GospodarkaKomentarze I AnalizyPolskaRaporty OG

Co napędza inflację w Polsce? Wiele wskazuje na spiralę marżowo-cenową [RAPORT OG]

Obecna inflacja w Polsce ma bardzo złożony charakter, gdyż wynika jednakowo z czynników wewnętrznych, jak i zewnętrznych, które determinują dwucyfrowy już wzrost cen w gospodarce narodowej. Jako dwie główne przyczyny wysokiej inflacji pochodzące z zewnątrz gospodarki wskazuje się zerwane łańcuchy dostaw oraz negatywne implikacje wynikające z wojny w Ukrainie, m.in. wzrost cen surowców oraz deprecjacja złotego. Po stronie czynników wewnętrznych można wskazać błędną politykę komunikacyjną NBP z ubiegłego roku, silne odbicie popytu konsumpcyjnego w warunkach ograniczeń podażowych oraz proinflacyjny charakter polityki fiskalnej.

Ponadto wzrost cen napędza również spirala inflacyjna. Ekonomiści spierają się jednak, czy spirala ta jest pochodną wzrostu płac (czyli kosztów pracy), czy wzrostu marż (czyli zysku). Postanowiliśmy więc rozwiać wątpliwości.

Spirala inflacyjna w teorii

W literaturze naukowej nie pojawia się zbyt wiele definicji pojęcia „spirala inflacyjna”, co nie oznacza, że takowych nie ma. Jedną z definicji wysuwa polski ekonomista i były minister finansów Grzegorz W. Kołodko.

Inflacja jako proces ma swoje przyczyny pierwotne (sprawcze) i wtórne (wspomagające). To co w jednym przypadku jest pierwotne, w innym może być wtórne, i odwrotnie. Inflacja bowiem może zacząć się na wiele różnych sposobów. Wzajemne nakładanie się przyczyn sprawczych i wspomagających nadaje inflacji charakter procesu kumulatywnego, polegającego na nieustannym przesuwaniu się w górę ogólnego poziomu cen, a także dochodów i kosztów. Proces ten jest określany jako tzw. spirala inflacyjna. Jej działanie polega na samowspomaganiu się ruchu cen, dochodów i kosztów, które oddziałują nawzajem na siebie — raz ciągnąc, innym razem pchając pozostałe w górę

Jak wynika z wyżej przytoczonej definicji, spirala inflacyjna polega na wzajemnym oddziaływaniu dochodów, kosztów i cen, w taki sposób, że prowadzi to do wzrostu tychże mierników ekonomicznych, przy czym etapem końcowym tego procesu jest wzrost inflacji w gospodarce narodowej. Najogólniej rzecz biorąc, spiralę można rozpatrywać jako efekt konkurencji o utrzymanie ekonomicznego status quo lub polepszenie swojego dobrobytu jednych grup kosztem drugich.

W ostatniej instancji istota tej konkurencji sprowadza się do walki różnych klas, warstw i grup społeczno-ekonomicznych o jak najkorzystniejsze uplasowanie się na liście uczestników podziału dochodu narodowego – wskazuje Grzegorz W. Kołodko

Rozważmy przykład spirali w ten sposób. Załóżmy, że jakaś grupa (pracownicy) wymusza wzrost swojego udziału w dochodzie narodowym (rozumianym jako PKB). Jeżeli (na przykład na skutek istnienia silnych związków zawodowych bądź napiętego rynku pracy) rzeczywiście udział ten wzrośnie i zwiększą się płace nominalne bez realnego wzrostu PKB na pracownika (wzrostu wydajności pracy), wówczas nastąpić będzie musiał proces dostosowawczy, czyli urealnienie dochodów/płac nominalnych poprzez podwyżki cen — inflację. Innymi słowy, jeżeli wzrost płac nie wynika ze wzrostu podaży towarów/usług wówczas istnieje spore ryzyko pojawienia się spirali inflacyjnej.

Powyższy przykład wychodził z założenia, iż spirala jest wynikiem wzrostu płac, co następnie przekłada się na wzrost cen. Sytuacja może być jednak odwrotna — wzrost cen, a potem płac i tak „w kółko”. Dzieje tak się wtedy, gdy z czynników zewnętrznych bądź wewnętrznych następuje nadmierna inflacja. Rosnące ceny dóbr podstawowych (żywność, energia, odzież) zwiększają koszty utrzymania gospodarstw domowych. W efekcie pracownik oczekuje podwyżek płac wprost proporcjonalnie do rosnącej inflacji, aby utrzymać realny poziom swoich rozporządzalnych dochodów (siła nabywcza). Co dzieje się dalej? Dalej istotną rolę odgrywa rynek pracy w danym kraju. Jeżeli bezrobocie jest na wysokim poziomie, a związki zawodowe są słabe lub de facto nie istnieją, na pracodawcach ciąży niska presja podwyższenia wynagrodzenia nominalnego. Z jednej strony ryzyko spirali jest niewielkie, natomiast z drugiej strony spadają dochody realne społeczeństwa — po prostu ludzie biednieją. Zgoła inna sytuacja jest kiedy poziom bezrobocia jest na niskim poziomie. W tym przypadku nacisk na wzrost płac jest większy, gdyż dla pracodawcy, pracownik jest jednostką deficytową. Pracodawca jest uzależniony od pracownika, a nie na odwrót. Wówczas ryzyko spirali inflacyjnej jest bardzo wysokie.

Spirala płacowo-cenowa jest najczęstszym i podstawowym (to nie oznacza, że jedynym) przejawem spirali inflacyjnej. Jej mechanizm przedstawia poniższy rysunek. Upraszczając: rośnie inflacja, wzmagając presję na podwyżki płac. Przy stosunkowo napiętym rynku pracy wprost proporcjonalnie lub silniej rosną wynagrodzenia. Wzrost wynagrodzeń zwiększa koszty operacyjne przedsiębiorstw, które właśnie w wyniku nadmiernej inflacji mają łatwość przenoszeniu kosztów na konsumenta. Efektem finalnym jest wzrost cen towarów/usług oferowanych przez firmy, co powszechnie nazywamy inflacją. Jeżeli równocześnie zwiększy się wydajność pracy w gospodarce, to inflacja, a więc spirala inflacyjna nie wystąpi lub wystąpi, ale zostanie szybko zahamowana, gdyż wzrost wynagrodzenia będzie pochodną zwiększenia się mocy wytwórczych (podaży). A co jeżeli rośnie zarówno wydajność pracy, jak i wynagrodzenia, a mimo to spirala występuje? To dobre pytanie wymagające dalszy rozważań.

Opracowanie własne

Dla uproszczenia rozważań postawmy się w roli przedsiębiorcy/producenta. Załóżmy, że inflacja CPI w gospodarce nadmiernie rośnie, tj. powyżej celu inflacyjnego banku centralnego. Bardziej istotna dla producenta, inflacja PPI również znajduje się na wysokim poziomie, gdyż oba rodzaje inflacji są (poza wyjątkami) dodatnio skorelowane. W związku z rosnącymi kosztami działalności gospodarczej przedsiębiorca stopniowo, lecz powoli podwyższa ceny dóbr bądź usług i czeka na reakcję rynku. Ten proces można nazwać optymalizacją kosztową — rosną koszty (np. materiałów i surowców), a więc podnosi się ceny, aby nie być stratnym. Co dalej? Jeżeli popyt na dobra i usługi utrzymał się na tym samym poziomie, przedsiębiorca jest skłonny w dalszym ciągu podnieść ceny, gdyż wychodzi z założenia, że wzrosły one za mało. Przedsiębiorca, kierując się maksymalizacją zysku, podnosi więc ceny do możliwe najwyższego poziomu. Jeżeli ceny towarów/usług rosną szybciej od kosztów operacyjnych, wówczas mamy do czynienia ze spiralą marżowo-cenową. 

Aby spirala marżowo-cenowa wystąpiła, spełnieniu wymaga kilka warunków brzegowych. Po pierwsze, jednocześnie rosnąć muszą wynagrodzenia nominalne oraz wydajność pracy. W przypadku, gdy realna wydajność pracy jest w stagnacji lub wzrasta minimalnie, zaś wynagrodzenia w ujęciu nominalnym dynamiczne rosną, spiralę marżowo-cenową będzie można obalić spiralą płacowo-cenową, która jest efektem procesów dostosowawczych (urealnieniem dochodów). Po drugie inflacja musi ulec utrwaleniu, gdyż tylko wtedy pod przykrywką wysokiej inflacji, producent/przedsiębiorca będzie w stanie podnosić ceny. Po trzecie ostatecznie musi rosnąć rentowność netto. Jeżeli rentowność firm nie rośnie, to znaczy, że marże się nie zmieniły lub ewentualnie uległy spadkowi. Dodam jeszcze, że im większy poziom koncentracji danego rynku (monopolizacja) tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia spirali marżowo-cenowej.

Opracowanie własne

Wykorzystując pewne uproszczenia, opisałem mechanizm powstawania spirali płacowo-cenowej oraz marżowo-cenowej. Jako podsumowanie można stwierdzić, że spirala płacowo-cenowa to efekt konkurencji o utrzymanie ekonomicznego status quo, natomiast spirala marżowo-cenowa to efekt polepszenia swojego dobrobytu kosztem innych. Teraz wykorzystując powszechnie dostępne dane i opierając się na opinii ekonomistów, przeprowadzę analizę, która miejmy nadzieję, doprowadzi mnie do znalezienia odpowiedzi na pytanie: Spirala płacowo-cenowa czy marżowo-cenowa napędza inflację w Polsce? Koniec teorii, czas na empirię.

Zobacz także: PIE: Największe ryzyko gospodarcze dla Polski to spirala cenowo-płacowa

Spirala płacowo-cenowa czy marżowo-cenowa?

Przechodząc z teoretycznych rozważań na temat spirali inflacyjnej do empirycznej analizy procesu jej powstawania w polskiej gospodarce, należy oczywiście najpierw określić specyfikę obecnych uwarunkowań makroekonomicznych. Z racji, że analizie podlegać będzie zjawisko spirali, szczególną uwagę należy zwrócić na wzrost wynagrodzeń nominalnych, poziom cen, stopę bezrobocia, rentowność przedsiębiorstw niefinansowych, koszty pracy oraz jej wydajność. Wniosek dotyczący typu spirali inflacyjnej zależeć będzie od skali zmian poszczególnych wskaźników.

Jak już wskazywano w poprzednim rozdziale zjawiskiem, które sprzyja powstaniu spirali inflacyjnej, jest napięty rynek pracy, tzn. taki, na którym popyt na pracę przewyższa podaż pracy. Efektem tego jest niska stopa bezrobocia. W okresie postpandemicznego ożywienia wzrosło zapotrzebowanie ze strony przedsiębiorców na pracownika, czego skutkiem jest obecny niedobór pracowników. Pod koniec ubiegłego roku odnotowano 137,4 tys. wolnych miejsc do pracy, co stanowiło wzrost o 62,8% r/r. Eksperci PAP wskazują, że w 2022 roku taki trend będzie kontynuowany. W kwietniu obecnego roku stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce znalazła się więc na rekordowo niskim poziomie 5,2%. Opierając się na Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) bezrobocie jest również rekordowo niskie – 3,1%, natomiast stopa zatrudnienia rekordowo wysoka – 56%. Rynek pracy w Polsce jest rozgrzany do czerwoności.

Skoro jesteśmy już przy rynku pracy, to warto pochylić się nad poziomem wynagrodzeń nominalnych. Obecnie przeciętny poziom wynagrodzenia brutto w przedsiębiorstwach niefinansowych kształtuje się na poziomie 6626,95 zł. Od początku roku płace nominalne rosną w tempie dwucyfrowym, przy czym w kwietniu wzrost wyniósł aż 14,1%, co jest ponad dwudziestoletnim maksimum. W związku z powyższym wynagrodzenia na tle trendu sprzed pandemii uległy odchyleniu. Jednocześnie odchyleniu uległa inflacja CPI w Polsce, która również wzrasta w dwucyfrowym tempie. Kwietniowe odczyty inflacyjne GUS wskazują wzrost cen w Polsce r/r na poziomie 12,3% (cel inflacyjny NBP 2,5% +/- 1 pkt proc.). Dwucyfrowy wzrost płac i cen jest przejawem spirali płacowo-cenowej, z którym rzeczywiście trudno polemizować. Nie ulegając jednak ortodoksyjnemu myśleniu, warto ukazać „drugą stronę medalu”. Koncepcja istnienia spirali marżowo-cenowej również znajduje swoje odzwierciedlenia w danych makroekonomicznych.

Spójrzmy na poniższy wykres, a szczególnie na jego końcowy etap, który wygląda jak „kopiuj-wklej” z poprzedniego wykresu, z tym że z inną zmienną: zamiast wzrostu wynagrodzeń jest wskaźnik rentowności sprzedaży brutto (upraszczając: zysk przed opodatkowaniem/przychód). Rentowność przedsiębiorstw niefinansowych w Polsce rośnie w rekordowym tempie. Przeciętny wskaźnik rentowności sprzedaży brutto dla polskich przedsiębiorstw niefinansowych wzrósł z poziomu 4% w 2020 roku do niemal 8% w I kwartale 2022 r., a więc prawie o 100%. Jak wskazuje NBP w Szybkim Monitoringu w IV kw. 2021 roku wynik finansowy netto przedsiębiorstw był aż o 97,3% wyższy r/r. Taki trend utrzymał się również w I kw. 2022 roku, w którym wynik finansowy netto był wyższy o 47,4% r/r. Co więcej, dziś wynik finansowy stanowi 270% wyniku finansowego w 2016 roku – jeszcze w 2020 roku stanowił mniej niż 100%, zaś w 2019 roku niewiele ponad 100%. Rekordowo szybko rosnące zyski firm i rekordowo szybko rosnąca inflacja CPI są przejawem spirali marżowo-cenowej.

Kluczowe dla przebiegu niniejszych rozważań będzie przenalizowanie dynamiki wydajności pracy w stosunku do dynamiki przeciętnych płac, gdyż pozwoli to stwierdzić, czy rosnące wynagrodzenia są pochodną zwiększenia się produktywności polskiej gospodarki, czy też presji płacowej. Niewykluczone również, że oba czynniki równocześnie oddziałują na płace. W IV kw. 2021 roku wydajność pracy rosła w znacznie szybszym tempie niż wzrost płac. Dynamika r/r wydajności pracy według wartości dodanej (przychód minus koszty wytworzenia) kształtowała się na poziomie ok. 20%, natomiast dynamika r/r wynagrodzeń na poziomie ok. 10%. Gdyby obie wartości zamienić (20% dynamika wynagrodzeń oraz 10% dynamika wydajności), wówczas nakrecającą się spiralę inflacyjną można byłoby wytłumaczyć poprzez proces dostosowawczy opisywany w pierwszej części, tj. urealnienie dochodu na skutek wyższej dynamiki płac od dynamiki podaży towarów rynkowych bądź usług. Tak się jednak nie dzieje. W I kw. 2022 roku taki trend utrzymywał się dalej. Roczna dynamika wydajności pracy wyniosła 15%, zaś przeciętnego wynagrodzenia ok. 10%.

A co z presją płacową? Presja płacowa napędzająca wzrost cen i wywołująca spiralę cenowo-płacową występuje wówczas, gdy przedsiębiorcy sztucznie podnoszą wynagrodzenia. Sztucznie tzn. bez wzrostu opisywanej już wydajności pracy. Wtedy wzrastają koszty pracy, w efekcie prowadząc do wzrostu cen. Jak się okazuje, koszty pracy są relatywnie niewysokie. Spójrzmy na dwa poniższe wykresy. Wykres pierwszy pokazuje jak kształtuje się dynamika poszczególnych kosztów działalności gospodarczej. Jak widać najszybciej rosną koszty materiałow i energii (42,7% r/r), czego przyczyną są rosnące ceny surowców energetycznych na światowych rynkach, które w I kw. 2022 roku wzrosły jeszcze bardziej, nasilając presję kosztową. W tym samym czasie dynamika kosztów pracy r/r wyniosła 14,9% i spośród wszystkich kategorii kosztów rosła w najniższym tempie.

Firmy oceniły bowiem, że w I kw. 2022 r. do wzrostu kosztów działalności w największym stopniu przyczyniły się rosnące ceny gazu, paliw, energii elektrycznej i surowców. Wzrost płac miał wyraźnie mniejsze znaczenie – czytamy w cokwartalnym raporcie NBP na temat koniunktury.

Wykres drugi pokazuje z kolei udział kosztów pracy w kosztach działalności operacyjnej. Okazuje się, że udział ten maleje i jest na poziomie porównywalnym do 2017 roku. Odnosząc sie więc do powyższych danych można stwierdzić, że jeżeli już to istnieje spirala kosztowo-cenowa, a jej przyczyną nie jest wzrost płac, a wzrost cen materiałów i energii, który wynika z szoku podażowego. Z drugiej strony spiralę kosztowo-płacową obalają rekordowo wysokie wskaźniki rentowności, które świadczą o znacznie wyższej dynamice przychodów od kosztów.

Co mówią ekonomiści?

Poprosiliśmy ekonomistów, aby specjalnie dla naszego portalu wypowiedzieli się na temat obecnej spirali inflacyjnej.

W mojej ocenie obserwowana obecnie inflacja to w głównym stopniu efekt przerzucania rosnących kosztów przez przedsiębiorstwa na konsumentów. Jeszcze w okresie pandemii zaburzenia w łańcuchach dostaw spowodowały znaczący wzrost ich kosztów. Teraz nakładają się na to zaburzenia wywołane rosyjską agresją, sankcjami itp. Nakłada się na to napięta sytuacja na rynku pracy – Polska ma drugie najniższe bezrobocie w UE. W efekcie pracownicy mają silna pozycję negocjacyjną, szczególnie w branżach dotkniętych odpływem pracowników z Ukrainy, którzy wrócili do kraju walczyć, np. w transporcie. Bardzo silny wzrost presji kosztowej firm widać zarówno w danych o inflacji cen producenta PPI (osiągnęła ponad 23% r/r w kwietniu), czy w ankietach wśród przedsiębiorstw (np. PMI) – ocenia ekspert ING Piotr Popławski

Ekonomista ING wskazuje więc, iż w polskiej gospodarce występuje spirala kosztowo-cenowa. Rosnące płace mają marginalny wpływ. A co z rekordowymi marżami?

Jednocześnie firmy dość łatwo mogą przerzucać rosnące koszty ma konsumentów. Wysokie place, niskie bezrobocie i ekspansywna polityka socjalna utrzymują wysoki poziom wydatków konsumpcyjnych. Przedsiębiorstwa mają jednak problem z tym jak często ceny należałoby zmieniać. Skokowe zmiany cen surowców, transportu itp. bardzo utrudniają planowanie. W tym kontekście firmy starają się raczej ograniczać spadek marży niż korzystać z silnego popytu w Polsce dla ich poprawy – dodaje Piotr Popławski

Opinię wyraził również ekonomista Marian Gorynia, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu oraz prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Moim zdaniem nie ma jednego mechanizmu, który tłumaczyłby na zasadzie zero-jedynkowej inflację w Polsce. Tak więc ani spirala płacowo-cenowa, ani spirala marżowo-cenowa nie powinny być rozpatrywane rozłącznie według schematu „albo albo”. Osobiście jestem gotów przywiązywać większe znaczenie do działania spirali płacowo-cenowej aniżeli marżowo-cenowej. Nie znam wyników szczegółowych badań, ale nie odnoszę wrażenia, że marże w wyrażeniu relatywnym szczególnie przyczyniają się do wzrostu cen – wskazuje ekonomista

Ekonomista dodaje również, że spirala płacowo-cenowa czy marżowo-cenowa nie odgrywa zbyt istotnej roli w kształtowaniu się obecnej inflacji.

Uważam, że lepszym rozróżnieniem użytecznym do wyjaśniania powstawania inflacji jest podział czynników ją kreujących na czynniki o charakterze monetarnym i fiskalnym. Chodzi tutaj o tzw. drukowanie pieniędzy oraz prowadzenie luźnej polityki fiskalnej. Dodatkowe znaczenie odgrywają szoki podażowe wywołane przez pandemię oraz przez wojnę, przyczyniające się do wzrostu cen na rynkach międzynarodowych. Kolejnym wreszcie mechanizmem jest mechanizm kursowy, który sprawia, że eksporterzy otrzymują za sprzedaż zagraniczną więcej złotówek, a importerzy z kolei potrzebują ich więcej na opłacenie importu. Tak więc zjawiska inflacyjne są wypadkową równoczesnego działania albo nakładania się kilku przytoczonych mechanizmów.

Zdaniem Marcina Czaplickiego, ekonomisty SGH, obie grupy mają racje. Rozróżnia również przyczynę pojawienia się spirali inflacyjnej w zależności od sektorów.

Moim zdaniem obie grupy mają częściowo rację. Z jednej strony niektóre firmy podnoszą swoje marże – na przykład marże hurtowe w sektorze paliwowym, które rosną w Polsce w dużo większym stopniu niż w reszcie Europy. W innych sektorach także dochodzi do podnoszenia marż, a zjawisko to będzie tym bardziej powszechne, im szybszy będzie wzrost cen – wiele firm w ostatnich latach powstrzymywało się przed decyzjami o podwyżkach marż ze względu na obawy przed tym, co zrobi konkurencja. Obecnie obawa ta jest często zastępowana oczekiwaniem na pierwszą firmę, która dokona podwyżek, tak aby kolejne mogły podążyć jej śladem. Przy tym wszystkim należy jednak pamiętać, że obraz sektora przedsiębiorstw nie jest jednolity – w wielu sektorach presja kosztowa zjada marże i to ona głównie stoi za rosnącymi cenami.

Ekonomista dodaje również.

Z drugiej strony na naszym rynku obecna jest spirala płacowo-cenowa. Co prawda – tempo podwyżek płac w gospodarce narodowej (zapewne) nie dorównuje inflacji, nawet pomimo tego, że dynamika wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw ją wyprzedza. Niemniej, rosnące ceny zwiększają oczekiwania płacowe ze strony pracowników, co przy napiętej sytuacji na rynku pracy (i zwiększonej gotowości do poszukiwania nowego miejsca zatrudnienia) nakłada presją na pracodawców. W normalnych czasach nie jest to zjawisko złe, gdyż zwiększa (relatywnie niski w Polsce) udział czynnika pracy w dochodzie.

Warto zaznaczyć, że po stronie głównych oponentów zjawiska spirali płacowo-cenowej stoją ekonomiści Polskiej Sieci Ekonomii na czele z Janem J. Zygmuntowskim. Ich zdaniem w Polsce to zjawisko spirali marżowo-cenowej napędza inflacje.

Zobacz także: „Efekt drugiej rundy” i polityka rządu: Dwie zmory NBP w walce z inflacją [ANALIZA]

Esencja obecnej spirali inflacyjnej

Ekonomia jako nauka społeczna nie ogranicza się do ścisłych i niepodważalnych aksjomatów. W związku z powyższym poznanie prawdy polega na dyskusjach ekonomistów w oparciu o dane statystyczne, badaniach etc. Podobnie jest z dyskursem dotyczącym spirali inflacyjnej w Polsce. Z jednej strony istnieją omówione już dane empiryczne wskazujące na zaistnienie spirali płacowo-cenowej, zaś z drugiej strony spirala marżowo-cenowa ma również swoje uzasadnienie w realiach empirycznych. Jaki jest prawdziwy obraz rzeczywistości? Musimy szukać dalej.

Na jednym wykresie umieściłem dynamikę przeciętnych wynagrodzeń nominalnych oraz dynamikę rentowności firm w ostatnich latach. Wykres ten umieszczony jest poniżej. Nasuwają się dwa wnioski: 1) wzrost płac nominalnych z marginalnym odchyleniem kontynuuje dziesięcioletni trend, 2) dynamika rentowności po regresie w latach 2018-2020 momentalnie wróciła do wzrostowego trendu z lat 2013-2017. Oznacza to więc, iż zdecydowanie większy boom nastąpił w zyskach firm, aniżeli w płacach.

Wiele atrybutów ekonomicznych (m.in. zadłużenie, deficyt finansów publicznych, podatki) porównuje sie do poziomu PKB, gdyż pozwala to ocenić czy poziom danego wskaźnika realnie spadł czy też zmalał w danym roku. Takie same obliczenia stosuje się również biorąc pod uwagę wyniki finansowe przedsiębiorstw oraz zagregowany poziom płac w gospodarce narodowej.

Zagregowany wynik finansowy netto polskich przedsiębiorstw (>49 osób) w stosunku do PKB jest na rekordowo wysokim poziomie 9%. Od połowy 2020 roku wskaźnik ten wzrosł ponad dwukrotnie, co jest kolejnym dowodem na istnienie „marżowego boomu”. Sytuacja ekonomiczna średnich i dużych przedsiębiorstw w Polsce nigdy nie była tak dobra.

PKO BP

Jednocześnie procentowy udział płac w PKB spadł do poziomu notowanego w 2016 roku – ok. 48%. Co to oznacza? Wróćmy do definicji spirali przedstawionej w części teoretycznej.

W ostatniej instancji istota tej konkurencji sprowadza się do walki różnych klas, warstw i grup społeczno-ekonomicznych o jak najkorzystniejsze uplasowanie się na liście uczestników podziału dochodu narodowego – wskazuje Grzegorz W. Kołodko

To jest esencja obecnej spirali inflacyjnej. Mianowicie spadek procentowego udziału płac w PKB i jednoczesny wzrost zysków firm do PKB oznacza, że struktura podziału dochodu narodowego uległa zmiane na korzyść firm kosztem pracowników. Tak jak głosiłem w pierwszym rozdziale: Najogólniej rzecz biorąc, spiralę można rozpatrywać jako efekt konkurencji o utrzymanie ekonomicznego status quo lub polepszenie swojego dobrobytu jednych grup (firm) kosztem drugich (konsumentów).

Zobacz także: Mieszkanie prawem czy towarem? [RAPORT OG]

Wnioski z rozważań

Przedstawione argumenty za oraz przeciw w odniesieniu do zjawiska spirali płacowo-cenowej/marżowo-cenowej w polskiej gospodarce pozwalają wyodrębnić najważniejsze wnioski.

Bazując tylko na comiesięcznych publikacjach GUS dotyczących wzrostu wynagrodzeń nominalnych oraz inflacji CPI można odnieść wrażenie, iż spirala cenowo-płacowo się nakręca, ponieważ ww. mierniki rosną w tempie dwucyfrowym. Taka też była moja początkowa diagnoza. Wszakże zagłębiając się dalej w wykresy, statystykę etc. brakuje kolejnych niezbitych dowodów na tezę, iż to płace napędzają inflację i są jej głównym stymulatorem wewnętrznym. Po pierwsze wydajność pracy rośnie dwukrotnie szybciej od przeciętnej płacy w Polsce. Tak więc, wzrost wynagrodzeń jest pochodną zwiększonej produktywności pracowników, nie procesów dostosowawczych, które są inflacjogenne. Po drugie udział kosztów pracy w kosztach ogółem działalności gospodarczej spada. Rośnie za to udział kosztów związanych z materiałami i surowcami. W związku z powyższym, to koszty materiałów i surowców, a nie koszty pracy silniej napędzają wzrost cen – bardziej zasadnym określeniem obecnej spirali jest spirala kosztowo-cenowa. Z pewnością ten rodzaj koszów (wynikający z czynników zewnętrznych – załamane łańcuchy dostaw, wysokie ceny surowców) ma większy wpływ na obecną inflację, niż koszty pracy – wzrost płac.

Jest jednak jedno „ale”. Zdecydowanie szybciej od kosztów rosną przychody przedsiębiorstw niefinansowych, czego skutkiem są rekordowo wysokie zyski. Skoro rekordowy wzrost rentowności jest zsynchronizowany z rekordowym wzrostem cen, to oznacza, że nie płace, nie koszty, a marże mogą w największym stopniu stymulować inflację. Powrót do teoretycznych rozważań spirali inflacyjnej opartych na książce pt. „Polska w świecie inflacji” Grzegorza W. Kołodko, pozwolił na najbardziej kluczowy wniosek tejże analizy: Spirala inflacyjna w polskiej gospodarce to efekt zmianu strukury dochodu narodowego na korzyść zysków przedsiębiorstw kosztem płac pracowników. To czy taki efekt się utrzyma zależeć będzie od skłonności firm do utrzymywania udziału zysków w PKB na niezmienionym poziomie oraz od dalszej monopolizacji bądź demonopolizacji polskiej gospodarki. Badania Fed dowodzą, że monopolizacja przyczynia się do zjawiska nadmiernej inflacji. W Polsce silnie zmonopolizowany jest chociażby sektor paliwowy, energetyczny oraz wydobywczy.

Jednocześnie nie sugeruję, że zjawisko spirali płacowo-cenowej w ogóle nie występuje. Wskutek nadmiernej inflacji, pracownicy zakorzeniają swoje oczekiwania dotyczące wynagrodzeń nominalnych. W tym sensie taka spirala istnieje, jednak w zdecydowanie mniejszym stopniu oddziałuje na wzrost cen niż spirala marżowo-cenowa.

Niniejszy raport spuentuję ważnym przekazem: za wysoką inflację w Polsce odpowiadają głównie zerwane łańcuchy dostaw i wojna w Ukrainie. Jeżeli nie zaradzimy szokom zewnętrznym (dywersyfikacja energetyczna oraz odbudowanie zerwanych łańcuchów dostaw) to wzrost cen nie wyhamuje. Spirala (czynniki wewnętrzne) to zaledwie ok. 1/3 dzisiejszej inflacji. Warto podjąć więc debatę nad tym, na ile obecne podwyżki stóp procentowych NBP wynikają z chłodnej analizy ekonomicznej, a na ile z presji polityczno-publicznej. Powrót do stabilnego poziomu cen kosztem silnej recesji nie wydaje się być optymalnym scenariuszem w bieżących okolicznościach.

Czy złote lata mijają? Wyzwania dla polskiej gospodarki na najbliższe lata [RAPORT OG]

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker