Polska

Polska potrzebuje lepszych wydatków socjalnych! Chodzi o dobrobyt nas wszystkich

W tekście pt. „Polska nie jest krajem „rozdawnictwa”! Socjal w Polsce jest niski na tle UE” obaliliśmy tezę, zgodnie z którą mamy rozdmuchane wydatki na cele socjalne. Teraz pokażemy, że wbrew wyobrażeniom niektórych środowisk, wydatki te powinny rosnąć i być bardziej efektywne. Nie powinny zaś spadać. Potrzeby wydatkowe państwa w zakresie szeroko pojętej polityki społecznej są ogromne, ponieważ wciąć istnieje wiele problemów i zagrożeń społeczno-ekonomicznych. Bez zbędnego ideologizowania i upolityczniania tej dyskusji, chodzi tu po prostu o dobrobyt nas wszystkich.

Podstawowe pytanie, jakie muszą zadać sobie ekonomiści i politycy brzmi następująco: czy wzrost wydatków socjalnych w Polsce poprawiłby ogólny dobrobyt? Czy pomógłby wyrwać z biedy wciąż przecież dużą grupę osób żyjących w ubóstwie? Czy rozwiązałby inne problemy, jak na przykład ponad pół miliona dzieci przebywających w ubóstwie, rosnące nierówności dochodowe, przepaść pomiędzy Polską i Europą Zachodnią, jeżeli chodzi o oczekiwaną długość życia, bardzo wysoka na tle UE przedwczesna liczba zgonów czy niski postrzegany stan zdrowia? Innymi słowy, czy Polska potrzebuje wyższych wydatków na cele społeczne?

Czy Polska potrzebuje wyższych i lepszych wydatków na cele społeczne?

Społeczeństwo nie interesuje wysokie tempo wzrostu gospodarczego dopóty, dopóki owoce tego wzrostu nie zmaterializują się w postaci poprawy ich dobrobytu (lepsze zdrowie i dłuższe życie w zdrowiu, wyższe zarobki, większa satysfakcja z życia, worklife balance etc.). Jest wiele wskaźników obrazujących dobrobyt społeczny i ekonomiczny. Jednym z najpopularniejszych jest wskaźnik Human Development Index (HDI). Ile wynosi on w Polsce i czy daleko nam do czołówki?

Na 1. miejscu w rankingu HDI 2021 jest Szwajcaria ze wskaźnikiem na poziomie 0,962, a tuż za nią znalazła się Norwegia (0,961) i Islandia (0,959). Na następnych trzech pozycjach są kolejno Hongkong (0,952), Australia (0,951) i Dania (0,948). Polska znalazła się na 34. pozycji ze wskaźnikiem HDI wynoszącym 0,876 przed Bahrajnem, Litwą i Arabią Saudyjską oraz za Grecją, Czechami i Estonią. Co prawda, znaleźliśmy się wyżej w rankingu, niż Bułgaria (68. pozycja), Rumunia (53), Węgry (46), Łotwa (39) i Litwa (35), jednak wypadliśmy gorzej od Czech (32), Estonii (31) i Słowenii (23).

Według danych GUS w 2021 roku stopa ubóstwa skrajnego wyniosła 4,2%, co oznacza, że blisko 1,6 mln Polaków żyje za co najwyżej 640 zł miesięcznie. Z jednej strony w ciągu minionej dekady poczyniliśmy w tym zakresie duże postępy (m.in. za sprawą wzrostu wydatków na cele socjalne jak program „Rodzina 500 plus”), z drugiej strony od 2017 r. stopa ubóstwa skrajnego spadła zaledwie o 0,1 p. proc.

Źródło: GUS

Z danych GUS wynika również, iż w ubóstwie relatywnym jest w Polsce ok. 536 tys. dzieci w wieku 6-15 lat. Zaledwie garstka z tej grupy dzieci korzystała z pełni refundowanych obiadów w szkołach podstawowych. Państwo w takich sytuacja powinno reagować, a może to robić przez społecznie pożądane programy, jak Narodowy Program Obiadów Szkolnych. Co więcej, stopa ubóstwa wśród dzieci jest na poziomie 4,8%, podczas gdy cel ONZ wynosi 4,5%. Odpowiedzialność za wyrównywanie szans edukacyjnych i poprawa dobrobytu dzieci spoczywa na barkach państwach, czy ktoś tego chce, czy nie.

Polską bolączką jest zwłaszcza niewydolny system ochrony zdrowia (o przyczynach tego pisaliśmy w raporcie, pt. System emerytalny w Polsce wymaga naprawy [RAPORT OG]), który sprawia, że dzieli nas przepaść pod względem zdrowotności w stosunku do wyżej rozwiniętych krajów. Polska jest krajem o jednym z najwyższych odsetków osób powyżej 15. roku życia, które postrzegają swój stan zdrowia jako zły lub bardzo zły (12,8%). W krajach OECD wyższy jest tylko w Estonii, Japonii, Portugalii, na Litwie, w Korei Południowej i na Łotwie. Daleko nam do Szwajcarii, USA czy Irlandii, gdzie mniej niż 5% osób powyżej 15 lat ocenia swoje zdrowie jako złe lub bardzo złe.

Zobacz także: Premierze! EURO nie miało wpływu na chorwacką inflację!

Jesteśmy w ogonie państw, jeżeli chodzi o oczekiwaną długość życia w momencie narodzin. Przeciętnie mężczyzna w Polsce może się spodziewać, że dożyje 74,1 lat, podczas gdy Europejczyk średnio dożywa 78,7 lat. Według prognoz Komisji Europejskiej, do poziomu Państw Skandynawskich dobrniemy dopiero w 2055 roku, gdy średnia UE będzie i tak wyższa, bo na poziomie 84,2 lat. Nieco lepiej sytuacja wygląda dla płci żeńskiej. Kobieta w Polsce w chwili narodzin może spodziewać się, że dożyje 82. roku życia, co pozycjonuje nas powyżej Chorwacji, Słowacji, Litwy, Łotwy, Węgier, Rumunii i Bułgarii. Na poziomie Estonii, gdzie oczekiwana długość życia dla kobiet wynosi 86,8 lat, znajdziemy się dopiero w 2050 roku.

Podobnie sytuacja wygląda w zakresie oczekiwanej długości życia w zdrowiu, choć należy podkreślić, że kobiety w Polsce żyją w zdrowiu prawie tak samo długo, jak przeciętna Europejka. Oczekiwana długość życia w zdrowiu dla mężczyzn w Polsce to 60,3 lat wobec średniej unijnej na poziomie 63,5 lat (dla 2020 r.). Kobiety w Polsce średnio do 64,3 lat żyją w zdrowiu, podczas gdy średnią unijna wynosi 64,5 lat.

Wskaźnik zgonów możliwych do uniknięcia dzięki profilaktyce i interwencji medycznej jest w Polsce bardzo wysoki na tle krajów OECD i wynosi 182 na 100 000 osób. Gorzej jest tylko w Słowacji, Estonii, Meksyku, na Litwie i Łotwie oraz na Węgrzech. Wpływ na to mają też czynniki kulturowe, które implikują wysoki poziom spożycia alkoholu i konsumpcji tytoniu w Polsce na tle UE.

Zobacz także: Podwyżka cen na A2. Najdroższa autostrada w Europie?

Jednym z problemów społecznych, którego nie powinniśmy bagatelizować, są nierówności dochodowe. O ile wzrost nierówności dochodowych po 1989 r. był procesem naturalnym, o tyle trudno usprawiedliwić wzrost dywergencji dochodów w ostatnich latach. Z danych GUS wynika, że w 2021 r. zaobserwowano wysoki wzrost dysproporcji między biednymi i bogatymi. Oznacza to, że 2021 rok był piątym rokiem z rzędu, kiedy rosły nierówności. Współczynnik Giniego w latach 2017-2021 wzrósł z 0,281 (najniższy poziom w historii III RP) do 0,319. W świetle obecnej sytuacji makroekonomicznej (wzrost stóp procentowych, szok cen energii i żywności, rekordowa inflacja), można przypuszczać, że wskaźnik Giniego w 2022 r. wzrósł jeszcze bardziej. To niepokojący trend.

Obecna redystrybucja dochodów w Polsce sprawia, że przy obecnej inflacji biedni i średnio zamożni biednieją, podczas gdy najbogatsi się bogacą. Za wzrost nierówności odpowiadają zarówno czynniki, na które państwo ma ograniczony wpływ (globalizacja i postęp technologiczny), ale także czynniki, na które państwo bezpośrednio lub pośrednio może wpływać (wzrost znaczenia niestandardowych form zatrudnienia, tzw. umowy śmieciowe czy osłabienie progresywności systemu podatkowo-składkowego) przez politykę predystrybucyjną i redystrybucyjną, o której pisaliśmy w tekście, pt. „Nierówności są w złym stanie! Potrzebna jest redystrybucja i predystrybucja„.

O tempie rozwoju gospodarczego może zdecydować edukacja. Bank Światowy w niedawnym w dokumencie pt. The Green Transformation in Poland – Opportunities and Challenges for Economic Growth wskazuje, że:

Pandemia COVID-19 spowodowała istotne straty w nauce, co zaobserwowano na całym świecie wraz z odwróceniem reform edukacyjnych w ostatnich latach. Może to w przyszłości wpłynąć na jakość i wydajność pracy.

Z kolei badanie OECD wskazuje, że przez niższą stopę wzrostu gospodarczego w efekcie strat w nauce realny PKB w 2100 r. może być niższy (w stosunku do scenariusza bez zamknięcia szkół) o: 1,9% (zamknięte szkoły przez 1/4 roku szkolnego), 3,8% (1/2), 7,5% (cały rok szkolny). W Polsce szkoły zamknięte były przez cały rok, co oznacza, że realny PKB może być niższy aż o 7,5%. Z innego badania (CEPR) wynika natomiast, że zamknięcie szkół może zmniejszyć produktywność nawet o 2,1% w ciągu następnych trzech dekad. W gestii polityki społecznej jest odbudowa i rozwój „nadszarpniętego” kapitału ludzkiego.

Podsumowanie

Patrząc na szereg wciąż nierozwiązanych problemów społeczno-ekonomicznych opisanych powyżej, należy stwierdzić, że w długim terminie powinniśmy dążyć do wzrostu wydatków na cele socjalne/społeczne i poprawy ich efektywności, szczególnie w zakresie ochrony zdrowia i edukacji. Wydatki rządowe na zdrowie, edukację i ochronę socjalną odegrały istotną rolę w poprawie dobrobytu w krajach o niskich i średnich dochodach w ciągu ostatnich dekad, także w Polsce. Jednocześnie polityka fiskalna poza skupieniem się na predystrybucji i redystrybucji musi skupić się na poprawie efektywności wydatków publicznych. Reasumując, socjal nie powinien spadać, a rosnąć.

System emerytalny w Polsce wymaga naprawy [RAPORT OG]

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker