EuropaGospodarka

Europa się zwija. Produktywność na tle USA jest najgorsza od 50 lat

Produktywność w Europie w stosunku do USA zmniejszyła się w ostatnich latach do najniższego poziomu od 1969 roku. Dlaczego? Przyczyn jest zapewne wiele, a sam problem jest zniuansowany, ale należy wymienić przede wszystkim dwa czynniki. Po pierwsze Europa jest technologicznie zacofana na tle największej gospodarki świata, a po drugie, prowadzi bardziej restrykcyjną politykę makroekonomiczną, co hamuje inwestycje. Przyszłość dla Europy nie maluje się raczej w kolorowych barwach. 

Produktywność to miara efektywności czynników produkcji takich jak praca (człowiek) i kapitał (narzędzie pracy, np. obrabiarka CNC). Jeżeli w jednym kraju produktywność jest wyższa, niż w drugim to oznacza, że w tym pierwszym kraju, siła robocza przy tych samych nakładach jest w stanie wyprodukować więcej dóbr. Ostatecznie, wyższa produktywność zwiększa dochód i pozwala cieszyć się – średnio rzecz biorąc – wyższym poziomem życia. W ekonomii napotykany jednak jest ten problem, że nie do końca wiemy, czy miara produktywności jest precyzyjnie mierzona. Z czego wynikają takie przypuszczenia?

Z tego, że w ostatnich dekadach dokonał się imponujący postęp technologiczny, a mimo to, produktywność w krajach rozwiniętych nie przyspieszyła, a nawet spowolniła. Zjawisko to nazywamy tzw. zagadką produktywności. Z drugiej strony wiele krajów tzw. Zachodu demokratycznego weszło w ostatniej dekadzie w permanentną stagnację, co byłoby spójne ze spowolnieniem produktywności. Nie jest oczywiście tak, że te miary, którymi się posługujemy (np. wskaźnik TFP od total factor productivity) są niewiarygodne. Po pierwsze, dynamika TFP jest dość zbieżna z dynamiką PKB (czyli dane są spójne), a po drugie wskaźnik ten mierzy się dla wielu krajów, a więc jest możliwość konstruowania porównań międzynarodowych, ponieważ wydajność pracy mierzona jest poprzez taką samą metodologię. Wejdźmy teraz w dane.

Trzech francuskich ekonomistów A. Bergeaud, G. Cette i R. Lecat oszacowało trendy w produktywności w latach 1890-2022 dla 23 krajów OECD, czyli gospodarek wyżej rozwiniętych. Największą uwagę przykuwają różnice zachodzące w dwóch regionach, gdzie jakość życia jest najwyższa, czyli pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a strefą euro. W ostatnich ponad stu latach, mieliśmy do czynienia z okresami, gdy produktywność w Europie rosła zdecydowanie szybciej, niż po drugiej stronie Atlantyku. Warto jednak podkreślić, że za każdym razem było to nadrabianie strat, a nie budowanie przewagi w produktywności. Na przykład, podczas II wojny światowej, gdzie walki toczyły się przede wszystkim w krajach europejskich, produktywność w Europie uległa załamaniu. Po II wojnie światowej, gdy Europa została wsparta środkami finansowymi z USA w ramach tzw. Planu Marshalla, produktywność znacznie przyspieszyła, co pozwoliło z nawiązką odrobić straty wobec gospodarki amerykańskiej. Ale od 1990 roku trajektoria produktywności w strefie euro w relacji do USA ponownie znalazła się w trendzie spadkowym. W 2021 roku relacja ta wyniosła 80%, kurcząc się do najniższego poziomu od 1969 roku. W 2022 roku, minimalnie wzrosła do 81,1%. Europa przestaje się rozwijać, a zaczyna się zwijać.

Zobacz też: Konsumpcja w Japonii odbije po 30 latach? Bank centralny: po moim trupie

Pierwsza podstawowa przyczyna europejskiej słabości w produktywności to zacofanie technologiczne wobec USA. Chociaż lepiej byłoby powiedzieć, że to po prostu Amerykanie mają ogromną przewagę pod tym względem nad resztą świata. Firma badawcza Oxford Insights, co roku mierzy indeks gotowości kraju do przyjęcia narzędzi sztucznej inteligencji. Jednym z komponentów jest skala zaawansowania technologicznego (pozostałymi są przygotowanie rządu, czyli np. jakość regulacji oraz infrastruktura danych, np. ich dostępność). Pod względem komponentu technologicznego, USA biją na głowę resztę świata. To raczej nikogo nie dziwi. Dolina Krzemowa jest w USA, nie w Europie, dlatego też Stany Zjednoczone to zawsze była najbardziej zaawansowana technologicznie gospodarka na świecie (choć tak duża przewaga może budzić niemałe zaskoczenie).

Zobacz też: Sankcje uderzają w rosyjską 'flotę widmo”. Moskwa stoi nad przepaścią

Drugi czynnik (także fundamentalny) to różnice w polityce makroekonomicznej po obu stronach. Europa prowadzi mniej ekspansywną politykę gospodarczą, bardziej skupiając się na utrzymaniu stabilności makroekonomicznej, choć paradoksalnie zbyt arbitralne reguły fiskalne, czy błędy w polityce monetarnej wywołane głębokim zaostrzeniem warunków finansowych raczej budują niestabilność, niż stabilność. Ostatecznie, tłumi to skłonność do inwestycji zarówno publicznych, jak i prywatnych, co pokazała ostatnia dekada. A to inwestycje budują muskuły produktywności. Światełkiem w tunelu jest fundusz odbudowy i odporności po pandemii (tzw. NGEU), który może pobudzić inwestycje, zwłaszcza w krajach mniej rozwiniętych: w Grecji, Chorwacji, Polsce czy na Węgrzech.

Można się także zastanowić, czy Unia Europejska nie wdaje się przypadkiem w nadmierne uregulowanie, a także w dziwne spory ideologiczne, które hamują postęp technologiczny. Nie jest to jednak już działka należąca stricte do ekonomii, a zatem ten czynnik pozostawimy do rozważań dla prawników, socjologów, filozofów itd.

W kolejnych dekadach USA mogą jeszcze zwiększyć relatywną produktywność wobec Europy. Rozwój sztucznej inteligencji prawdopodobnie doprowadzi do ewolucji człowieka na rynku pracy, wskutek czego zwiększy wydajność pracowników, a ponieważ USA mają większe możliwości absorpcji technologii (bo to tam one powstają) takich jak AI, mogą pogłębiać przewagę w produktywności nad resztą świata, w tym nad strefą euro.

Zadłużenie w Polsce rośnie, ale bardzo powoli! Wysokie stopy hamują odbicie

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker