Komentarze I Analizy

Rosja konstruuje europejskie lobby przeciwników sankcji

Rosyjskie Ministerstwo Zasobów Przyrody poinformowało, że według stanu na koniec 2017 roku wielkość rosyjskich zbadanych złóż ropy naftowej wynosi 9,04 mld ton. Dane te odbiegają od publikowanych na Zachodzie – i tak analitycy BP są lepszego zdania o tym, czym Rosja dysponuje – w ich opinii złoża wynoszą 14,5 mld ton.

Dziś Rosja wydobywa dziennie średnio 1,45 – 1,55 mln ton, co jak łatwo obliczyć powinno wystarczyć, nawet biorąc pod uwagę ten niższy parametr na prawie 16 lat. Jest to zapewne pocieszająca wiadomość dla rosyjskiej elity, bo jak kilka lat temu stwierdzili analitycy z Centrum Skołkowo – rosyjskiego odpowiednika na Krzemową Dolinę, którym za cel postawiono znalezienie alternatywnej (wobec obecnego eksportu surowców) drogi rozwoju Rosji, nie ma niczego co mogłoby zastąpić sektor paliwowo – energetyczny. Dlatego też wszystkie prace, poszukiwania i opowieści, że Rosja zejdzie z drogi uzależnienia swej gospodarki od wydobycia surowców energetycznych uznać trzeba za wyraz myślenia życzeniowego, czy ładniej to nazywając, marzycielstwa. Prawda jest dość okrutna – innej drogi rozwoju Rosja przed sobą nie ma.

Na marginesie trzeba zauważyć, że szacunki Ministerstwa Zasobów Przyrody mogą być celowo zaniżane aby ominąć amerykańskie sankcje wymierzone przeciw rosyjskiemu sektorowi wydobycia ropy naftowej. Mówi o tym wprost w wywiadzie dla portalu Znak Michaił Krutichin, niezależny rosyjski ekspert. Jego zdaniem najlepszym przykładem na potwierdzenie tej tezy są manipulacje w związku ze złożem Sachalin – 3. Pierwotnie Gazprom, który jest właścicielem koncesji wydobywczej poinformował, że znajdujące się tam Południowo – Kirińskie złoże oszacowano na prawie 500 mln ton ropy naftowej. Ale, jako, że zlokalizowane jest ono na dużej głębokości i w szelfie przybrzeżnym, to zaraz Amerykanie objęli je sankcjami. Niedługo potem Gazprom opublikował nowe analizy, w świetle których jest tam tylko 6 mln ton ropy, a w związku z tym nie kwalifikuje się ono do tego aby wpisywać je na czarną listę. Warto na ten wywiad zwrócić uwagę również z innego powodu. Otóż Krutichin bardzo trzeźwo ocenia skuteczność sankcji przeciw Rosji, i to nie tylko znacznie łagodniejszych europejskich, ale również amerykańskich.

O europejskich wiele nie mówi, co jest dość symptomatyczne. Natomiast jego zdaniem amerykańskie mają przede wszystkim charakter pewnego teatru, którego widownią są z jednej strony wyborcy a z drugiej naiwni sojusznicy. W istocie, jak się oddzieli retorykę od realnych zapisów, a realne zapisy przełoży na politykę uprawianą przez administrację, to wpływ sankcji okazuje się znacznie mniejszy niźli się przyjmuje. Jest to o tyle istotne, że w wielu krajach, w Polsce jak się wydaje w szczególności, dominuje w tym względzie myślenie magiczne – zwłaszcza dotyczące gazociągu Nord Stream 2. Jego główną cechą jest nieracjonalne przekonanie, że Waszyngton wprowadzi sankcje i zablokuje jego budowę. Otóż nie zablokuje. Tak przynajmniej uważa rosyjski analityk, nie będący, co warto odnotować zwolennikiem polityki obecnej ekipy z Kremla. Jego zdaniem ekipa ta uprawia politykę dość krótkowzroczną, a przez to niewykluczone, że zgubną. Rosyjski analityk konstatuje znany skądinąd fakt, że większość rosyjskich zasobów węglowodorów znajduje się na obszarach na których wydobycie jest trudne z technicznego punktu widzenia, a patrząc na to od strony ekonomii, jest ono po prostu kosztowne. Jego zdaniem opłacalność wydobycia na wielu zbadanych polach naftowych, a szacuje on, że dotyczy to 70 % zbadanych rosyjskich zasobów, zaczyna się od rynkowej ceny ropy na poziomie 80 dolarów za baryłkę. Głównym zagrożeniem dla Rosji, nie są jego zdaniem, amerykańskie sankcje, a krótkowzroczna polityka rosyjskich władz, które doprowadzą do wyeksploatowania łatwiej dostępnych płytszych złóż a zaniedbają prac na trudniejszych terenach. Zaniedbają bo odgradzając Rosję od świata odgradzają ją zarówno od niezbędnego kapitału i technologii. I wtedy prognoza saudyjskiego następcy tronu, który powiedział, że po 2035 roku Rosja zniknie ze światowego rynku eksportu ropy naftowej może okazać się prawdziwa, głównie z tego powodu, że przygotowanie złoża do wydobycia trwa najkrócej 7 lat, a straconego czasu nie można szybko nadrobić.

Warto odnotować jeszcze co innego, otóż jeśli prawdziwą jest teza, że sankcje nie osłabiają w sposób fundamentalny rosyjskiej gospodarki, spowalniają jej wzrost, ale nadal trzyma się ona nieźle, nie osiągają też celów politycznych, bo trudno mówić o tym aby Rosja zmieniła swe postepowanie na arenie międzynarodowej, to po co one w ogóle są wprowadzane?

Jak się wydaje jednym z ich zasadniczych celów jest doprowadzenie do sytuacji, w której zagraniczne firmy – w branży energetycznej będące dostawcami nowych technologii oraz kapitału, będą mogły na interesach z Rosją lepiej zarobić. A trzeba pamiętać, że nie chodzi tylko o rosyjską gospodarkę, o robienie interesów na Wschodzie, ale również o to w jaki sposób Zachód zarabiał do tej pory na wywożonych z Rosji kapitałach. A według ostatnich szacunków, przedstawionych przez analityków Bloomberga w ciągu ostatnich 25 lat z Rosji wywieziono nie mniej niźli 750 mld dolarów kapitałów. Ktoś na tym zarobił, i to nieźle. Ostatni raport CSIS, amerykańskiego think tanku, wskazuje, że takie kraje jak Austria, Holandia czy Włochy z „prania” nielegalnych kapitałów uczyniły dochodowy biznes. Ale przecież w proceder zaangażowane były wiodące instytucje finansowe z Niemiec (Deutsche Bank), Danii (Danske Bank), o mniejszych krajach takich jak Cypr, Malta czy Słowenia nie wspominając.

Marek Budzisz

Autor jest byłym dziennikarzem (TVP – Puls Dnia, Życie, Radio Plus), doradcą dwóch ministrów w rządzie Jerzego Buzka oraz analitykiem. Obecnie aktywny w biznesie. Z wykształcenia historyk. Prowadzi także blog pt. Wieści z Rosji

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker