DemografiaGospodarkaPolska

Polska gospodarka: demografia staje się barierą rozwojową

Polska wyróżnia się negatywnie na tle świata pod względem zmian demograficznych. Liczba osób w wieku produkcyjnym kurczy się w naszym kraju szybciej, niż w większości gospodarek rozwijających się i rozwiniętych. To ogromne wyzwanie, które w krótkim okresie może być bolesne, ale wcale nie musi być tylko zagrożeniem, może być też bodźcem do reform, które ostatecznie przyniosą korzyści. 

Na początek rzućmy światło globalne na dynamiczne i w dużej większości krajów negatywne zmiany demograficzne. W 2008 roku średnia globalna dynamika wzrostu liczby osób w wieku produkcyjnym (populacja w wieku od 15 do 64 lat zdolna do pracy) wyniosła 1,99%, podczas gdy w 2021 roku dynamika była prawie dwukrotnie mniejsza i osiągnęła 1,04%. Ale istotne jest spojrzenie na zmiany w gospodarkach różniących się pod względem poziomu dochodu. Powszechnie wiemy, że wyzwanie demograficzne dotyczy przede wszystkim krajów najwyżej rozwiniętych, gdzie wskaźniki dzietności są przerażająco niskie. I tak w krajach o wysokich dochodach stopa wzrostu populacji w wieku produkcyjnym wyniosła w 2021 roku -0,06% (czyli liczba osób pracujących skurczyła się), natomiast w gospodarkach o średnich dochodach było to 0,52%, zaś w tych o niskich dochodach aż 2,64%. Jak Polska wygląda na tle innych państw?

W 2021 roku liczba osób w wieku produkcyjnym w naszym kraju skurczyła się o 1,04%, czyli silniej, niż średnio na świecie. Zmiany demograficzne w Polsce są bardziej negatywne niż w zdecydowanej większości gospodarek na świecie. Populacja w wieku produkcyjnym szybciej spada jedynie w 16 krajach na świecie takich jak między innymi Kuwejt, Katar, Mołdawia, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria czy Hong-Kong. Według szacunków analityków Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych do 2032 roku podaż siły roboczej wyniesie zaledwie 21,0 mln osób, czyli osób w wieku produkcyjnym będzie aż o 3 mln osób mniej w porównaniu do 2009 roku.

Zobacz też: System emerytalny w Polsce wymaga naprawy [RAPORT OG]

Przed nami poważne wyzwanie demograficzne, znacznie poważniejsze, niż w innych gospodarkach. Dywidenda demograficzna zaczyna się kończyć i pytanie, na które elita polityczna, ale i całe społeczeństwo musi odpowiedzieć brzmi: jak utrzymać potencjał rozwojowy przy szybko kurczącej się podaży siły roboczej? Bo potencjał demograficzny załamuje się, mimo że wciąż nie należymy przecież do wysoko rozwiniętych krajów.

Prof. Marcin Piątkowski stawia tezę, że do końca tej dekady Polska podtrzyma wysokie tempo wzrostu gospodarczego, ale w następnych dekadach w miarę jak recesja demograficzna będzie się coraz bardziej dawała we znaki, nasz potencjał gospodarczy spadnie, a proces konwergencji dochodowej do najbogatszych państw Zachodu spowolni. Oczywiście, taki scenariusz nie musi się ziścić (co podkreśla sam M. Piątkowski).

W krótkim okresie recesja demograficzna zazwyczaj ma negatywne konsekwencje. Po pierwsze, szybko kurczy się potencjał produkcyjny (upraszczając: to, co wytworzy gospodarka jest składową pracy, czyli ludzi oraz kapitału, czyli narzędzi, które ludzie obsługują). Po drugie, starzenie się społeczeństwa niesie potencjalne zagrożenie dla stabilności fiskalnej: dług publiczny zaczyna nam przyrastać, a wyrastanie z niego jest trudniejsze, gdy potencjalny PKB rośnie coraz wolniej. Ponadto, coraz mniejszy zasób siły roboczej przy niewielkich zmianach w wydajności pracy niesie ryzyko trwale podwyższonej inflacji poprzez kanał rosnących jednostkowych kosztów pracy.

Zobacz też: Ukraina wybuduje nową linię do UE! Nasi rolnicy będą zadowoleni, bo ominie Polskę 

Ale recesja demograficzna to przede wszystkim bodziec do reform, do skupienia modelu wzrostu gospodarczego wokół bardziej ambitnych i stabilniejszych czynników wzrostu, do zwiększenia produktywności czynników produkcji. Kiedyś zwracano uwagę, że demografia determinuje siłę gospodarczą, ale to już skostniałe myślenie. Teraz akcenty rozłożone są bardziej na kapitale (edukacja, wykształcenie, kompetencje, zdolność do uczenia się przez całe życie), a nie samym zasobie ludzkim (demografia). Jeżeli jakość kapitału ludzkiego rośnie, to demografia może się kurczyć, a dane tempo wzrostu gospodarczego i tak zostanie podtrzymane. To na bazie dobrze wykwalifikowanej, zdolnej do ciągłej nauki, przyswajania nowych umiejętności populacji można budować postęp technologiczny, a tym samym, zwiększać produktywność i potencjał gospodarczy. Przełom w dziedzinie sztucznej inteligencji sprawia, że taka wizja jest jak najbardziej w zasięgu ręki, choć w zakresie regulacji, infrastruktury danych, samego zasobu danych itd. Polska raczej nie wiedzie prymu, ani w regionie EŚW, ani w całej Europie, ani tym bardziej na świecie. W domenie szeroko pojętej zdolności do zaabsorbowania technologii AI mamy jeszcze wiele do zrobienia. Polska nie wiedzie też prymu w wydatkach na badania i rozwój, które są kluczowe, aby podnosić potencjał technologiczny.

Jednocześnie, załatanie dziury populacyjnej samym wzrostem produktywności pracy może być trudne. Wymagałoby bowiem potężnego postępu technologicznego. Dlatego też mądra polityka imigracyjna jest niezbędna. Przed naszą elitą polityczną dużo wytężonej pracy w najbliższych latach.

Podsumowując, w krótkim proces depopulacji to przede wszystkim bolesne doświadczanie, ale w dłuższym okresie może wygenerować nowy, bardziej trwały i ambitny model rozwojowy.

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker