Polska

Masowa produkcja lekarzy trwa – środowisko krytykuje rząd

Liczba lekarzy w Polsce rośnie zbyt szybko — apelują lekarze rezydenci. Ich zdaniem część uczelni nie jest przygotowana na przyjęcie studentów medycyny. Dodatkowo tak szybki wzrost może nie tylko pogorszyć jakość nauczania, ale także zwiększyć emigrację lekarzy z Polski. Jakie rozwiązania proponują?

Liczba lekarzy w Polsce jest na unijnym poziomie

„Zniszczenie jakiegokolwiek narodu nie wymaga użycia bomb atomowych czy rakiet dalekiego zasięgu. Wystarczy obniżyć jakość kształcenia, obniżyć poprzeczkę na egzaminach czy też pozwolić uczniom oszukiwać podczas egzaminów” – tak swoją prezentację rozpoczęli przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Zawodowych Lekarzy.

Co tym razem jest ziarnem niezgody pomiędzy lekarzami a rządem? Jest nią liczba lekarzy, a w zasadzie tempo, w jakim ma ono rosnąć. Co w tym złego, że liczba lekarzy szybko rośnie? Przecież od lat mówi się o tym, że jest ich w Polsce za mało. Zacznijmy od suchych liczb. Politycy często tłumaczą kolejki w ochronie zdrowia, twierdząc, że problemem jest niewystarczająca liczba kadr.

W tym kontekście często pojawia się liczba 2,4 lekarza na 1000 mieszkańców. Taki wskaźnik miał nam dawać ostatnie miejsce w UE. To właśnie taki wskaźnik od lat widniał w międzynarodowych bazach danych.

Zobacz też: Ilu jest lekarzy w Polsce? Jakich specjalistów brakuje najwięcej?

Okazuje się jednak, że liczba ta była mocno niedoszacowana. Po odpowiednich poprawkach GUS poinformował, że jest ich w Polsce znacznie więcej. W 2022 roku wskaźnik ten wyniósł aż 3,51 lekarza na 1000 mieszkańców. Liczba lekarzy w Polsce nie była więc tak niska, jak wiele osób uważało. Dla porównania średnia unijna w 2019 roku wynosiła 3,7 lekarza na 1000 mieszkańców.

Dla porównania warto też podać wysokość wskaźnika dla wybranych państw Europy. W Wielkiej Brytanii to zaledwie 3,03. We Francji liczba ta wynosi 3,17. W Estonii na każde 1000 mieszkańców przypada 3,48 lekarza. W Czechach to 4,1. Z kolei Hiszpania może pochwalić się wynikiem na poziomie 4,58. W Austrii na każde 1000 mieszkańców przypadało w 2020 roku 5,35 lekarza. Nasz wynik nie jest więc wysoki, ale na pewno nie jest tak źle jak sugerowano.

Rząd ma problemy z planowaniem tego, jaka ma być liczba lekarzy w Polsce

Jak zwraca uwagę OZZL, Ministerstwo Zdrowie stworzyło mapy zapotrzebowania na lekarzy. Dane te można przejrzeć na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia. Z omawianymi danymi jest jednak sporo problemów. Suma lekarzy w województwach nie sumuje się odpowiednio.

Problemy są także w przypadku poszczególnych specjalizacji. Przykładowo — w 2021 roku według MZ pracowało w Polsce łącznie 4 lekarzy Intensywnej terapii. Tymczasem, suma danych ze wszystkich województw pokazuje, że jest ich niemal dwukrotnie więcej, bo 7. Jak wskazują lekarze z OZZL — dane te są fałszywe, zmanipulowane lub źle opracowane.

Liczba lekarzy w Polsce
OZZL

Liczba lekarzy w Polsce będzie rosnąć bardzo szybko? Kierunki lekarskie pojawiają się jak grzyby po deszczu

Jak zauważają przedstawiciele OZZL, na podstawie tych wadliwych danych, planuje się liczbę kierunków lekarskich oraz liczbę miejsc dla studentów. Liczba miejsc na kierunkach lekarskich wzrosła w ostatnich latach ponad dwukrotnie.

Jeszcze w roku akademickim 2014/15 było w Polsce 3194 miejsc na kierunkach stacjonarnych i 865 miejsc na kierunkach niestacjonarnych. Tymczasem w tym roku na kierunkach lekarskich przygotowano aż 6581 miejsc na studiach stacjonarnych oraz 1807 miejsc na studiach niestacjonarnych. Dane przedstawia poniższy wykres.

Liczba miejsc na kierunkach lekarskich
OZZL

Rośnie również liczba uczelni, które oferują kierunek lekarski. W roku 2014/15 było to jedynie 12 uczelni. Na roku akademickim 2017/18 można było studiować już na 19 uczelniach, a w 2022/23 roku były to 23 uniwersytety. W tym roku ma to być aż… 39 uczelni. Oznacza to wzrost o 16 uniwersytetów w zaledwie rok.

Patrząc na dane z roku 2014, uważamy, że choć sam wzrost liczby studentów był pożądany, to nastąpił zdecydowanie zbyt gwałtownie, kosztem drastycznego spadku jakości kształcenia. Zdecydowanie przekroczył potrzeby rynku i zaplecza dydaktycznego uczelni. Należy podkreślić, że nie określono pożądanej liczby lekarzy, ani konkretnej liczby kształconych studentów, która pozwalałaby ten cel osiągnąć. Nie zapewniono też odpowiednich warunków do pracy zachęcających młodych lekarzy do pozostania w kraju. Efektem tego może być wzrost trendów migracyjnych — komentują przedstawiciele OZZL.

Taki problem dotknął m.in. Hiszpanii. W 2022 roku kształciło się tam 7 tys. lekarzy rocznie na 53 wydziałach lekarskich. Jednocześnie rocznie wydaje się tam aż 4 tys. zaświadczeń o możliwość pracy za granicą. W Polsce problem ten również zaczyna narastać. Jedynie 13% studentów 6. roku deklaruje zdecydowaną chęć pozostania w kraju.

Uczelnie nie są gotowe na studentów

Problemem jest też brak przygotowania tych wydziałów na przyjęcie studentów. Aż na 17 uczelniach nie ma prosektorium, co oznacza, że uczelnie te będą korzystać z prosektoriów innych uczelni. Bez szpitali klinicznych jest aż 20 kierunków. Studenci będą musieli odbywać zajęcia kliniczne w innych miastach lub w szpitalach wojewódzkich czy powiatowych.

Coraz częściej studenci mają zajęcia w innych miastach. Studenci z SAN w Łodzi będą dojeżdżać 77 km. Studenci z Elbląga będą dojeżdżać aż 223 km. Z kolei kandydaci na lekarzy studiujący w ANS w Nowym Sączu, będą dojeżdżać ponad 250 km. WSB w Dąbrowie Górniczej ma korzystać z 5 różnych prosektoriów. To przykłady pokazujące to, jak nieprzygotowane są uczelnie w Polsce.

Zobacz też: Publiczny system ochrony zdrowia jest inwestycją, a nie kosztem

Przedstawiciele OZZL podają także inne przypadki. Na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Długosza w Częstochowie kampus dla kierunku lekarskiego otworzony pod koniec 2026. Początkowo obiecano, że będzie to w 2023 roku. Pozostawia to pierwszy rocznik bez zaplecza w ciągu całych studiów. Problemem są też duże grupy studenckie. W zajęciach z anatomii na kierunku lekarskim Uniwersytetu Stefana Kardynała Wyszyńskiego uczestniczyło według raportu PKA (Polska Komisja Akredytacyjna) aż 40 osób.

Jak argumentuje OZZL, mimo braku pozytywnej oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej, prowadzonych jest 12 kierunków w Polsce. Cztery otrzymały negatywną opinią, a osiem PKA nie zdążyło ocenić, w związku z tym nie posiadają opinii, a już ma pozwolenie na otwarcie. Dodatkowo od 4 do 5 lat pomimo negatywnych ocen żaden kierunek nie został ostatecznie zamknięty.

Jak naprawić system? Lekarze radzą

Ostatnie lata mają być czasem pogoni za łataniem braków kadrowych bez planu ani konkretnego celu. Wskutek tego następuje degradacja jakości kształcenia kadr medycznych w Polsce. Czy sytuację da się naprawić? Lekarze mają kilka propozycji. Oczekują oni, aby:

  • stale dążono do poprawy jakości kształcenia na istniejących uczelniach;
  • wzrost liczby studentów będzie wprowadzany w tempie adekwatnym do dostępnej infrastruktury i kadry dydaktycznej;
  • uczelnie, otwierając kierunek lekarski, były przygotowane do przeprowadzenia całego toku studiów już w momencie otwierania kierunku;
  • uczelnie nieposiadające pozytywnej oceny PKA wstrzymały rekrutację (istotne jest jak najszybsze rozwiązanie, żeby nie marnować lat życia młodych ludzi. Rozwiązania należałoby wprowadzać tak, aby jak najmniej szkodzić osobom, które już rozpoczęły studia);
  • cofnięto zmiany w prawie o szkolnictwie wyższym obniżające kryteria otwarcia kierunku lekarskiego.

Ochrona zdrowia w Polsce jest niedofinansowana i co gorsze nieefektywna!

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Radosław Ditrich

Świat postrzegam przez pryzmat liczb. Kocham przeglądać wykresy, tabele i mapy. Lubię także pobiegać i podróżować komunikacją publiczną.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker