Nie bójmy się opodatkować najbogatszych!

W poprzednim naszym artykule przeanalizowaliśmy argumenty ekonomiczne wskazujące na to, iż nie należy opodatkować najbogatszych. Jednak racje ekonomiczne to tylko część z tych stosowanych przez opowiadających się przeciwko podnoszeniu podatków dla najbogatszych. Zdecydowanie częściej pojawiają się te, które odwołują się do moralności, do wartości wyznawanych przez społeczeństwo – i takimi zajmiemy się w poniższym artykule.
Nie bójmy się opodatkować najbogatszych! Nikt z naszego kraju nie ucieknie
Na fali krytycznych komentarzy pojawił się kolejny argument, który szybko zdobył ogromną popularność wśród przeciwników podwyższania podatków zamożnym. Polega on na porównywaniu zarobków polskich elit do dochodów pracowników w krajach Europy Zachodniej, szczególnie pracowników niemieckich. Komentatorzy zabrali się za przeliczanie pensji, która ma być opodatkowana na euro – nagle wyszło im, że to wcale nie są tak duże sumy. Co gorsza, skoro takie niskie pensje opodatkujemy, to młodzi, zaradni i piękni wyjadą oraz wezmą ze sobą na peron wszystkich menedżerów czy wszelkiej maści właścicieli przedsiębiorstw, którzy według liberalnego skrzydła budują nasz kraj. Intrygujące jest to, że przy rozmowie o zasiłkach socjalnych takich jak 500+ nikt z krytyków nie podnosił głosu, by spojrzeć na naszych zachodnich sąsiadów.
Zobacz także: Podatki od spadków powinny być większe, aby zmniejszyć nierówności
Wtedy pojawiłby się duży problem, ponieważ pracownicy mają tam dostęp do żłobków, przedszkoli oraz niemałych sum, które rządy przeznaczają na wspieranie rodzicielstwa. Jak trafnie napisał publicysta Tomasz Markiewka: “Na tym przykładzie widać, że niby wszyscy zamieszkujemy ten sam kraj, ale chyba nie do końca – jedni, stosunkowo nieliczni, są oceniani przez pryzmat współczesnych europejskich standardów, inni mają się cieszyć, bo przecież kilkadziesiąt lat temu mieliby jeszcze gorzej”. Warto dodać, że faktycznie niskie pensje są problem, ale nie dla osób, które znajdują się wysoko w hierarchii społecznej, ale tych znajdujących się nisko, to właśnie te osoby wyjeżdżają, to nie 20 tysięcy menedżerów wyższego szczebla opuściło nasz kraj, ale pielęgniarek. Warto przyjrzeć się temu, jak podwyższenie podatków dla najbogatszych mogłoby pomóc w zbliżeniu nas do państw zachodnich i w walce z rosnącymi nierównościami w naszym kraju, a pisać o oczywistym fakcie, że 120 tys. złotych rocznie to na niemieckie warunki nie jest dużo.
Opodatkować najbogatszych — podatki a sprawiedliwość
Podczas debaty o sprawiedliwość podatków, tego jak wpływają na naszą wolność, warto przytoczyć słowa wypowiedziane kiedyś przez Hegla. Atakuje on argument, według którego “ustrój miasta jest tym idealnym ze względu na zbawienne połączenie wysokiego stopnia politycznej wolności z niskimi obciążeniami podatkowymi”. Idąc tym tokiem rozumowania, znany filozof stwierdza, że w takim razie Anglia jest najbardziej zniewolonym krajem, ponieważ „Nigdzie nie płaci się tak wielkich podatków jak właśnie w Anglii”, po czym dodaje: “Anglicy są wolni nie dlatego, że płacą niskie podatki, ale dlatego, że sami je na siebie nakładają” [Hegla teoria nowoczesnego państwa]. Idąc dalej za myślą Hegla, rozstrzygające jest to, czy społeczeństwo samo chce nałożyć wyższe podatki dla swojego dobra, czy zostaje do tego zmuszone przez zewnętrzną siłę. Jest to moment, kiedy w ramach umowy społecznej zgadzamy się na pewne restrykcje, które wbrew pozorom zwiększają naszą wolność.
Przykładem innego niż podatki ograniczeniami mogą być choćby ograniczenia prędkości dla samochodów w miastach. Czy społeczeństwo, w którym sporo ludzi umiera w wypadkach samochodowym ze względu na brak limitów prędkości jest bardziej wolne? Warto też zwrócić uwagę na to, jak wolność jest definiowana w religii wyznawanej przez większość naszego społeczeństwa. Doktor teologii Piotr Popiołek nie pozostawia w tym temacie żadnych wątpliwości: “Prawdziwa wolność pozwala uwolnić się od siebie, od swoich najbardziej egoistycznych pragnień. Wolność od przymusu (władzy, praw, czy choćby i podatków) może być zaledwie pozorem wolności. Nie dotyka najgłębszego wymiaru egzystencji”. Wolność rozumiana jako możliwość dokonania dowolnej decyzji, nie bierze również pod uwagę, że wolność jednych jednostek może być okupiona wolnością innych. Musimy zdecydować jako społeczeństwo, co jest ważniejsze: wolność garstki ludzi do życia na zdecydowanie wyższym poziomie niż reszta społeczeństwa czy wolność ludzi do opieki zdrowotnej, która według 68. artykułu polskiej Konstytucji jest prawem każdego człowieka w Polsce.
Zobacz także: Ile zarabiają najbogatsi Polacy?
Polski, naiwny indywidualizm
Niestety w myśleniu naszego społeczeństwa zakorzeniona jest wizja świata, która przedstawia sukces jednostki jako jej wyłączny. Zwykle słyszymy o wspaniałych osobistościach, które poświęcają się, by dać nam miejsca pracy oraz by tworzyć nowe wspaniałe produkty. Jednak nie zauważamy tego, jak wiele czynników i jaki ogrom ludzi zwykle składa się na medialny sukces jednostki. Odwołując się do Ha-Joon Chang’a, koreańskiego ekonomisty możemy powiedzieć, że przedsiębiorczość jest cechą charakterystyczną, nie tyle dla jednostek, co właśnie dla społeczeństw. Społeczeństw i szeregu instytucji, w tym tych finansowanych z podatków, dzięki którym “im” się powiodło, – szkół (gdzie mogą uzyskać bezpłatną edukację oraz dzięki której mają oni wykształconych pracowników), infrastruktury, stabilnego prawa, sprawnej administracji publicznej i wielu innych. Przechodząc do puenty – ze względu na to, że my, jako całe społeczeństwo złożyliśmy się na ich sukces, uważamy, że jest jak najbardziej sprawiedliwe, by płacili oni wyższe podatki. Nie dajmy się przekonać, że przedsiębiorcy wyjadą tylko przez to, że zwiększy się nałożone na nich zobowiązania finansowe. Cały ich majątek zwykle zależny jest od państwa i od sieci kontaktów i instytucji, które stworzyli w Polsce, to my, jako społeczeństwo złożyliśmy się na ich sukces.
Opodatkować najbogatszych, czyli o tym, kto w Polsce płaci podatki
Do tego chcielibyśmy się pochylić nad tym, kto w Polsce płaci podatki. Często w polskiej debacie publicznej porusza się kwestie wysokiego opodatkowania bogatych. Sam Bronisław Komorowski, były prezydent Polski mówił w audycji radiowej, że “jest charakterystyczne i warte przeanalizowania to, że PiS wygrywa w tych kręgach wyborczych, które nie płacą podatków”. Jednak rzeczywistość w Polsce jest zgoła inna, w kraju nad Wisłą mamy do czynienia z degresywną skalą opodatkowania dochodu, która jest ewenementem na skalę europejską. Jak stwierdza doktor Jakub Sawulski: “Systemu tak silnie regresywnego – z obciążeniami podatkowymi, które maleją wraz ze wzrostem dochodów – nie ma poza nami chyba nikt”. Chcielibyśmy tutaj zadać pytanie, czy sprawiedliwe jest, że osobom, dla których każde sto złotych jest ważne, oddają państwu około 40% swojego dochodu, a osoby bogate od 30% do 20%, gdzie dla tych nich każde kolejne 100 złotych nie powoduje łatwo obserwowanego wzrostu jakości życia.
Polska — kraj biednych bogatych
Ostatni z argumentów przeciwko podnoszeniu podatków przez PiS, który mamy zamiar poruszyć, jest ten wysuwany, chociażby przez Patryka Słowika na łamach Interii. Przedstawia on osoby, które zarabiają powyżej 120 tys. złotych rocznie jako ludzi stanowiących klasę średnią, którym jeszcze wiele brakuje do prawdziwego bogactwa. W podsumowaniu swojego artykułu zadaje pytanie: „Jak to się stało, że 7 tys. zł miesięcznie nadal uchodzi dla wielu z nas za nieosiągalne bogactwo”. Bardzo często komentujący, którzy zgadzają się z ideą podwyższenia podatków, są przekonani, że nie tak ta reforma powinna wyglądać. Nowy próg podatkowy w wysokości 50% od 120 tys. złotych miałby być – według nich – sposobem, w jaki partia rządząca chce podsycić konflikt pomiędzy tymi, którzy mają niskie dochody, i tymi, którzy mają “niewiele” wyższe. Wielu z nich pyta – A co z tymi najbogatszymi? Co z tymi, którzy rządzą tym światem, co z miliarderami? Niestety problem z miliarderami, którzy “przenoszą” swoją działalność do rajów podatkowych, jest trudna do rozwiązania politycznie, bo wymaga wieloletniej współpracy na poziomie Unii Europejskiej. Z kolei podwyższyć podatki dla bardzo dobrze zarabiających w Polsce można tu i teraz. Do tego, wbrew opinii wielu komentujących, osoby zarabiające w Polsce ponad 10 tysięcy złotych znajdują się w 6-7% najbogatszych Polaków, czyli należą do naprawdę nielicznego grona bogatych ludzi. A jak to się stało, że większość naszego społeczeństwa uważa, że to bardzo dużo? Niski poziom uzwiązkowienia, słaba i niedofinansowana państwowa inspekcja pracy, ogromny wzrost nierówności po upadku PRL, niskie wydatki na badania i inwestycje rozwojowe, uwarunkowania historyczne – to są niektóre z czynników, które spowodowały, że przeciętny Polak zarabia mało w niestabilnych warunkach pracy (Polska ma jeden z najwyższych odsetków osób pracujących na umowie tymczasowej) i uważa dochód w wysokości 120 tys. za nieosiągalny i niestety ma jak najbardziej słuszne przesłanki, by tak sądzić.
Opodatkować najbogatszych – ostatenie słowa
Podsumowując cały nasz artykuł, naprawdę nie ma się co obawiać nowego progu podatkowego. Zapewniamy, że nie dojdzie do żadnej tragedii, a może nawet nareszcie w Polsce kolejny wprowadzony podatek w przeciwieństwie do np.cukrowego, będzie obciążał tych, którym w Polsce żyje się bardzo dobrze i uszczuplenie ich dochodu nie pogorszy w znaczący sposób ich poziomu życia. W naszym kraju zreformować podatki należy nie tylko ze względu na to, że mogą one pomóc Polsce rozwinąć się gospodarczo, ale też dlatego, że obecny system jest najzwyczajniej niesprawiedliwy.
Adam Suraj i Mateusz Jurewicz
„Liniówka” to patologia polskiego systemu podatkowego stworzona dla najbogatszych