W obronie kapitalizmu. Książka Johana Norberga

Niespodziewanie doczekaliśmy się takiego momentu w historii, że kapitalizm znów wymaga obrony. Już mogło się wydawać, że po spektakularnym upadku gospodarek centralnie planowanych, wolnorynkowy model oparty o własność prywatną i konkurencję na trwałe stanie się powszechnie uznanym ustrojem. Nic z tych rzeczy. Parafrazując Marksa i Engelsa, widmo socjalizmu krąży po Europie, a proletariusze łączą się.
Kapitalizm w tarapatach?
Popatrzmy na Polskę. Transformacja, wolnorynkowe reformy po obaleniu komunizmu spowodowały, że nasza gospodarka wystrzeliła jak rakieta. Dziś doganiamy zamożne kraje Zachodu, ale na horyzoncie czai się pułapka. Skończyła się prywatyzacja, rosnące podatki tłamszą przedsiębiorczość, kwitnie rządowy interwencjonizm, coraz większe i coraz bardziej pozbawione sensu transfery socjalne zniechęcają do pracy i nakręcają dług publiczny do niebezpiecznych rozmiarów. Przed nami fanaberie w postaci Zielonego Ładu, narzucanie firmom rozwiązań w ramach ESG, coraz większe opodatkowanie pracy i nowe regulacje. Źle to się może skończyć.
Zobacz także: Do końca dekady polska gospodarka przegoni Czechy, Hiszpanię oraz Japonię!
Johan Norberg, szwedzki historyk idei i wykładowca, tytułuje swoją nową książkę: „Manifest kapitalistyczny. Jak wolny rynek uratuje świat”. Już sama jej nazwa nawiązuje do sławnego dzieła Karola Marksa oraz Friedricha Engelsa i jest polemiczną odpowiedzią na fundamentalne, niemal biblijne dla socjalistów pozycje. Jest to obrona kapitalizmu, merytoryczny sprzeciwem wobec swoistej międzynarodówki antykapitalistycznej, która zjednoczyła przeciw wolnemu rynkowi lewicę i prawice w ich populistycznych wydaniach.
Większa wolność gospodarcza to większy dobrobyt
Przede wszystkim Norberg dowodzi prostej zależności: im więcej wolności gospodarczej, tym szybszy wzrost i większy dobrobyt. Na wielu przykładach i danych statystycznych pokazuje, że kraje, które zliberalizowały swoją gospodarkę, rozwijają się szybciej i dzięki temu, z czasem zwiększają wydatki publiczne, bo je na to stać. Dzięki temu wraz z upływem czasu widzimy nie tylko wzrost bogactwa mierzonego klasycznym PKB, czy PKB per capita, ale również poprawę dobrostanu obejmującego szerszy niż tylko ekonomiczny aspekt funkcjonowania społeczeństw (zdrowie, edukacja, bezpieczeństwo czy stan środowiska).
Zobacz także: Najszczęśliwsze kraje świata. Polacy szczęśliwsi od Hiszpanów i Włochów [RANKING]
Co więcej, autor kwestionuje znane powiedzenie, iż „pieniądze szczęścia nie dają” i na podstawie szeregu badań pokazuje, że wskaźnik szczęścia jest wyraźnie związany z wolnością gospodarczą i zamożnością. Jednakże pamiętajmy – podkreśla Norberg – dobrobyt bierze się z pracy i wytwarzania kapitału, a nie z prostego rozdawnictwa, jak myślą o tym populiści. „Rozmiar tortu jest więc ważniejszy niż to, jak go podzielimy” – pisze autor książki.

Główna narracja populistów dotyka rozwarstwienia i mitycznej sprawiedliwości społecznej. Norberg odpowiada tak:
Polityczna debata o nierównościach przeważnie skupia się na tym, kto i od kogo powinien otrzymać wsparcie finansowe, podczas gdy tak naprawdę powinniśmy zapytać, jakie rozwiązania pomogłyby nam wytwarzać więcej dla wszystkich.
W opinii autora jesteśmy tak ukształtowani, że przedkładamy drobne natychmiastowe nagrody nad duże potencjalne zyski odłożone w czasie. Jesteśmy roszczeniowi i niecierpliwi. To z kolei w systemach demokratycznych rodzi poważny problem. Zapomnieliśmy o tym, co mówił św. Augustyn: „Cierpliwość jest towarzyszem mądrości”.
Zobacz także: Dobrzy autokraci, czyli dlaczego kochamy zbrodniarzy?
Kapitalizm, socjalizm, demokracja
Co prawda Norberg dowodzi na przykładach wielu państw, że autorytaryzm znacznie częściej niszczy gospodarkę, niż ją ratuje i ma to oczywiście historyczne uzasadnienie, ale widzimy jednak na jakie trudności narażony jest wolny rynek w krajach o ukształtowanej demokracji. I nie chodzi tutaj o Australię, Nową Zelandię czy USA, lecz o Polskę i naszych europejskich partnerów. Widzimy, jak na naszych oczach Europa hamuje, jak zamiast szybkiego wzrostu gospodarczego mamy szybki wzrost redystrybucji i socjalnych transferów.
Powstaje pytanie, czy liberalna partia, głosząca hasło „państwo minimum” ma szanse w demokratycznej konkurencji. A raczej pytanie, dlaczego jej nie ma i czy jesteśmy na to skazani. Nad tą kwestią autor wystarczająco się nie pochyla, co nic nie ujmuje jego świetnej książce. Jest to raczej otwarte pytania, stanowiące pole do własnych przemyśleń i nowych koncepcji. Być może również dla samego Norberga w jego kolejnej książce.
Zobacz także: Nowe stawki celne w Wielkiej Brytanii! Czy nowe przepisy uderzą w polskie firmy?
Warto się edukować
„Manifest kapitalistyczny” to lektura obowiązkowa dla naszych polityków, którzy powinni zapoznać się z tym obszernym materiałem badawczym, nim zaczną wygadywać populistyczne głupoty polane na przemian lewicom i prawicowym sosem zwykłej demagogii. A ponieważ na edukację polityków nie ma co liczyć, to warto, żeby książka szwedzkiego pisarza trafiła szeroko do ich wyborców w roli szczepionki przeciwko pandemii socjalistycznych, mocno zaraźliwych wirusów. Choć dotyczy ekonomii, książkę łatwo czyta się dzięki przytaczanym przykładom krajów i konkretnych rozwiązań, a także firm.