Polska

Czy Polska prześpi negocjacje z Indiami?

Negocjowana przez Komisję Europejską umowa o wolnym handlu z Indiami będzie miała ogromny wpływ na europejską gospodarkę. Zdaniem ekspertów jej podpisanie nastąpi nie wcześniej, niż za rok, ale już teraz trzeba mieć przed oczyma bilans potencjalnych zysków i zagrożeń. Z jednej strony przed europejskimi, w tym również polskimi firmami, otwiera się olbrzymi rynek, a z drugiej – na rynku unijne trafią produkty i usługi w konkurencyjnych cenach. Co będzie miało wpływ także na poszczególne branże w Polsce.

Umowa o wolnym handlu z Indiami to ogromna szansa, ale…

Olbrzymi rynek rozpala wyobraźnię przedsiębiorców. I słusznie, bo obecna polityka gospodarcza rządu Indii nakierowana jest na ściąganie do kraju zagranicznych inwestorów. Chodzi więc o przyciąganie kapitału, a nie o zwiększanie importu zagranicznych produktów. Natomiast Indie bardzo intensywnie szukają dodatkowych rynków zbytu dla swoich produktów: do 2030 roku planują podwojenie swojego eksportu do 2 bln dolarów rocznie.

Rozmowy Unii Europejskiej z Indiami zaczęły się bardzo dawno, bo już w 2007 roku, ale po wieloletniej przerwie wznowiono je w ubiegłym roku. Zasadniczą kwestią jest wyważenie oczekiwań firm europejskich i indyjskich. Szerokie otwarcie unijnego rynku na tańsze, indyjskie produkty i surowce może bowiem oznaczać spore perturbacje, również dla polskiej gospodarki. Wśród polskich branż, które mogą obawiać się zapisów negocjowanej umowy, są np. plantatorzy tytoniu. Jeżeli UE otworzy rynek na tańszy, indyjski tytoń, oznaczać to może poważne problemy dla europejskich plantatorów – a Polska jest jednym z największych eksporterów tego surowca w Europie.

Polski rząd, zamiast fantazjować, powinien działać!

Trudno oczekiwać, że brukselscy urzędnicy z troską pochylą się nad polskimi plantatorami i w ich imieniu wypracują chroniące ich interesy zapisy. Można jednak – a nawet należy – oczekiwać, że proces negocjacyjny tego niezwykle istotnego porozumienia z uwagą śledzi polski rząd. Że przedstawia własne postulaty, że nasi dyplomaci i urzędnicy wspólnie z unijnymi dyplomatami i urzędnikami rozmawiają o chroniących polski rynek rozwiązaniach. A przynajmniej powie nam, co do tej pory w tej kwestii zrobił i jak zabezpieczył interesy polskich firm i rolników.

Specjalnością polskiej dyplomacji jest bowiem rozdzieranie szat na złe dla Polski decyzje. Również takie, które mogłyby wyglądać inaczej, gdyby się o to postarano. Nie mówię już o tym, że obecny rząd ma szalone trudności z budowaniem efektywnej większości nawet w gronie państw naszego regionu, ale po prostu często „przesypia” momenty, gdy wykuwają się kluczowe decyzje. W sprawie handlowych relacji Unii Europejskiej z Indiami mamy do czynienia z takim właśnie momentem. Skupieni na fantazjach o reparacjach od Niemiec i mocarstwowych wizjach Międzymorza nasi dyplomaci mogą tego nie dostrzegać. Jeśli tak jest istotnie – cena będzie słona. Zapłacą ją polskie firmy, bo przecież nie politycy.

Andrzej Arendarski

Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej

Korupcja w Polsce wzrosła pod rządami PiS!

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker