Liczba urodzeń w Polsce była w kwietniu najniższa od II WŚ [WYKRES]
Jest coraz gorzej. Liczba urodzeń w Polsce spada z miesiąca na miesiąc. Czy spadki wyhamują?

Szukamy dna — uważają demografowie. Liczba urodzeń w Polsce była w lutym najniższa od czasów II WŚ. W ciągu 12 miesięcy po raz pierwszy w historii III RP urodziło się mniej niż 300 tys. dzieci. Czy trend da się odwrócić?
- W kwietniu urodziło się zaledwie 21 tys. dzieci. To najgorszy rezultat w historii pomiarów.
- 298,6 tys. – to liczba dzieci, które urodziły się w ciągu ostatnich 12 miesięcy, dla których mamy dane.
- Gdyby w ciągu 12 miesięcy kobiety rodziły z częstotliwością taką jak w kwietniu, to w ciągu roku na świat przyszłoby zaledwie 255 tys. dzieci.
Liczba urodzeń w Polsce szuka nowego dna
Kryzys demograficzny, z którym się mierzymy, trwa w Polsce już od wiele lat. Za jego początek można uznać wczesne lata 90. To właśnie wtedy współczynnik dzietności w Polsce spadł poniżej poziomu zastępowalności pokoleń. Poziom ten wynosi 2,10-2,15. Oznacza to, że kobiety muszą rodzić przeciętnie 2,10-2,15 dziecka. Dlaczego akurat tyle? Oczywistym faktem jest, że aby zastąpić dwójkę rodziców, potrzebna jest przynajmniej dwójka dzieci. Warto do tego dodać kilka procent dzieci, które nie dożyją wieku rozrodczego i nie doczekają się własnych pociech.
Niespokojne lata 90., które zaowocowały wysokim bezrobociem oraz niepewnością na rynku pracy, sprawiły, że w 2003 roku dzietność w Polsce wynosiła zaledwie 1,22, czyli była blisko dwukrotnie niższa od oczekiwanego poziomu. Należeliśmy w tamtym czasie do państw o najniższej dzietności na całym świecie. W przyszłych latach sytuacja uległa delikatnej poprawie, ale nadal było źle. Delikatna odwilż przyszła po 2013 roku. Koniunktura uległa poprawie, a wraz z nią poprawiła się stabilność zatrudnienia oraz spadło bezrobocie. Wzrosła również dostępność mieszkaniowa.
W Polsce urodzi się w tym roku mniej niż 300 tys. dzieci
W 2017 roku dzietność w Polsce wyniosła według GUS 1,45. Urodziło się wtedy w naszym kraju ponad 400 tys. dzieci. Od tamtego czasu liczba urodzeń zaczęła spadać. Nowe dane GUS odkrywają przerażającą prawdę — liczba urodzeń spadła poniżej 300 tys. To pierwsza taka sytuacja w historii pomiarów. Wynik nie jest jednak zaskoczeniem. Już miesiąc temu, gdy liczba urodzeń wyniosła zaledwie 302,1 tys., pisaliśmy, że spadek poniżej 300 tys. jest pewny, a pytaniem jest tylko to, czy stanie się to w ciągu miesiąca, czy kilku. Obecne szacunki Obserwatora Gospodarczego sugerują, że w 2023 roku urodzi się w Polsce mniej niż 285 tys. dzieci. Omawiane dane prezentuje poniższy wykres.
Jeszcze bardziej przerażająca jest liczba urodzeń w samym kwietniu (czyli najnowsze dostępne dane). Suma 12-miesięczna obejmuje także miesiące z zeszłego roku, kiedy dzietność była wyższa. Najnowsze dostępne dane pokazują, jaka jest sytuacja demograficzna obecnie. Oczywiście, należy brać pod uwagę, że występuje tutaj pewna sezonowość oraz wahania, ale mimo wszystko daje to pewien ogląd i pozwala przewidywać kierunek spadków.
Zobacz też: Demografia Polski – oto 10 wykresów, które pokazują co nas czeka
W kwietniu urodziło się zaledwie 21 tys. dzieci. Gdyby dzieci rodziły się z taką częstotliwością, to w ciągu 12-miesięcy na świat przyszłoby zaledwie 255 tys. osób. Warto przy tym pamiętać, że od kilku lat, liczba kobiet w wieku 30 lat maleje. Wraz ze spadającą liczbą potencjalnych matek, liczba urodzeń będzie spadać nawet przy stałej dzietności.
Dlaczego w Polsce rodzi się tak mało dzieci?
Istotnym pytaniem jest to, dlaczego Polki nie rodzą tyle dzieci co kiedyś. Możemy tutaj wyróżnić kilka głównych czynników. Po pierwsze jest to kwestia kultury. Kiedyś warunki życiowe były znacznie gorsze, a mimo to kobiety rodziły więcej dzieci. Warto w tym miejsce pamiętać, że czynniki kulturowe i ekonomiczne nie są zawieszone w próżni i oddziałują na siebie wzajemnie. Wraz ze wzrostem dochodów, kobiety wolą rodzić mniej, ale w zamian wydawać na każde dziecko więcej. Ekonomista i laureat nagrody Nobla, Gary Becker, porównał dzieci do dóbr trwałych. Można więc powiedzieć, że kobiety, zamiast kupna trzeciego taniego samochodu, wolą zainwestować w dwa droższe auta.
Pojawia się także szereg problemów natury ekonomicznej. Polska ma nieprzyjazny dla młodych rynek pracy. To sprawia, że zatrudnienie wśród młodych Polaków jest niskie. Małe zarobki uniemożliwiają z kolei opuszczenie rodzinnego domu. Tzw. gniazdownicy, czyli osoby między 25 a 34 rokiem życia, które nadal mieszkają z rodzicami, są głównie osobami o niskich, bądź żadnych dochodach. Z analiz GUS wynika, że zaledwie co trzeci gniazdownik zarabia więcej niż płaca minimalna.
Liczba urodzeń w Polsce spada, a ceny mieszkań rosną
Kupna własnego mieszkania nie ułatwiają także ich wysokie ceny. Kolejną przeszkodą może być ciągle zbyt słaba dostępność opieki instytucjonalnej. Posiadanie dziecka wiąże się dla kobiet z przerwaniem kariery i spadkiem dochodów. Gdyby dostęp do tanich żłobków był większy, to więcej kobiet zdecydowałoby się na dziecko, wiedząc, że będą w stanie szybko wrócić na rynek pracy. W Polsce 3 na 4 żłobki są prywatne. Prywatne żłobki powstają najczęściej, tam, gdzie potencjalne zyski są najwyższe. Mówimy tutaj oczywiście o dużych miastach. Słabe zaangażowanie państwa sprawia, że osoby z peryferyjnych obszarów nie mają w praktyce dostępu do opieki instytucjonalnej. To z kolei przekłada się na niższe wskaźniki dzietności w takich miejscach.
Nie mamy jednak samych złych wiadomości. Wiele wskazuje na to, że dzietność w przyszłym roku wzrośnie. Zwiększa się liczba żłobków, inflacja maleje, realne dochody Polaków znów rosną, a dostępność mieszkań zaczyna się poprawiać. Czynniki te będą miały ostatecznie wpływ na dzietność w Polsce.
Dzietność w Polsce najniższa od lat. W tym roku będzie najgorzej w historii?