Bezpieczeństwo EkonomiczneGospodarkaKomentarze I AnalizyPolska

Polskie rolnictwo potrzebuje spółdzielczości. Łatwo nie będzie, ale są zalążki zmian

Drobna produkcja rolna to ciężki kawałek chleba. Duże rozproszenie utrudnia rolnikom życie, podczas gdy przetwórstwo i handel zyskują na silnej koncentracji swoich sektorów. Jednakże ten stan rzeczy da się zmienić! Jak przekonuje ekspert Polskie Sieci Ekonomii (PLSE) Bartosz Mielniczek, rozwój spółdzielni jest realnym, korzystnym rozwiązaniem dużego rozdrobnienia, z którym już tak długo mierzy się polskie rolnictwo. 

Polskie rolnictwo znalazło się w trudnej sytuacji

Żywiołowe protesty rolników, które w lutym i marcu przetoczyły się przez Polskę i wiele innych krajów UE, pokazały skalę niepokoju trawiącego całą tę grupę zawodową. Bezpośrednim powodem tych wydarzeń były dodatkowe koszty i obowiązki, które miały spaść na rolników w konsekwencji wprowadzania Europejskiego Zielonego Ładu, a także napływ zboża z Ukrainy, postrzegany jako nieuczciwa konkurencja ze strony olbrzymich holdingów.

Komisja Europejska wycofała się z wielu przepisów, które rolnicy interpretowali jako dotkliwe. Z pewnością nie jest to koniec problemów, bo ich źródłem nie jest wcale Zielony Ład. Wynikają one z narastających nierównowag ekonomicznych w polskim systemie produkcji żywności, które stawiają polskiego rolnika na stale słabnącej pozycji. Obowiązuje embargo na ukraińskie zboże, jednocześnie pszenica kosztuje około 800 zł za tonę. Są to ceny niższe niż na początku 2022 r. Ceny nawozów i paliw nieustająco idą w górę.

Duży może więcej

Najpoważniejszym strukturalnym problemem polskiego rolnictwa jest jego rozdrobnienie. Średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Polsce to 11 ha, natomiast połowa z nich nie przekracza 5 ha. W krajach UE odznaczających się silnym rolnictwem, np. Niemczech, Francji, Danii, średnie areały przekraczają 50 ha. Z kolei fakt, że 90 proc. polskiej produkcji rolnej zapewniają rolnicy indywidualni – czyli w znacznej większości właśnie ci drobni – powoduje, że ich kondycja ekonomiczna, ich zdolność do kontynuacji produkcji, przesądzają o bezpieczeństwie żywnościowym kraju.

Zobacz także: Polskie rolnictwo potrzebuje agroportów! Tylko tak pozbędziemy się ukraińskiego zboża

Bartosz Mielniczek, ekspert Polskiej Sieci Ekonomii i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, nie ma wątpliwości, że wzrost popularności spółdzielni może zmienić polskie rolnictwo na lepsze. Przede wszystkim poprawiłby ich pozycję na rynkach lokalnych, bo w tej chwili mają niewielką siłę przetargową. Rolnicy mogliby też liczyć na umocnienie się wobec wielkich sieci handlowych, z powodu których nastąpiła ogromna koncentracja kapitału w polskim handlu detalicznym. Sklepy wielkopowierzchniowe kontrolują już prawie 60 proc. tego rynku.

Tyle samo wynosi odsetek małych sklepów lokalnych należących do sieci franczyzowych. Oznacza to, że płody rolne, zanim trafią do konsumentów, muszą przejść przez bardzo wąskie gardło korporacyjnych molochów. To te ostatnie określają warunki cenowe. Ponadto duża, choć nie aż tak ogromna koncentracja występuje również w branży przetwórczej. Efekt? W przypadku takich produktów jak ziemniaki, do producenta może trafiać mniej niż 30 proc. ceny detalicznej, a w przypadku jabłek — poniżej 15 proc.!

Polskie rolnictwo potrzebuje integracji

Polskie rolnictwo pozostaje wyjątkowo mało zorganizowane. Do spółdzielni w Polsce (po wyłączeniu branży mleczarskiej) należy 3-4 proc. rolników, podczas gdy w Danii i Holandii członkami spółdzielni jest prawie 100 proc. rolników – we Francji niewiele mniej. Porównanie z krajami zachodnimi wypada więc szokująco.

Taki poziom rozproszenia, jaki ma miejsce w polskim rolnictwie, prowadzi do bardzo nierównego podziału wartości w łańcuchach dostaw. Koncentracja kapitału rośnie bowiem wraz z kolejnymi ogniwami łańcucha, poprzez hurt i przetwórstwo, szczytową wartość osiągając – jak już wspomniano – w sprzedaży detalicznej. Drobni producenci są „oskubywani” przez wielki kapitał nie tylko przy pomocy ceny skupu, ale także dzięki rozmaitym opłatom dodatkowym, których UOKiK doliczył się ponad 300 rodzajów. W latach 2019-2022 czterokrotnie nakładano kary na wielkie sieci handlowe za nieuczciwe praktyki.

Bartosz Mielniczek nie ma wątpliwości, że większy stopień integracji zdecydowanie pomógłby producentom w zabieganiu o swój interes. Najbardziej wartościową formą jest spółdzielczość, chociaż i luźniejsze zrzeszenia, np. grupy producenckie, przyniosłyby zmianę na lepsze.

Zobacz także: Josh Ryan-Collins: Regeneracja mieszkalnictwa jest możliwa. Przeszkodą są kredyty hipoteczne

Integracja w poziomie i w pionie

W ekonomii z reguły wyróżnia się integrację poziomą i pionową. Pierwszy jej rodzaj polega na łączeniu firm robiących to samo oraz zajmujących to samo miejsce w łańcuch towarowym. Rodzaj drugi zaś to integracja podmiotów zajmujących komplementarne pozycje w łańcuchu, składających się na cały proces wytwarzania wartości wiodący od producenta do klienta końcowego. W przypadku systemu żywnościowego może to oznaczać łączenie produkcji z przetwórstwem i tworzenie własnych kanałów zbytu. Często są to prywatne grupy kapitałowe, ale istnieją również spektakularne przykłady spółdzielni, które przekształciły się w ten sposób w ogromne przedsiębiorstwa, a jednocześnie nadal odróżniają się od zwykłych firm demokratycznym zarządzaniem i równością swoich członków.

Jeżeli rolnik chce obniżyć koszty stałe, np. maszyn, nawozów, to integracja pozioma wystarczy – podkreśla Mielniczek – Jednakże, żeby sprawić, aby polski rolnik miał zasadniczo silniejszą pozycję, by nastąpiła zmiana sektorowa, integracja pionowa jest konieczna.

Wejście przez spółdzielnie producenckie na obszar przetwórstwa, logistyki i zbytu można uznać za niezbędne. Koncentracja w handlu detalicznym jest tak ogromna, że integracja pozioma może okazać się niewystarczająca. Ekspert tłumaczy, że tylko dzięki integracji w pionie drobni producenci mogą zyskać silniejszą pozycję i pozostać w grze. Warto pamiętać o tym, że ich produkty są dość łatwo zastępowalne przez żywność spoza UE. Wynika to przede wszystkim z tego, że jest ona gorszej jakości, a więc również tańsza.

Zobacz także: Kryzys w Estonii. Ceny żywności w unijnej czołówce

Co warto zaznaczyć, bardzo niski wskaźnik uspółdzielnienia w Polsce, nie dotyczy tylko jednej, wcześniej pominiętej podczas wyliczeń branży mleczarskiej. Faktycznie jest to wyjątek w polskim rolnictwie, bo branża ta prawie całkowicie opanowana jest przez spółdzielnie. Są to takie marki jak np. Piątnica, Mlekovita. Skąd wzięła się ta różnica? Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie z całkowitą pewnością, ale kluczowy wydaje się fakt, że jeszcze w PRL mleczarstwo było silnie zintegrowane w ramach spółdzielni.

Łączcie się — łatwo powiedzieć

Problem ożywienia spółdzielczości w polskim rolnictwie zdecydowanie nastręcza trudności. Przeciwdziałanie entropii jest obiektywnie trudne. Rolnicy nie łączą się nie tylko dlatego, że nie chcą, ale uwikłanie w istniejący już system indywidualnych zależności na rynku i efekt utopionych kosztów powodują, że każda zmiana jest dla nich ryzykiem.

Pytanie: jak można ten proces wzmacniać i przyśpieszać, a ryzyko buforować? Oprócz interesu samych rolników, który na wielu obszarach Polski wiąże się z zachowaniem spójności społecznej, należy uwzględnić interes konsumentów żywności, czyli reszty społeczeństwa. Integracja oznacza skracanie łańcuchów, co ma pozytywne przełożenie na bezpieczeństwo żywnościowe kraju. Okres pandemii i lockdownów, a następnie wojna na wschodzie uświadomiły wszystkim, jak jest ryzyko związane z globalizacją produkcji żywności, z dostępnością na rynku i przystępnością cenową. Lokalizacja jest poza tym jednym z kluczy do hamowania zmian klimatu.

Bartosz Mielniczek zwraca uwagę, że jednym z możliwych rozwiązań jest wsparcie integracji przez rząd za pomocą takich projektów, jak holding Krajowa Grupa Spożywcza. To inicjatywa mająca wspomóc polskich producentów i obejmująca rozwiązanie w postaci akcjonariatu rolniczego: 20 proc. akcji należy do pracowników grupy i rolników. Sukces holdingu z pewnością nie byłby cudownym remedium na bolączki rolnictwa. Przede wszystkim grupa jest zintegrowana pionowo tylko na obszarze cukrownictwa, a to za mało, żeby zrobić różnicę ogólnosektorową. Kolejne zakupy lub nawet wielkie państwowe inwestycje mające celowo wspomóc KGS na polu przetwórstwa i handlu mogą okazać się nierealne ze względu, chociażby na przepisy antymonopolowe, przede wszystkim – prawo Unii Europejskiej w zakresie wspólnego rynku.

Państwo nie może powiedzieć: „rzucamy 20 mld na przetwórnie żywności”,  ze względu na przepisy unijne – zauważa Mielniczek.

Zobacz także: Tutaj zatrudnienie w rolnictwie przekracza 60%. Tak – to w kraju UE

Również 20-procentowy akcjonariat rolniczy to jednak mało. Być może 50 proc. byłoby sposobem na zachęcenie producentów do integracji. Pozwoliłoby ono odczuć pozytywne skutki współpracy większej grupie rolników i przyczyniłoby się tym samym do dalszej jej popularyzacji. Nic nie zastąpi spółdzielni pod jednym kluczowym względem: demokratycznej wspólnoty zarządzającej po partnersku. Taki model odpowiada celowi zrównoważenia rolnictwa na kilku wrażliwych obszarach – również społecznym i ekologicznym. Jednocześnie warto zacząć od popularyzacji integracji luźniejszego typu, by krok po kroku zmieniać myślenie przez tworzenie nowych możliwości.

Publicznie i oddolnie

Ze wszech miar wartościowym sposobem jest promocja lokalnej żywności od polskiego rolnika jako pewnego standardu funkcjonowania instytucji publicznych. Szkoły, szpitale, urzędy mogą celowo tworzyć popyt na te produkty, a jednocześnie podpiąć pod to można mechanizmy wspierania spółdzielczości na zasadzie zachęt dla producentów. Efektywność takich rozwiązań wymaga de facto silnego zaangażowania oddolnego lokalnych społeczności i zintegrowanych środowisk inicjujących podobne działania.

One w istocie już działają. Przykładem rozwiązania konsumenckiego tworzącego popyt na lokalną żywność jest np. spożywcza Kooperatywa Dobrze. CoopTech Hub, pierwsze polskie centrum spółdzielcze, współpracuje z mieszkańcami nad ożywianiem starych i powoływaniem do życia nowych targowisk. Jedno z nich, bazar Krótka Droga, powstaje właśnie we Wrocławiu i będzie funkcjonowało w formie spółdzielni.

Wszystkie te inicjatywy są nastawione z jednej strony na próbę zrobienia z targowisk nowych centrów życia społecznego, z drugiej zaś na stworzenie szans dla drobnych rolników z okolic miast, skrócenie łańcuchów dostaw i wzmocnienie odporności systemu żywnościowego. W Warszawie władze miasta chcą współpracować na tym polu ze spółdzielcami z „Samopomocy Chłopskiej” i traktowane jest to jako element planu na rozwój wielowymiarowej, zrównoważonej polityki żywnościowej. Stolica chce do niej w końcu podejść na poważnie.

Przy okazji warto zauważyć, że wspomniana „Samopomoc Chłopska” liczy ponad 2 tys. Gmin Spółdzielczych w skali kraju. Na tę liczbę składają się nie tylko sklepy, ale również piekarnie, przetwórnie, a nawet masarnie. Jednocześnie są to często firmy o proaktywnym podejściu, modernizujące się, mające za sobą lata dostosowań do warunków rynkowych.

Zobacz także: Rolnik szuka żony? No to jeszcze poszuka, bo kobiety wyjechały ze wsi [BADANIE]

Funkcjonuje zatem baza, na której można budować. W skali istniejących potrzeb stanowi ona zalążek. Ważne jednak, że istnieją środowiska i ośrodki chcące wykorzystać tę bazę, by odmienić polski system żywnościowy strukturalnie. Jeżeli będzie się to wiązać z nadaniem nowej sprawczości polskim rolnikom jako grupie zawodowej, może przynieść tylko pozytywne skutki – również na obszarze rozwoju spółdzielczości.

Jak odmienić polskie rolnictwo? O tym szerzej na Kongresie Regeneracja!

Renesans targowisk w Polsce, skracanie łańcuchów dostaw i spółdzielczość jako szansa na korzyści dla systemu żywnościowego złożą się na jedną ze ścieżek tematycznych III Kongresu Regeneracja!, którego tegoroczna edycja odbędzie się 7 września w Dąbrowie Górniczej. Warto na nim być, żeby wziąć aktywny udział w tworzeniu realnych rozwiązań dla najpoważniejszych wyzwań, przed jakimi stoją Polska i świat. Wstęp na Kongres jest darmowy – wymaga jedynie rejestracji na stronie wydarzenia. Liczba uczestników jest ograniczona do 500 osób. Rejestracja pod linkiem: https://regeneracja.plse.org.pl/

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Paweł Jaworski

Dziennikarz, publicysta i tłumacz, absolwent SWPS, redaktor Polskiej Sieci Ekonomii. Członek zespołu CoopTech Hub, pierwszego w Polsce centrum technologii spółdzielczych.

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker