Czy w XXI wieku nadal musimy narażać życie ludzkie, aby móc wytwarzać energię?

Przez praktycznie wszystkie przypadki w ostatnich dziesięcioleciach odmieniany jest w debacie publicznej temat kopalni węgla w Polsce, zarówno kamiennego, jak i brunatnego. Najczęściej wymieniane w naszym dyskursie pojęcia to dotacje rządowe, „trzynastki”, emisja CO2 oraz ponad wszystko – rentowność. W ujęciu ekonomicznym faktycznie rentowność jest jednym z najistotniejszych czynników decydujących o postrzeganiu działalności kopalni węgla. Jednakże praktycznie wcale lub szczątkowo, podnoszony jest temat ryzyka wiążącego się z pracą górników pod ziemią. W czasach, gdy pojęcia takie jak ESG, społecznie odpowiedzialny biznes czy, chociażby tak popularny w korporacyjnej nomenklaturze, „wellbeing” są wszechobecne, należy rozważyć, czy aby produkować energię w XXI wieku, naprawdę konieczne jest narażanie ludzkiego życia i zdrowia.
Ekonomiczny bezsens kopalni węgla w Polsce
Analizując wszystkie „za” i „przeciw” kontynuowania wsparcia dla polskich kopalni węgla warto zacząć od rentowności. W 2024 roku strata netto, uwzględniająca jedynie kopalnie węgla kamiennego, szacowana jest na ponad 10 mld złotych. Mimo dramatycznej sytuacji finansowej spółek wydobywczych przez wiele lat zwiększano wydatki na wynagrodzenia, co stoi w sprzeczności z podstawowymi zasadami efektywnego zarządzania przedsiębiorstwem. Kluczowy argument za zamknięciem kopalń, czyli ich nierentowność, jest jednak niewystarczający.
Zobacz także: Katowice jako pierwsze miasto w Polsce dołącza do Powering Past Coal Alliance
Preferencyjne warunki zatrudnienia czy dodatki płacowe, którymi cieszy się najbardziej uprzywilejowana grupa zawodowa w Polsce, wynikają z funkcjonowania bardzo silnych górniczych związków zawodowych. Te nie dość, że przeforsowują kolejne benefity, to jeszcze oprotestowują plany wygaszania wydobycia „czarnego złota”. Od początku transformacji ustrojowej setki miliardów złotych pomocy państwowej zostały przeznaczone na wspomaganie branży górniczej, a kolejne niebotyczne kwoty będą na nią przeznaczane aż do 2049 roku.
Należy wyjść poza prosty ekonomizm w debacie publicznej
Przywołane wyżej argumenty i liczby są już od wielu lat znane i wielokrotnie w debacie publicznej powtarzane. Nigdy lub prawie nigdy jednak nie były zestawiane ze statystykami katastrof w kopalniach. Te najtragiczniejsze to między innymi: kopalnia Halemba – śmierć 23 górników, kopalnia Wujek – 20 górników, kopalnia Zofiówka – 5 górników. Łącznie, śmierć w tych katastrofach poniosło prawie 50 osób, a to tylko te najbardziej znane. Kolejnym aspektem są choroby spowodowane przez ekspozycję na czynniki narażenia i szczególnie trudne środowisko codziennej pracy, które wiąże się często z nieodwracalnym uszczerbkiem na zdrowiu.
Zobacz także: Rewolucja w energetyce? Litwa testuje ekrany akustyczne produkujące prąd
Jeden z wniosków, jaki nasuwa się po uważnym przeanalizowaniu debat dotyczących kopalni węgla w Polsce jest następujący – istnieją środowiska i politycy, do których w ogóle nie przemawiają argumenty ekonomiczne. Nie odnoszą skutku także argumenty wskazujące na konieczność głębokiej restrukturyzacji i przebranżowienia pracowników z wykorzystaniem pieniędzy publicznych, które aktualnie są marnotrawione na podtrzymywanie absolutnie nieprzyszłościowych przedsiębiorstw.
Mimo że argumenty te są logiczne, można próbować podejmować z nimi, z lepszym lub gorszym efektem, polemikę. Czy jednak możemy dyskutować z argumentem, że praca górnika wiąże się z wieloletnim i ciągłym narażaniem zdrowia i życia ludzkiego? W dobie tak wielu możliwości produkcji energii z alternatywnych źródeł nie musimy podejmować aż takiego ryzyka, by zaspokoić potrzeby energetyczne kraju (w tej kwestii można dyskutować, czy polskie górnictwo w ogóle przyczynia się do zagwarantowania realizacji potrzeb energetycznych państwa). Tym bardziej można stwierdzić, że ryzykowanie ludzkim życiem, by dalej utrzymywać tę branżę, jest całkowicie nieuzasadnione.
Wiktoria Więch, SKN Energetyki