Ile kosztuje edukacja dzieci? Mit darmowej szkoły
Mimo tego, że Konstytucja RP gwarantuje bezpłatną naukę w szkołach, rodzice coraz więcej wydają na zajęcia dodatkowe i korepetycje. Ile w takim razie kosztuje edukacja w Polsce i jakie są tego konsekwencje?

Artykuł 70 Konstytucji RP mówi jasno, że nauka w szkołach publicznych w Polsce jest bezpłatna. Mimo tego, co roku rodzice wydają coraz więcej na edukację swoich dzieci. Problem niedofinansowanych szkół i marnie opłacanych nauczycieli już na stałe zagościł w debacie publicznej. W związku z tym rodzice, którzy liczą na dobre wyniki w nauce swoich pociech, muszą się liczyć z dodatkowymi wydatkami. Ile w takim razie kosztuje edukacja w Polsce i jakie są tego konsekwencje?
- W roku szkolnym 2023/2024 aż 72% rodziców planuje wysłać swoje dzieci na zajęcia dodatkowe. To najwyższy wynik w historii.
- Różnica w wynikach między uczniami z miast wojewódzkich a pozostałymi jest coraz większa. Dla matematyki to nawet 11 pkt proc. różnicy.
- Szkoły prywatne stawiają przed kandydatami do pierwszej klasy coraz więcej wymagań. Opłacenie czesnego może już nie wystarczyć.
- Według danych CBOS średnie miesięczne wydatki na zajęcia dodatkowe dla dziecka wynosiły 629 zł. Co roku kwota rośnie.
Chcesz rozwijać pasje dziecka? Musisz płacić!
Korepetycje i dodatkowe lekcje opłacane przez rodziców do niedawna były kierowane do dzieci, które mają różne trudności edukacyjne. Na początku roku szkolnego 2023/2024 aż 72% rodziców wysyłało, lub planowało wysłać swoje dziecko na płatne zajęcia dodatkowe. Nie zawsze to są typowe korepetycje z przedmiotów szkolnych. Często rodzice decydują się na zajęcia artystyczne lub sportowe dla dzieci. Uczestnictwo młodego człowieka w takich zajęciach ma bardzo pozytywny wpływ na rozwój, wyniki w nauce, a w konsekwencji na sukces w dorosłym życiu. Dzieci, których rodziców nie stać na taki wydatek pozbawione są tej szansy.
Dobre wyniki kosztują. Ile kosztuje edukacja?
Zajęcia dodatkowe, za które płacą rodzice to nie tylko rozwój osobisty i hobby. Według badań Fundacji Batorego w 2019 roku blisko 30% rodziców wysłało swoje dzieci na płatne korepetycje z przedmiotów szkolnych. Ile kosztuje edukacja? Za godzinę korepetycji z matematyki, w mieście powyżej 100 tys. mieszkańców, rodzic musi liczyć się z wydatkiem rzędu od 50 do 80 złotych. Coraz więcej korepetytorów życzy sobie za godzinę zajęć już ponad 100 zł. Ceny wahają się też ze względu na koszty dojazdu oraz na to czy zajęcia są stacjonarne, czy zdalne. Rekordzista z mazowieckich Marek za godzinę zajęć bierze 300 zł.
Marcin, student piątego roku prawa, udziela korepetycji z matematyki, angielskiego, historii i WOS. Mówi o swoich zajęciach tak:
Maturzyści przychodzą do mnie głównie po korepetycje z matematyki. Z pozostałych przedmiotów mam młodszych uczniów. Najczęściej chodzą cały rok, a nie tylko przed egzaminami. W większości są to dzieci z dobrych domów, które mają wykształconych rodziców.
Obserwacje Marcina potwierdza CBOS. Aż 92% rodziców, którzy mają wyższe wykształcenie, płaci za zajęcia dodatkowe swoich pociech. Na pytanie o to czy jego uczniowie mają problemy w szkole, odpowiada tak:
Dzieciaki jak to dzieciaki. Nigdy nie chce im się uczyć. Staram się, żeby moi uczniowie nie musieli się specjalnie przygotowywać do moich zajęć. Żebyśmy mogli przerobić program pracując tylko w ramach zajęć.
Dzieci, których rodzice nie mogą sobie pozwolić na dodatkowe zajęcia z przedmiotów szkolnych, są zdane na łaskę niedofinansowanej szkoły. Małe różnice w wynikach i rozwoju dziecka na początku mogą mieć ogromny wpływ na dorosłe życie i ostateczny poziom zarobków już dorosłego człowieka.
Zobacz także: Edukacja finansowa musi być obowiązkowa w szkołach — tak twierdzą Polacy!
Miasta wojewódzkie brylują, reszta zostaje w tyle
Problem nierównych szans to nie tylko wykształcenie rodziców, ale także problemy wynikające z geografii. Rodziny mieszkające w miastach chętniej płacą za zajęcia i korepetycje. W miastach aż 82% dzieci uczęszcza na jakąś formę zajęć dodatkowych, a na wsi to już tylko 59%. Problem często nie są tylko finanse, ale dostęp do oferty aktywności pozaszkolnych dla dzieci.
Ewa, lektorka języka angielskiego w prywatnej szkole opowiada o tym problemie w następujący sposób:
Nasza szkoła językowa próbuje wyjść z ofertą do mniejszych miejscowości w regionie. W takich sytuacjach zajęcia staramy się prowadzić w miejscowej szkole podstawowej. Oszczędza to rodzicom problemu z dojazdem do dużego miasta. Kłopot polega na tym, że na przeszkodzie często stają dyrektorzy szkół. Nie pozwalają uruchomić zajęć mimo tego, że szkoła prywatna chce płacić za wynajem sali.
Takie sytuacje odbijają się na wynikach egzaminów. Jak pokazuje raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego. W 2023 roku zdawalność matur była średnio o 6 pkt proc. większa w stolicach województw niż w pozostałych powiatach. Maturę z języka angielskiego uczniowie z Warszawy napisali lepiej niż pozostała część województwa o 13,6 pkt proc. Z kolei matematykę młodzi Wrocławianie napisali o 12 pkt proc. lepiej niż ich rówieśnicy z tego samego województwa.
W przypadku egzaminu ósmoklasisty było jeszcze gorzej. Różnica w wynikach uczniów z miast wojewódzkich nad resztą stawki wynosiła 12 pkt proc. dla języka angielskiego oraz 11 pkt proc. dla matematyki.
W przypadku różnic wyników pojedynczych uczniów możemy mówić o lenistwie, talencie czy innych przyczynach, na które państwo nie ma wpływu, ale kiedy sytuacja dzieje się w całym kraju to mamy do czynienia z systemową nierównością szans. Szkoła publiczna często nie jest w stanie przygotować uczniów do zdania państwowego egzaminu na przyzwoitym poziomie. Nauczyciele z prywatnych szkół językowych bez problemu zauważają najważniejsze różnice między warunkami, w jakich przychodzi im pracować, a jak to wygląda w publicznej szkole.
W nauce języka ważne jest regularne ćwiczenie, a nauczyciele w państwowych szkołach często sami nie mają kontaktu z językiem poza lekcjami, które prowadzą. Oczywiste jest, że w takich warunkach zapominają języka. Tracą na tym przede wszystkim uczniowie. Na prywatne zajęcia z języka przychodzą nie tylko osoby chcące się lepiej nauczyć np. angielskiego, ale także uczniowie, którzy obawiają się o zdanie państwowego egzaminu” – mówi Ewa, lektorka w prywatnej szkole językowej.
Zobacz także: Edukacja finansowa musi być obowiązkowa w szkołach — tak twierdzą Polacy!
Jeśli nie szkoła publiczna to może prywatna? Ile kosztuje edukacja w prywatnej szkole?
Rodzice, którzy nie mają zaufania do publicznej edukacji, coraz częściej decydują się na prywatne szkoły. Trudno im się dziwić. Według rankingu stworzonego na portalu WaszaEdukacja.pl w pierwszej dziesiątce najlepszych szkół podstawowych w 2024 roku znalazły się tylko dwie placówki publiczne.
We wrześniu 2022 roku w niepublicznych szkołach uczyło się ćwierć miliona dzieci. To 6,2% wszystkich uczniów w Polsce. W 2013 roku było to tylko 3,5%. Mamy więc prawie dwukrotny wzrost. Ile kosztuje edukacja w takich placówkach? Ceny są bardzo różne. Najtańsze szkoły podejmują się nauki dziecka za mniej niż 1000 złotych miesięcznie. W przypadku najdroższych międzynarodowych szkół w Polsce rodzic musi się liczyć z wydatkiem nawet powyżej 100 tys. złotych za rok nauki. Jak zapewnia jedna z prestiżowych placówek:
wyposażamy naszych uczniów do życia poza klasą, ucząc ich, jak być odpowiedzialnymi, pryncypialnymi i współczującymi obywatelami świata.
Takie umiejętności wydają się być wręcz bezcenne, dlatego cena nie powinna dziwić.
W przypadku większości prywatnych szkół czesne waha się od 2000 do 4000 złotych za miesiąc. Jeśli posiada się więcej niż jedno dziecko, warto je wszystkie zapisać do jednej szkoły. Bardzo często można liczyć na rabat za drugiego i każdego kolejnego potomka.
Jednak nie każdy rodzic może sobie pozwolić na taką opcję. Poza barierą finansową często występują inne ograniczenia. W niektórych placówkach kandydat i jego rodzice są poddawani ostrej selekcji. Jedna z warszawskich niepublicznych podstawówek życzy sobie 280 zł za samo spotkanie rekrutacyjne. Zestresowani rodzice mogą oczekiwać informacji zwrotnej nie później niż 12 dni przed wyznaczonym terminem. Potencjalnego ucznia czeka 60-minutowe spotkanie, a na stronie możemy się zapoznać z licznymi wymogami i umiejętnościami, które powinno posiadać dziecko. Od kandydata do pierwszej klasy szkoły podstawowej oczekuje się zainteresowania książkami, pisaniem i czytaniem, przestrzegania reguł obowiązujących w społeczności dziecięcej. Potencjalny uczeń ma zgodnie bawić się z rówieśnikami, współdziałać, czekać na swoją kolej oraz najważniejsze — wiedzieć, że stolicą Polski jest Warszawa!
Nie jest to wymienione na „liście życzeń”, ale prawdopodobnie umiejętność pracy w młodym i dynamicznym zespole jest mile widzianą cechą kandydata. Warto też przygotować dziecko na pytanie gdzie widzi siebie za pięć lat?
Zobacz także: Edukacja finansowa musi być obowiązkowa w szkołach — tak twierdzą Polacy!
Ukryta prywatyzacja
Ostatnim rokiem, w którym większość rodziców nie wysłała dziecka na zajęcia dodatkowe, był rok 2013. Jednak od czasu tendencja jest rosnąca. W 2013 roku jedynie 46% rodzin wysyłało swoje potomstwo na dodatkowe zajęcia, 2023 roku to już 72%. Rodzice zdają sobie sprawę, że sama edukacja w publicznej szkole nie wystarczy, żeby zapewnić dzieciom rozwój i dobre perspektywy na przyszłość.
Słabość publicznych szkół powoduje, że rodzice muszą wziąć dodatkowe koszty edukacji na siebie. Ile średnio kosztuje taka edukacja? Według danych CBOS średnie miesięczne wydatki na zajęcia dodatkowe dla dziecka wynosiły 629 zł. Coraz bardziej niedomagający system edukacji powoduje, że coraz więcej zadań oświatowych jest realizowanych „na zewnątrz”.
Edukacja jest bardzo ważnym czynnikiem, który może wpływać na zwiększenie równości szans w społeczeństwie. Kiedy szkoła nie daje rady, nie przygotowuje do egzaminów i nie rozwija uczniów, to o przyszłości dziecka już nie będzie decydować ciężka praca, ale pieniądze rodziców „zainwestowane” w korepetycje i zajęcia dodatkowe.
Znowu udajemy, że o czymś debatujemy
Debata publiczna na temat edukacji w Polsce kręci się wokół tego czy należy usunąć, a może dodać do listy lektur „Nad Niemnem”, opowiadania Sapkowskiego czy może nową powieść Remigiusza Mroza. Jednak żadna z tych pozycji nie rozwiąże prawdziwych problemów, z którymi na co dzień mierzą się fatalnie opłacane nauczycielki i nauczyciele.
Przypomina to stadionowe dyskusje kibiców piłkarskich, którzy pełni emocji i zapału rozmawiają o tym czy ich drużyna powinna grać na trzech, czy może na czterech obrońców. Jakie to ma znaczenie jeśli ukochanego klubu nie stać na sprzęt do treningu, a zawodnicy grają w dziurawych butach?