Polska

Plemienna walka niszczy nasze państwowe instytucje [FELIETON]

Wskazuje się, że stabilne i włączające instytucje państwowe przekładają się na wzrost gospodarczy państwa w długim terminie

Zbliżające się wybory prezydenckie sprzyjają dużym zapowiedziom oraz odważnym krokom politycznym. Powinniśmy jednak pamiętać, że stabilność instytucji naszego państwa jest istotna w kontekście długoterminowego wzrostu gospodarczego.

Nieudane rozliczenia przysłaniają inne działania rządu

Rozliczenia miały być kołem zamachowym utrzymania poparcia politycznego koalicji rządowej. Jednak na podstawie najnowszych sondaży możemy zobaczyć, że ludzie potrzebują czegoś więcej niż ciągłych zapewnień postawienia kogoś przed sądem i destabilizacji sytuacji polityczno-gospodarczej. Według najbliższych prognoz wyniki gospodarcze dla Polski na tle Europy mają być względnie dobre, jednak daleko im do pełnej stabilności.

Zobacz także: Wielka Brytania prosi Polskę o inwestycje. Sytuacja jest aż tak zła?

Społeczeństwo coraz bardziej męczy się polaryzacją. Coraz mniej chętnie chce poddawać się antagonizacji względem drugiej grupy. Antypisizm i antykaczyzm poprowadził koalicję do zwycięstwa, jednak obecnie wydaje się być już wyczerpaną formułą. Szereg nieudanych rozliczeń, czy postępujących komisji nie tylko pokazał pewną nieudolność, ale także naraziły na szwank wizerunek Polski w oczach społeczności międzynarodowej gdy TSUE zastrzegło, że niezgodne z prawem byłoby odwołanie wszystkich „neo-sędziów”.

Dodatkowo negatywną sprawą jest ucieczka posła Romanowskiego na Węgry i to zarówno z jego powodu, że uciekł, oraz z powodu rządu, że doprowadził do takiej sytuacji. Zarówno Romanowski jak i rząd stawiają w złym świetle wizerunek Polski. Chociaż prawdą jest też to, że Polska zbyt uważnie patrzy na to, co powiedzą na nas za granicą. Po części może wynikać z pewnej dozy kompleksów (raczej po stronie wyborców), a po części z chęci uzyskania aprobaty względem swojej polityki przez kilka mniej lub bardziej istotnych stolic (raczej po stronie rządu).

Polacy są już zmęczeni teatrem

Oczywiście każde działanie na szkodę państwa powinno zostać bezwzględnie rozliczone i w żaden sposób nietolerowane. Politycy muszą wiedzieć, że nie mogą sobie robić z państwa prywatnego folwarku. Jednak widząc duże chęci rozliczenia poprzedniej ekipy przy braku jakichkolwiek konkretów zaczyna przychodzić do głowy myśl, że nie chodzi o to, aby rozliczyć, tylko aby rozliczać i przedstawiać to opinii publicznej. Dodatkowo, co zauważają już nawet instytucje międzynarodowej, usuwanie „PiSu” ze wszelkich sfer instytucji publicznych dzieje się niekiedy niezgodnie z prawem. Jednak czy to rozliczanie przynosi polityczne rezultaty?

Zobacz także: Populacja Chin spada trzeci rok z rzędu. Wiele wskazuje, że to nie koniec

Powyższe rozważania i pewnego rodzaju kryzys wizerunkowy pokazują badania sondażowe CBOS-u. Obecnie 32% badanych deklaruje się jako zwolennicy rządu Tuska. W listopadzie 2023 roku rząd Morawieckiego posiadał także poparcie na poziomie 32% i to już po przegranych wyborach. Obecnie 40% badanych deklaruje się jako przeciwnicy rządu Tuska. Morawicki w listopadzie 2023 roku osiągał wyższy poziom niezadowolenia, jednak tylko o 4 p.p. i wyniósł on 44%.

Jednak badając zadowolenie z samego premiera zarówno dla Tuska i Morawieckiego był to poziom 36%. Niezadowolenie z kolei to 54% dla Tuska, a 53% dla Morawieckiego w listopadzie 2023 roku. Możemy bardzo dobrze dostrzec, że zaprezentowane wartości dla Tuska są podobne do tych, które notował Morawiecki po stracie władzy. Warto zaznaczyć, że jest to jedynie rok rządzenia. Wszelkie pozytywne zmiany i decyzje są w dużej mierze przykrywane przez negatywną retorykę i atmosferę walki plemiennej.

Ofiarą szczucia politycznego padają instytucje państwa

Zgodnie z popularnym obecnie instytucjonalnym podejściem ekonomicznym stabilne, prosperujące, włączające i kontynuujące pracę instytucje przekładają się na lepsze wynniki gospodarcze. W naszym państwie możemy oglądać względną ciągłość polityki jedynie w przypadku gdy ta sama partia wygra drugie wybory z rzędu. W innym razie wszelkie poczynione wcześniej ustalenia i plany są „rewidowane” i poddawane „audytom”, aby rozliczyć niegospodarność lub megalomanię. Dobrym przykładem może być CPK. Całe polityczne zamieszanie w około projektu doprowadziło tylko do tego, że został on opóźniony przynajmniej o rok. Nie oceniając czy poczynione ewentualne zmiany są korzystne czy nie.

Zobacz także: Bankructwo Ubisoftu już za rogiem? CD Projekt zostanie europejskim gigantem?

Podobnie jest w instytucjach publicznych. Spółki skarbu państwa otrzymały nowych prezesów, administracja publiczna i inne instytucje państwowe powitały nowe kierownictwo. W sprawnie funkcjonującym państwie kadra administracyjna powinna być jedną z podstawowych rzeczy, która „zostaje” i działa efektywnie bez względu na aktualnie rządzącą opcję polityczną.

Innymi istotnymi cięciami w realizacji długoterminowej polityki było odebranie pieniędzy instytutowi NCBR od sztucznej inteligencji. Zreflektowano się dopiero po czasie i po oburzeniu społecznym. Chciano także likwidacji BGK, PFR, PIE oraz NIW, które zdecydowano się całe szczęście utrzymać przy życiu, podobnie jak Sieć Badawczą Łukasiewicz. Wspomniane instytucje są istotnymi podmiotami realizującymi aspekt modernizacyjny i rozwojowy polskiej gospodarki w sektorze finansowym oraz prywatnym, a także pozarządowym.

Oskarżenia wobec Adama Glapińskiego

Aspekty gry politycznej oczywiście przekładają się na zachowania rynków i inwestorów. Obecnie jednak w czasie dogasających skutków minionego kryzysu inflacyjnego, o którym pisaliśmy w: Kryzys inflacyjny w Polsce – przyczyny, przebieg i skutki [RAPORT OG], zdecydowane napięcia między instytucją prowadzącą politykę monetarną państwa a rządem wprowadzają duży element niepewności i niestabilności na rynku. Obecnie w dobie napięć geopolitycznych rynki finansowe, jak i cała gospodarka potrzebuje pewnej kotwicy oraz przewidywalności. Zamieszanie wokoło Narodowego Banku Polskiego, organu odpowiedzialnego za politykę monetarną państwa, temu nie sprzyjaja.

Jednym z elementów walki politycznej, rozliczenia PiSu oraz przejęcia instytucji jest chęć postawienia Adama Glapińskiego przed Trybunał Stanu. Głównymi zarzutami wobec niego są:

  • Skup obligacji skarbowych z rynku wtórnego w latach 2020-2021, co miało pośrednio finansować przez NBP deficyt budżetowy.
  • Interwencja na rynku walutowym, które skutkowały osłabieniem wartości polskiego złotego.
  • W latach 2021-2023 inicjował, akceptował i realizował działania sprzeczne z ustalonymi założeniami polityki pieniężnej oraz utrudnianie niektórym członkom Rady Polityki Pieniężnej oraz niektórym członkom zarządu NBP wykonywanie obowiązków konstytucyjnych i ustawowych, odmawiając im dostępu do wytworzonych w NBP dokumentów.

Zobacz także: Poznań znów inwestuje w elektryki Solarisa. Flotę zasili 17 przegubowców

Pozostają jeszcze zarzuty natury stricte zawodowej, które nadawałyby się ewentualnie do rozważań pod względem etyki pracy, jednak trudno sądzić, aby mogły stanowić podstawę do postawienia kogoś przed Trybunał Stanu. Przytoczone zarzuty wydają się w pewien sposób absurdalne. Z jednej strony dlatego, że wskazują na coś co jest powszechną praktyką światowych banków centralnych, a z drugiej dlatego, że nie łamią żadnego zapisu prawnego.

Pierwszy z zarzutów dotyczy pośredniego finansowania deficytu przez NBP. Sprawdzając całą konstytucję oraz Ustawę o Narodowym Banku Polskim nie ma wzmianki o finansowaniu zadłużenia poza artykułem 220 punkt 2 Konstytucji: Ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa.

Wynika z niej jasno, że w ustawie budżetowej nie może być zapisu o zaciąganiu zobowiązań w banku centralnym Polski. Czyli są tutaj dwie podstawowe zmienne. Chodzi o bezpośrednie finansowanie zadłużenia z NBP oraz ograniczenie jest nakładane na osobę konstruującą ustawę budżetową, czyli na stronę rządową, a nie administracyjną z NBP. Sam zarzut przedstawiony we wniosku o postawienie przed Trybunał Stanu określa, że miałoby to być finansowanie „pośrednie”, które nie jest wyszczególnione w żadnym akcie prawnym.

Skupowanie obligacji państwowych przez banki centralne

Warto także wspomnieć, że do 1997 roku Narodowy Bank Polski mógł bezpośrednio finansować deficyt państwa. Przytoczmy wypowiedź Hanny Gronkiewicz-Waltz, która była Prezesem Narodowego Banku Polskiego w latach 1992-1998 oraz 1998-2000. Oznacza to, że pełniła prezesurę w okresie starej i nowej Ustawy o Narodowym Banku Polskim. Wypowiedź pochodzi z 1995 roku:

W naszym kraju finansowanie deficytu budżetowego przez NBP podlega ograniczeniom wynikającym z art. 34 ustawy o NBP, mówiącym, że NBP może kupować w roku budżetowym weksle wystawione przez skarb państwa na łączną kwotę nie wyższą niż 2% planowanych wydatków budżetu państwa. Nawiasem mówiąc ten przepis – ciągle to podkreślam – obowiązywał już w styczniu 1989 r., czyli jeszcze przed rozpoczęciem transformacji systemu gospodarczego. W latach 1992-1993 odpowiednie przepisy ustaw budżetowych zawieszały to ograniczenie, zwiększając górne granice tego finansowania odpowiednio do 42 i 30 bln zł. Jednocześnie bank centralny mógł w ramach tych limitów określać wielkości bieżącego finansowania deficytu w ciągu roku.

Warto jednak przyjrzeć się także praktykom innych banków centralnych. Najlepszym przykładem ku temu byłby Europejski Bank Centralny, który dość uważnie musi przestrzegać norm oraz prawa, a jego kierownictwo jest pilnowane przez cały system europejskich banków centralnych. Także nowa Ustawa o Narodowym Banku Polskim z 1997 roku, która obowiązuje do dzisiaj powstała na podstawie dostosowywania prawa w Polsce do wymogów z Maastritch, które dotyczyły także praw instytucjonalnych m.in. Banku Centralnego. Jak możemy przeczytać na stronie instytucji:

Bezpośrednie zakupy instrumentów rynkowych są wyraźnie wymienione w artykule 18.1 Statutu ESBC. Obejmuje to możliwość zakupu instrumentów, takich jak obligacje rządowe, pod warunkiem, że są one kupowane na rynku wtórnym od inwestorów, a nie na rynku pierwotnym, tj. bezpośrednio od Państw Członkowskich. Europejski Trybunał Sprawiedliwości potwierdził również, że zakupy aktywów mieszczą się w zakresie polityki pieniężnej EBC.

Zobacz także: Dino przekracza kolejną barierę. Sklepy i akcje rosną jak grzyby

Europejski Bank Centralny jednoznacznie rozdziela dwie kwestię. Bezpośredniego skupu obligacji od państwa oraz skupu tych samych obligacji na rynku wtórnym. Podpiera się także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który uznaje takie praktyki za legalne. Przypomnijmy, że dokładnie za to, czyli za skup obligacji na rynku wtórnym, A. Glapiński ma zostać postawiony przed Trybunał Stanu.

Na tej samej stronie możemy dalej przeczytać, że:

Wiele banków centralnych stosowało zakupy bezpośrednie, często nazywane luzowaniem ilościowym lub QE, jako część swojej polityki pieniężnej. Były one stosowane przez System Rezerwy Federalnej USA, Bank Anglii i Bank Japonii. Operacje otwartego rynku są podstawowym instrumentem banków centralnych, nawet w normalnych czasach.

Możemy także przytoczyć informacje ze strony Fed:

Fed kupuje papiery wartościowe Skarbu Państwa posiadane przez społeczeństwo poprzez proces przetargu konkurencyjnego. Fed nie kupuje nowych papierów wartościowych Skarbu Państwa bezpośrednio od Skarbu Państwa USA.

Na podstawie takich działań rozgorzała także dyskusja dotycząca różnic w skupowaniu obligacji bezpośrednio od rządu oraz na rynku wtórnym. Tutaj informacje o możliwości i zakupie obligacji z rynku wtórnego przez czeski bank centralny. Bank centralny Japonii także nie stroni od takiego rozwiązania. Według wniosku A. Glapiński miałby stanąć przed Trybunałem Stanu za zgodne z prawem praktyki wykorzystywane przez najważniejsze banki centralne na świecie.

Dodatkowo w omawianym okresie, czyli właśnie w latach 2020-2021, omawiana metoda była wykorzystywana przez praktycznie wszystkie banki centralne, aby przeciwdziałać zapaści gospodarczej. Jak widzimy po danych ekonomicznych z tego okresu, m.in. taka polityka pomogła spłycić recesję oraz pobudzić odbicie gospodarcze. Potwierdzają to zarówno Europejski Bank Centralny jak i amerykański Fed. Dodatkowo to za sprawą m.in. takich działań i niskich stóp w czasie pandemii mimo rekordowego deficytu mieliśmy jeden z najniższych poziomów obsługi długu w naszej historii.

Polityka wpływania na kurs waluty państwowej

Drugi punkt wydaje się być w pewien sposób kuriozalny. Dewaluacja wartości polskiego złotego od powstania III RP jest polityką, która nie tylko łagodzi kryzysy, ale także wspiera długoterminowy wzrost gospodarczy państwa. Za pierwszych rządów Donalda Tuska wybuchł na świecie dotkliwy kryzys finansowy. Słusznie chwali się wtedy Polskę jako zieloną wyspę Europy.

Tylko jeżeli przyjmowalibyśmy takie same standardy to albo Premier, albo ówczesny Prezes Narodowego Banku Polskiego musiałby stanąć przed Trybunałem Stanu. Mechanizm osłabienia waluty danego kraju pomaga w krótkim czasie i przy praktycznie zerowym społecznym koszcie przywrócić konkurencyjność międzynarodową. Na przełomie 2008 i 2009 roku polski złoty osłabił się o 30% doskonale amortyzując wstrząs związany z kryzysem.

Osłabienie kursu walutowego ma kilka skutków. Oczywiście wiąże się ze wzrostem cen towarów importowanych, jednak ma inne zastosowania makroekonomiczne. Przede wszystkim wpływa na eksport. Za sprawą niższego kursy zagraniczni kontrahenci są w stanie kupić większą liczbę towarów, co przekłada się na lepszą kondycję zakładów produkcyjnych. Taka polityka jest wykorzystywana przez NBP praktycznie od czasu stabilizacji sytuacji po hiperinflacji.

Zobacz także: PKB regionów Francji. Region paryski wielkości Szwajcarii, jednak inne wyraźnie odstają

Trzeba zaznaczyć, że Polska jest obecnie 18. największym eksporterem na świecie, o czym pisaliśmy w tekście: Najwięksi eksporterzy na świecie w 2023 roku. Polska w top 20 [RANKING]. Warto także spojrzeć na dane bilansu handlowego. W 2020 roku za sprawą przedstawianej polityki Polska pierwszy raz w historii III RP odnotowała tak sporą nadwyżkę w handlu międzynarodowym.

Taką politykę prowadzą, chociażby Chiny oraz Japonia. Głośno się o tym zaczęło robić podczas reelekcji Donalda Trumpa. Powracający prezydent oskarża wspomniane państwa o to, że obniżają kurs swojej waluty, poprawiając konkurencyjność swojego przemysłu, co ma działać negatywnie na amerykański przemysł. Podobna sytuacja miała miejsce w 1985 roku kiedy USA, Japonia, Niemcy, Francja i Wielka Brytania zgodziły się na skoordynowany wysiłek, aby obniżyć wartość dolara w stosunku do jego głównych odpowiedników.

Kurs walutowy przekłada się także na poziom inwestycji zagranicznych. Przy niższym okresowym kursie walutowym możemy zachęcić inwestorów zagranicznych do ulokowania swoich inicjatyw u nas ze względów kosztowych. Oczywiście wszystko należałoby zrównoważyć, aby zachować równowagę makroekonomiczną. Dlatego nie jest wskazane, aby w krótkim okresie dewaluować wartość waluty o kilkaset procent.

Wartość polskiego pieniądza a jego kurs

Z Konstytucji, a dokładnie z artykułu 227. punktu 1. wynika, że: Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza. Możemy przypuszczać, że chodzi o utrzymywanie wysokiej wartości polskiego złotego. Jednak jak wcześniej już ustaliliśmy, często jest to niezgodne z polityką gospodarczą. Jednak biorąc cały punkt pod uwagę, widzimy, że określa on możliwości i prerogatywy NBP.

Chodzi m.in. o to, że do niego należy monopol na emisje pieniądza oraz wybierania i realizację polityki monetarnej. Możemy na tej podstawie wnioskować, że odpowiedzialność za wartość polskiego pieniądza nie dotyczy utrzymywania jego wysokiej wartości, co byłoby sprzeczne z interesem gospodarczym, a po prostu do jego kompetencji należy wpływanie na kurs walutowy i ustalanie wartości polskiego pieniądza na rynku.

Zobacz także: Katar, jak Rosja, szantażuje UE. W powietrzu groźba wstrzymania przyszłych dostaw

Trzeci zarzut jest lekko niezrozumiały. W latach 2021-2023 inicjował, akceptował i realizował działania sprzeczne z ustalonymi założeniami polityki pieniężnej. Z dokumentu nie wynika, jakie to były ustalone założenia polityki pieniężnej. Dodatkowo przed chwilą przytaczaliśmy punkt z którego wynika, że to do kompetencji Narodowego Banku Polskiego należy określanie oraz realizacja polityki pieniężnej. Patrząc na decyzję Rady Polityki Pieniężnej oraz decyzję Zarządu możemy wnioskować, że działania Prezesa NBP posiadają poparcie tych organów Banku.

Druga część jest interesująca. Utrudnianie niektórym członkom Rady Polityki Pieniężnej oraz niektórym członkom zarządu NBP wykonywanie obowiązków konstytucyjnych i ustawowych, odmawiając im dostępu do wytworzonych w NBP dokumentów. Jeżeli przestawione zarzuty są prawdą takie działanie jest po prostu karygodne. Dostęp do informacji nie tylko jest podstawowym prawem przedstawionych osób, ale każdego z nas. Każdy z nas ma teoretyczny dostęp do wytworzonych w NBP dokumentów na podstawie dostępu do informacji publicznej. Tylko, że brak udostępnienia dokumentacji jest podstawą do stawiania kogoś przed Trybunałem Stanu?

Prawo dostępu do informacji publicznej

Sytuację w której organ utrudnia, uniemożliwia bądź po prostu nie chce przekazać informacji podlegającej dostępowi do informacji publicznej określa ustawa. Taki organ można zaskarżyć do sądu administracyjnego, który wręcz zawsze nakazuje udostępnienie informacji. Chciałem jakiś czas temu napisać artykuł przedstawiający podejście polskich instytucji do dołączenia Ukrainy do Unii Europejskiej. Wysłałem zapytanie do trzech instytucji z prośbą o udostępnienie raportu przedstawiającego analizę korzyści i strat dla Polski z przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej.

Rzecznik Prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych przekazał, że nie posiadają takiego raportu i zasugerowali mi skierowanie swojej prośby do instytucji europejskich. Ministerstwo Finansów przekazało, że nie posiada takiego dokumentu z kolei Kancelaria Prezesa Rady Ministrów do tej pory mi nie odpowiedziała. Wniosek o udostępnienie informacji wysłałem 13 grudnia, a instytucje są zobowiązane do odpowiedzi w ciągu 14 dni. Czyli termin minął 4 stycznia.

Zobacz także: Budapeszt w Warszawie? Lepiej nie. Zarobki na Węgrzech to porażka [ANALIZA]

Mam więc pełne prawo przekazania sprawy do sądu administracyjnego. Jednak według omawianego w tym felietonie wniosku mogę nawet zawnioskować o postawienie kogoś przed Trybunałem Stanu. Pozostaje tylko pytanie, czy dyrektora Biura Prezesa Rady Ministrów odpowiedzialnego za przetwarzanie danych, czy samego przedstawiciela organu jakim jest Premier Donald Tusk.

Trudno jest posądzać twórców wniosku o nieznajomość polskiego prawa, a tym bardziej praktyki ekonomicznej wykorzystywanej w rozwiniętych państwach zachodu, a nawet w Polsce w trakcie minionych lat. Argumenty mogą brzmieć przekonująco dla kogoś kto nie zna się na temacie. Patrząc na ich wątpliwą siłę można założyć, że były motywowane politycznie w celu z jednej strony uderzenia w instytucję, z drugiej kontynuowanie rozliczeń, a z trzeciej wymianę głowy Prezesa NBP na bardziej prorządowego przedstawiciela.

Ciągłość i niezależność instytucji

Oczywiście decyzje Adama Glapińskiego nie każdemu muszą się podobać. Również nie każdy musi je popierać czy uważać za właściwe. Być może nawet na jego miejsca mógłby przyjść lepszy kandydat. Jednak nie o to w tym wszystkich chodzi. Teoretycznie Narodowy Bank Polski jest instytucją niezależną politycznie i apolityczną. Dlatego jak wynika z zapisów konstytucji Prezes wspomnianego banku jest wybierany na 6-letnią kadencję przez Prezydenta, Sejm i Senat. Kadencja celowo jest dłuższa niż urzędowanie wspomnianych organów państwa. Wiąże się to z pewną ciągłością polityki, nawet po zmianie rządu i prezydenta.

Druga i według prawa ostatnia kadencja Adama Glapińskiego rozpoczęła się w 2022 roku, czyli zakończyłaby się dopiero w czerwcu 2028 roku. Przypomnijmy, że kadencja obecnego parlamentu kończy się pod koniec 2027 roku. Czyli rząd Tuska byłby skazany przez całą swoją kadencję na Prezesa wybranego i popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość.

Zobacz także: Estonia w kryzysie, Polska w prosperity. Wyprzedziliśmy jedno z najbogatszych państw regionu

Napięcia na linii NBP-rząd na pewno nie sprzyjają stabilności rynków i polityce monetarnej. Niektórzy mogliby stwierdzić, że skoro rządzi obecnie koalicja to powinna mieć „swojego” Prezesa Banku Centralnego. Tylko Konstytucja właśnie w ten sposób skonstruowała urząd Prezesa NBP aby on nie był „swój”, a był niezależny. Chociaż w obecnych czasach przez praktykę polityczną to słowo straciło na znaczeniu.

Sam Europejski Bank Centralny następująco argumentuje niezależność banku centralnego:

Niezależność EBC sprzyja utrzymaniu stabilności cen. Potwierdzają to liczne analizy teoretyczne i dowody empiryczne dotyczące niezależności banków centralnych. Zasada niezależności EBC jest zapisana w aktach ustanawiających porządek instytucjonalny wspólnej polityki pieniężnej, tj. w Traktacie i Statucie.

Dodatkowo Prezes Adam Glapiński kontaktował się w sprawie postawienia go przed Trybunałem Stanu z Prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Podkreśliła w liście, że po zawieszeniu Prezesa Glapińskiego w czynnościach służbowych i postawieniu go przed Trybunałem Stanu, NBP będzie mogło skierować skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Taka sytuacja byłaby precedensem, który mogłyby wykorzystać przez rządy innych państw do wpływania na niezależność swoich banków centralnych.

Niezależność banku centralnego nie jest czymś niezabieralnym

Obecna sytuacja przesuwa pewną praktykę polityczną. Pokazuje PiSowi, że jak dojdzie do władzy ponownie nie będzie musiał przestrzegać konwenansów, czy chociażby udawać przestrzegania prawa. Tym bardziej, że rządy liberalne na całym świecie oraz w Unii Europejskiej przechodzą kryzys. Dalsza polityka prowadzona w tym stylu przyczyni się do obniżenia poparcia koalicji rządowej, osłabienia instytucji publicznych, zaognienia polaryzacji społecznej, dalszej degradacji państwa prawa, a także na niepewności i niską skuteczność polityki monetarnej.

Zobacz także: Wynagrodzenia ożywają. Średnia i mediana w górę, jednak pojawia się problem

Trzeba zaznaczyć, że Trybunał Stanu składa się z 16 członków wybieranych przez Sejm, 2 zastępców Przewodniczącego, również wybieranych przez Sejm, oraz z Przewodniczącego, którym jest Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego. Wszyscy wspomniani są de facto wybierani przez większość Sejmową, co tworzy z Trybunału Stanu pewnego rodzaju organ polityczny. Oczywiście połowa członków musi posiadać kwalifikacje sędziowskie, jednak wśród polityków jest wiele osób je posiadających.

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Dawid Błaszkiewicz

Politolog, historyk oraz dziennikarz ekonomiczny. Członek Polskiej Sieci Ekonomii oraz Prezes Stowarzyszenia Racja. Głównym obszarem zainteresowań jest makroekonomia oraz historia gospodarcza.

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker