Warunki mieszkaniowe w Polsce wyraźnie się poprawiły, ale nadal są fatalne
Dostępność lokalów wzrosła, wskaźnik poważnej deprywacji mieszkaniowej spadł, a odsetek populacji żyjącej w przeludnionych mieszkaniach znacznie się skurczył

Jak donoszą analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), warunki mieszkaniowe w Polsce w ostatniej dekadzie wyraźnie się poprawiły. Dostępność lokalów wzrosła, wskaźnik poważnej deprywacji mieszkaniowej spadł, a odsetek populacji żyjącej w przeludnionych mieszkaniach znacznie się skurczył. Jednakże nadal na tle zarówno krajów UE, jak i OECD, wypadamy stosunkowo słabo.
W ciągu dekady liczba mieszkań w Polsce wzrosła o ponad 1,7 mln!
Niskie stopy procentowe w połączeniu między innymi z rosnącymi dochodami oraz stabilną sytuacją gospodarczą sprawiły, że w ciągu ostatniej dekady liczba mieszkań w Polsce znacznie się zwiększyła. Według danych ze spisów powszechnych (szerzej o ich wynikach pisaliśmy między innymi tutaj: Narodowy Spis Powszechny 2021. Mniej ludzi, więcej mieszkań, wyższe ceny [ANALIZA]) w 2011 roku wyniosła ona 13 495 377. Z kolei rok temu była ona większa już o 1 732 550 lokali, a w liczbach względnych o 12,8 proc. Jak zaznaczają analitycy PIE, wzrost liczby mieszkań w Polsce sprawił, że ich dostępność znacznie się poprawiła. Podczas gdy ponad 10 lat temu na 1000 mieszkańców naszego kraju przypadało 350 mieszkań, tak już rok temu liczba ta była większa o nieco ponad 50.
Zobacz także: Za cenę jednego mieszkania w Warszawie można kupić dwa w Tychach
Warunki mieszkaniowe w Polsce wyraźnie się poprawiły
Co więcej, w ciągu ostatnich lat warunki mieszkaniowe w Polsce znacznie się poprawiły. Choćby jak wskazują polscy ekonomiści, rodacy coraz rzadziej żyją w zbyt małych w stosunku do ich potrzeb lokalach. Wskaźnik przeludnienia, obrazujący to, jaki odsetek populacji żyje w mieszkaniach nieposiadającym odpowiedniej liczby pomieszczeń, w Polsce w 2011 roku wyniósł aż 47,2 proc. Oznacza to, że problem związany ze zbyt małą liczbą pokojów dotyczył niemal co drugiego Polaka! Z kolei w 2021 roku współczynnik był już o 11,5 pkt proc. mniejszy i wynosił 35,7 proc.
Przy czym, szczególnie mocny spadek zaobserwowano wśród najbiedniejszych gospodarstw domowych. Z danych zaprezentowanych na poniższym wykresie wynika, że wskaźnik przeludnienia w wypadku osób, których dochody plasują ich w 20 proc. najmniej zarabiających Polaków, spadł z 61,8 proc. w 2011 roku do 43,5 proc. w 2021 roku. Dla porównania w wypadku 20 proc. rodaków radzących sobie najlepiej pod względem otrzymywanych dochodów wskaźnik ten obniżył się w analizowanym okresie z 31,9 proc. do 26,5 proc.

Zobacz także: Eurostat: w 2020 roku na jednego mieszkańca UE przypadało 0,53 samochodu
Ponadto znacznie spadł wskaźnik poważnej deprywacji mieszkaniowej. Jak informuje Eurostat, ten miernik obrazuje, jaka część populacji żyje w przeludnionym mieszkaniu posiadającym poważny defekt. Tym może być na przykład przeciekający dach, brak wanny, prysznica czy toalety wewnętrznej. W takich warunkach w naszym kraju w 2010 roku mieszkało 3,2 proc. populacji. Z kolei już 10 lat później współczynnik ten był już ponad trzykrotnie niższy i wynosił zaledwie 1 proc. Do tego, szczególnie mocny spadek został zanotowany w wypadku najbiedniejszych gospodarstw domowych. Jak możemy wyczytać w Tygodniku Gospodarczym PIE:
W dolnej grupie dochodowej (20 proc. społeczeństwa o najniższych dochodach) [spadł] odpowiednio z 8,3 proc. do 3,0 proc.
To, że jest lepiej, nie oznacza, że jest dobrze
Co warto zaznaczyć to, że jest lepiej, nie oznacza, że jest dobrze. Pod względem dostępności lokali nadal odstajemy na tle OECD czy UE. W 2021 roku liczba mieszkań przypadająca na 1000 mieszkańców państw należących do tej pierwszej organizacji wyniosła 468, a do tej drugiej 495 (dla przypomnienia w Polsce wskaźnik ten wyniósł zaledwie ok. 400). Co więcej, warunki mieszkaniowe w Polsce w porównaniu z tymi europejskimi również, łagodnie mówiąc, nie wypadają najlepiej. Choćby wskaźnik przeludnienia w Polsce jest czwartym co do wielkości w całej UE. Do tego był on aż o 18,6 pkt proc. większy od średniej we Wspólnocie, która wyniosła 17,1 proc.
Zobacz także: Ceny mieszkań w Polsce spadną, ale jedynie nieznacznie
Przy czym, relatywnie złe warunki mieszkaniowe w Polsce powodują, że nasz kraj musi się zmagać z innymi problemami. Choćby w naszym kraju już od dekad spada wskaźnik dzietności definiowany jako liczba dzieci, które urodzi przeciętna kobieta w ciągu swojego życia. W 2020 roku wyniósł on już zaledwie 1,38. Z kolei, aby doszło do prostego zastąpienia pokoleń, musi on osiągnąć co najmniej 2,1. Jak wskazuje Małgorzata Sikorska w swoim badaniu zatytułowanym: „Czy zwiększenie dzietności w Polsce jest możliwe”, jedną z przyczyn tego, że wskaźnik ten jest tak niski, jest niestabilna sytuacja mieszkaniowa młodych. Badaczka podkreśla, iż:
Niepewność, będąca doświadczeniem wielu młodych ludzi, zniechęca do posiadania dzieci.
Biorąc te dane pod uwagę, Małgorzata Sikorska zarekomendowała rządowi prowadzenie odpowiedniej polityki mającej zwiększyć dostępność mieszkań. Przy czym to, że taka polityka może zdziałać demograficzne cuda, bardzo dobrze pokazują Czechy. Między innymi dzięki temu, że warunki mieszkaniowe w tym kraju znacznie się poprawiły (liczba izb na osobę w gospodarstwie domowym w latach 2008-2020 wzrosła z 1,2 do 1,5) wskaźnik dzietności wzrósł aż tak bardzo. Choć warto przy tym zaznaczyć, że znacznie więcej czynników złożyło się na tak zwany czeski cud demograficzny. Szerzej o tej kwestii napisaliśmy w tym artykule, do którego link Czytelnik znajdzie poniżej: