Mikrokredyt to idea szlachetna, ale niespecjalnie pomocna

Co zrobić, by kraj rozwijający naprawdę się rozwinął? Odpowiedź na to pytanie przez trzy dekady po drugiej wojnie światowej była niezwykle prosta – inwestycje publiczne. Związek Radziecki był wówczas przykładem siły i ogromnego wpływu państwa na rozwój gospodarczy. Nawet na amerykańskich ekonomistach zrobiło ogromne wrażenie to jak Rosja, z biednego, rolniczego, zacofanego kraju, stała się przemysłową potęgą. Nikt wtedy nie spodziewał się, że w najbliższych dekadach powstanie i stanie się popularne coś takiego, jak mikrokredyt.
Porażki polityki przemysłowej
Paul Samuelson – jeden z najbardziej uznanych ówcześnie ekonomistów – był przekonany o tym, że Radziecka Rosja przegoni gospodarczo Stany Zjednoczone. Skoro Leninowi i Stalinowi udało się wyrwać ich kraj z ogromnego uwstecznienia, to dlaczego innym politykom w rozwijających się krajach miałoby się to nie udać? Metoda rozwoju gospodarczego opartego na interwencji państwa zaczęła być wykorzystywana w wielu krajach z lepszym bądź gorszym skutkiem. Na każdą Koreę Południową, której udało stać się potęgą gospodarczą, przypada Tanzania, w której państwowy eksperyment gospodarczy zakończył się miernymi efektami. Jednym z takich krajów, w których wielkie pchnięcie państwowymi instytucjami okazało się porażką, był Bangladesz. Właśnie w tym, jednym z najbiedniejszych krajów świata, narodziła się idea mikrokredytu, która miał zrewolucjonizować myślenie o tym, jak wyciągnąć ludzi ze stanu biedy.
Mohammad Yunus był profesorem ekonomii na Chittagong College, nauczał modnych wtedy teorii rozwoju gospodarczego, które mówiły o wielkiej roli planowania państwa w rozwoju gospodarczym. W pewnym momencie swojego życia, jego praca zaczęła mu przynosić coraz większe uczucie wstydu i dyskomfortu. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo to, co wykłada na uczelni, jest oderwane od codziennego życia zwykłych mieszkańców Bangladeszu.
Zobacz także: Bangladesz jeszcze nie ukończył budowy pierwszej elektrowni jądrowej, a już planuje drugą
Silnym przeżyciem było spotkanie kobiety, która zarabiała na życie przez plecenie stołków bambusowych. Każdego dnia pożyczyła od pośrednika 20 centów na materiał i oddawała mu wieczorem upleciony stołek, za który dostawała 22 centy. Jej dzienny zarobek wynosił jedynie 2 centy. Yunus na swoich wykładach liczył w milionach dolarów państwowe inwestycje, a tutaj spotkał kobietę, której nie stać na założenie własnego mikroprzedsiębiorstwa, gdyż kosztowałoby to ją zawrotną sumę kilku dolarów. Tak w jego głowie narodziła się idea mikrokredytu.
Mikrokredyt udzielany przez Grameen Bank stał się hitem
Zwykłe banki nie były zainteresowane udzielaniem pożyczek takim osobom, jak kobieta przedstawiona przed chwilą, pożyczka bowiem byłaby zdecydowanie zbyt mała by być zyskowna, kobieta najprawdopodobniej była niepiśmienna, więc zawarcie z nią umowy, było praktycznie niemożliwe. Do tego w wypadku niespłacenie kredytu, bank musiałby zająć jej lepiankę, którą z wiadomych przyczyn nie był zainteresowany. Yunus wziął sobie za cel umożliwienie takim osobom zaciągnięcie kredytu. W styczniu 1977 roku założył Grameen Bank (Bank Wiejski). Miał on dawać pożyczki biednym na poziomie od 10 do 100 dolarów. Do tego spłacanie tak małych sum miało być rozłożone na raty, bo dla tamtych ludzi takie pieniądze to naprawdę ogromne kwoty. Yunus postanowił również, że pieniądze przekazywane będą tylko kilkuosobowym grupom, które były za nie solidarnie odpowiedzialnie. Grameen Bank okazał się wielkim sukcesem, w 2012 roku udzielał pożyczek na 4 miliardy dolarów, zatrudniał 12 tysięcy osób i przez całą swoją działalność przynosił zysk.
Mikrokredyt szybko dorobił się światowej sławy. Jego autor został doceniony za swoje działania Pokojową Nagrodą Nobla w 2006 roku. Małe pożyczki szybko zaczęły być udzielane w większości biednych miejsc na świecie takich jak Indie, Filipiny czy Meksyk. ONZ ustanowił rok 2005 rokiem mikrokredytu. Nowa forma pomocy świetnie wpisywała się w nowe idee rozwoju gospodarczego. Związek Radziecki upadł, ekonomiści z wiary w państwo przerzucili się na rynek, a szczególnie ten finansowy, który od lat 80. zaczął się prężnie rozwijać. Państwa miały być nieefektywne, słabe i przytłoczone ilością informacji. System rynkowy, w którym informacje są rozproszone w społeczeństwie, miał je znacznie lepiej wykorzystywać i dzięki temu, zdecydowanie łatwiej doprowadzić do gospodarczego dobrobytu.
Zwolennicy mikrokredytu byli zanurzeni w tej ogromnej miłości do wolnorynkowego kapitalizmu. Twierdzili, że ich program umożliwi wzrost przedsiębiorczości w rozwijających się społeczeństwach, bo dzięki niej każdy będzie mógł spróbować swojej szansy w biznesie. Do tego wskazywali na to, że taki przypływ gotówki ułatwia zwiększenie konsumpcji przez ludzi, którzy są szczególnie biedni, a do tego wpływa bardzo pozytywnie na emancypację kobiet. Większość ludzi korzystających z mikrokredytów to osoby płci żeńskiej, które dzięki łatwej możliwości pozyskania pieniędzy, mogą zacząć się uniezależniać od mężczyzn. Do tego istotną kwestią dla zwolenników mikrokredytu jako metody walki z biedą jest to, że ta forma zmniejszania ubóstwa daje ludziom niezależność, daje im możliwość wyboru decydowania o własnym życiu. Gdy w starej ekonomii rozwoju ludzie byli pionkami, które państwo musiało odpowiednio przestawić, aby gospodarka zaczęła rosnąć, w nowej – to pionki same wybierają, jakie pole na szachownicy wybrać. Kto inny niż sami ludzie wiedzą, co jest dla nich dobre i co powinni czynić?
Szlachetna idea przerodziła się w wykorzystywanie biednych
Triumfalny powrót liberalizmu do debaty publicznej spotkał się z krytykami, wytykającymi brak efektywności działania nowego sposobu walki z biedą. Gdy Yunus zakładając swój biznes miał naprawdę szlachetne zamiary, inni idący w jego ślady nie byli już takimi idealistami. Mikrokredyt okazał się globalnym sukcesem nie dlatego, że był tak szlachetną ideą, a przede wszystkim z powodu ogromnych pieniędzy, jakie można było zarobić na udzielaniu pożyczek ubogim. Możliwe, że się mylę, ale postawiłbym tezę, że np. działanie Compartamos Banco (największego banku udzielającego mikrokredyty w Meksyku), który żąda od swoich pożyczkobiorców zwrotów w odsetkach powyżej 100 procent rocznie, a jego menedżerowie przy tym zarabiają podobne pieniądze co ich koledzy z dużych banków, nie jest nastawione na pomoc ubogim, a na wykorzystanie ich. Wiele nowo powstałych instytucji działa na zasadzie maksymalizowania zysku i podczas swojego działania, nie przejmując się tym, że żądając od swoich klientów wysokich zwrotów, czynią im więcej szkód niż dobra.
Może się to wydać szalone, ale biedne kraje nie cierpią i nigdy nie cierpiały na brak przedsiębiorczości. Jeśli wejdziemy w statystyki dotyczące wielkości samozatrudnienia w różnych krajach, na samym szczycie znajdziemy kraje zacofane takie jak Burundi, Czad, Gwinea. To, co zdawało się dla zwolenników mikrokredytu ogromną zaletą, czyli wzrost samozatrudnienia, dla wielu jest jedną z jego największych wad. Jak zauważa ekonomista koreańskiego pochodzenia Ha-Joon Chang, biedne kraje zmagają się ze zbyt wielką liczbą mikrofirm, a ze zbyt małą – dużych przedsiębiorstw, a mikrokredyt tylko umacnia ten stan. To wielkie, a nie małe firmy, dokonują najbardziej znaczących inwestycji, to one głównie przeznaczają środki na innowacje.
Gdy Adam Smith pisał najważniejszą książkę w swoim życiu, czyli „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów„, postanowił to wielkie dzieło zacząć od opisania pracy w fabryce szpilek. Nowy rodzący się system zrobił ogromne wrażenie na Szkocie, nie dzięki temu, jaką przedsiębiorczość wyzwala u ludzi, ale ze względu na wprowadzenie czegoś zupełnie nowego – podziału pracy. Zauważył, że gdyby każdy pracownik robił szpilki oddzielnie, łącznie wyprodukowaliby oni kilkanaście razy mniej niż gdyby jeden robił główkę, drugi igłę, a trzeci je ze sobą łączył. Smith niewątpliwie miał rację – podział pracy ma ogromny wpływ na jej efektywność, a rozdrobnienie zakładów pracy tego nie ułatwia. 100 obywateli Bangladeszu wyprodukuje zdecydowanie mniej butów oddzielnie niż gdyby pracowali razem w jednym zakładzie.
Mikrokredyt nie buduje dużych przedsiębiorstw, a więc nie pomaga gospodarce
Biednym krajom brakuje większych firm między innymi dlatego, że to właśnie szybko rozwijającym się małym i średnim przedsiębiorstwom brakuje kapitału. Ciekawym przypadkiem kraju, który obrazuje opisywaną przeze mnie sytuację, jest Brazylia. W kraju tym bardzo rozwinął się system finansowy, który przechwytuje ogromne bogactwo z gospodarki realnej. W lutym 2007 roku średnia ogólna stopa procentowa rocznie wynosiła dla osoby fizycznej 135,1%, a dla osoby prawnej 63,5%. Jak małe i średnie przedsiębiorstwa mogą się w takich krajach dobrze rozwijać, kiedy są skazane na płacenie tak ogromnych odsetek bankom?
Zobacz także: Ludzie są biedni, bo są leniwi? Badania mówią co innego
No dobrze, teoria teorią, a jak wyglądają skutki tego programu w praktyce, czy faktycznie pomaga ubogim. No cóż, odpowiedź na to pytanie jest wyjątkowo dla mnie niesatysfakcjonująca. Powiem szczerze, biorąc się za analizę badań dotyczących wpływu mikrokredytu na społeczeństwa, liczyłem na wielki sukces albo wielką porażkę tego programu, a właśnie problemem jest to, że efekty mikrokredytów są po prostu wyjątkowo nieefektowne. Nawet badania wykazujące jakieś pozytywne skutki mikrokredytu są przy tym bardzo ostrożne. Taką analizą jest choćby ta przeprowadzana przez Manuela Angelucciego, Deana Karlana, Jonathana Zinmana, mimo że wyniki ich pracy mogą nastrajać pozytywnie do mikrokredytu, to, jak autorzy sami stwierdzają w konkluzji ich artykułu:
„Uważamy za statystycznie istotne tylko 12 z 35 ostatecznych wyników, które oceniamy”
oraz
„mikrokredyt nie ma dużego wpływu (negatywnego bądź pozytywnego) na dochód gospodarstwa domowego/firmy, konsumpcję lub majątek”.
Badacze znajdują albo mały pozytywny wpływ np. przez poprawę radzenia sobie z ryzykiem, wzmocnienie więzi społecznych i zwiększenie dostępu do nieformalnego kredytu albo praktycznie brak jakiegokolwiek wpływu na życie mieszkańców, korzystających z usług banków oferujących mikrokredyty. Nie ma ani tragedii, ani wielkiego sukcesu, mikrokredyt w życiu ludzi biednych bardzo często po prostu jest.
Zobacz także:
To jest właśnie według mnie największy problem z mikrokredytem, nie to, że może wzmacniać zacofanie krajów rozwijających się, a to, że po prostu jest. Nie wnosi ani nic szczególnie pozytywnego, ani negatywnego do życia ludzi. Może nam się nie podobać centralne planowanie i interwencje państwowe, za pomocą których kraje takie jak Japonia, Korea czy Tajwan wyrwały się z zacofania, jednak trzeba przyznać, że w ich wypadku to zadziałało. Czego o mikrokredycie, jako metodzie wychodzenia z biedy, nie da się tego powiedzieć. Wioska, w której Yanus udzielił pierwszych pożyczek jest teraz tak samo biedna jak 30 lat temu. Mikrokredyt zostanie raczej ciekawostką ekonomiczną, którą można pochwalić się znajomym przy obiedzie.
Adam Suraj
Bangladesz kontra Indie i ich dwa odmienne modele rozwoju gospodarczego