Lubisz niskie podatki? To dobrze, bo będzie musiało ich być więcej

Międzynarodowy Fundusz Walutowy w ostatnim wydaniu Monitora Fiskalnego stwierdza, że polityka fiskalna znajduje się w trylemacie. Po pierwsze, istnieje silna presja wydatkowa na budżety państw związana z transformacją energetyczną, polityką zdrowotną, rozbudowywaniem armii oraz wydatkami na edukację. Po drugie, w społeczeństwach rozwiniętych ma miejsce ogromny opór wobec podnoszenia podatków. Po trzecie, po serii szoków oczekuje się, że państwa zaczną redukować wskaźniki zadłużenia. To z pewnością nie będą łatwe lata dla polityków, ale myślę, że krótkookresowo Polska jest w całkiem dobrej sytuacji wyjściowej, ale długookresowo raczej czekają nas podwyżki podatków. W tym trylemacie na jakąś strategię będzie trzeba bowiem przechylić szalę.
Jesteśmy cztery lata po pandemii i ponad dwa lata po wybuchu wojny w Ukrainie. W gospodarkach czas ten upłynął pod znakiem wielu turbulencji i przemian. Od świata umiarkowanego z realnie ujemnymi stopami procentowymi przeszliśmy do świata bardzo zmiennego ze stopami realnymi najwyższymi od kilku dekad. Od świata, gdzie inflacja jest niska przeszliśmy do świata, gdzie inflacja jest podwyższona, a ryzyko jej dużej zmienności pozostaje wysokie. Wreszcie przeszliśmy od świata, gdzie polityka fiskalna odgrywa raczej umiarkowaną rolę do świata, gdzie coraz więcej ekonomistów sądzi, iż polityka fiskalna będzie głównym aktorem w procesie transformacji energetycznej, poprawy ochrony zdrowia i kapitału ludzkiego, obniżania nierówności, a nawet zarządzania rewolucją technologiczną. I tu pojawia się trylemat.
Z jednej strony presja na wydatki rządowe jest gargantuiczna, szczególnie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polsce. Społeczeństwo oczekuje, że państwo zapewni dostęp do podstawowych dóbr jak tania i zielona energia czy efektywna ochrona zdrowia. Musimy sfinansować wydatki na obronność, które trwale podwyższą wydatki ogółem. Musimy sfinansować poprawę ochrony zdrowia, bo inaczej za kilkadziesiąt lat staniemy się społeczeństwem starym, schorowanym i niewydajnym. Dochodzi do tego transformacja energetyczna, na którą pewnie wydamy więcej, niż inne kraje UE, ponieważ Polska jest słabo zdekarbonizowana. Wreszcie, państwo będzie musiało coraz więcej wpłacać do systemu emerytalnego w związku z szybkim starzeniem się społeczeństwa. Z drugiej strony w społeczeństwach rozwiniętych podwyżki podatków są źle odbierane, nawet jeżeli dotyczą najbogatszych. Ponadto, wchodzimy w czas, gdy w teorii po serii szoków – zgodnie z podręcznikiem – powinno się redukować wskaźniki długu publicznego.
Zobacz też: Chcemy bogatej Polski, to musimy zacząć inwestować w edukację!
Polityka fiskalna zostanie wystawiona na próbę. Trzeba bardzo dużo wydawać, podczas gdy stopy procentowe są wysokie, a podwyżki podatków są politycznie mało lub w ogóle niewykonalne. To bardzo trudne otoczenie, ale sądzę, że Polska jest w dobrej sytuacji wyjściowej i w 3-5 letnim horyzoncie czasowym uda nam się raczej bezpiecznie finansować wszystkie wydatki. Z kilku przyczyn. Jakich?
Po pierwsze, istnieje szerokie pole do negocjacji z Komisją Europejską w zakresie przestrzegania reguł fiskalnych. Europejscy decydenci zdają sobie sprawę, że bezpieczeństwo jest absolutnie sprawą najwyższej rangi, co oznacza, że mogą przymykać oko na duże wydatki zbrojeniowe, w których Polska jest liderem w UE. Mogą mieć więc miejsce pewne wyjątki od reguły, nawet jeżeli formalnie obecne zasady fiskalne takich wyjątków nie zawierają.
Po drugie, mamy niski dług publiczny, a co za tym idzie, dużą przestrzeń fiskalną do finansowania potrzeb wydatkowych – pewnie istnieją jakieś granice dla zadłużenia, ale spokojnie mogliśmy podnieść wskaźnik zadłużenia do 70% PKB bez większych ryzyk fiskalnych i makroekonomicznych. Dlaczego? I tu dochodzimy do sedna.
Zobacz też: Przemysł radzi sobie źle, albo bardzo źle! Usługi? Przeżywają boom
Po trzecie bowiem, Polska jest odbierana przez rynek finansowy i generalnie przez świat jako gospodarka o stabilnych fundamentach makroekonomicznych i dużym potencjale rozwojowym. To sprawia, że udaje nam się podtrzymać, a nawet obniżać spready obligacji skarbowych (czyli tzw. premię za ryzyko), mimo iż w najbliższych latach będziemy tym krajem EM (emerging markets), gdzie polityka fiskalna będzie wyróżniać się ekspansywnością. Literatura naukowa dowodzi, że kraje prowadzące bardziej rozsądną politykę fiskalną mają tendencję do emitowania długu po niższych spreadach (ad vocem szkoda, że rynki finansowe wciąż tak dużą wagę przykładają do samego salda fiskalnego, a nie do jego struktury), ale Polska się z tego schematu wyłamuje. Prawdopodobnie dlatego, że mamy się szybko rozwijać do 2030 r., a jednocześnie zachowując przy tym stabilność makroekonomiczną – brak nierównowagi mierzonej saldem na rachunku obrotów bieżących.
Zobacz też: Niemcy skorzystali na niewolnikach z Chin? Poważne kłopoty BMW i Volkswagena!
Mamy zaufanie Komisji Europejskiej i rynków finansowych, czyli ważnych instytucji z perspektywy polityki fiskalnej i sytuacji makroekonomicznej (np. stabilność kursu walutowego, finansowanie długu zagranicą), co stawia nas na dobrej pozycji. Ale na dłuższą metę nie pogodzimy trylematu fiskalnego, zwłaszcza, gdy nie będzie powrotu do niskich stóp procentowych. Kołdra będzie po prostu za krótka, bo wiele dodatkowych wydatków rządowych ma charakter strukturalny i będzie trzeba ją wydłużyć poprzez wyższe podatki. W końcu „przymykanie oka” i traktowanie Polski w pobłażliwy sposób się skończy. Prędzej czy później, czeka nas podwyżka podatków jeżeli chcemy mieć tanią, czystą energię, dobrą edukację i zapewnione bezpieczeństwo. Ciekawe, jak do tego niekomfortowego zagadnienia podejdzie nasza elita polityczna: obecna i kolejna.