Uncategorized

Wirus wywoła epidemię biedy

Programy stymulacyjne wprowadzane przez rządy nie oznaczają, że wszyscy wydostaną się na powierzchnię. Biedniejsze państwa cofną się nawet o 30 lat, walcząc z ubóstwem, a w krajach rozwiniętych nierówności mogą sięgnąć poziomów, o których mieliśmy już zapomnieć.

W kwietniu 2020 roku największe firmy odzieżowe liczyły straty spowodowane zamknięciem galerii handlowych, a ponad milion pracowników szwalni w Bangladeszu straciło pracę z dnia na dzień. Globalne korporacje masowo wycofywały się z zamówień, przez co tamtejsze fabryki od razu zaczęły bankrutować. Dla Bangladeszu, w której branża odzieżowa odpowiada za 76 proc. eksportu i 4 mln miejsc pracy, to tragedia większa niż sama pandemia. Szczególnie że sytuacja, nawet po odmrożeniu gospodarki, szybko nie wróci do normy. Międzynarodowa organizacja humanitarna Oxfam ostrzegła w kwietniu w raporcie „Dignity Not Destitution” („Godność zamiast nędzy”), że zatrzymanie produkcji i handlu z powodu pandemii może wpędzić w ubóstwo nawet 6 – 8 proc. światowej populacji, czyli ok. 500 mln ludzi.

COVID-19 przyczynił się do globalnego wzrostu skrajnego ubóstwa z 8,2 proc. w 2019 r. do 8,6 proc. w 2020 r., czyli z 632 mln do 665 mln ludzi

Raport powołuje się m.in. na badania naukowców z King’s College London i Australian National University, którzy oszacowali potencjalny, krótkoterminowy wpływ COVID-19 na ubóstwo w krajach rozwijających się i na globalny poziom zubożenia społeczeństwa liczony spadkiem poziomu konsumpcji lub dochodu gospodarstw domowych. Ich szacunki pokazują, że pandemia koronawirusa stanowi prawdziwe wyzwanie dla celu ONZ w zakresie zrównoważonego rozwoju, jakim było globalne wyeliminowanie ubóstwa do 2030 r. Pierwszy od 1990 r. wzrost globalnego wskaźnika ubóstwa może bowiem zniwelować postęp w jego zmniejszaniu. Autorzy badania zastosowali trzy scenariusze spadku dochodów lub (w zależności od kraju) konsumpcji: niski, średni i wysoki, wynoszące odpowiednio: 5, 10 i 20 proc. Oszacowali też wpływ tego spadku na liczbę osób ubogich, stosując międzynarodowe poziomy ubóstwa wynoszące: 1,90 dol. (skrajne ubóstwo), 3,20 dol. oraz 5,50 dol. dziennie – według parytetu siły nabywczej w 2011 r. Z ich wyliczeń wynika, że w niektórych regionach świata negatywne skutki pandemii i zamrożenia gospodarki mogą doprowadzić do poziomów ubóstwa podobnych do zarejestrowanych 30 lat temu. Dotyczy to najbardziej ekstremalnego scenariusza 20-procentowego spadku dochodów lub konsumpcji, w którym liczba osób żyjących w ubóstwie może zwiększyć się o 420 – 580 mln w porównaniu z ostatnimi oficjalnymi danymi z 2018 r.

Biednemu wiatr w oczy

Również prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, że COVID-19 przyczyni się do globalnego wzrostu skrajnego ubóstwa z 8,2 proc. w 2019 r. do 8,6 proc. w 2020 r., czyli z 632 mln do 665 mln ludzi. Przed wybuchem pandemii prognozowano spadek z 8,1 proc. do 7,8 proc. Największe sukcesy w wychodzeniu z biedy miały Chiny, praktycznie cała Azja Południowa oraz Indie, gdzie między latami 2006 a 2016 z biedy wydostało się 271 mln osób. W Bangladeszu w ciągu ostatnich 20 lat z ubóstwa wyszła jedna piąta społeczeństwa. Teraz te kraje mogą się cofnąć w rozwoju o trzy dekady.

Wirus zbierze największe żniwa w miejscach, w których pandemia ma poważny wpływ na działalność gospodarczą oraz tam, gdzie odsetek osób już żyjących na granicy ubóstwa jest duży. MFW szacuje, że PKB krajów rozwiniętych skurczy się o około 6 proc. w 2020 r., a krajów rozwijających się tylko o jeden procent (według innych szacunków: będzie to aż 3,6 proc.). Ale w tej drugiej grupie więcej osób żyje blisko granicy ubóstwa i to właśnie tam pandemia będzie miała największy wpływ. Na przykład Afryka Subsaharyjska, która do tej pory była stosunkowo mało dotknięta wirusem z punktu widzenia zagrożenia zdrowia, zgodnie z prognozami MFW będzie miała wzrost biedy – wpadną w nią kolejne 23 mln ludzi. W Azji Południowej może to być 16 mln osób.

W dużym stopniu będzie to pokłosiem wzrostu bezrobocia w państwach rozwiniętych, które w pierwszej kolejności dotyka niskowykwalifikowanych pracowników. Czyli głównie imigrantów zarobkowych, którzy wysyłają swoje pensje rodzinom w krajach pochodzenia. Teraz to źródło wyschnie. Z kolei spadek popytu w krajach rozwiniętych przekłada się wprost na miejsca pracy w gospodarkach niemal całkowicie uzależnionych od importu państw zachodnich. Jak w Bangladeszu czy w państwach eksportujących żywność, np. Etiopii.

MFW szacuje, że w Polsce, w wariancie optymistycznym, pracę może stracić kilkaset tysięcy osób, a w pesymistycznym nawet ponad milion

Nie mówiąc już o tym, że ceny samej żywności wzrosną i to wszędzie. Dlatego, jak alarmuje David Beasley stojący na czele Światowego Programu Żywnościowego (WFP), po pandemii koronawirusa czeka nas globalne niedożywienie i/lub głód. Nie tylko z powodu gospodarczej zapaści, ale również konfliktów zbrojnych, zmian klimatu i wywołanych przez nie klęsk żywiołowych. Jak inwazja szarańczy w Afryce i Azji Południowo-Zachodniej. Według WFP samo pojawienie się koronawirusa może do końca 2020 r. podwoić liczbę osób dotkniętych niedożywieniem i głodem aż do 265 mln.

Bank Światowy uważa, że problem ubóstwa i niedożywienia będzie w największym stopniu dotyczył miast. Szacuje, że około 100 mln osób żyjących w miastach wpadnie w ubóstwo. Najbiedniejsi mieszkańcy najgęściej zaludnionych metropolii – bez dostępu do wody bieżącej i opieki zdrowotnej – stali się największą ofiarą samego wirusa. Według ekspertów BŚ dochody miast z podatków mogą spaść między 15 a 25 proc. w 2021 r., co zmniejszy wydatki na inwestycje w slumsach.

Coraz większe nierówności

Gwałtowny skok ubóstwa w krajach rozwijających się jeszcze bardziej pogłębi globalne nierówności. Szczególnie, że programy stymulacyjne w krajach rozwiniętych przewyższają te wdrażane w krajach rozwijających się o rzędy wielkości trzech zer. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych małe firmy i obywatele będą mogli skorzystać z pakietów wartych trzy biliony dolarów, Indie mają wydać ok. 22 mld dol. na pomoc cztery razy większej populacji. COVID-19, zabijając tysiące ludzi i wpędzając światową gospodarkę w recesję, uwypuklił nierówności między krajami oraz wewnątrz nich. Pandemia pogłębia nierówności w zakresie zarówno dostępu do opieki zdrowotnej, jak i możliwości radzenia sobie z poważnym szokiem gospodarczym.

To nie znaczy, że w krajach rozwiniętych wszystko będzie dobrze. Są lepiej przygotowane do radzenia sobie z pandemią, ale wirus zwiększył wewnętrzne nierówności (o tym, jak to wygląda w USA pisaliśmy niedawno tutaj). W Polsce, jak szacuje MFW, w wariancie optymistycznym pracę może stracić kilkaset tysięcy osób, a w pesymistycznym nawet ponad milion. Według dr. hab. Ryszarda Szarfenberga, przewodniczącego European Anti-Poverty Network Polska, autora analizy „Ekspertyza. Społeczne uzupełnienie tarczy antykryzysowej”, wzrost bezrobocia o 200 proc. może doprowadzić do wzrostu ubóstwa nawet o 50 proc. Gdyby te szacunki się sprawdziły, w grupie osób skrajnie ubogich, czyli żyjących poniżej minimum egzystencji (616 zł dla gospodarstwa jednoosobowego i 1,5 tys. zł dla rodziny z dzieckiem), znalazłoby się nawet 1,7 mln nowych osób, a łącznie liczba skrajnie ubogich wzrosłaby do 3,7 mln.

Kraje rozwijające się potrzebują na walkę z samym wirusem, według szacunków ONZ, ok. 500 mld dol. Tymczasem, „bogate kraje”, zgodnie z danymi OECD, w 2019 r. zwiększyły pomoc międzynarodową o 1,4 proc.

W Europie i Stanach Zjednoczonych osoby mniej zamożne często mają ograniczoną zdolność do pracy z domu i praktykowania dystansu społecznego. Wielu pracowników, np. sprzedawców w sklepach spożywczych, kurierów czy niektórzy pracownicy opieki zdrowotnej, jest wynagradzanych na zlecenie, więc muszą pracować, będąc jednocześnie bardziej narażonymi na zachorowanie. Wiele osób prowadzących działalność gospodarczą i pracujących na umowach śmieciowych nie ma płatnego zwolnienia chorobowego. W biednych krajach nawet 90 proc. miejsc pracy jest nieformalnych, w porównaniu z zaledwie 18 proc. w bogatych krajach. Jak podkreśla Jose Maria Vera, szef Oxfam International, dwa miliardy ludzi pracuje w sektorze nieformalnym, a tylko co piąty bezrobotny ma dostęp do zasiłków.

Jak niedawno zauważył sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, wirus grozi również cofnięciem „nawet niewielkich postępów” związanych z walką z nierównością płci. Choć mężczyźni są, podobno, bardziej podatni na złapanie wirusa, społeczno-ekonomiczne skutki pandemii odczuwają przede wszystkim kobiety. Częściej pracują w tzw. gospodarce nieformalnej i mają mniej możliwości zneutralizowania utraty dochodów. Zapewniają też 75 proc. bezpłatnej opieki, opiekując się dziećmi, chorymi i starszymi. W Bangladeszu z ponad miliona pracowników, których zwolniono lub odesłano do domu bez wynagrodzenia po zawieszeniu zamówień zachodnich marek odzieżowych, 80 proc. stanowią kobiety.

Jak podkreśla Kerry Boyd Anderson, konsultant ds. ryzyka politycznego, nie jest do końca jasne, jaką rolę długoterminowo odegra pandemia w globalnych nierównościach. Epidemia czarnej ospy wzmocniła pozycję robotników w XVIII w., chociaż jej przebieg i gospodarka w tym czasie bardzo różniły się od obecnej sytuacji. Teraz potencjalne pogłębienie nierówności może doprowadzić do większej, globalnej niestabilności społecznej, politycznej i gospodarczej.

Konieczna większa pomoc

Według szacunków ONZ, chcąc zahamować wzrost ubóstwa spowodowany pandemią trzeba zgromadzić 2,5 bln dol. Na razie kraje najbiedniejsze potrzebują przede wszystkim wzmocnienia systemów publicznej opieki zdrowotnej, czyli około 160 mld dolarów. Oxfam wzywa ministrów finansów G20, MFW i Bank Światowy do stworzenia specjalnego „Pakietu ratunkowego dla wszystkich”, który umożliwiłby biednym krajom udzielanie dotacji małym firmom i osobom, które straciły główne źródło dochodów. Pakiet miałby być realizowany za pomocą różnych środków, w tym poprzez:
• Natychmiastowe anulowanie biliona dolarów zadłużenia krajów rozwijających się. Anulowanie długu zagranicznego Ghany, przeznaczonego do spłaty w 2020 r., pozwoliłoby rządowi tego kraju na przyznanie dotacji pieniężnych w wysokości 20 dol. miesięcznie każdemu z 16 mln dzieci, osób niepełnosprawnych i osób starszych, przez sześć miesięcy.
• Przeznaczenie co najmniej biliona dolarów na nowe rezerwy międzynarodowe, zwane Specjalnymi Prawami Ciągnienia, zwiększając fundusze dostępne dla krajów rozwijających się. Dałoby to np. rządowi Etiopii dostęp do dodatkowych 630 milionów dolarów wystarczających na zwiększenie wydatków na zdrowie o 45 proc.
• Zmobilizowanie dodatkowych zasobów poprzez uchwalenie awaryjnych podatków solidarnościowych, np. podatku od nadzwyczajnych zysków lub dodatkowe opodatkowanie osób najbogatszych.

Na razie, jak podkreślił José Maria Vera, tymczasowy dyrektor wykonawczy Oxfam International: „Obecny poziom pomocy dla krajów rozwijających się ze strony bogatych krajów jest niewystarczający. Koronawirus nawet w rozwiniętych krajach przytłoczył niektóre z najlepszych systemów opieki zdrowotnej. W wielu biednych państwach, które borykają się z wysokim poziomem ubóstwa i nierówności, wyzwania są nieporównywalne. Na przykład Republika Środkowoafrykańska ma tylko trzy respiratory, które są niezbędne do leczenia pacjentów z COVID-19”.

Według szacunków ONZ kraje rozwijające się potrzebują na walkę z samym wirusem ok. 500 mld dol. Tymczasem, „bogate kraje”, zgodnie z danymi opublikowanymi przez OECD, w 2019 r. zwiększyły pomoc międzynarodową o 1,4 proc., ale jednocześnie zmniejszyły pomoc humanitarną o 2,9 proc. Obecny poziom pomocy jest zatem, jak twierdzi szef Oxfam, daleki od tego, co jest potrzebne, by poradzić sobie z kryzysem koronawirusa oraz tym, co nieuchronnie nastąpi potem.

Otwarta licencja

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker