Inflacja w USA spadła, a amerykańska gospodarka jest silna jak nigdy! To zasługa podaży
Inflacja w USA niemal została pokonana. Zgodnie z analizą amerykańskiego ekonomisty, stało się tak dzięki wzrostowi podaży, a nie spadkowi popytu!

Inflacja w USA, mimo ostatnich wzrostów, zauważalnie spadła. Przy czym wbrew temu, co zapowiadało wielu ekonomistów, dezinflacji nie towarzyszył ani zauważalny wzrost bezrobocia, ani recesja gospodarcza. Dlaczego? Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez ekonomistę Mike’a Konczala tzw. miękkie lądowanie jest zasługą podaży. Ta w ostatnich miesiącach wzrosła w przypadku znacznej liczby dóbr wyhamowując tym samym tempo wzrostu cen.
- Inflacja w USA zauważalnie się zmniejszyła niezależnie od tego, z jakiego miernika korzystamy. Zmniejszyła się zarówno inflacja CPI, inflacja PCE, jak i inflacje bazowe.
- Mimo dezinflacji amerykańska gospodarka pozostała silna. Co więcej, przykładowo zatrudnienie osiągnęło poziom nienotowany od ponad dwóch dekad!
- Z analizy amerykańskiego ekonomisty wynika, że udało się zdusić inflację bez zduszenia gospodarki dzięki znaczącemu wzrostowi podaży.
- Przy czym w przypadku towarów ta strona rynku odpowiada za aż 87 proc. zaobserwowanych spowolnienia tempa wzrostu cen.
Niezależnie od typu danych inflacja w USA spadła!
Niezależnie od tego, jakiemu konkretnie wskaźnikowi będziemy się przyglądać, zawsze dojdziemy do tego samego wniosku — inflacja w USA znacząco spadła. Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) w styczniu 2023 roku był większy aż o 9,1 rok do roku. Co warto zaznaczyć, tak szybko ceny u naszego sąsiada nie rosły od czasów tzw. wielkiej inflacji z lat 70. i 80. Z kolei już w sierpniu roczna inflacja CPI w USA wyniosła zaledwie 3,7 proc. Oznacza to, że w Stanach Zjednoczonych udało się praktycznie wrócić do celu inflacyjnego ustanowionego przez Rezerwę Federalną (amerykański bank centralny) wynoszącego 2 proc. (w USA bank ma zadanie utrzymywać uśrednioną inflacją w długim okresie na tym poziomie).
Tempo wzrostu wskaźnika cen wydatków na konsumpcję osobistą (PCE) również zaczęło zwalniać. W celu skonstruowania tego miernika statystycy biorą dane o tym, na co konsumenci wydają swoje pieniądze, z raportów o PKB zamiast z ankiet wypełnianych przez miejskie gospodarstwa domowe, jak to ma miejsce w przypadku amerykańskiego wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (dla przypomnienia CPI). Ponadto inflacja PCE uwzględnia znacznie większą gamę dóbr oraz podmiotów niż inflacja CPI. Bierze ona pod uwagę nie tylko konsumpcję gospodarstw domowych, ale również organizacji non-profit. Co więcej, patrzy nie tylko, jak drożeją dobra, które konsument kupuje bezpośrednio z własnej kieszeni (out-of-pocket expense), ale również np. na usługi otrzymywane w ramach publicznego programu ubezpieczeń Medicare.
Wykres 1. Inflacja PCE w USA

Tak mierzona inflacja PCE w USA, jak widać na zamieszczonym powyżej wykresie, spadła do 3,3 proc. z poziomu ok. 6,3 proc. zanotowanego w zeszłym roku. Do tego inflacje bazowe, czyli takie nieuwzględniające wzrostu najbardziej zmiennych i w dużej mierze niezależnych od polityki banku centralnego cen dóbr takich jak surowce energetyczne, czy żywność również spadły, choć już nie aż tak znacznie. Bazowa inflacja CPI w USA zmniejszyła się z 6,6 proc. we wrześniu 2022 roku do 4,3 proc. w sierpniu. Jednakże, co należy podkreślić, bynajmniej nie sam fakt spadku inflacji jest w tym przypadku zagadką. Znacznie bardziej intrygujące jest to, co nie spadło!
Gospodarka Stanów Zjednoczonych trzyma się mocno. Jakim cudem?
Otóż zmniejszeniu praktycznie nie uległa aktywność ekonomiczna! PKB Stanów Zjednoczonych zarówno w pierwszym, jak i drugim kwartale 2023 roku wzrósł rok do roku w standardowym dla siebie 2 proc. tempie. Stopa bezrobocia (stosunek liczby bezrobotnych do liczby osób aktywnych zawodowo) pozostała na historycznie niskim poziomie. Od marca 2022 roku, kiedy to po raz pierwszy od 2018 roku Fed podniósł stopy procentowe, oscyluje ona wokół 3,6 proc. Współczynnik aktywności zawodowej zaś (stosunek osób aktywnych zawodowo do całej populacji w określonym wieku) w przypadku Amerykanów mających więcej niż 25 i mniej niż 54 lata wyniósł w lipcu 2023 roku 83,4 proc. Co warto zaznaczyć, tak wysoki nie był on od 1999 roku, czyli od ponad dwóch dekad! Jakim cudem udało się zejść z tak wysokiej inflacji, nie doprowadzając przy okazji do ogromnego wzrostu bezrobocia oraz recesji gospodarczej?
Inflacja w USA spadła ze względu na spadek popytu bądź wzrost podaży
Jak wskazuje Mike Konczal na łamach think-tanku The Roosevelt Institute, w ekonomii głównego nurtu istnieją dwa wyjaśnienia tłumaczące, w jaki sposób inflacja może spaść, bez widocznego zmniejszenia aktywności ekonomicznej. Po pierwsze wzrost podaży. Wywołane przez pandemię, zaskakująco szybie ożywienie po niej, niekorzystne dla rolnictwa zjawiska pogodowe oraz w końcu rosyjską inwazję negatywne szoki podażowe zwyczajnie zaczęły wygasać. Ceny energii, transportu przestały gwałtownie rosnąć, a sama sytuacja ekonomiczna stała się na tyle pewna, że przedsiębiorcy mogli w końcu wrócić do pracy na pełnych obrotach. W myśl tej teorii dzięki ustąpieniu szoków w końcu zyskali możliwość wyprodukowania większej ilości dóbr, prowadząc tym samym ceteris paribus do spadku ich ceny.
Drugie teoria wskazuje na to, że inflacja w USA spadła tak zauważalnie ze względu na specyficzny spadek popyt. Zgodnie z tym wyjaśnieniem w Stanach Zjednoczonych miało miejsce małe (na poziomie krajowym) ograniczenie wydatków, które wywarło nieproporcjonalnie duży wpływ na tempo wzrostu cen. Przy czym, na pierwszy rzut teoria ta wcale nie jest taka nieprawdopodobna, jak może się wydawać. W ciągu ostatnich lat w USA zaobserwowano stosunkowe małe spadki wydatków, które potencjalnie mogły obniżyć inflację, bez doprowadzenia do znaczącego wzrostu bezrobocia. Wzrost płac nominalnych zauważalnie spowolnił, a inwestycje mieszkaniowe wpływające na ceny wielu materiałów oraz surowców spadły w ciągu ostatniego roku aż o 14 proc.
Kto ma rację? Sprawdźmy!
No dobrze, a które wyjaśnienie jest prawdziwe? Na to pytanie postanowił odpowiedzieć Mike Konczal w swojej analizie zatytułowanej „Supply-Side Expansion Has Driven the Decline in Inflation”. Tabele Narodowych Rachunków Ekonomicznych, na podstawie których konstruuje się inflację PCE, oprócz danych o zmianach wielkości nominalnych (dane wyrażone w pieniądze), zawierają również informacje o wzroście bądź spadku wielkości realnych (dane wyrażone w wielkościach fizycznych). Dzięki temu jesteśmy w stanie dowiedzieć się zarówno, ile konsumenci wydali przykładowo na zakup ziemniaków (wydatki nominalne), jak i ile jej dokładnie ich kilogramów kupili (wydatki realne).
Dodatkowo dane te pozwalają ocenić jaką część wydatków konsumenta stanowią dobra należące do danych kategorii (pozwala to ocenić, jakie znaczenie ma dla Amerykanów tanienie, drożenie dóbr należących do danych kategorii). Mając to na uwadzę, ekonomista porównał zmiany tempa zmian cen i ilości dóbr należących do aż 123 różnych kategorii (wykluczył on jedynie dobra takie jak żywność oraz surowce) od sierpnia do grudnia 2022 roku do zmian wspomnianych zmiennych w pierwszej połowie 2023 roku.
Przy czym badacz zastosował dosyć prosty test, aby ocenić, której stronie rynku Amerykanie mogą zawdzięczać niższą inflację. Jeżeli inflacja dóbr zaklasyfikowanych do danej kategorii zwolniła, a wydatki realne na te dobra spadły szybciej niż w poprzedzającym półroczu, to oznacza, że mieliśmy do czynienia ze spadkiem popytu (dobra te znalazły się w lewych dolnych kwadratach na zamieszczonym poniżej wykresie). W przypadku wzrostu podaży zaobserwować powinniśmy jednocześnie szybszy wzrost ilości oraz spowolnienie inflacji danych dóbr (dobra te znalazły się prawych dolnych kwadratach na zamieszczonym poniżej wykresie). Co warto zaznaczyć, autor mierzył jedynie zmiany względne. Przykładowo:
Jeśli na koniec 2022 r. cena danego artykułu wzrosła o 5 proc., a jego ilość o 1 proc., a na koniec lipca 2023 r. cena wzrosła o 3 proc., a jego ilość o 2 proc., to pozycja ta znalazłaby się na pozycji (-2,+1), czyli w prawym dolnym kwadrancie.

Dezinflacja to głównie zasługa podaży
Zgodnie z analizą przeprowadzoną przez badacza, której wyniki widać na zamieszczonym powyżej wykresie, inflacja w USA spadła bez wzrostu bezrobocia w większej mierze dzięki rosnącej podaży. Jak możemy wyczytać w analizie:
Spośród 123 kategorii PCE, które odnotowały spadki tempa wzrostu cen, ważone według ich udziału w nominalnej konsumpcji, 73 procent [spadku] pochodziło z ekspansji podaży, podczas gdy 27 procent pochodziło ze spadku popytu.
Przy czym, co warto zaznaczyć, w przypadku towarów udział podaży był jeszcze większy! W przypadku tej grupy dóbr podaż odpowiada za aż 87 proc. zaobserwowanego spowolnienia inflacji!
Jednakże bynajmniej nie oznacza to, że w przypadku usług, o które obecnie tak boją się amerykańscy ekonomiści, podaż nie odegrała ważnej roli. Otóż analizowany odsetek dla tej kategorii dóbr wyniósł 66 proc. Przy czym co warto zaznaczyć, badacz przeprowadził dodatkowych wyliczeń w celu ustalenia, czy osiągane przez niego rezultaty nie wynikają przykładowo z przyjęcia zbyt długiego/krótkiego okresu. Z 42 przeprowadzonych przez niego prób wynikł dokładnie ten sam wniosek — to podaż, a nie popyt był głównym sprawcą dezinflacji zarówno w przypadku usług, jak i towarów.
Przy okazji, badacz zaobserwował dosyć ciekawą anomalię. Jak można zauważyć na zamieszczonym powyżej wykresie, w przypadku wielu usług występują zauważalne zmiany ilości, ale nie cen. Z czego to może wynikać? Możliwe, że zmiany w popycie oraz podaży często nałożyły się na siebie, dając taki zastanawiający wynik. Nie można wykluczyć również, że przedsiębiorstwa działające w tym sektorze zostały przekonane na przykład przez Jerome Powella i uważają, że w przyszłości koszty nie będą już tak szybko rosnąć, więc antycypując, ograniczają zmiany cen.
Z drugiej możliwe też, że wybitny polski ekonomista Michał Kalecki miał rację odnośnie co do struktury przedsiębiorstw, przynajmniej w przypadku sektora usługowego. W jego teorii ze względu na założenie o konkurencji monopolistycznej przedsiębiorstwa w normalnych okolicznościach zawsze mają niewykorzystane moce produkcyjne. Dzięki temu w przypadku wzrostu popytu były w stanie (przynajmniej do pewnego poziomu) odpowiedzieć wyłącznie wzrostem podaży.