Finanse

Shadow banking może znów przysporzyć sporych problemów przez brak regulacji

Shadow banking urósł w siłę po kryzysie finansowym, mimo że walnie przyczynił się do jego wystąpienia. Brak regulacji ponownie wywołuje obawy o stabilność finansową w USA i nie tylko.

System shadow banking składa się z instytucji pozabankowych (ang. nonbank financial companies, NBFC) działających w podobny sposób, co banki komercyjne, jednak podlegające niewielkiemu nadzorowi ze strony organów regulacyjnych. Przykładowe instytucje shadow banking w systemie finansowym to fundusze hedgingowe, fundusze private equity, fundusze emerytalne, pożyczkodawcy hipoteczni, czy duże banki inwestycyjne.

Jednym z katalizatorów kryzysu finansowego w 2008 roku był właśnie shadow banking system. Wówczas to między innymi duże banki inwestycyjne podlegające niewielkim regulacjom oferowały ryzykowne obligacje MBS (instrumenty finansowe, dla których zabezpieczenie stanowiły kredyty hipoteczne dla gospodarstw domowych o niskiej zdolności kredytowej) walnie przyczyniając się do krachu. Zacieśnianie polityki monetarnej wywołuje obawy, że parabanki mogą przysporzyć wiele kłopotów systemowi finansowemu także teraz – niekoniecznie tylko amerykańskiemu.

Wzrost sektora NFBC – paradoksalnie – gwałtownie przyspieszył po globalnym kryzysie finansowym. W rezultacie stanowi on dziś blisko 50 proc. światowych aktywów finansowych. Znaczenie pozabankowych pośredników finansowych jest zatem tak samo duże dla stabilności finansowej, jak banków komercyjnych. Jak pokazuje poniższy wykres opracowany przez MFW, niskie stopy procentowe w ubiegłej dekadzie doprowadziły do zwiększenia efektu dźwigni finansowej w sektorze parabanków, co wiąże się ze zwiększonym ryzykiem utraty płynności w obliczu zaostrzania warunków finansowych.

Warto przywołać epizod krótkoterminowej destabilizacji funduszy emerytalnych w Wielkiej Brytanii w drugiej połowie 2022 roku. Utrata zaufania rynków finansowych do stabilności fiskalnej kraju, gdy Liz Truss ogłosiła pakiet cięć podatkowych w ramach „minibudżetu” dla bogatych Brytyjczyków, doprowadziła do gwałtownego wzrostu obligacji skarbowych. To zaś wywołało duże straty inwestycyjne funduszy określanych mianem liability driven investment funds (LDI). Kupowały one papiery wartościowe, które potem były przez nie wykorzystywane, jako zabezpieczenie mające umożliwić pozyskiwanie dodatkowej gotówki.

W taki sposób pozyskane środki zaś wykorzystały one do zakupu większej ilości papierów wartościowych, które następnie służyły jako zabezpieczenie mające umożliwić pozyskanie dodatkowej gotówki i tak dalej. LDI skupowały głównie obligacje skarbowe (ok. 2/3 wartości portfela tych funduszy). W okresie niskich stóp procentowych była to mądra strategia: cena obligacji skarbowych (uważanych za wysoce bezpieczne) rosła, na czym fundusz zarabiał. Jednak w sytuacji, gdy rentowności obligacji skarbowych wzrosły (czyli ich cena spadła) w ciągu 5 dni o ok. 40 proc. po ogłoszeniu „minibudżetu” fundusze zostały zmuszone do zwiększenia zabezpieczenia inwestycji i wyprzedaży obligacji, co napędziło wzrost ich rentowności.

Uformowała się niebezpieczna pętla, w wyniku czego do akcji wkroczyć musiał Bank Anglii, który skupił obligacje na rynku wtórym na łączną kwotę 65 mld funtów. Doprowadziło to do spadku rentowności obligacji, zwiększenia płynności funduszy emerytalnych i ustabilizowania sytuacji. Ostatecznie koszt całej operacji poniósł brytyjski podatnik, ponieważ wszystkie straty Banku Anglii ze skupu aktywów zostały pokryte przez budżet państwa.

Casus brytyjskich funduszy emerytalnych pokazuje, że parabanki mogą znaleźć się w napiętej sytuacji pod wpływem wzrostu rentowności obligacji, zwłaszcza że sektor ten jest znacznie mniej uregulowany niż sektor bankowy.

Jak wskazuje Rana Foroohar na łamach Financial Times, duże pozabankowe instytucje ruszyły po globalnym kryzysie finansowych na rynek nieruchomości komercyjnych. Niektóre podmioty (fudusze private equity) skupiły się także na inwestycjach w usługi użyteczności publicznej, grunty rolne, transport czy energię odnawialną. Instytucje pozabankowe mogły w większym stopniu inwestować na rynku nieruchomości komercyjnych, niż niektóre inne banki, ponieważ nie były poddane tak dużym regulacjom.

Jednocześnie małe banki, które stanowią główne źródło finansowania dla nieruchomości komercyjnych (70 proc. w USA) po złagodzeniu zasad Dodda-Franka zaczęły przeprowadzać bardziej ryzykowne transakcje dające wyższą stopę zwrotu. Więcej inwestowały w aktywa będące własnością funduszy hedgingowych i funduszy private equity.

W ten oto sposób powstał system ryzykownych zależności, który sprawia, że kryzys na rynku nieruchomości komercyjnych może podważyć stabilność finansową. Małe banki wraz z instytucjami pozabankowymi mają wysoką ekspozycję zarówno na nieruchomości komercyjne, jak i na siebie.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy dostrzega to ryzyko i w ostatnim Global Financial Stability Report wskazuje, że banki centralne powinny zwiększyć płynność, a ustawodawcy zastanowić się nad dodatkowymi regulacjami w sektorze NBFC.

Kryzys na rynku nieruchomości w USA?! Sytuacja przypomina kryzys finansowy w 2008 roku

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker