GospodarkaKomentarze I AnalizyPolska

Bogatych łączy praworządność i egalitaryzm. W Polsce nie ma pierwszego i drugiego

Te niepokojące trendy powinny zapalić lampkę alarmową, że długoterminowe czynniki wzrostu stają się kruche

Ekonomia instytucjonalna jest raczkującym nurtem, stąd rola instytucji w rozwoju gospodarczym wciąż wydaje się niedoceniana. Jest jednak coraz więcej dowodów, że silne instytucje nie tylko napędzają wzrost gospodarczy, ale i go podtrzymują. Silne instytucje tworzą społeczeństwo inkluzywne, w którym dystrybucja dochodów jest sprawiedliwa, wpływając na niski lub umiarkowany stopień nierówności, co wspiera społeczny i ekonomiczny rozwój kraju. Tymczasem w ostatnich latach mają miejsce dwa niepokojące trendy: erozja praworządności i rosnące nierówności. 

Trend nr 1. Erozja praworządności

Pierwszy z ww. trend jest niestety intensywnie wykorzystywany w celach toczenia konfliktu politycznego. Dlatego, pogorszenie rządów prawa w Polsce (które wg badań rzeczywiście występuje) może być słabsze, niż podpowiada nam nasza percepcja. Partie opozycyjne i środowiska antyrządowe mogą bowiem przejaskrawiać ten problem. Nie można wykluczyć, że robi to także Komisja Europejska. Niemniej, coś jest na rzeczy.

J. Gutmann, S. Voigt (Uniwersytet w Hamburgu) i K. Metelska-Szaniawska (Uniwersytet Warszawski) po przeanalizowaniu 168 krajów w okresie od 1990 do 2020 roku pod względem takich obszarów jak prawa własności, niezależność sądów, równość wobec prawa, wolność zgromadzeń czy wolność słowa i mediów dowiedli, że bliżej nam do Węgier i Turcji, aniżeli do Kanady czy Belgii. Gutmann i in. (2022) wskazują także, iż w ostatnich latach poziom praworządności w Polsce znacznie spadł.

Freedom Index mierzący stan wolności człowieka w oparciu o wolność osobistą, obywatelską i gospodarczą znacznie zmniejszył się po 2015 roku. Wówczas wynosił ponad 90 pkt, by w ciągu ośmiu lat spaść do 80 pkt. Niestety, malejący trend tego wskaźnika w naszym kraju zbiega się z trendem panującym na Węgrzech i w Turcji, gdzie można mieć wiele zastrzeżeń co do jakości instytucji, w tym praworządności.

Wskaźnik praworządności publikowany przez Bank Światowy także mocno skurczył się w ostatnich latach. Jak pokazuje baza danych Worldwide Governance Indicators indeks Percentile Rank dotyczący rządów prawa spadł z 72,12 w 2016 r. do 65,38 w 2021 roku. W tym samym czasie, Czechy poprawiły poziom praworządności z 82,21 do 84,12. Pogorszeniu w Polsce uległy także miary kontroli korupcji, efektywności rządowej, stabilności politycznej i jakości regulacji.

W rankingu konkurencyjności World Competitiveness Ranking, w którym generalnie na tle regionu wypadamy całkiem dobrze, spośród wielu kryteriów eksperci najsłabiej ocenili legislację gospodarczą, otoczenie instytucjonalne oraz podstawy i wartości. W tych podkategoriach Polska zajęła odpowiednio 55., 53. i 52. miejsce na 63 badane gospodarki. Dla porównania w takich podkategoriach jak zatrudnienie, ceny oraz handel międzynarodowy znaleźliśmy się w pierwszej dwudziestce.

Coraz gorzej jest także w zakresie efektywności sądów. W 2012 roku czas oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy przed sądem w pierwszej instancji wynosił 50 dni, podczas gdy w 2021 roku było to aż 107 dni. Z kolei w sprawach cywilnych i handlowych najbardziej dotykających działalność gospodarczą, średni czas oczekiwania to 330 dni w porównaniu do 195 dni w 2012 roku. W rezultacie, liczba spraw w toku znacznie wzrosła i należy do najwyższych w UE. W 2021 roku było to 8,7 na 100 mieszkańców, a w 2012 r. jedynie 3,6. Ponadto Polska jest na przedostatnim miejscu (za Portugalią) pod względem skuteczności ochrony konsumenta. Jednocześnie, obok Bułgarii, wydajemy najwięcej z budżetu państwa na wymiar sprawiedliwości: 0,52% PKB (rp.pl, 2023). Rodzimy wymiar sprawiedliwości jest zatem z jednej strony powolny, a z drugiej strony bardzo kosztowny, co implikuje ogromną nieefektywność polskich sądów.

Badania jasno wskazują, że instytucje napędzają wzrost gospodarczy a także konwergencję dochodową. Goes (2015), Lin i Rosenblatt (2012), Glaeser i in. (2004), Bank Światowy (2005), Siddiqui i Ahmed (2013), a z nowszej literatury naukowej Międzynarodowy Fundusz Walutowy (2022) wysuwają zbieżne wnioski, że instytucje stymulują wzrost gospodarczy i wyjaśniają różnice dochodowe między biednymi oraz bogatymi krajami. Ponadto wskazują (Goes; 2015, Lin i Rosenblatt; 2012 oraz Glaeser i in.;2012), że poprawa instytucji w krajach niżej rozwiniętych znacznie przyspiesza konwergencję w stosunku do bogatych krajów Zachodu. Na przykład Goes (2015) estymuje, że w analizowanych 119 krajach w okresie 2002-2012 poprawa jakości instytucji o 1% implikowała wzrost PKB o 2,6% w krajach rozwijających się i 0,35% w krajach rozwiniętych.

Z niniejszego rozdziału płynie wniosek, że ostatnie lata upłynęły pod znakiem pogorszenia praworządności, a tym samym jakości instytucji w naszym kraju. Większość, o ile nie wszystkie indeksy mierzące jakość instytucji poddane zostały erozji. Cały świat uwziął się na Polskę? Trudno w to uwierzyć. Jeżeli nie dojdzie do poprawy w kwestii rządów prawa – a szerzej – instytucji, nasz długoterminowy wzrost zostanie podkopany.

Trend nr 2. Rosnące nierówności

Od kilku lat poletkiem dyskutantów w polskiej debacie ekonomicznej były wątpliwości odnoszące się do mierzenia nierówności ekonomicznych metodologią GUS opartą na Badaniu Budżetu Gospodarstw Domowych (BBDG). Istnieją uzasadnione obiekcje, że najbiedniejsi nie raportują dochodów z tzw. szarej strefy, zaś najbogatsi nie biorą udziału w badaniu (prawdopodobieństwo, że ktoś z pierwszego percentyla dochodowego znajdzie się w ankiecie jest niskie, a nawet jak się znajdzie, to można przypuszczać, że zaniży swój miesięczny dochód). Badanie Pawła Bukowskiego i Filipa Novokmeta pt. Between communism and capitalism: long-term inequality in Poland, 1892–2015 potwierdziło przypuszczenia ekonomistów. Gdy autorzy badania połączyli dane podatkowe, ankietowe i rachunki narodowe werdykt okazał się jednoznaczny: nierówności rosną a ich poziom jest na podobnym poziomie jak w krajach Europy o najwyższym rozwarstwieniu dochodowym (Niemcy i Wielka Brytania).

Po upadku komunizmu odnotowano znaczny wzrost nierówności do 2008 roku, potem następuje osłabienie trendu i spadek nierówności, po czym nierówności na początku drugiej dekady XXI wieku ponownie zaczynają przyrastać. W latach 1990-2015 realne dochody górnego percentyla zwiększyły się o 458%, górnych 10% najbogatszych o 190%, podczas gdy dolnych 50% tylko o 31%. Ekonomiści sugerują, że nierówności będą rosnąć, ponieważ rośnie rola kapitału w gospodarce, a to zyski z kapitału były głównym bodźcem zwiększania nierówności po upadku komunizmu w Polsce. Tak też się dzieje. Dane GUS, które zaniżają rzeczywisty poziom nierówności, wskazują na stale rosnący indeks Giniego od 2016 roku. Raport zespołu ekonomisty Thomasa Piketty’ego z 2022 roku wykazał, że Polska znajduje się w czołówce nierównych państw Europy. Wystarczyło jedno pokolenie, aby Polska z jednego z najbardziej równych społeczeństwa stała się jednym z najmniej egalitarnych.

Źródło: Concilium Civitas, opracowanie: Paweł Bukowski i Filip Novokmet

Wysokie i rosnące nierówności to gorsze perspektywy wzrostu. Jak piszą Bukowski i Novokmet na łamach Concilium Civitas:

Wiemy też, że duże nierówności negatywnie wpływają na wzrost gospodarczy poprzez zmniejszanie równości szans (a tym samym utratę talentów), erozję demokracji, wzrost przestępczości czy mniejsze inwestycje w kapitał ludzki. Kwestia redystrybucji korzyści wynikających ze wzrostu gospodarczego staje się więc kluczowa dla podtrzymywania wzrostu dobrobytu w Polsce.

Ekonomista Michał Brzeziński podkreśla, że 11% nierówności dochodowych w Polsce wynika z nierówności szans, czyli czynników niezależnych od jednostek, lecz zależnych od instytucji.

Zobacz też: Polska liderem wzrostu produktywności w regionie! Wyprzedzamy nawet Niemcy

Dlaczego erozja praworządności i wzrost nierówności są niepokojące

O czym świadczą niskie lub umiarkowane nierówności? Dlaczego stosunkowo egalitarne społeczeństwo sprzyja wzrostowi? Jaką rolę odgrywają w tym instytucje? Dlaczego uważam, że rosnące nierówności i coraz niższa jakość instytucji to zagrożenia dla rozwoju gospodarczego?

Mianowicie, im niższe nierówności, tym bardziej inkluzywny system społeczno-ekonomiczny, co oznacza, że z owoców wzrostu czerpie szersza masa ludności. Budowa systemu inkluzywnego odbywa się poprzez wykrystalizowanie inkluzywnych instytucji politycznych, czyli udział we władzy szerokiej masy społeczeństwa wpływającej na pluralizm, praworządność, egzekwowanie prawa i kontrolowanie ładu polityczno-gospodarczego (M. Piątkowski, 2019). Ów system polityczny determinuje system gospodarczy, który jest obwarowany silnymi i inkluzywny instytucjami ekonomicznymi, o ile inkluzywne są instytucje polityczne. W ten sposób, tworzą się bezpieczeństwo własności prywatnej, jakość regulacji, usługi publiczne, szeroki dostęp do edukacji, otwarte rynki, wysoka konkurencja, swoboda zawierania umów i sprawiedliwa redystrybucja dochodów.

Zobacz też: Atak Rosjan na polską kolej! Paraliż w Szczecinie!

Niemal wszystkie najbardziej rozwinięte kraje, które nie opierają się na dywidendzie surowcowej, mają niskie lub umiarkowane nierówności (Gini < lub = 0,4), co zawdzięczają inkluzywnym instytucjom politycznym i gospodarczym. Fakty są takie: bogate kraje charakteryzują się egalitarnym społeczeństwem i wysokim poziomem praworządności. To dwie podstawowe cechy, które spajają najbardziej rozwinięte cywilizacje. Dlatego uważam, że wysokie jak na standardy UE i rosnące nierówności dochodowe w Polsce to niepokojący trend. Wraz ze wzrostem nierówności coraz bardziej oddalamy się od instytucji inkluzywnych, a zbliżamy ku instytucjom oligarchicznym. Coraz słabsze instytucje jak np. rządy prawa są tego dobitnym dowodem.

Silne instytucje tworzące inkluzywne społeczeństwo (takie, gdzie dystrybucja dochodów jest sprawiedliwa, a zatem nierówności niskie lub umiarkowane) należą do „fundamentalnych czynników wzrostu” (patrz: Piątkowski, 2019), choć niestety ich rola wciąż wydaje się bardzo niedoceniana. Takie zjawiska jak erozja praworządności i gwałtowny wzrost nierówności powinny zapalać lampkę alarmową interesariuszom naszego rozwoju, że fundamenty wzrostu stają się coraz bardziej kruche. Na koniec warto zaznaczyć, że ten tekst nie stawia tezy, iż Polsce grozi długoletnia stagnacja. Stawia raczej tezę, że Polska będzie rozwijać się średnio- i długookresowo szybciej, jeżeli do standardowych czynników wzrostu, które spełniamy (stabilność makroekonomiczna, zdrowy i prosperujący sektor bankowy, rosnąca produktywność, wyższy poziom wykształcenia) dojdą także te niestandardowe, o których była mowa w niniejszym tekście. W przeciwnym wypadku, możemy nie zaznać poziomu bogactwa najbardziej rozwiniętych krajów.

Młodych Hiszpanów w pracy nie zobaczycie. Wyjaśniamy dlaczego! [RAPORT OG]

 

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker