Azja i OceaniaGospodarka

Chińczycy nie będą bogaci. Cud gospodarczy właśnie się kończy

Istnieją przesłanki, by sądzić, że silnik napędowy chińskiego rozwoju się zatarł

Niezależne instytucje prognozują, że dynamika wzrostu gospodarki Chin spadnie w najbliższych latach do około 3%. Jeżeli taki scenariusz się zmaterializuje, to Państwo Środka rozwijać się będzie w najsłabszym tempie od ponad czterech dekad. Co istotne, stagnacja dotknęłaby gospodarkę na bardzo wczesnym etapie rozwoju, gdy PKB per capita ledwo przekracza 10 tys. USD w cenach stałych. Automatycznie nasuwające się pytanie na usta brzmi, czy Chiny przypadkiem nie wpadły w pułapkę średniego dochodu (middle-income country trap)? 

Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że gospodarka Chin wzrośnie w 2023 roku o 5,0% po spowolnieniu w 2022 roku związanym z surową polityką zero-covid. W następnych latach tempo wzrostu osłabnie odpowiednio do około 4% w latach 2024-2027 i 3,4% w 2028 roku. Jeżeli scenariusz prognostyczny MFW zmaterializuje się, wówczas będzie to najbardziej ubogi we wzrost gospodarczy okres od ponad czterech dekad, gdy Chiny borykały się z kryzysem społeczno-ekonomicznym za ery panowania Mao Zedonga. Może jest tak, że takie tempo wzrostu jest zupełnie normalne dla gospodarki na tym etapie rozwoju?

Na początku sierpnia ekonomista ING Robert Carnell napisał:

mówienie o deflacji w Chinach jest bardzo nie na miejscu, a obsesja na punkcie historycznych stóp wzrostu mija się z faktem, że 5% wzrost jest trwały i że tempo wzrostu jest właściwe dla gospodarki na chińskim etapie rozwoju.

Istnieją co najmniej dwa powody, dla których trudno z taką tezą się zgodzić.

Po pierwsze, 5-procentowy wzrost gospodarczy ma miejsce po spowolnieniu, co oznacza, że za część tegorocznego ożywienia odpowiada efekt bazy (startujemy z niższego punktu). Już ten fakt częściowo ową tezę obala. Mogłaby mieć jednak ona pewne uzasadnienie, gdyby w kolejnych latach wzrost gospodarczy zakotwiczył się w okolicach 5%. Jak na razie żadne niezależne prognozy na to nie wskazują i nawet gdyby przyjąć bardzo liberalne założenie, iż ryzyko dla projekcji wzrostu przechylone jest w górę o kilka p. proc. to tak czy inaczej w najbliższych latach dynamika PKB opadłaby w okolice 4%.

Po drugie, dwie najbogatsze gospodarki azjatyckie, czyli Japonia i Korea Południowa, gdy znajdowały się na poziomie rozwoju Chin, notowały szybszy wzrost. W 1967 roku PKB na mieszkańca w Japonii wynosił 11,2 tys. USD w cenach stałych z 2015 roku, czyli niemal tyle, ile obecnie w Chinach (11,5 tys. USD). Wówczas PKB w kraju kwitnącej wiśni zwiększył się o 11,1%, a w kolejnych dwóch dekadach rósł średnio w tempie ponad 5%, w niektórych latach notując kilkunastoprocentowy wzrost. Dopiero w latach 90. wzrost gospodarczy trwale spowolnił do poniżej 5%, a w XXI wieku były to już wyniki rzędu 1-2%. Natomiast Korea Południowa na poziomie rozwoju obecnych Chin była w 1993 roku, gdy PKB kraju zwiększył się o 6,9%, a w kolejnych latach (poza recesją w 1998 roku) rósł w tempie około 8%. Dopiero od 2003 roku wzrost spowolnił do poniżej 5% z pojedynczymi przebłyskami. Ta prosta eksploracja pokazuje, że Państwo Środka powinno mieć przed sobą jeszcze co najmniej dekadę silnego, bardzo wysokiego wzrostu gospodarczego. Wzrost 5% (którego nawet nie uda się osiągnąć w najbliższych latach) nie jest właściwy dla gospodarki na tym poziomie rozwoju. Nasuwa się pytanie: czy Chiny wpadły w pułapkę średniego dochodu?

Koncepcja pułapki średniego dochodu, czy inaczej pułapki średniego poziomu rozwoju, została spopularyzowana w 2007 roku, gdy jako pierwszy użyli jej I. Gill i H. Kharas, nawiązując do stagnacji gospodarczej gospodarek Azji Płd.-Wsch. w wyniku kryzysu azjatyckiego w 1998 roku. Pułapkę średniego dochodu można zdefiniować jako długi okres przebywania danego kraju w określonym przedziale pod względem PKB per capita lub wskaźnika konwergencji (PKB per capita w stosunku do konkretnego kraju/regionu, np. USA lub UE). Jest to koncept metaforyczny, który nie jest ugruntowany w literaturze naukowej. Są kraje, którym udało się wyjść z rzekomej „pułapki” (np. Polska), a są kraje w niej tkwiące (np. Brazylia i Turcja). Wszystko zależy od strukturalnych cech gospodarki oraz odporności na globalne szoki.

Wspomniani Gill i Kharas wyróżniają dwa warianty wystąpienia długookresowego spowolnienia rozwoju gospodarczego (od siebie dodam jeszcze jeden wariant): 1) próba za wczesnego przejścia na model wzrostu gospodarczego „opartego na wiedzy”, właściwego dla krajów wysoko rozwiniętych, 2) utrzymywanie strategii wzrostu opartej o eksport pracochłonnych dóbr przemysłowych w obliczu utraty konkurencyjności na arenie międzynarodowej (wzrost jednostkowych kosztów pracy), 3) trwała erozja instytucji.

W gospodarkę Chin uderzają dwa fundamentalne szoki. Pierwszy jest związany – rzecz jasna – z negatywnymi zmianami demograficznymi i dotyczy wyżej wymienionych wariantów wystąpienia „pułapki”. W 2022 roku pierwszy raz od sześćdziesięciu lat populacja Chin uległa skurczeniu – o 0,06%. W rezultacie, zasób siły roboczej systematycznie spada, a proces ten przyspieszy. Jeszcze w 2016 roku udział osób w wieku produkcyjnym w populacji ogółem wynosił 74%. W 2022 roku było to już 68%, natomiast do 2050 roku będzie to już poniżej 50%. Niektóre skutki dla gospodarki ujawniają się szybciej, inne z opóźnieniem. Skupię się na skutkach pojawiających się w krótkim okresie. Do relatywnie szybko pojawiających się negatywnych konsekwencji końca tzw. dywidendy demograficznej należą strukturalne przeobrażenia na rynku pracy. Kurczący się z roku na rok zasób siły roboczej implikuje większą presję płacową, co obserwujemy od kilku lat.

Ponieważ jednostkowe koszty pracy w Państwie Środka dramatycznie wzrosły w ostatnich latach, budzą się uzasadnione obawy o przewagę komparatywną w międzynarodowej wymianie towarów przemysłowych i tym samym utrzymanie statusu „przemysłowej fabryki świata” (patrz: punkt 2 z możliwych wariantów wejścia w stagnację). Zdaje się, że Chiny są na etapie przejścia z modelu opartego o eksport do modelu opartego na wiedzy. To właśnie ten dryf, w którym Chiny wciąż silnie bazują na dotychczasowym modelu „taniej” siły roboczej (która wcale już tania nie jest) w obliczu utraty konkurencyjności i jednocześnie zbyt wczesne przejście na bardziej ambitny model, implikuje i będzie implikować stagnację. 

Drugi szok jest związany z szybko narastającym zadłużeniem sektora prywatnego (gospodarstw domowych i firm) i wystąpieniem tzw. recesji bilansowej (balance sheet recession). W latach 2015-2021 zadłużenie gospodarstw domowych w stosunku do PKB zwiększyło się o ponad 20 p. proc. A jak wskazywałem w tekście pt. Czy Chinom grozi wieloletnia stagnacja? [ANALIZA]:

W literaturze naukowej dysponujemy coraz bardziej solidnymi dowodami empirycznymi na istnienie związku między wzrostem zadłużenia sektora gospodarstw domowych a występowaniem dekoniunktury. A obecne spowolnienie chińskiej gospodarki jest właśnie następstwem szybkiego wzrostu zadłużenia gospodarstw domowych.

Warto podkreślić, że w Chinach występuje ścisły związek między rynkiem mieszkaniowym a nastrojami konsumentów, który wynika z wysokiego udziału nieruchomości mieszkalnych w aktywach gospodarstw domowych (ok. 60%). Wiemy, że od ponad roku ceny nieruchomości w Chinach spadają. Państwo Środka jest więc wysoce narażone na zjawisko negatywnego efektu majątkowego (załamanie popytu w wyniku załamania wartości majątku). Sektor bankowy również charakteryzuje się relatywnie wysoka ekspozycją na rynek nieruchomości (25% aktywów sektora jest zabezpieczonych nieruchomościami), co prowadzi do zagrożeń związanych z lokalnymi napięciami finansowymi (np. kryzys LGFV)

Recesja bilansowa występuje, gdy gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa pod uciskiem wysokiego zadłużenia zaczynają oszczędzać/nie pożyczać, czyli nie konsumować, aby spłacić pożyczki i poprawić sytuację finansową („odbudowa” bilansu). To powoduje utrwalenie słabego tempa wzrostu, co może wywołać deflacyjną spiralę. Prawdopodobnie to była jedna z przyczyn stagnacji gospodarki japońskiej, która rozpoczęła się na początku XXI wieku. Wysokie zadłużenie sektora prywatnego, słaba konsumpcja, tendencje deflacyjne w gospodarce – te wszystkie czynniki występują dziś w Chinach, co sugeruje, że recesja bilansowa ma miejsce.

Pułapka średniego dochodu jest metaforą i ostatecznie taki twór nie istnieje. Kraje, które posiadają mocne fundamenty wzrostu (np. stabilność makroekonomiczna), efektywny model wzrostu (dostosowany do cech strukturalnych gospodarki) i charakteryzują się wysoką odpornością na zmiany w gospodarce globalnej (lub są jej beneficjentem) finalnie kontynuują swój wzrost gospodarczy i z mitycznej „pułapki” wychodzą. A Chiny nie tylko zmagają się z makroekonomiczną niestabilnością, utratą konkurencyjności kosztowej, lecz również z  przemianami w łańcuchu dostaw na arenie międzynarodowej, na których raczej stracą, niż zyskają. Podsumowując, istnieją przesłanki, by sądzić, że silnik napędowy chińskiego rozwoju na jakiś czas się zatarł – i to znacznie wcześniej, niż silnik japoński.

Chińskie władze naciskają na ekonomistów, aby byli bardziej pozytywni

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker