GospodarkaKomentarze I Analizy

Bogaty Zachód w kryzysie. Musi zacząć wydawać więcej pieniędzy

Latem 2023 roku amerykański magazyn City Journal napisał, że „nadal żyjemy w 2008 roku”. Permanentny kryzys gospodarczy, jakiego doświadczyły zachodnie demokracje nie został stłumiony w zarodku. Choć ostatnia seria szoków miała szeroki, strukturalny i stagflacyjny charakter, to prawda jest taka, iż to 2008 r. doprowadził do fundamentalnych zmian w kapitalistycznych gospodarkach. Spośród najbardziej zaawansowanych demokracji, jedynie gospodarka Niemiec wróciła do trendu sprzed światowego kryzysu finansowego (GFC). Inne kraje, takie jak USA, Wielka Brytania czy Japonia tkwią zdecydowanie poniżej trendu. Pytania, jakie w tym miejscu powinien zadać ekonomista brzmią następująco: w jakim stopniu spadek tempa wzrostu to korekta, a w jakim stopniu, trwała zmiana? Jak „Bogaty Zachód” może zaradzić permanentnej stagnacji? 

Od kapitalizmu do kapitalizmu bardziej państwowego

Kryzys światowy w latach 2008-2010 przez niektórych komentatorów życia gospodarczego został uznany za koniec kapitalizmu. Popularność zaczął zyskiwać natomiast kapitalizm państwowy, czyli model, w którym istnieje własność prywatna, lecz państwo manipuluje dostępnymi zasobami, tak aby osiągać określone cele (np. subsydiowanie przedsiębiorstw z wybranych gałęzi). Ten model przyjęły przede wszystkim gospodarki azjatyckie jak Korea Południowa po 1960 roku, czy Chiny po 1980 roku.

Załamanie systemu finansowego i gospodarczego w 2009 roku sprawiło, że zaczęto podejmować refleksję nie tyle nad budową nowego nie-kapitalistycznego modelu, ileż nad udoskonaleniem tego dotychczasowego. Kapitalizm w swojej pierwotnej postaci, gdzie mechanizm rynkowy wznoszony jest na piedestał, ostatecznie nie zdał próby czasu, choć bez wątpienia pozwolił wielu krajom osiągać wysokie stopy wzrostu. Po GFC, a zwłaszcza w świetle ostatnich szoków zrozumiano, że rola państwa powinna wzrosnąć.

Ta zmiana modelu dzieje się właśnie teraz, a wyzwania związane transformacją energetyczną, transformacją cyfrową, obronnością, zwalczaniem nierówności dochodowych itd. sugerują, że zachodni kapitalizm stanie się bardziej państwowy. Na szczęście czynnikiem, który odróżniał, odróżnia i zapewne jeszcze przez wiele dekad będzie nas odróżniał od Chin (tj. do czasu gdy Chiny się zdemokratyzują) to poszanowanie dla instytucji demokratycznych jak przestrzeganie rządów prawa, niezależność sądów, wolność słowa itp.

Zobacz też: Wydatki na turystykę w Chinach przebiły poziom sprzed pandemii. Jest jednak jedno „ale”

Bogaty Zachód się zaciął…

Twarde dane są nieubłagane. Jeżeli jeden kraj znajduje się w permanentnej stagnacji, można to zbagatelizować. Jeżeli dwa kraje przechodzą permanentną stagnację, można to zbagatelizować. Ale jeżeli niemal wszystkie zaawansowane gospodarki zachodnich demokracji zaczynają w tym samym momencie rozwijać się zdecydowanie wolniej, wtedy zapala się lampka i pojawia się pytanie: co idzie nie tak?

W największych gospodarkach świata (państwa G7 plus Chiny i Indie) wyłaniają się trzy wzorce rozwojowe po GFC: i) permanentna stagnacja, ii) wzrost zgodnie z trendem, iii) gospodarczy boost. Spoglądając na poniższy wykres, nie trudno o selekcję poszczególnych krajów według ww. wzorców. Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Japonia, Włochy, Francja i Kanada znajdują się w permanentnej stagnacji. Niemcy osiągają wzrost zgodny z trendem sprzed kryzysu finansowego, zaś Chiny i Indie przeżywają gospodarczy boost. Oczywiście jest to spojrzenie z lotu ptaka oddalonego o wiele kilometrów od ziemskiego podłoża. Ostatni okres upłynął pod znakiem zahamowania niemieckiej machiny przemysłowej, stagnacji w Chinach objawiającej się w deflacji czy szybko rosnącej gospodarki amerykańskiej mimo rekordowo wysokich stóp procentowych. Na potrzeby tego tekstu, patrzymy jednak na szerszą perspektywę.

Analiza przyczyn takiego, a nie innego rozwoju po 2008 roku dla każdego kraju z osobna to temat na pracę dyplomową, a nie na zwięzły, analityczny tekst. Dlatego postaramy się syntetycznie odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: zacięcie się gospodarek Zachodu jest korektą, czy trwałą zmianą? Jeżeli trwałą zmianą, to jak jej zaradzić?

Zobacz też: Audyt CPK i zmiany na kolei. Nowy rząd sprawdza inwestycje PiS

…ale dlaczego?

Korekta rozwojowa trwała w latach 2008-2010, a w gospodarkach strefy euro do 2013 roku. W krajach, gdzie sektor prywatny był najsilniej lewarowany przed światowym kryzysem finansowym, krach, a następnie zapaść gospodarcza okazała się najgłębsza. To przede wszystkim państwa Europy Południowej i Irlandia (tzw. kraje GIIPS). Natomiast z kryzysem najszybciej uporały się kraje z elastycznym kursem walutowym i zbudowanym buforem fiskalnym.

Ponieważ jednak powrót do trendu nie nastąpił w prawie żadnej zaawansowanej gospodarce, można postawić tezę, że światowy kryzys finansowy doprowadził do trwałej negatywnej zmiany w stopach wzrostu (odpowiedź na pierwsze pytanie postawione w leadzie artykułu). W makroekonomii nazywamy to spadkiem potencjalnego PKB, do którego najpewniej doszło w poprzedniej dekadzie. Wskutek tego wyznaczony został nowy trend wzrostu. Dlaczego w najwyżej rozwiniętych krajach potencjalny PKB uległ skurczeniu?

Przede wszystkim „produktywność to nie wszystko, ale w dłuższym okresie prawie wszystko” (P. Krugman). W ostatniej dekadzie doszło do trwałego spadku produktywności* w najwyżej rozwiniętych krajach (spójrz np. na dynamikę wzrostu TFP, czyli całkowitej produktywności czynników produkcji). Nie chcemy nadmiernie wchodzić w teorię makroekonomii. Ale pewne kwestie wymagają wyjaśnienia. Dlaczego produktywność spadła?

Produktywność to pochodna i) kapitału na pracownika (np. liczba laptopów na zatrudnionego) oraz ii) postępu technicznego (np. powstanie, a następnie absorpcja takich technologii jak ChatGPT). Szybki wzrost produktywności jest niemożliwy w środowisku spowalniających inwestycji prywatnych i publicznych, co miało miejsce po światowym kryzysie finansowym (najbardziej prawdopodobne przyczyny to zaostrzone warunki kredytowe i niska rentowność). A ponadto, technologie, które powstawały nie miały szerokiego zasięgu, ponieważ były mozolnie wdrażane w proces produkcyjny (pisze o tym m.in. MFW). Co więcej, technologie te nie były odkryciami pokroju ChatGPT (a nawet jakby były, to minęłyby lata zanim zobaczylibyśmy efekty w wyższym wzroście TFP).

Co więcej, pogłębiły się negatywne zmiany demograficzne, które mechanicznie/naturalnie obniżyły potencjalny PKB w zaawansowanych gospodarkach. Z analizy MFW wynika, ze po 2008 roku spadki wskaźników dzietności są bardziej gwałtowne. Acz czynnik demograficzny oddziałuje z czasem na stopę wzrostu i jego efekty dopiero się ujawnią. To nie demografia jest główną przyczyną stagnacji po GFC.

Znaczenie ma także charakter szoku, który sprawił, że gospodarki rozwijały się poniżej potencjalnego PKB. W pierwszych latach XXI wieku system gospodarczy najbardziej lewarował się w krajach rozwiniętych. Gdy boom kredytowy minął wskutek zaostrzenia światowych warunków finansowych (cykl podwyżek stóp proc. Fed), doszło do fali niewypłacalności w sektorze prywatnym, który przez kolejne lata nie mógł podnieść się z kolan. Popyt konsumpcyjny spowolnił (stopy zatrudnienia spadły), a pasywna polityka fiskalna, którą wprowadzono w wielu krajach jako remedium na kryzys, raczej pogłębiała, niż goiła rany. Między innymi dlatego po GFC gospodarki rozwinięte rosły wolniej, niż rynki wschodzące.

Ale jedno zjawisko nie daje spokoju. Mianowicie, jest gospodarka, która szybko uporała się z recesją, powracając na trend rozwojowy sprzed kryzysu finansowego. To Niemcy. Nasz zachodni sąsiad jako jedyny z najbardziej rozwiniętych krajów, powrócił na ścieżkę wzrostu. Dlaczego?

Odpowiedź może tkwić w gospodarce Chin. Relacje handlowe pomiędzy Chinami i Niemcami dość mocno się zacieśniały po światowym kryzysie finansowym. Eksport niemieckich dóbr do Chin wzrósł ponad dwukrotnie w latach 2009-2019 (z 52,3 do 109 mld dolarów). O ile stagnacja globalizacji ograniczała wzrost gospodarki amerykańskiej i japońskiej, o tyle Niemcy na własnej skórze nie doświadczyły deglobalizacji czy slowbalizacji, gdyż ich model gospodarczy, w którym Chiny odgrywały ważną rolę, zaczął pękać w szwach dopiero wskutek wydarzeń z 24 lutego 2022 r., gdy Rosja zaatakowała Ukrainę.

Zobacz też: Gospodarka Czech siadła po pandemii! Polska odporna na szoki, a Bułgaria przeżywa boom

Nowy model? Więcej konsumpcji i inwestycji

Jakkolwiek nie nazwiemy nowego modelu gospodarczego Zachodu (np. kapitalizm bardziej państwowy), potrzebuje on więcej konsumpcji, a przede wszystkim więcej inwestycji, co zdaje się, że Zachód zrozumiał dopiero wskutek szoków podażowych takich jak pandemia COVID-19 i kryzys energetyczny (odpowiedź na drugie pytania zadane w leadzie artykułu). A oczywiście jest w co inwestować: energetyka, ochrona zdrowia, edukacja, cyfryzacja, obronność itd. Wydaje się, że we wszystkich tych obszarach, głównym inwestorem może i powinno być państwo (działania takie jak unijny fundusz obudowy NGEU czy amerykański projekt inwestycyjny Inflation Reduction Act to ten kierunek). Wszakże ważny jest zdrowy rozsądek i złoty środek, gdyż sektor prywatny także ma swoją rolę do odegrania. Puentując, Bogaty Zachód potrzebuje więcej konsumpcji i więcej inwestycji.

 

 

 

 

 

*Warto zaznaczyć, że statystyka publiczna może mieć problemy z mierzeniem produktywności, stąd zawsze z pewną dozą ostrożności należy patrzeć na wzrost TFP.

Największe gospodarki świata. W 2024 roku potęga USA pozostanie niezachwiana

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker