ChinyKomentarze I Analizy

WHO are you? Czyli jak Chińczycy pociągają za sznurki w WHO

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) będąca jedną z najpotężniejszych tego typu instytucji na świecie jest pod silnym wpływem Chin

WHO to jedna z najbardziej rozpoznawalnych organizacji na świecie. Światowa Organizacja Zdrowia, bo taką nazwę w języku polskim nosi WHO, jest jedną z wielu wyspecjalizowanych organizacji ONZ która, jak wskazuje nazwa, dba o zdrowie publiczne. Choć jak udowodni dalszy tekst, mówenie „dbaniu” może być dużym nadużyciem, a sama organizacja już dawno zatraciła swoje ideały.

WHO rozpoczęła swoją działalność 7 kwietnia 1948 r. Wówczas w szeregach organizacji było 88 państw. Obecnie WHO jest jedną z największych tego typu instytucji na świecie zrzeszając w sumie 194 państwa, czyli praktycznie wszystkie kraje świata.

Poza strukturami WHO są pojedyncze kraje, które co do zasady nie mają większego wpływu na światową sytuację. Jest jednak jeden wyjątek. Jest nim Tajwan.

Jak WHO usunęła Tajwan, bo chciała się przypodobać Chinom

Tajwan był jednym z członków-organizatorów WHO, jednak został zmuszony do opuszczenia struktur w 1971 r. W tym samym roku, w którym w szeregi Światowej Organizacji Zdrowia wstąpiły Chiny. Oczywiście nie jest to przypadek. Od 2007 roku Tajwan corocznie ma wnioskować o przyjęcie kraju do WHO i corocznie wniosek ten jest odrzucany przez naciski ze strony Chiny. Ponadto od 2017 roku do 2020 roku Chiny odmawiały Tajwanowi uczestnictwa w corocznym zgromadzeniu WHO w roli obserwatora.

W latach 2009-2016 Tajwan uczestniczył w World Health Assembly (WHA) jako obserwator pod nazwą „Chińskie Tajpej”. Udział Tajwanu w WHA został jednak zablokowany od czasu objęcia urzędu przez prezydent Tsai Ing-wen w 2016 roku. Ponadto w maju 2018 r. WHO odmówiła tajwańskim mediom dostępu do swojego dorocznego zgromadzenia, za czym miały stać naciski ze strony Chin.

Dla WHO Tajwan nie istnieje

W wywiadzie z 2020 r. zastępca dyrektora generalnego Bruce Aylward zdawał się unikać pytania reporterki RTHK Yvonne Tong o reakcję Tajwanu na pandemię i włączenie do WHO, zrzucając winę na problemy z połączeniem internetowym. Po ponownym uruchomieniu czatu wideo zadano mu kolejne pytanie o Tajwan. Odpowiedział wówczas, że rozmawiali już o Chinach i formalnie zakończył wywiad. Incydent ten doprowadził do oskarżeń o polityczny wpływ Chin na organizację międzynarodową.

W listopadzie 2020 r. słowo „Tajwan” zostało zablokowane w komentarzach do transmisji na żywo na stronie WHO na Facebooku. Jak się później okazało nie była to jedyna zbanowana fraza. W sidła cenzury wpadły też takie frazy jak „China Wuhan Pneumonia” czy też „China virus”.

WHO, pomimo tego że Tajwan skutecznie sobie radził z pandemią, nie chciała słyszeć o uczestnictwie Tajwanu w WHA. Blokowane były również wszelkie inicjatywy związane z tym państwem.

Tak agresywna postawa międzynarodowej organizacji (teoretycznie neutralnej) wobec podmiotu, który jest demokratycznym tworem i nie rozpoczął żadnej wojny (o stosunku WHO do agresorów również wspomnę) jest co najmniej dziwna. Zamiast tego WHO nie przeszkadzało, żeby na tegorocznym Światowym Zgromadzeniu Zdrowia do Rady Wykonawczej WHO wybrać Koreę Północną. W ten sposób totalitarne państwo Kim Dzong Una otrzymało uprawnienia do mianowania dyrektorów regionalnych WHO i potencjalnego głosowania na następnego dyrektora generalnego. W wyborze Korei Północnej nie przeszkadzał WHO fakt, że jest jednym z najbardziej totalitarnych państw świata, które nagminnie głodzi swoich obywateli i zabija ich pod byle pretekstem.

Postawa Chin nie powinna jednak dziwić, gdyż Chiny roszczą sobie prawa do Tajwanu i uważają, że przedstawicielstwo Tajwanu w ramach WHO jest w postaci Chin. Dziwić natomiast może postawa WHO, która teoretycznie powinna być organizacją neutralną politycznie. Teoretycznie. Praktyka jednak pokazuje, że jest to instytucja skorumpowana, przegniła i będąca w zasadzie marionetką w rękach Chińczyków.

Chińczycy trzymają się mocno w WHO

W 2007 roku na Dyrektora Generalną WHO została wybrana Chinka Margaret Chan, która na swoim stanowisku utrzymywała się do 2017 roku.

Po wizycie we wspomnianej już Korei Północnej w kwietniu 2010 roku, Chan powiedziała, że niedożywienie jest problemem w tym kraju, ale system opieki zdrowotnej w Korei Północnej może być przedmiotem zazdrości wielu krajów rozwijających się, ze względu na dużą liczbę personelu medycznego. Zauważyła również, że w kraju nie ma oznak otyłości, która jest nowym problemem pojawiającym się w innych częściach Azji.

Komentarze Chan stanowiły znaczącą przeciwwagę do słów jej poprzedniczki, Norweżki Gro Harlem Brundtland, która w 2001 roku miała stwierdzić, że system opieki zdrowotnej w Korei Północnej jest bliski załamania. Ocena Margaret Chan została skrytykowana w artykule redakcyjnym Wall Street Journal, który nazwał jej wypowiedzi „surrealistycznymi”. W artykule redakcyjnym stwierdzono ponadto, że

„pani Chan albo mruga okiem, aby utrzymać kontakt z Północą, albo pozwoliła się oszukać”.

Zwrócenie uwagi przez Chan na otyłość podczas swojej podróży do Korei Północnej też nie jest przypadkowa. Szefowa WHO szczególną uwagę przywiązywała do walki z organizacjami, które nazywała „Big Food, Big Soda i Big Alcohol” zamiast walczyć z rozprzestrzeniającymi się po kontynencie afrykańskim wirusami. Nic w tym dziwnego. „Big” korporacje są własnością zachodniego kapitału, a osłabienie go z pewnością nie przeszkadzałoby Chinom.

Zmieniła się tylko fasada

Po Chan nadeszła kadencja Tedrosa Ghebreyesusa, Etiopczyka. Człowieka o bardzo dużym doświadczeniu politycznym. W latach 2005 – 2012 był ministrem zdrowia Etiopii, a od 2012 do 2016 r. ministrem spraw zagranicznych tego kraju. Potem został Dyrektorem Generalnym WHO. Wydawać by się mogło, że wpływy Chin w WHO osłabną po odejściu ze stanowiska Chan. Nic jednak bardziej mylnego. Ghebreyesus nie został wybrany przypadkiem. Przynajmniej nie zamierzali przypadkowi zostawić tego Chińczycy. Etiopczyk został w dużej mierze wybrany dzięki wparciu Chin oraz krajów afrykańskich, w których Chiny mają rozległe kontakty polityczne i biznesowe.

Przykładem może być sama Etiopia. Ojczyzna Tedrosa obecnie nazywana jest „małymi Chinami Afryki Wschodniej”, ponieważ stała się przyczółkiem Chin do wpływania na Afrykę i kluczem do chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku, będącej olbrzymim projektem polityczno-gospodarczo-logistycznym mającym na celu reaktywację Nowego Jedwabnego Szlaku. Jest to projekt, który ma budować wpływy Chin na świecie.

Długi czas słabość Etiopczyka do Chińczyków nie była widoczna. Stan ten uległ zmianie wraz z wybuchem pandemii Covid-19, która rozpoczęła się właśnie w Państwie Środka.

Specjalizujący się w tematyce chińskiej prof. Bradley Thayer i Lianchao Han w artykule na łamach waszyngtońskiego The Hill piszą, że od samego początku Tedros bronił Chin, pomimo ich fatalnego zarządzania wysoce zaraźliwą chorobą. Wraz ze wzrostem liczby zachorowań i ofiar śmiertelnych, WHO potrzebowała miesięcy, aby ogłosić epidemię COVID-19 jako pandemię, mimo że spełniała ona kryteria przenoszenia się między ludźmi, wysokiej śmiertelności i rozprzestrzeniania się na całym świecie.

Należy także dodać, że kiedy prezydent Trump podjął kroki w celu powstrzymania roznoszenia się koronawirusa w granicach USA, wydając 31 stycznia 2020 r. zakaz podróżowania do Chin, Tedros stwierdził, że powszechne zakazy i ograniczenia podróży nie są potrzebne do powstrzymania epidemii i mogą „skutkować zwiększeniem strachu i stygmatyzacji, przy niewielkich korzyściach dla zdrowia publicznego”. Ostrzegł, że zakłócanie transportu i handlu może zaszkodzić wysiłkom na rzecz rozwiązania kryzysu i doradził innym krajom, aby nie podążały za przykładem USA. Niedługo później globalny transport lotniczy praktycznie zamarł.

Podczas pandemii COVID-19 niektórzy urzędnicy państwowi i eksperci ds. zdrowia publicznego oskarżyli Tedrosa o to, że nie ogłosił pandemii wystarczająco wcześnie i miał zbyt bliskie stosunki z rządem Chin. Jak się można domyśleć jedno wynikało z drugiego.

Tedros twierdził również, że otrzymał groźby śmierci i rasistowskie uwagi, których nie omieszkał przypisać Tajwanowi. Szef WHO nie miał jednak na to żadnych dowodów, a wszystkiemu zaprzeczyli tajwańscy urzędnicy, domagając się przeprosin.

Bradley A. Thayer i Lianchao Han w przytoczonym już felietonie twierdzą, że dyrektor generalny WHO podobnie jak chiński prezydent Xi Jinping, powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności za „lekkomyślne zarządzanie tą śmiertelną pandemią”. Autorzy uważają, że Tedros przymknął oko na to, co wydarzyło się w Wuhan i reszcie Chin, a po spotkaniu z Xi w styczniu pomógł Chinom umniejszyć dotkliwość, rozpowszechnienie i zasięg epidemii COVID-19. Co zresztą potwierdzają bardzo niejasne działania na początku epidemii i zaprzeczanie, że mamy do czynienia z globalnym zagrożeniem.

Szef WHO zamiast skupić się na globalnych wysiłkach na rzecz walki z pandemią, miał upolityczniać kryzys i pomagać Chinom uniknąć odpowiedzialności za szereg wykroczeń w walce z chorobą. Tedros wykorzystał platformę WHO do obrony rażącego naruszenia praw człowieka przez chiński rząd. Chiny były nieuczciwe w kwestii pochodzenia i rozpowszechnienia koronawirusa. Ludzie, którzy próbowali go odkryć, mieli być zatrzymywani lub znikali, a ich raporty i posty online były usuwane. Chiny dezinformowały i wprowadzały świat w błąd, a Tedros przyłączył się do tych wysiłków, publicznie chwaląc „przejrzystość” Chin w walce z rozprzestrzenianiem się choroby. Narracja została nieco zmieniona gdy pewnym było iż pandemia jest nieunikniona, a choroby nie da się dalej bagatelizować. Niemniej i później udział Chin w rozwoju pandemii był bardzo mocno umniejszany.

Pojawia się jeszcze jeden ciekawy wątek świadczący o tym, że WHO siedzi w kieszeni chińskich urzędników. Kiedy Xi nakazał chińskim urzędnikom ds. zdrowia przyspieszenie opracowywania leków przy użyciu „zintegrowanej chińskiej tradycyjnej medycyny ziołowej i medycyny zachodniej”, oficjalna publikacja WHO „Pytania i odpowiedzi dotyczące koronawirusów (COVID-19)” wprowadziła subtelną zmianę. Chińscy internauci znaleźli rozbieżność między chińską i angielską wersją listy środków uznanych za nieskuteczne przeciwko COVID-19. W wersji angielskiej wymieniono cztery pozycje – palenie tytoniu, noszenie wielu masek, przyjmowanie antybiotyków i tradycyjne leki ziołowe. Czwarta pozycja nie została uwzględniona w wersji chińskiej. (Obecnie wersja angielska również usunęła ten element).

Od początku kryzysu Tedros był wielokrotnie oskarżany o miękkie podejście do Chin, co zresztą nie było bezzasadne. Senator Marco Rubio powiedział w Fox News, że chiński rząd „wykorzystał WHO do wprowadzenia świata w błąd” i stwierdził, że „WHO jest albo współwinna, albo niebezpiecznie niekompetentna”. Amerykański senator Rick Scott ujął to dosadniej, oskarżając WHO o „pomaganie komunistycznym Chinom w ukrywaniu globalnej pandemii”. W międzyczasie Tedros ostrzegł przed niebezpieczeństwem upolitycznienia wirusa, co miało zapobiec piętnowaniu Państwa Środka na arenie międzynarodowej.

WHO ma słabość do krajów totalitarnych i zbrodniarzy wojennych

Zamykając ciągłość chronologiczną tego tekstu należy wspomnieć o tym, że kilka dni po tym jak Rosja zaatakował Ukrainę (i od tamtej pory regularnie bombarduje obiekty cywilne) dyrektor generalny WHO spotkał się z wiceministrem zdrowia Rosji, aby omówić to, co dr Tedros opisał w  swoim tweecie jako „pracę Rosji na rzecz poprawy zdrowia matek i dzieci„. WHO wydawała się wtedy nie widzieć problemu w tym co dzieje się na Ukrainie.

WHO negowała udział Chin w rozwoju Covid-19, od wielu lat ma słabość do Korei Północnej, a zbrodniarze wojenni i państwa totalitarne są jako członkowie lepiej traktowani, niż kraje demokratyczne i mające wpływ na poprawę zdrowia publicznego. WHO od lat – z przerwą na pandemię Covid-19 – zamiast zająć się zwalczaniem chorób zakaźnych w Afryce, które są prawdziwą plagą i zagrożeniem, woli ingerować w zachodni styl życia, co chwile próbując czegoś zakazać. Po cukrze, fast foodach i alkoholu przyszedł czas na e-papierosy, które mają być śmiertelnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego. Zupełnym przypadkiem rozwój rynku e-papierosów bardzo silnie uderza w chińskich producentów tytoniu, którzy odpowiadają za 40% światowej produkcji tej rośliny. O tym jednak opowiem nieco więcej w kolejnym artykule, do którego link poniżej.

 

Chińczycy chcą zakazać całemu światu e-papierosów w trosce o nasze zdrowie

 

 

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Filip Lamański

Dziennikarz, założyciel i redaktor naczelny portalu Obserwator Gospodarczy z wykształcenia ekonomista specjalizujący się w demografii i systemie emerytalnym. W 2020 roku nagrodzony w konkursie NBP na dziennikarza ekonomicznego roku 2020 w kategorii felieton lub analiza.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker