GospodarkaKomentarze I AnalizyPolskaRaporty OG

CIT – najgorszy podatek ze wszystkich. Czas na jego likwidację [RAPORT OG]

CIT jest nieefektywny, jego pobieranie jest kosztowne dla państwa, a dodatkowo sam podatek budzi spore zastrzeżenia na płaszczyźnie sprawiedliwości

Wiele podatków, składek budzi w Polsce skrajnie negatywne emocje. Niestety do tego grona nie można zaliczyć podatku od dochodów osób prawnych, który co prawda nie ma wielu zwolenników, ale nie ma też tylu przeciwników jak choćby składka zdrowotna. Piszę niestety, ponieważ CIT jest najbardziej szkodliwym, a przy okazji mocno niesprawiedliwym podatkiem, który funkcjonuje na terenie naszego kraju. 

  • W pierwszej części raportu analizowane jest, w jaki konkretnie sposób CIT szkodzi gospodarce. Przy czym w tej sekcji przyglądam się również skutkom istnienia dwóch stawek tego podatku w Polsce.
  • W następnym segmencie poruszona jest kwestia sprawiedliwości podatku CIT. W szczególności skupiam się na tym, kogo faktycznie on obciąża i dlaczego nie tylko tych, których w teorii powinien. 
  • Na koniec raportu przytoczone zostają alternatywy dla CIT-u. Do nich należą między innymi podatek od wartości nieruchomości, podatek od dywidend, czy podatek od przychodów, a nie dochodów firm. 

CIT zniechęca do inwestowania

Zacznijmy od najmniej kontrowersyjnej kwestii, czyli od efektywności. Podatek od dochodów osób prawnych (w dalszej części tekstu używam określenia: podatek od osób prawnych) według zdecydowanej większości ekonomistów, zarówno tych prawicowych, jak i lewicowych (jedynymi z największych krytyków tego podatku są zwolennicy MMT np. Warren Mosler, czy później przywoływany Randall Wray) szkodzi gospodarce. Odstrasza on firmy od działań produktywnych. Przedsiębiorcy, rozważając określoną inwestycję, biorą pod uwagę przede wszystkim to, jak bardzo zyskowna ona będzie. CIT zaś na starcie obniża rentowność wszelkich projektów inwestycyjnych, zmniejszając tym samym skłonność firm do ich realizacji oraz zachęcając przedsiębiorców do natychmiastowej konsumpcji.

Zobacz także: MFW zabrania Wielkiej Brytanii obniżać podatki, bo gospodarka może ucierpieć

Pozwolę posłużyć się przykładem liczbowym1. Wyobraźmy sobie przedsiębiorcę z 1 milionem złotych na koncie, który jest postawiony przed następującym wyborem. Musi on te środki od razu wydać na konsumpcję albo zainwestować w wyniku czego za rok otrzyma 1,1 mln złotych, które będzie musiał wtedy skonsumować. Dla uproszczenia załóżmy teraz, że dochód przeznaczony na konsumpcję jest obciążony 20 proc. podatkiem. Jeżeli nasz hipotetyczny przedsiębiorca wybierze opcję pierwszą, skonsumuje on dobra i usługi o łącznej wartości wynoszącej 0,8 mln złotych. W drugim przypadku zaś za rok przedsiębiorca skonsumuje dobra bądź usługi o wartości 0,88 mln złotych. Wyobraźmy sobie teraz, że w naszym hipotetycznym świecie rząd postanawia wprowadzić podatek od osób prawnych nałożony na zyski z jedną 50-proc. stawką. W takim mniej przyjaznym dla inwestora scenariuszu jego konsumpcja po 12 miesiącach wyniosłaby 0,84 mln złotych. 

Przy czym faktycznie ludzie są różni i mają różne preferencje. Jednakże nie ulega wątpliwości, że w scenariuszu bez podatku, więcej osób zdecydowałoby się zainwestować analizowane środki, niż je od razu skonsumować. Przy czym przykład ten może wydawać się mocno nierealistyczny. W końcu w Polsce ani w żadnym innym rozwiniętym kraju nikt nikogo nie zmusza do tego, aby ten wydał swoje pieniądze teraz bądź za rok. Jednakże nie zmienia to faktu, że inwestycje służą głównie do zapewnienia sobie większej konsumpcji w przyszłości. Inwestowanie może i jest ekscytującym zajęciem, ale wątpliwe, aby wiele osób się nim parało, wiedząc, że nie zapewni im ono bądź ich dzieciom ładnego auta, dużego domu czy drinków z palemką. Nie powinno zatem dziwić, że badania przeprowadzone dla Stanów Zjednoczonych czy Niemiec wskazują na to, że obniżki CIT prowadzą do wzrostu inwestycji. Z drugiej strony warto przy tym podkreślić, że wielkość efektu budzi wśród ekonomistów kontrowersje. 

Promować należy natychmiastową konsumpcję czy długoletnie inwestycje?

Przy okazji omawiania problemu podwójnego opodatkowania, warto zahaczyć o kwestię sprawiedliwości podatku CIT (szerzej ten temat zostanie poruszony w dalszej części tekstu). Osoba decydującą się odłożyć swoją konsumpcję w czasie, która przy okazji ponosi związane z tym ryzyko (w prawdziwym świecie w przeciwieństwie do tego hipotetycznego z analizowanego przykładu zyski nie są pewne, a firmy często ponoszą straty), opodatkowujemy mocniej od osoby, która zdecydowała się skonsumować swoje pieniądze tu i teraz. Czy jest sprawiedliwe, aby osobę, która działa na swoją, ale również na innych korzyść (z inwestycjami często wiążą się pozytywne efekty zewnętrzne) opodatkować mocniej od osoby, która już teraz zdecydowała się na konsumpcję, której co do zasady towarzyszą negatywne efekty zewnętrzne (przy czym jak zauważył ekonomista Michał Brzeziński, są one szczególnie problematyczne w przypadku konsumpcji dóbr luksusowych)? 

Zobacz także: Podatki na całym świecie bardziej obciążają biednych, niż bogatych

CIT zachęca przedsiębiorstwa do marnotrawstwa

Ponadto CIT oprócz natychmiastowej konsumpcji promuje działania, które realnie prowadzą do marnotrawstwa zasobów. Podatek dochodowy od osób prawnych w obecnej formie zachęca firmy, aby te środki przeznaczały na optymalizację podatkową, offshoring, przesyłanie pieniędzy do rajów podatkowych — czy jak wskazują w swoim artykule zatytułowanym „Is It Time to Eliminate Federal Corporate Income Taxes?” zwolennicy MMT Randall Wray oraz Edward Lane na korporacyjny lobbing — zamiast na jak najtańszą i jak największą produkcję dóbr wpasowujących się w gusta klientów. Każde z powyższych działań czyni społeczeństwo biedniejszym. Pozbawia ich dóbr, które w alternatywnym scenariuszu firmy wyprodukowałaby, realnie podwyższając społeczny dobrobyt. 

Jak nie projektować podatków

Przy czym, w przypadku Polski istnieją jeszcze inne sposoby, na jakie CIT obniża efektywność gospodarki. Otóż w kraju nad Wisłą istnieją dwie stawki tego podatku – 9 proc. oraz 19 proc. Jednakże, co ma ogromne znaczenie, stawki te funkcjonują w sposób, w jaki ludzie niemający pojęcia o ekonomii myślą, że działa progresja podatkowa. W pewnym uproszczeniu, jeżeli roczne przychody przedsiębiorstwa przekroczą określoną kwotę, wtedy całość dochodów firmy jest opodatkowana 19-proc. stawką. W praktyce oznacza to, że niewielka zmiana przychodów może przedsiębiorstwo dużo kosztować.

Dla uproszczenia załóżmy, że próg, po którego przekroczeniu zaczyna się płacić wyższy podatek, wynosi 9 mln złotych (w rzeczywistości jest on trochę większy). Teraz wyobraźmy sobie dwa przedsiębiorstwa — pierwsze osiągające przychody na poziomie 8,9 mln złotych oraz drugie z przychodami w wysokości 9,1 mln złotych. Przy czym obie firmy mają za sobą naprawdę dobry rok. Pierwsza z nich osiągnęła zysk na poziomie 1 mln złotych. Z kolei drugie spółka zarobiła ok. 1,02 mln zł ([9,1/8,9] * 1).

Jak widać, obie firmy pod względem wyników są do siebie bardzo podobne, ale przez polskie prawo podatkowe zostaną one potraktowane jak dwa zupełnie różniące się od siebie podmioty. Pierwsze przedsiębiorstwo będzie musiało uiścić CIT wynoszący 90 tys. zł. Z kolei druga nieznacznie większa firma zapłaci urzędowi nie 92 tys. zł, a 194 tys. złotych. Jak wskazują w swojej analizie Rafał Trzeciakowski oraz Aleksander Łaszek, taka konstrukcja CIT w praktyce wypacza strukturę przedsiębiorstw, co z kolei prowadzi do realnych strat. 

Zobacz także: W 2022 roku podatki w Polsce ostro w dół, ale nadal były wysokie na tle regionu

Źle przemyślane przepisy kosztują nas wszystkich i to wcale niemało

Warto tutaj dla zobrazowania problemu przytoczyć Francję. W kraju tym obowiązuje bardzo wiele regulacji, które dotyczą wyłącznie przedsiębiorstw zatrudniających ponad 50 osób. W praktyce działa to podobnie jak podatek od osób prawnych w Polsce — po przekroczeniu pewnej zapisanej w prawie granicy następuje skokowy wzrost kosztów. Jak nietrudno się domyślić francuskie firmy wolą uniknąć takiej sytuacji. Z tego powodu decydują się utrzymywać zatrudnienie na sztucznie niskim poziomie. Bardzo dobrze ukazują ten fakt dane dotyczące rozkładu przedsiębiorstw ze względu na wielkość zatrudnienia. Jak widać na dwóch poniższych wykresach, niezależnie od tego, z jakiej bazy danych skorzystamy, ujrzymy nieproporcjonalnie dużo przedsiębiorstw, w których pracuje 48 czy też 49 pracowników.   

Wpływ regulacji na wielkość francuskich firm
Źródło: Luis Garicano, Claire Lelarge, and John Van Reenen, “Firm Size Distortions and the Productivity Distribution: Evidence from France”;

Z kolei firm zatrudniających nieco ponad 50 osób jest zauważalnie mniej, niż byśmy oczekiwali. Gdyby regulacje dotyczące średnich i większych firm nie istniały, linia na obu wykresach byłaby prosta, ponieważ przedsiębiorstw zwiększyłoby zarówno produkcję, jak i zatrudnienie. Zgodnie z wyliczeniami ekonomistów Luisa Garicano, Claire Lelarge i Johna Van Reenena francuskie regulacje kosztują ten kraj łącznie 140 tys. miejsc pracy oraz 3,5 proc. PKB (szerzej o badaniu ich autorstwa pisałem w artykule: „Regulacje potrafią mocno szkodzić! Francję kosztują 3,5% PKB!”). Przy czym, co warto zaznaczyć, nie jest to bynajmniej jedynie badanie wskazujące na szkodliwość takiego sposobu formułowania przepisów. R. Trzeciakowski oraz A. Łaszek w swojej analizie przywołują podobne przykłady z Japonii, czy Włoch. 

Do tego nie można zapominać o istnieniu w Polsce specjalnych stref ekonomicznych, które wprowadzają dodatkowe nierówności w traktowaniu firm. Przedsiębiorstwa prowadzące działalność w takich miejscach mogą liczyć na różnorakie ulgi, w tym również te podatkowe. Jak informuje ekonomista dr Jan Gromadzki, adiunkt na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Ekonomii i Biznesu w Wiedniu:

Należy rozważyć wygaszenie specjalnych stref ekonomicznych, których korzyści dla gospodarki nigdy nie zostały precyzyjnie wyliczone, a które kosztują budżet państwa 4 miliardy złotych rocznie. Dzisiaj specjalne strefy odpowiadają za 2,5 procent zatrudnienia, a suma ich zwolnień podatkowych przekracza 5 procent przychodów z podatku CIT. Co do zasady różnicowanie stawek podatkowych między przedsiębiorstwami jest szkodliwe z punktu widzenia efektywności i sprawiedliwości systemu podatkowego.

Przepisy dla przedsiębiorców są zbyt skomplikowane

Ponadto CIT przyczynia się również do innego problemu, który od lat trapi polskie firmy, czyli do skomplikowanego systemu podatkowego. Z wielu różnorakich badań, rankingów, ankiet przytoczonych przez głównego ekonomistę PFR Pawła Dobrowolskiego wyłania się w przeciwieństwie do polskich regulacji jasny wniosek, mamy bardziej skomplikowane podatki dla przedsiębiorstw niż inne państwa. Weźmy za przykład badanie „Overview on the tax compliance costs faced by European enterprises – with a focus on SMEs” przeprowadzone na zlecenie Komisji Europejskiej. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, w 2023 roku w przypadku małych i średnich przedsiębiorstw średni koszt spełniania obowiązków podatkowych w relacji do obrotów firm w Polsce był praktycznie najwyższy w całej UE. Wyprzedził nas jedynie Cypr. 

Podatki nałożone na przedsiębiorców są skomplikowane
Źródło: Paweł Dobrowolski, „Z cyklu: Skomplikowane podatki główną barierą rozwoju Polski!

Zobacz także: Barcelona opodatkuje firmy logistyczne! Dostawy podrożeją?

Przy czym w naszym egalitarnym kraju utrudnia się prowadzenie działalności gospodarczej nie tylko małym oraz średnim firmom, ale również wielkim międzynarodowym korporacjom! Co więcej, z każdym rokiem robi się to coraz bardziej efektywnie. Jak donosi wspomniany wcześniej ekonomista, co dwa lata zespół naukowców publikuje ranking Global MNC Tax Complexity Survey mierzący skomplikowanie systemu podatkowego dla dużych międzynarodowych korporacji. W 2018 roku na 58 przeanalizowanych przez badaczy państw Polska uplasowała się na 52. pozycji. Oznacza to, że jedynie 6 państw miało bardziej skomplikowane podatki dla tej grupy podmiotów. W 2022 roku uplasowaliśmy się już na drugim miejscu… szkoda tylko, że od końca. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, jedynie Peru mogło „pochwalić się” bardziej skomplikowanym systemem podatkowym.

Polskie prawo odstrasza zagranicznych przedsiębiorców
Źródło: Paweł Dobrowolski, „Z cyklu: Skomplikowane podatki główną barierą rozwoju Polski!

Czym to skutkuje? Podwójnym marnotrawstwem. Z jednej strony przedsiębiorstwa są zmuszane do przeznaczania części zasobów na zbędną, nieczyniącą nikogo bogatszym papierologię. Z drugiej strony zasoby marnuje podmiot, który powinien być najbardziej zainteresowaną efektywnością. Mowa konkretnie o państwie. Skomplikowany system podatkowy sprawia, że pobór podatków jest kosztowny. Zebranie danin wymaga większej liczby urzędników z odpowiednio dużą wiedzą. Ilustrację tego zjawiska zaprezentowano na poniższym wykresie. Jedynie Japonia przewyższa Polskę wśród państw OECD pod względem tego, jak dużą część zebranych podatków przeznacza na funkcjonowanie administracji podatkowej. 

Pobór podatków w Polsce jest bardzo kosztowny
Źródło: Paweł Dobrowolski, „Z cyklu: Skomplikowane podatki główną barierą rozwoju Polski!

CIT nie jest podatkiem wyłącznie od kapitału

Oprócz kwestii efektywności warto poruszyć szerzej temat sprawiedliwości. Przy czym, co warto zaznaczyć, w tym przypadku mamy do czynienia z twierdzeniami normatywnymi (jak powinno być), a nie pozytywnymi (jak coś działa). Z tego powodu w tej sekcji podam powtarzane w kontekście CIT argumenty wskazujące na niesprawiedliwość tego podatku, zostawiając Czytelnikowi do oceny ich zasadność. Zacznijmy od tego, kto w ogóle płaci CIT? W teorii powinni go płacić akcjonariusze, właściciele przedsiębiorstw. Jednakże, jak zauważają R. Wray oraz E. Lane, ci mają sposoby, aby przerzucić koszty związane z opodatkowaniem na inne podmioty. Mogą oni na przykład zacząć gorzej wynagradzać swoich pracowników i dostawców lub podnieść ceny dóbr sprzedawanych konsumentom. 

Zobacz także: Polacy: Państwo opiekuńcze? Tak! Opodatkowanie bogatych? Nie!

Przykładowo badanie analizujące Kalifornię w latach 1980-2010 wskazuje (przywołuje dane z podstawowego modelu przygotowanego przez ekonomistów) na to, że ok. 38 proc. przychodów podatkowych z CIT-u pochodzi z kieszeni przedsiębiorców, ok. 35 proc. z kieszeni pracowników oraz ok. 27 proc. z kieszeni rentierów. Do tego warto wspomnieć, że w długim okresie opodatkowanie dochodów przedsiębiorstw prowadzi przez kanał inwestycyjny do niższych płac (tutaj kolejne tym razem bardziej teoretyczne, oparte na modelu równowagi ogólnej badanie przeprowadzone dla Australii). Zapytany o możliwość przerzucania kosztów na inne podmioty oraz wpływ analizowanego podatku na płace ekonomista dr Paweł Doligalski, adiunkt ekonomii na Uniwersytecie w Bristolu, odpowiedział: 

Czy podniesienie CIT doprowadzi do niższych płac? Jest to teoretycznie możliwe i badania pokazują, że w przypadku gdy firmy mają duże możliwości co do przeniesienia miejsca działalności (np. kiedy mówimy o podatkach stanowych w USA, albo podatkach lokalnych w Niemczech), wówczas spora część podatku (30 – 50%) spada na pracowników pod postacią niższych wynagrodzeń (Suarez Serrato and Zidar 2016; Fuest, Peichl and Siegloch 2018). Efekty powinny być istotnie niższe w przypadku podatku krajowego (albo skoordynowanego międzynarodowo). Ponadto niskie bezrobocie i niedobory pracowników na rynku pracy (które powinny się utrzymywać w Polsce w przyszłości) ograniczają możliwość obniżania oferowanych płac przez przedsiębiorstwa. Efekt wyższego CIT na ceny, czy to płacone przez konsumentów, czy też kontrahentów, jest trudniejszy do określenia, gdyż bardzo zależy od charakterystyki branży i rynku. Reguła kciuka mówi, że podatek ostatecznie spada na tego, komu najtrudniej jest się dostosować.

Z drugiej strony, co warto zaznaczyć, CIT najprawdopodobniej korzystnie wpływa na nierówności. Zapytany o wpływ analizowanego podatku na nierówności dochodowe w Polsce specjalizujący się w tej dziedzinie ekonomista dr Jan Gromadzki odpowiedział: 

Podatek CIT zmniejsza nierówności dochodowe w Polsce. To prawda, że duża część podatku jest przerzucana na pracowników, natomiast podatek w znacznym stopniu obciąża też właścicieli przedsiębiorstw, czyli najbogatszych Polaków. Ponadto badania pokazują, że ta część podatku, która jest przerzucana na pracowników, obciąża przede wszystkim najlepiej zarabiających pracowników.

Z kolei zapytany o to, jak podniesienie podatku CIT wpłynie na nierówności dr Paweł Doligalski odpowiedział: 

Nie wątpię, że te nierówności zredukuje. Trudniejszym pytaniem jest, jakim kosztem. Podnoszenie podatku na firmy może doprowadzić do ucieczek firm lub samych księgowych zysków za granicę, dlatego bardzo istotne w przypadku CIT jest koordynacja międzynarodowa — zarówno w zakresie przekazywania informacji o działalności firm i ich zysków, jak i wspólnego ustalania podatków. Ma to szczególne znaczenie w przypadku dużych firm. Obecnie podatki CIT w Polsce są na średnim poziomie w porównaniu do krajów regionu, w Europie Zachodniej są one zazwyczaj wyższe. Alternatywną formą ucieczki przez wyższym CIT jest zmiana formy prawnej przedsiębiorstwa na spółkę osobową lub jednoosobową działalność gospodarczą. Jest to istotne w przypadku mniejszych firm. Dlatego istotne jest, aby reformując CIT nie zwiększać nadmiernie bodźców podatkowych do takich „migracji”.

Polacy płacą, a międzynarodowe przedsiębiorstwa omijają

Przy czym co również należy podkreślić szacunki tego, jak dużo dana klasa, grupa dochodowa traci na podatku od osób prawnych, mocno zależą od przyjętych przez nas założeń. Jednak bynajmniej nie ulega wątpliwości, że tego podatku w dużym stopniu nie płacą ci, którzy przynajmniej w teorii, powinni. Co więcej, wiele kontrowersji budzi również to, którzy przedsiębiorcy płacą CIT.  

Na optymalizację podatkową mogą sobie pozwolić jedynie wielkie korporacje. Nasz kraj mimo niebywałego sukcesu gospodarczego jeszcze się takich nie dorobił. Nawet nasz multienergetyczny gigant — ORLEN — znajduje się dopiero w 10. setce największych przedsiębiorstw na świecie i to jeszcze raczej na jej końcu (wielkość mierzona według kapitalizacji). W praktyce oznacza to, że kiedy polskie firmy płacą podatki, zagraniczne tego nie robią. W grupie 10 największych płatników CIT w 2022 roku znalazło się aż 8 polskich przedsiębiorstw, z czego większość i tak była własnością Skarbu Państwa. Hiszpański bank Santander oraz portugalska spółka Jeronimo Martins (właściciel sieci sklepów Biedronka) są jedynymi zagranicznymi przedsiębiorstwami, które znalazły się we wcześniej wspomnianym gronie. Podatek od osób prawnych zapłacony przez te przedsiębiorstwa osiągnął kolejno 957 oraz 803 mln złotych. 

Co więcej, nierzadko zagraniczne firmy nie tylko nie są karane za omijanie prawa, a jeszcze otrzymują od państwa ogromną pomoc! Szczególnie rażące są przypadki dwóch przedsiębiorstw. Według raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Orange w latach 2015-2019 zapłacił CIT w wysokości 77,325 mln złotych, co stanowiło ok. 0,12 proc. przychodów spółki w tym okresie. W tym czasie spółka otrzymała pomoc publiczną w wysokości 766,588 mln złotych. Oznacza to, że na każdą złotówkę zapłaconego podatku przypadło prawie 10 zł rządowych dopłat. Jednakże na tle Volkswagen Motor Polska Orange wypada na wyjątkowo skromną firmę. Zgodnie z analizą ZPP w latach 2012-2022 ta niemiecka firma uiściła CIT wynoszący 1,5 mln złotych (0,003 proc. jej przychodów). Z kolei otrzymana przez spółkę w tym czasie pomoc osiągnęła 1,5, ale nie miliona a miliarda złotych. Na każdą złotówkę zapłaconego podatku Volkswagen Motor Polska otrzymało 1000 zł publicznej pomocy.   

Jak zaznacza dr Jan Gromadzki:

Głównym problemem podatku CIT jest jego niska efektywność w realiach globalizacji i międzynarodowej konkurencji podatkowej. Polski budżet traci kilka miliardów złotych rocznie w wyniku wyprowadzania zysków do krajów o niskich podatkach (przede wszystkim Holandia, Irlandia i Luksemburg). Dużą nadzieję dają ustalenia 140 krajów wprowadzające minimalną stawkę podatku CIT, które właśnie wchodzą w życie. Niestety początkowe zapisy zostały częściowo rozmyte poprzez wprowadzenie szeregu wyjątków.

Z kolei radca prawny Szymon Witkowski — ekspert Warsaw Enterprise Institute (WEI) wskazuje, że:

Obecna konstrukcja podatku CIT daje największym, międzynarodowym korporacjom szeroki wachlarz możliwości optymalizacji, który sprawia, że przyglądając się wysokości płaconych podatków przez niektóre firmy i zestawiając je jeszcze z wysokością uzyskiwanej pomocy publicznej, trudno nie odnieść wrażenia, że CIT dla niektórych jest podatkiem „dobrowolnym”.

Zobacz także: Areczku ulgi podatkowe i luki prawne są dla korporacji. Dla Ciebie są wysokie podatki

Dlaczego ludzie zakładają firmy?

Ponadto jeszcze raz warto poruszyć kwestię związaną ze stawkami podatku CIT. W przypadku PIT dwie stawki sprawiają, że osoby, które zarabiają więcej, oddają państwu proporcjonalnie większą część swojego dochodu, co obniża nierówności oraz umożliwia państwu finansowanie transferów socjalnych bądź usług publicznych. Jednakże w przypadku przedsiębiorstw zastosowanie niższej stawki w przypadku mniejszych dochodów zwyczajnie mija się z celem. 

Jakkolwiek absurdalnie może to brzmieć, właściciele małych firm często bynajmniej nie są przedsiębiorcami! Kiedy używamy tego słowa, często mamy na myśli osobę bardzo kreatywną, wizjonera, który nierzadko dużo przy tym ryzykując oraz pracując, dostarcza konsumentom coś nowego. W praktyce jak wynika z badania zatytułowanego „What Do Small Businesses Do?” wizja ta jest bardzo daleko od prawdy. W nim Erik Hurst Benjamin oraz Wild Pugsley szerzej przyjrzeli się małym amerykańskim firmom (w zależności od kontekstu małe przedsiębiorstwo zdefiniowali oni jako takie zatrudniające od 1 do 19 bądź od 1 do 100 pracowników). 

Jak się okazało, te zostają zakładane przede wszystkim przez:

Wykwalifikowanych pracowników fizycznych (np. hydraulików), dobrze wykształconych specjalistów (np. prawników, księgowych i architektów), agentów ubezpieczeniowych i nieruchomości, lekarzy, dentystów, mechaników, kosmetyczki, restauratorów i właścicieli małych sklepów (np. właścicieli stacji benzynowych i sklepów spożywczych).

Przy czym zgodnie z ankietą przeprowadzoną wśród początkujących przedsiębiorców, Amerykanie zakładający firmy nie planują inwestycji w nowe technologie ani nawet poszerzenia skali działalności. Mieszkańcy USA najczęściej decydują się na założenie przedsiębiorstwa ze względu na korzyści niematerialne w postaci bardzo elastycznego czasu pracy, czy możliwości bycia swoim własnym szefem. 

Dlaczego ludzie zakładają firmy?
Źródło: Hurst Benjamin, Wild Pugsley, “What Do Small Businesses Do?”

Zobacz także: Amerykańskie korporacje przeniosły do rajów podatkowych ponad bilion dolarów!

Czemu mają służyć dwie stawki podatkowe CIT?

Niestety, o ile dobrze mi wiadomo, nie istnieje podobne badanie dla Polski. Jednakże zdaje się, że w naszym kraju również często zamiast z przedsiębiorcami, innowatorami mamy do czynienia z wykwalifikowanymi bądź wykształconymi pracownikami, którzy z różnych względów preferują pracować na swoim. Jak podkreślają R. Trzeciakowski oraz A. Łaszek we wcześniej przywoływanej analizie z 2016 roku:

W Polsce powszechne jest zakładanie firm przez dobrze zarabiających prawników i informatyków, aby korzystać z niższych stawek podatkowych.

Do tego, jak wynika z przeprowadzonego przez InFakt Badania Polskiej Przedsiębiorczości, w którym przyjrzano się głównie małym i mikro firmom, to właśnie niezależność, możliwość bycia samemu sobie szefem jest najczęściej wymienianą zaletą prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. 

Korzyści z prowadzenia działaności gospodarczej w Polsce
Źródło: InFakt, „Badanie Polskiej Przedsiębiorczości”

W obliczu tych wszystkich faktów pojawia się pytanie, dlaczego mniejsi przedsiębiorcy powinni płacić mniej? Przy czym nie chciałbym być tutaj źle zrozumiany. Nikt w tym ja nie sugeruje, że jest coś złego w byciu własnym szefem. Jeżeli jakiś hydraulik czy informatyk zamiast bezpiecznej umowy o pracę, woli założyć swoją własną działalność, ponieważ ceni sobie elastyczne godziny pracy, to w mojej opinii powinien móc on to zrobić. Jednakże, z jakich przyczyn państwo miałoby subsydiować taką działalność niższymi podatkami? Zwłaszcza że co warto podkreślić, takie osoby często nie zarabiają mało, więc funkcjonujące w Polsce quasi-progresywne opodatkowanie dochodów osób prawnych w rzeczywistości wcale nie musi takie być. 

Nie jesteśmy skazani na CIT! Mamy realny wybór

No dobrze CIT może nie jest dobrym podatkiem, ale czy mamy jakąś lepszą możliwość? Na nasze szczęście do tej kwestii nie stosuje się sławny slogan Margaret Thatcher głoszący, że „there is no alternative”. Opcji jest wiele, a ja w tym fragmencie chciałby skupić w szczególności na trzech, które moim zdaniem są zarówno  interesujące, wykonalne2, jak i relatywnie dobrze sprawdzone3. Po pierwsze, co najbardziej oczywiste, można zwyczajnie przestać opodatkowywać dochody przedsiębiorstw, zlikwidować CIT i mocniej opodatkować inne rzeczy. Jakie konkretnie? 

Waren Mosller, który jest zwolennikiem likwidacji wszelkich podatków od dochodu, proponuje, aby zwiększyć obciążenie podatkowe narzucone na nieruchomości oraz konsumpcję luksusowych dóbr, która nie służy celom publicznym. Liberalna Tax Foundation, która opiera się wszelkiemu opodatkowaniu dochodów, proponuje zwiększenie wyłącznie podatków od konsumpcji. No dobrze, ale w czym VAT, czy podatek od wartości nieruchomości ma być niby lepszy od CIT-u? Podatek to w końcu podatek, czyż nie? Nic bardziej mylnego! 

Zobacz także: Chcesz zwiększyć nierówności? Mamy dobry sposób! Opodatkuj mięso

Zacznijmy od opodatkowania konsumpcji dóbr. Po pierwsze VAT jest nieskończenie łatwiejszy w egzekwowaniu od podatku od osób prawnych. Oddzielenie konsumpcji od czegoś, co konsumpcją nie jest, jest relatywnie proste. Z kolei ustalenia tego, czym jest zysk, wymaga bardzo wielu założeń, choćby dotyczących tego, co jest kosztem, jak przedsiębiorcy mogą liczyć amortyzację kapitału i tak dalej. Ponadto w przeciwieństwie do CIT-u podatki od konsumpcji nie zniechęcają do inwestycji. 

Weźmy wspomniany na początku tego raportu przykład i rozpatrzmy trzeci scenariusz. W nim państwo, zamiast opodatkowywać zyski, decyduje się podnieść opisany wcześniej podatek od konsumpcji do 25 proc. Wówczas przedsiębiorca, decydując się na pierwszą opcję, skonsumuje dobra o wartości 0,75 mln złotych. Jeżeli zaś zdecyduje się on na drugą opcję, za rok wyda na wspomniany cel 0,825 mln złotych, czyli dokładnie o 10 proc. (tyle wynosiła stopa zysku w hipotecznym scenariuszu) więcej. Widać więc, że podatek ten w żaden istotny sposób nie wpływa na decyzje inwestycyjne przedsiębiorstw. 

Podatek od nieruchomości wygrywa z CIT na wszystkich płaszczyznach

Z podatkiem od wartości nieruchomości sytuacja prezentuje się nawet jeszcze bardziej klarownie. Podatki od konsumpcji z pewnością w jakimś stopniu zakłócają mechanizmy rynkowe, choć ich wpływ na wzrost gospodarczy jest mocno dyskusyjny (przykładowo z załączonego badania przeprowadzonego dla Wielkiej Brytanii wynika, że obniżki podatków od konsumpcji nie miały statystycznie istotnego wpływu na PKB ani na żadną z jego składowych). Jednakże mają również one swoje wady. Często bywają one regresywne — obciążają mocniej dochody osób biednych niż bogatych, ponieważ członkowie tej pierwszej grupy większą część swoich dochodów przeznaczają na konsumpcję. 

Do tego, mimo że łatwo jest odróżnić konsumpcję od czegoś, co konsumpcją nie jest, egzekwowanie takich podatków, mimo że znacznie łatwiejsze również natrafia na problemy. Kwestia ta jest jeszcze szczególnie problematyczna w przypadku przedsiębiorstw. Przypomnijmy choćby problem mafii vatowskich, z którymi długo zmagała się Polska, ale i nie tylko ona. W przypadku podatku od wartości nieruchomości na obu polach sytuacja prezentuje się korzystniej z perspektywy gospodarki. 

Zobacz także: Polscy naukowcy stwierdzają, że podatek PIT dla bogatych powinien być wyższy

Drogie, duże apartamenty mają ludzie bogatsi. Przy czym próba przerzucenia tego podatku na wynajmujących również zdaje się mieć korzystny wpływ na nierówności, bo drogie apartamenty najmują bogatsi. Kwestia tego na kogo nałożyć ten podatek również jest prosta, gdyż co do zasady wiadomo, do kogo należy dana nieruchomość (choć w przypadku podatku nałożonego na wartość ziemi tzw. Land Value Tax istnieją problemy w oddzieleniu wartości ziemi od wartości nieruchomości na niej postawionej). Ponadto podatek ten, o ile w jego ramach funkcjonowałyby specjalne ulgi dla efektywnych emisyjnie budynków, mógłby zostać wykorzystany do przeprowadzenia transformacji energetycznej oraz ograniczenia wielu niepotrzebnych śmierci (gospodarstwa domowe są najważniejszym źródłem smogu). 

Do tego warto również wspomnieć, zgodnie z literaturą naukową podwyższenie podatku od wartości nieruchomości prowadzi do obniżenia cen mieszkań (z drugiej strony co intrygujące obniżki tego podatku bynajmniej nie prowadzą do podrożenia mieszkań). Biorąc pod uwagę wszystkie te dane, nie powinno dziwić, że szereg badaczy, instytucji w tym samo OECD wskazuje, że to właśnie podatek od nieruchomości jest najefektywniejszą formą opodatkowania. 

Podatki od nieruchomości są efektywne, dlaczego więc należą do rzadkości?

Na samym końcu, aby nie być gołosłownym, przytoczę badanie dwójki ekonomistów Hüseyina Şena oraz Ayşe Kayę. W nim w celu ustalenia wpływu neutralnych, czyli niewpływających na wielkość dochodów państwa, zmian struktur podatkowych dokładnie przeanalizowali oni dane dotyczące państw OECD w latach 1981-2017. O to kilka ustaleń autorów.  Przejście z jakiegokolwiek podatku na CIT szkodzi gospodarce szczególnie w długim okresie. Spadek udziału podatku od osób fizycznych w całkowitych dochodach podatkowych o 1 pkt proc. skompensowany przez 1 pkt proc. wzrost analogicznego udział dla podatku CIT prowadził do spowolnienia tempa wzrostu PKB per capita o 0,421 proc. 

Przy czym CIT to szczególnie szkodliwy podatek w krajach ogólnie cechujących się wysokimi podatkami. Wówczas tempo wzrost PKB per capita zmniejszało o 0,6 proc. Z kolei przejście z PIT-u na VAT okazało się przyspieszać tempo wzrostu gospodarczego. Ponadto przejście z podatku od funduszu płac oraz wszelkich składek na ubezpieczenia społeczne na opodatkowanie nieruchomości również prowadziło do przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego. Co warto zaznaczyć, nie tylko ci ekonomiści doszli do takiej konkluzji. Ranking podatków utworzony na podstawie tej oraz innych analiz prezentuje się następująco. Jak wyraźnie widać, z podatkiem od nieruchomości nie może się równać żaden inny, a opodatkowanie konsumpcji zamiast dochodów jest korzystne dla gospodarki. 

CIT jest najgorszym podatkiem, podatek od nieruchomości najlepszym
Źródło: Crémieux, X

No dobrze, skoro podatki od nieruchomości są tak efektywne, dlaczego są tak niepopularne? Jak wskazuje The Economist, problem ma głównie naturę polityczną. Zgodnie z wcześniej przywołaną przeze mnie literaturą naukową, zastąpienie podatku od osób prawnych podatkiem od nieruchomości podnosi wzrost gospodarczy, co w praktyce oznacza, że zyski są bardzo mocno rozproszone. Z kolei w przypadku strat sytuacja prezentuje się na odwrót. Wprowadzenie podatku od nieruchomości relatywnie mocno uderza w ich właścicieli, obniżając zarówno ich dochody, jak i ceny należących do nich aktywów.

Zobacz także: “Opodatkujcie nasze majątki”. Miliarderzy wzywają polityków!

Dzięki temu oraz dość małej liczebności analizowanej grupy, jest jej znacznie łatwiej się zorganizować, niż beneficjentom zmian. Do tego nie można zapominać o tym, że w wielu krajach właściciele nieruchomości są nadreprezentowani w izbach ustawodawczych. Przykładowo w Polsce, jak wynika z analizy przeprowadzonej portal Oko.press, trzy mieszkania lub więcej ma aż 88 posłów, co stanowi prawie 20 proc. składu Sejmu.

Podatek od dywidend w przeciwieństwie do CIT zachęca do inwestowania!

Jednakże zgodnie z nowymi badaniami potencjalnie może istnieć jeszcze jeden sposób na poprawienie struktury podatkowej. Co, jeżeli wam powiem, że istnieje podatek, który nie tylko nie odstrasza od inwestowania, a jeszcze potencjalnie do niego zachęca, który przy okazji jest progresywny? Przywitajcie podatek od dywidend. Podczas gdy CIT zachęcał do natychmiastowej konsumpcji, ten od niej odstrasza, faworyzując tym samym inwestycje. Jak to dokładnie działa, chciałbym pokazać na przykładzie Francji.  

W 2013 roku będący u władzy centrolewicowy rząd postanowił drastycznie podnieść opodatkowanie dywidend z 15,5 do aż 46 proc. wypłacalnych przez firmy o statusie Societe a Responsabilie Limitee (SARL). Co warto zaznaczyć, opisana reforma nie dotknęła przedsiębiorstw mających status Societe Anonyme Simplifiee (SAS), które różnią się jedynie nieznacznie od wcześniej wspomnianych spółek. Wykorzystać to postanowili ekonomiści Adrien Matray oraz Charles Boissel, którzy w swoim badaniu, po wcześniejszym upewnieniu się, że zmienne w przypadku obu typów przedsiębiorstw zmieniały się w zbliżonym tempie przed reformą, postanowili porównać firmy SARL oraz przedsiębiorstwa SAS. O to, co udało im się ustalić4.

Po pierwsze, co nie powinno zaskakiwać, reforma zniechęciła Francuzów do zakładania bardziej opodatkowanych przedsiębiorstw na rzecz tych obciążonych mniejszymi daninami. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, wraz ze znacznym podwyższeniem podatku od dywidend, odsetek firm typu SAS wśród zakładanych przedsiębiorstw niemal wystrzelił w górę, podczas gdy i tak dosyć niska popularność spółek SARL jeszcze się zmniejszyła. Jednakże znacznie ważniejsze z perspektywy niniejszego raportu jest to, w jaki sposób reforma wpłynęła na już funkcjonujące przedsiębiorstwa. 

Jak podatek od dywidend wpłynął na francuskie firmy?
Źródło: Charles Boissel, Adrien Matray, “Dividend Taxes and the Allocation of Capital”

Po pierwsze, jak wynika z wyliczeń badaczy, firmy ograniczyły wypłacanie dywidend i to znacząco. Spadek w stosunku do średniej z okresu sprzed wprowadzenia reform wyniósł aż 17 proc. Przy czym co bardzo ważne tak zaoszczędzone środki, zgodnie z ustaleniami ekonomistów, francuskie przedsiębiorstwa zdecydowały się zainwestować w kapitał oraz pracowników! Wielkość całkowitego, zakumulowanego kapitału brutto spółek obciążonych podwyższonym podatkiem w stosunku do średniej z 2011 roku wzrosła o 3 proc. Z kolei wynagrodzenie pracobiorców wzrosły o 2,1 proc. (co interesujące wynagrodzenia samych przedsiębiorców nie uległy zmianie), zatrudnienie zaś o 2,5 proc. Ponadto firmy zaczęły udzielać więcej kredytów swoim klientom. 

Podatek od dywidend w przeciwieństwie do CIT zachęca do inwestowania
Źródło: Charles Boissel, Adrien Matray, “Dividend Taxes and the Allocation of Capital”

Zobacz także: Inwestorzy odwracają się od Chin. Inwestycje zagraniczne umarły i są mniejsze niż w Polsce!

Z drugiej strony, co należy podkreślić, podwyższenie podatku od dywidend bynajmniej nie wpłynęło negatywnie na przedsiębiorstwa. Co więcej, zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez ekonomistów te zwiększyły sprzedaż oraz wartość dodaną. Przy okazji warto podkreślić, że bynajmniej nie jest to jedyne badanie wskazujące na pozytywny wpływ podatku od dywidend na wyniki firm. Zgodnie z analizą zatytułowaną „Dividend Taxation and Firm Performance with Heterogeneous Payout Responses” wprowadzenie w następstwie kryzysu finansowego 10-proc. podatku od dywidend w Grecji pomogło wielu firmom zmagającym się z utratą płynności uniknąć bankructwa. Do tego mamy bardziej teoretyczne prace wskazujące na korzyści wynikłe z zastąpienia CIT-u podatkiem od dywidend (przykładowe artykuły naukowe: „Intangible investment and Ramsey capital taxation”, „Financing corporate tax cuts with shareholder taxes”). 

Co więcej, w celu wprowadzenia tego podatku nie trzeba nawet pozbywać się CIT-u, a jedynie odpowiednio go zreformować, ograniczając tym samym nagłe, wielkie zmiany w systemie podatkowym, na które tak często narzekają przedsiębiorcy. W taki sposób postąpiła na przykład Estonia, która ma najlepszy system podatkowy w całym OECD według Tax Foundation. Kraj ten zwyczajnie ustanowił, że dochody zatrzymane przedsiębiorstw oraz środki przeznaczone na inwestycje nie są opodatkowane, co w praktyce niejako przekształciło CIT w podatek od dywidend, gdyż opodatkowanie są niemal wyłącznie wypłacane zyski. Przy okazji warto tutaj wspomnieć, że zgodnie z metanalizą zatytułowaną „A Toolkit of Policies to Promote Innovation”, ulgi podatkowe na badania i rozwój przynoszą duże korzyści w zakresie innowacyjności firm i to już w krótkim okresie. 

Ulgi podatkowe na badania i rozwój wspomagają innowacyjność
Źródło: Nicholas Bloom John Van Reenen Heidi Williams, “A Toolkit of Policies to Promote Innovation”

Musimy zachować powściągliwość

Z drugiej strony empiryczna literatura dotycząca wpływu podatku od dywidend na przedsiębiorstwa jest nadal dosyć młoda. Niektóre badania jak na przykład to autorstwa Annette Alstadsæter, Martina Jacoba oraz Roniego Michaelego przeprowadzone dla Szwecji czy Dannego Yagana dla Stanów Zjednoczonych stwierdziły, że obniżka podatku od dywidend nie wpłynęła na inwestycje. Z kolei, gdyby wcześniej opisana relacja między podatkiem od dywidend a funkcjonowaniem przedsiębiorstw była prawdziwa, oczekiwalibyśmy ich spadku (jednakże nie można wykluczyć, że podatek działa asymetrycznie). Ponadto nie można zapominać, że podatek od dywidend opodatkowuje dochody, co czyni go relatywnie skomplikowanym w poborze. 

Do tego, na co wskazują między innymi autorzy wcześniej przywołanego badania „Financing corporate tax cuts with shareholder taxes” oraz dr Paweł Doligalski, aby podatek od dywidend działał w pełni efektywnie, musi on być „synchronizowany” z podatkiem od zysków kapitałowych. Jak wskazuje polski ekonomista:

W przypadku tzw. estońskiego CITu (który płaci się od wypłacanych dywidend raczej niż zysków przedsiębiorstwa), zwiększenie stawki podatku zwiększa bodźce do pozostawiania zysków w przedsiębiorstwie i „realizowania” zysków nie poprzez dywidendy, lecz poprzez zyski kapitałowe (czyli sprzedaż akcji). Z tej perspektywy istotne jest zachowanie równowagi między opodatkowaniem dywidend i opodatkowaniem zysków kapitałowych — mam wrażenie, że w przypadku estońskiego CITu ta równowaga została zaburzona.

Przy czym, co ważne z perspektywy niniejszego raportu, ekspert dodał, iż:

Podatek CIT jest jedną z wielu form opodatkowania dochodów z kapitału — reformując go, powinniśmy starać się zachować równowagę w opodatkowaniu dochodów z kapitału pod wszystkimi formami, aby potencjalne zyski korporacji w wyniku reformy nie wypłynęły w innym miejscu lub w innej formie. Obecnie dochody z kapitału (rozumiane ogólnie) są w Polsce opodatkowane na średnio-niskim poziomie, i wszystko wskazuje na to, że jest możliwość ogólnego podniesienia opodatkowania kapitału (także w sposób progresywny, np poprzez progresywny podatek Belki) aby wypracować wyższe dochody budżetowe, jednocześnie redukując nierówności.

Podatek od przychodów

Niestety wszystkie wspomniane wcześniej propozycje nie są w stanie skutecznie w ramach państwa narodowego opodatkować wielkich międzynarodowych korporacji. Jednakże istnieją rozwiązania, które są w stanie rozwiązać również ten problem.Możemy na przykład skorzystać z rozwiązania promowanego przez Warsaw Enterprise Institute, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Forum Konsumentów w raporcie zatytułowanym: „Agenda Polska 2030 Polska reforma podatkowa„. Eksperci z tej organizacji zalecają, aby podatek od osób prawnych był nałożony nie na dochody, którymi wielkie korporacje mogą swobodnie manipulować, a na przychody. Przy czym proponowana przez nich stawka podatku wynosi 0,5 proc. dla banków i instytucji finansowych oraz  1,5 proc. dla pozostałych przedsiębiorców.

Z drugiej strony warto podkreślić, że i to rozwiązanie jest mocno nieidealne. Podatek przychodowy nadal jest formą kary nałożoną na inwestycje. Ponadto może on nieproporcjonalnie mocno uderzyć w przedsiębiorstwa operujące na niskich marżach, choć jak zaznacza Szymon Witkowski ekspert Warsaw Enterprise Institute: 

Oczywiście firmy, które działają na rynku w przypadku zastąpienia CITu podatkiem przychodowym musiałby uwzględnić wysokość podatku w kosztach, ale muszą to robić również teraz. Dla wielu z nich zaproponowana niska stawka podatku przychodowego będzie w praktyce obniżeniem kosztów podatkowych.

Zobacz także: KE walcząc z rajami podatkowymi tak naprawdę im pomaga

Do opodatkowania mamy cały świat!

Podsumowując raport, wiemy, że podatek CIT jest bardzo nieefektywny, nie obciąża finansowo tych, których ma w teorii opodatkowywać oraz budzi spore zastrzeżenia na płaszczyźnie sprawiedliwości. Wiemy też, że istnieje wiele znacznie lepszych alternatyw. Pozostaje jedynie działać, bo w końcu jak głosi sławna jedenasta teza Karola Marksa o Ludwigu Feuerbachu: 

Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić. 

  1. Tworząc ten przykład, zainspirowałem się raportem „How Taxing Consumption Would Improve Long-Term Opportunity and Well-Being for Families and Children”, autorstwa Tax Foundation.
  2. Z tego powodu nie przeanalizowałem możliwości obniżenia podatku wraz ze zmniejszeniem wydatków państwa. Trudno jest mi sobie wyobrazić jak w dzisiejszych realiach, kiedy potrzebujemy dodatkowych środków między innymi na rozbudowę armii, przeprowadzić taką reformę. Do tego analiza tej opcji, wymusiłaby na mnie przyjrzenie się wpływowi obniżek wydatków państwa, czego ze względu na to, że raport jest silnie skoncentrowany wokół podatków, wolałem uniknąć.
  3. Z tej drugiej przyczyny nie opisałem Destination-Based Cash Flow Tax. Podatek cechuje się wysokim poziomem efektywności. Jednakże według najlepszej wiedzy nie został on jeszcze zaimplementowany w żadnym państwie, więc trudno ocenić jego realną efektywność.
  4. Publikacja tego artykułu w jego finalnej formie przeszła naprawdę długą, wyboistą drogę. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, autorzy popełnili dwa błędy, które zostały wykryte, a następnie poprawione. Przy czym dokonana korekta jak podkreśla Adrien Matray nie miała wpływu na ostateczne wyniki.

System emerytalny w Polsce wymaga naprawy [RAPORT OG]

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Adam Suraj

Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker