych w Polsce (a mamy ich jakieś 15 mln) to problem by się pojawił – komentuje Jakub Wiech.

Zobacz także: Polska w 2030 roku będzie miała najbardziej emisyjną energetykę w UE

Te argumenty nie wydają się niezasadne. Faktycznie, Godzina dla Ziemi nie jest specjalnie popularną inicjatywą, stąd też brak zapotrzebowania na moc. Australijski dziennikarz Andrew Bolt, postanowił policzyć wpływ Godziny dla Ziemi na globalną produkcję CO2. Wyszło mu, że redukcję emisji gazu można porównać do rocznego wycofania z dróg sześciu samochodów osobowych.

PR-owa kampania, która ma sprawić, że poczujemy się lepiej

W tym przypadku mamy pewien duży paradoks. Z jednej strony Godzina dla Ziemi ma budować pewną świadomość ekologiczną i jest ona nieszkodliwa, dopóki nie jest to inicjatywa masowa. Trudno jednak propagować konieczność dbania o klimat bez zakrojonej na szeroką skalę kampanii informacyjnej. W przypadku Godziny dla Ziemi jest ten problem, że masowy udział w inicjatywie przyniósłby zupełnie odwrotne skutki i narobiłby więcej szkód, niż przyniósł korzyści. Z tego powodu uważam, ze Godzina dla Ziemi to stricte inicjatywa PR-owa, która ma sprawić, że wiele osób będzie miało poczucie, że zrobiło coś dobrego dla świata. Ma sprawić, że będziemy czuć się lepiej i każdy z nas poczuje się aktywnie zaangażowany w ratowanie klimatu. I to by było na tyle.

Na PR jest już jednak za późno. Takie inicjatywy mogliśmy wprowadzać w latach 80. Dziś trzeba po prostu aktywnie działać. Dlatego ważne jest budowanie świadomości społecznej na temat kwestii klimatycznych. Niestety Wiosna Biedronia jest w mojej opinii na tej płaszczyźnie szkodliwa. Jako jedyna partia jest przeciwko elektrowni jądrowej i usilnie próbuje przekonywać, że jedynym rozwiązaniem jest OZE. Jest to działanie kompletnie niezrozumiałe, gdyż najczęściej wskazywanym rozwiązaniem jest atom uzupełniany przez OZE. Wiosna na czele z Robertem Biedroniem atomu nie dopuszcza. Działania Wiosny przypominają działania organizacji zajmujących się lobbingiem. Trudno jednak nie mieć takiego wrażenia skoro do dziś nie wiemy, kto finansuje partię. Sieć Obywatelska Watchdog od marca 2019 roku próbuje uzyskać informacje na temat finansowania partii. Wiosna skutecznie to utrudnia w związku z tym Watchdog postanowił złożyć do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków Zarządu Krajowego Partii Wiosna Roberta Biedronia.

W związku z powyższym nie dziwi mnie ani trochę, że Robert Biedroń firmuje inicjatywę, która na masową skalę może przynieść więcej szkód niż korzyści. To samo robi w podejściu do transformacji energetycznej i jak widać, utrudnia także dostęp do informacji publicznej na temat swojego finansowania. To z kolei budzi poważne podejrzenia co do intencji całej partii.

Filip Lamański

Zielona transformacja energetyki została przyśpieszona przez pandemię

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker