Azja i OceaniaGospodarka

Bank centralny Nowej Zelandii nie owija w bawełnę. „Chcemy wywołać recesję”

Bank Centralny Nowej Zelandii podobnie jak reszta banków prowadzi restrykcyjną politykę monetarną w reakcji na gwałtowny wzrost inflacji. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie dość bezpośrednia komunikacja z rynkiem i społeczeństwem. 

Adrian Orr, prezes Banku Rezerw Nowej Zelandii (RBNZ) w odpowiedzi na pytanie pracodawców, czy celowo wymusza recesję w gospodarce, stwierdził:

Zgadza się. Celowo staramy się spowolnić zagregowane wydatki w gospodarce. Im szybciej spadają oczekiwania inflacyjne, tym mniej pracy musimy wykonać i tym mniej prawdopodobne jest, że będziemy mieli przedłużony okres niskiego lub ujemnego wzrostu.

Oczywiście, to samo robią inne banki centralne. Podnoszą stopy procentowe, aby obniżyć zagregowany popyt, zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne, co finalnie ma doprowadzić do ustabilizowania poziomu cen w średnim terminie. Niemniej, większość banków centralnych nie prowadzi tak bezpośredniej narracji o celowym wywoływaniu recesji. Ich działania, jak i komunikacja jest nastawiona na obniżenie inflacji i jednocześnie miękkie lądowanie (ang. soft landing). Szczególnie że za inflację odpowiadają głównie szoki podażowe.

Tym bardziej że w ostatnim czasie nieco gołębieją nastroje decydentów monetarnych. Banki centralne w Australii i Kanadzie podniosły stopy procentowe w mniejszym stopniu, niż oczekiwano. Natomiast prezes Fed Jerome Powell zakomunikował, że urzędnicy FOMC są w stanie zwolnić tempo zacieśniania polityki pieniężnej.

Zobacz także: Globalna dezinflacja, recesje i bankructwa, czyli co nas czeka w 2023 roku [ANALIZA]

Co ciekawe, nowozelandzki bank centralny jako jeden z pierwszych podniósł stopy procentowe spośród krajów rozwiniętych. Cykl zacieśniania monetarnego trwa już 14 miesięcy. Aktualnie główna stopa procentowa wynosi 4,25%, natomiast modele ekonometryczne przewidują, że cykl podwyżek zakończy się na poziomie 5,50% w 2023 r. RBNZ w listopadzie zdecydował się na podwyżkę o 75 punktów bazowych, tym samym doprowadzając do najwyższego poziomu stóp proc. od stycznia 2009 roku.

W Nowej Zelandii polityka monetarna zdecydowanie należy do jednych z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Bank na bieżąco reaguje ostrymi ruchami, ponieważ w trzecim kwartale inflacja wyniosła średnio 7,2%, co dla Nowej Zelandii jest najwyższym poziomem od 32 lat. Wydaje się, że stosowana jest taktyka known as jawboning. Konsumenci kanałem komunikacyjnym i kredytowym są zastraszani, aby ograniczyć wydatki.

Zastanów się bardziej nad swoimi wydatkami. Pomyśl raczej o oszczędzaniu niż o konsumowaniu – podkreślił A. Orr, prezes RBNZ

Zobacz także: Firmy transportowe coraz częściej wynajmują, niż kupują sprzęt. Dlaczego?

Częściowo, taki przekaz jest zrozumiały. Uwarunkowania nowozelandzkiej gospodarki nie sprzyjają w walce z inflacji. Mianowicie, Nowa Zelandia prowadziła dość restrykcyjną politykę antycovidową. Granica została zamknięta na prawie 18 miesięcy, przez co zmniejszył się napływ osób z zewnątrz, tj. potencjalnej siły roboczej.

Do dziś roczna liczba odwiedzających jest o 80% mniejsza niż przed pandemią. Oczywiście spora część odwiedza Nową Zelandię tylko w celach turystycznych. Niemniej, rynek pracy pozostaje silnie napięty, co obniża efektywność mechanizmu stóp procentowych. Mówiąc wprost: stopa bezrobocia nie rośnie, a społeczeństwo stosunkowo łagodnie odczuwa podwyżkę stóp proc. Choć oprocentowanie kredytów hipotecznych jest wycenianie obecnie na ponad 6%, co obniża dochód rozporządzalny. Niemniej, bezrobocie w br. jest na najniższym poziomie w historii – waha się pomiędzy 3,2% a 3,3%.

Zobacz także: Inflacja w USA niższa od oczekiwań! Złoty reaguje umocnieniem w stosunku do dolara

Ponadto kurs nowozelandzkiego dolara osłabia się w stosunku do amerykańskiego dolara. Deprecjacja to kolejny czynnik, przez który bank centralny prowadzi bezkompromisową politykę pieniężną. Między kwietniem a październikiem krajowa waluta osłabiła się aż o 20% w stosunku do USD. Niemniej, następne miesiąca prawdopodobnie przyniosą ulgę na rynku walutowym, gdyż Fed powoli kończy z cyklem podwyżek stóp proc. Ponadto wczorajsze dane niosą nadzieje, że stopy proc. w USA wzrosną poniżej wcześniejszych prognoz 5%.

Deprecjacja waluty w połączeniu z szokiem cen energii i żywności sprawia, że inflacja importowana odgrywa dużą rolę w ogólnym wzroście cen. Główny ekonomista RBNZ Paul Conway oszacował, że import stanowi ok. 50% krajowej inflacji. To jednocześnie podkreśla znaczenie szoków podażowych, wobec których polityka monetarna jest bezradna.

Obecne prognozy banku centralnego przewidują spowolnienie wzrostu gospodarczego do 1% w przyszłym roku.

Wiarygodność banków centralnych spada, a odzyskanie zaufania ociera się o syzyfową pracę

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker