ChinyEuropaGospodarka

Chińczycy chcą zakazać całemu światu e-papierosów w trosce o nasze zdrowie

Chiny a FCTC. Jak uzależnić świat (od siebie)

Chiny mają olbrzymie wpływy w Światowej Organizacji Zdrowia, o czym pisałem w swoim poprzednim tekście. Wykorzystują je oczywiście do realizacji własnych interesów i budowania swojej potęgi gospodarczej, kosztem innych podmiotów. Robią to też nad wyraz wyrachowanie, gdyż swoje cele realizują poprzez rzekomą  troskę o zdrowie publiczne. O tym jak Chińczycy pod płaszczykiem troski o zdrowie publiczne walczą z podmiotami, które zagrażają ich interesom opowiem w niniejszym tekście.

Gdy koncernom leży na sercu troska o zdrowie to wiedz, że chodzi o pieniądze

Kilka miesięcy temu szef brytyjsko-irlandzkiego oddziału firmy Danone, James Maye stwierdził, że rząd powinien wyżej opodatkować niezdrową żywność zawierającą duże ilości soli, cukru i tłuszczu. Wszystko oczywiście w trosce o zdrowie publiczne, gdyż wyższe podatki miałyby ograniczyć otyłość i nadwagę. Zupełnie przypadkiem jednak, spełnienie postulatów Maye uderzyłoby w konkurentów Danone, a sam koncern mógłby na tym zyskać. To jednak prawdopodobnie produkt uboczny działań, które przecież mają chronić zdrowie publiczne.

Włosi z kolei postanowili zakazać produkcji syntetycznego mięsa argumentując potrzebą ochrony „zdrowia i dziedzictwa narodowego”. Oczywiście jest to tylko wymówka by chronić krajowych producentów przed konkurencją.

Inny przykład to tzw. niemiecka troska o środowisko naturalne i systematycznie zamykanie elektrowni atomowych i zastępowanie ich elektrowniami węglowymi i gazowymi. Niemiecki rząd oczywiście twierdzi, że to w trosce o bezpieczeństwo, ale mało kto wierzy w tego typu opowieści, zwłaszcza gdy spojrzy się na politykę energetyczną Niemiec. Chodzi o pieniądze, wpływy i gospodarkę, a nie o bezpieczeństwo i środowisko.

Przykładów działania dużych organizacji w trosce o środowisko, drugiego człowieka, bezpieczeństwo, zdrowie publiczne jest całe mnóstwo. Najczęściej jednak pod płaszczykiem tych działań kryją się interesy konkretnych grup. Tak też jest w przypadku troski Chin o płuca światowej populacji.  FCTC, czyli Framework Convention on Tobacco Control w Polsce znane jako konwencja WHO dla ograniczenia zdrowotnych następstw palenia tytoniu to międzypaństwowe porozumienie, które jak nazwa wskazuje ma ograniczyć zdrowotne konsekwencje palenia tytoniu.

Być może sama idea byłaby słuszna, a działania WHO powszechnie akceptowalne gdyby nie jeden mały problem – obecność Chin w Światowej Organizacji Zdrowia. Chińczycy pociągają w WHO za sznurki i opisane w moim poprzednim tekście działania związane z pandemią Covid-19 przedstawiły jaki jest stan faktyczny.

Innowacyjne wyroby tytoniowe są nie na rękę Chinom

Niestety i w FCTC Chiny prężnie działają. Od jakiegoś czasu można zauważyć, że pojawiła się nagonka na innowacyjne wyroby tytoniowe jak np. e-papierosy, czy też podgrzewacze do tytoniu. W 2020 r. WHO wydała raport, który był krytyczny wobec szeroko rozumianych e-papierosów zarzucając tego typu wyrobom szkodliwość. Co jakiś czas w mediach możemy przeczytać o zarzutach skierowanych w stronę innowacyjnych wyrobów tytoniowych.

Na listopadowym spotkaniu FCTC, które ma się odbyć w Panamie, dużo przestrzeni zostanie poświęcone właśnie innowacyjnym wyrobom tytoniowym i ich wpływie na zdrowie publiczne. I być może nie byłbym tak sceptyczny wobec tego typu działań, gdyby wpływy Chin w WHO i dotychczasowe działania Światowej Organizacji Zdrowia, które potwierdziły, że jest to organizacja niekompetentna, skorumpowana, a jej najważniejsi członkowie są w chińskiej kieszeni. I właśnie to wszystko sprawia, że mam duże wątpliwości co do intencji WHO i raczej tego typu działania stawiam na równi z tymi, które wymieniłem na początku tekstu.

Chiński monopol to tytoniowy gigant, który broni swoich interesów

Niemniej ktoś zapyta, dlaczego WHO miałaby tak postępować w przypadku e-papierosów? Odpowiedzią są Chiny, a w zasadzie ich udział w produkcji tytoniu.

Chiny są największym producentem tytoniu na świecie, odpowiadając za 40% globalnej produkcji. Jest to olbrzymia część gospodarki Państwa Środka. Ponadto chiński Monopol Tytoniowy znany m.in. pod nazwą China Tobacco, jest największym na świecie producentem wyrobów tytoniowy, gdzie również odpowiada za 40% globalnej produkcji papierosów.

Co ciekawe, China Tobacco jest firmą w pełni kontrolowaną przez państwo, które w odpowiedni sposób tworzy regulacje mające chronić tytoniowego giganta. A gigant ten ma też olbrzymi potencjał na dalszą ekspansję. Obecnie posiada w Chinach 98% rynku, a przychody są w znacznym stopniu generowane w Państwie Środka. Tylko niewielka część przychodów pochodzi z eksportu. To z kolei oznacza, że China Tobacco ma bardzo duże możliwości dalszej ekspansji, ale by to było możliwe, potrzebny jest popyt na wyroby tytoniowe.

I w tym miejscu sytuacja staje się nieco jaśniejsza. Właśnie dlatego Chińczycy przy pomocy WHO tak bardzo naciskają na alternatywne wyroby tytoniowe. Wzrost ich popularności to zmiana nawyków społecznych. Ludzie będą się chętniej przerzucać na alternatywne wyroby tytoniowe, nawet jeśli nie z powodów zdrowotnych to wygody i braku nieprzyjemnego zapachu. A to jest poważne zagrożenie dla dalszych planów Chińczyków. Zmiana nawyków na Zachodzie i przerzucanie się z tradycyjnych papierosów na alternatywne wyroby tytoniowe, to znaczne uszczuplenie się potencjalnego rynku zbytu.

Ponadto wiele zachodnich koncernów odchodzi od tradycyjnych papierosów właśnie na rzecz nowatorskich wyrobów tytoniowych. Wpisanie alternatywnych wyrobów na listę zakazanych, albo co najmniej będących na cenzurowanym jest na rękę Chińczykom, którzy niespecjalnie rozwijają tę technologię, a mogliby uderzyć w zachodnie korporacje, które zainwestowały w rozwój innowacyjnych wyrobów tyroniowych miliardy dolarów.

Traktat pandemiczny zwiększa kompetencje WHO, co jest bardzo niebezpieczne

WHO samo w sobie nie ma jednak wpływu na politykę państw. Może co najwyżej tworzyć rekomendacje, a to oznacza tyle, że nikt nie musi się ze zdaniem WHO liczyć. Dlatego rozpoczęto prace na traktatem pandemicznym. Czym jest traktat pandemiczny?

Jest to dokument, który znacząco zwiększa uprawnienia WHO. W efekcie w przypadku kolejnej pandemii, Światowa Organizacja Zdrowia z ciała doradczego (jakim jest obecnie) staje się ciałem zarządczym. Traktat pandemiczny zakłada m.in. to, że rządy mogą być zmuszone do rezerwowania leków i szczepionek na rzecz WHO w celu ich dystrybucji w biedniejszych krajach.

Dotychczasowa wersja projektu Traktatu Pandemicznego, przewiduje m.in. przyznanie WHO

centralnej roli w zakresie zapobiegania, gotowości i reagowania na pandemię, jako organu kierującego i koordynującego na poziomie międzynarodowym, zwołującego i generującego dowody naukowe.

Co to oznacza? Nic innego jak zwiększenie wpływów WHO na decyzje państw na całym świecie. Być może wzrost wpływów nie byłby taki problematyczny gdyby nie fakt, że WHO nie jest instytucją neutralną politycznie, a wręcz przeciwnie. W dużej mierze to Chińczycy pociągają za sznurki w tejże organizacji. A co za tym idzie? WHO jest wykonawcą chińskiej polityki.

Zresztą procedura rozszerzania wpływów WHO już się rozpoczęła. Na wspomnianym FCTC, WHO wraz z Komisją Europejską chcą decydować o polityce akcyzowej UE. Problem w tym, że KE chce to robić bez konsultacji z członkami Unii Europejskiej. Obecnie KE pracuje na tym, jak wykluczyć z negocjacji państwa członkowskie i negocjować samemu, w efekcie czego będzie mogła państwom członkowskim narzucić konkretne ustalenia.

Dotychczas państwa członkowskie musiały dojść do konsensusu w ewentualnych zakazach i ograniczeniach. Teraz jednak gdy UE coraz mocniej „chce dbać o zdrowie obywateli”, wiele państw sprzeciwia się jej pomysłom, które uderzają w gospodarkę państw członkowskich. W kogo najmocniej uderzą zmiany? W państwa tzw. Nowej Unii. A komu zmiany są najbardziej na rękę? Państwom tzw. Starej Unii. I właśnie dlatego zamiast konsensusu zmiany mają być wprowadzane przy pomocy zwykłej większości kwalifikowanej. Kraje tzw. Starej UE tę większość mają.

To alarmujące, że Komisja Europejska w praktyce wyklucza ministerstwa finansów państw członkowskich z rozmów o rewizji europejskiej dyrektywy akcyzowej na wyroby tytoniowe. Gdzieś w Panamie, za zamkniętymi drzwiami, ponad głowami państw członkowskich, Komisja Europejska wspólnie ze Światową Organizacją Zdrowia, będą decydowały o polityce akcyzowej. Razi brak transparentności i mechaniki kontroli tego procesu. To sytuacja bez precedensu, bo kompetencje fiskalne są przecież suwerenną sprawą państw – powiedział Wojciech Bronicki z BBGTAX w rozmowie z ISBnews.

Bruksela oprócz podwyżki akcyzy ma w swoich planach również zrównanie poziomu opodatkowania papierosów tradycyjnych i alternatywnych wyrobów tytoniowych oraz zakazanie całkowicie niektórych wyrobów. Obecnie wszystkie kraje UE stosują niższe stawki akcyzy na tytoń podgrzewany, głównie ze względu na jego niższą szkodliwość. To z kolei dużo wyjaśnia w kontekście bliskiej współpracy KE i WHO oraz wyłączenia z negocjacji i obrad państw członkowskich. Chodzi o narzucenie wyższych stawek państwom członkowskim i niejako zmuszenie do ich implementacji.

Warto też zauważyć, że polityka akcyzowa leży w jurysdykcji rządów państw członkowskich i to ministerstwa finansów tych państw decydują o wysokości stawek akcyzowych. Jak widać tylko w teorii, bo teraz mają o nich decydować urzędnicy i eksperci zdrowotni z WHO i KE.

Dlatego tak ważny jest sprzeciw ze strony resortów finansów państw członkowskich, które powinny bronić swojej suwerenności oraz sprzeciwić się zapędom WHO do kreowania polityki po płaszczykiem walki o zdrowie publiczne. Dotychczasowe działania WHO w walce z pandemią Covid-19 czy epidemiami w Afryce pokazują, że zdrowie publiczne wydaje się być poboczną działalnością WHO. Znacznie ważniejsze dla organizacji jest natomiast kreowanie polityki. Polityki, która jest na rękę Chińczykom.

 

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Filip Lamański

Dziennikarz, założyciel i redaktor naczelny portalu Obserwator Gospodarczy z wykształcenia ekonomista specjalizujący się w demografii i systemie emerytalnym. W 2020 roku nagrodzony w konkursie NBP na dziennikarza ekonomicznego roku 2020 w kategorii felieton lub analiza.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker