GospodarkaPolska

Płace urzędników muszą być wysokie. Czy nowy rząd skończy z populizmem?

Minister w Kancelarii Premiera Jan Grabiec powiedział, że płace wysokich urzędników – w tym prezydenta i premiera – powinny być podniesione. Pomysł idzie w dobrą stronę, ale nie tyle wysokość stawek dla niektórych urzędników powinna zostać podniesiona, ile cały system płac w urzędach skorygowany i naprawiony.

Niskie płace urzędników = brak służby cywilnej

Nie jest rzadką sytuacją, że wiceminister w danym resorcie sytuuje się na liście zarobków daleko za podwładnymi, którzy oprócz niewysokich pensji mają dochody z tytułu zasiadania w różnego rodzaju radach nadzorczych i wszelakich gremiach. Płace urzędników zarówno w administracji krajowej, jak i samorządowej zawsze były niższe, niż w sektorze prywatnym, lecz w ostatnich latach ta różnica stała się wręcz kolosalna. Co oczywiście powoduje, że do urzędów trudno ściągnąć fachowców, a funkcja w ministerstwie bywa dla politycznych nominatów czyśćcem przed osiągnięciem raju w postaci stanowiska w spółce z udziałem Skarbu Państwa.

Zobacz także: Zostaniemy regionalnym liderem? Rozwój Polski jest w naszych rękach…

Dodatkowo fachowców odstrasza totalne upolitycznienie urzędów, które się dokonało podczas dwóch kadencji rządów PiS. Wcześniej w wielu resortach dyrektor departamentu, ba – i wiceminister mógł być po prostu specjalistą, od którego nie oczekiwano politycznego zaangażowania. Zjednoczona Prawica to zmieniła, wskutek czego i obecna ekipa nie ma łatwo z zaciągiem do ministerstw i urzędów centralnych.

Kto chce być akcjonariuszem spółki, której prezes pracuje za półdarmo?

A zatem urealnienie poziomu płac powinno iść w parze ze stworzeniem służby cywilnej, która w naszym kraju praktycznie nie istnieje – bo też jej funkcjonowaniem nie była i nie jest zainteresowana żadna siła polityczna. I należałoby życzyć nowej władzy, aby oddzieliła rozliczanie rzeczywistych nadużyć poprzedniej ekipy, takich jak kolosalne płace i fikcyjne etaty w TVP, od schlebiania populistycznym oczekiwaniom, że prezesi spółek, prezesi sądów czy szefowie prokuratur będą zarabiali co najwyżej średnią krajową.

Zobacz także: Urząd Lotnictwa Cywilnego zawiesza certyfikat Air Moldova!

Otóż nie: nie mam problemu, z tym że Prokurator Krajowy czy prezes Sądu Apelacyjnego otrzymuje na mocy ustawy wysokie uposażenie, stosowne do jego doświadczenia i odpowiedzialności. I nie chciałbym, wyznaję szczerze, być akcjonariuszem spółki, której prezes pracuje za wynagrodzenie dalekie od rynkowych stawek. Bo nie sądzę, by za taką pensję podejmował trudne decyzje czy poczuwał się do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Chcę, tylko aby dobrze zarabiające osoby na tych odpowiedzialnych i eksponowanych stanowiskach miały kompetencje i wyniki co najmniej adekwatne do swoich apanaży. Z tym w Polsce był i jest problem.

Nie żałujmy ani Obajtkowi, ani Krawcowi

Ostatnio odgrzano sprawę wynagrodzenia prezesa Orlenu. Oto w roku 2022 miał zarobić łącznie 2,5 mln zł, rok wcześniej zaś 2,3 mln. Dużo? Oceniając to, warto wziąć pod uwagę, że Orlen po fuzji z Lotosem i PGNiG jest jedną z dziesięciu największych europejskich spółek paliwowo-energetycznych, a zysk netto koncernu w 2022 roku wyniósł 33,6 mld zł. Jednak prezes z czasów rządów PO-PSL, Jacek Krawiec, rocznie zarabiał między 2,9 a 3,2 mln zł. Obaj prezesi zarabiali odpowiednio do skali zarządzanego biznesu i ponoszonej odpowiedzialności. Wytykanie zarobków Daniela Obajtka przez polityków obecnej większości parlamentarnej jest tak samo szkodliwe i bezzasadne, jak wytykanie zarobków Jacka Krawca przez polityków PiS.

Zobacz także: Planowanie przestrzenne, czyli patologia polskich samorządów

Zmiana, którą zapowiada obecny rząd, nie powinna ograniczyć się jedynie do pokazania nadużyć poprzedniej ekipy. Wysoki kredyt zaufania, który rząd otrzymał na starcie, powinien wykorzystać do szerszych zmian – do zwiększenia przejrzystości funkcjonowania instytucji publicznych i do zaniechania stosowanych od zawsze w polskiej polityce populistycznych praktyk. A faryzejskie twierdzenie, że w sektorze państwowym powinno się pracować za pół darmo, jest niestety sloganem, który od lat jest brany na sztandary, ale już sami politycy niezbyt chętnie się do niego stosują. PiS z jego „wystarczy nie kraść” w kontekście zarobków propagandystów z TVP oraz dotacji na „swoje” instytuty i stowarzyszenia to koronny przykład, jak mają się wyborcze deklaracje do powyborczej rzeczywistości.

Andrzej Arendarski

Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej

Poglądy przedstawione w tekście są wyłącznie poglądami autora.

Zarobki europosła – ile zarabiają nasi przedstawiciele w UE?

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Andrzej Arendarski

Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker