Ameryki

Trump chce iść na wojnę celną z Chinami. Jednak czy tylko z nimi?

Trump polubił używać ceł w swojej polityce międzynarodowej. Ma to być sposób na ochronę amerykańskiej produkcji

Były prezydent Donald Trump podczas wywiadu dla CNBC stwierdził, że trzeba bronić amerykańskiej produkcji. Idealnym narzędziem do spełnienia tej polityki mają być niczym w czasach Hamiltona, cła zaporowe. Ogłosił, że gdy wygra wybory gospodarka USA będzie mogła liczyć na jego twardą pozycję w tej sprawie. Trump podkreślił korzyści zarówno gospodarcze, jak i polityczne płynące z narzucania ceł na towary importowane do USA.

Cła w USA mają bronić gospodarkę i miejsca pracy

Opinia Trumpa wynika z przekonania, że inne państwa do tej pory wykorzystywały USA. Jak twierdzi były prezydent, cła miałyby nie tylko przynieść Stanom korzyści gospodarcze, ale także polityczne w aspekcie wywierania wpływu na inne podmioty prawa międzynarodowego. Sugeruje to, że po ewentualnym zwycięstwie Donalda Trumpa, USA, które jest największym beneficjentem globalizacji, dołoży swoją cegiełkę do zahamowania tego światowego trendu.

Zobacz także: Kryzys na Słowacji trwa. OECD przedstawia rozwiązania

Trump, w kontekście zbliżających się wyborów i swojej potencjalnej kandydatury, podkreślił swoje działania w zakresie wprowadzenia ceł na towary importowane, szczególnie na produkty pochodzące z Chin. Jego zapewnienia nie są bezpodstawne. W czasie swojej prezydentury wprowadził różnorodne cła na towary z Chin, ale także Meksyku, Unii Europejskiej czy z innych państw. Dotyczyły one również surowców tj. stal i aluminium.

Donald Trump wyjaśniał, że cła na Chiny miały na celu ochronę przemysłu stalowego USA, który ulegał presji ze strony zagranicznej konkurencji. Jego zdaniem nałożenie przez niego ceł w wysokości 50% na importowaną stal z Chin spotkało się z aprobatą wśród pracowników przemysłu stalowego. Były również narzędziem mającym za zadanie powstrzymanie szalonego tempa wzrostu Chin. Jak sam mówił w wywiadzie dla CNBC:

Chiny wykorzystywały nas w kwestii stali. Niszczyli cały nasz przemysł stalowy, który i tak nigdy nie radził sobie dobrze przez ostatnie 25 lat, ponieważ został pożarty żywcem przez zagraniczną konkurencję.

Wojna celna wymierzona w Chiny

Trump sugeruje, że jego działania w zakresie ceł były skuteczne w ochronie amerykańskiego przemysłu i zatrudnienia, co mogłoby pomóc mu w zbliżających się wyborach. Zaniepokojenie kandydata na prezydenta budzi także wzrost chińskiego przemysłu motoryzacyjnego i jego wzrastająca pozycja na rynku światowym, zwłaszcza w kontekście samochodów elektrycznych. Stwierdził, że Chiny stają się coraz bardziej dominującym graczem, a ich rosnący udział w produkcji pojazdów może mieć negatywne konsekwencje dla gospodarki Stanów Zjednoczonych.

Zobacz także: Mocne baterie, kamery i inne bajery. Oto nowe elektryczne wózki widłowe Clark

Według danych przedstawionych przez MarkLines, w Chinach w 2023 roku wyprodukowano około 30 milionów pojazdów, a w styczniu odnotowano wzrost o około 50% w porównaniu do poprzedniego roku. Odpowiedzią Trumpa w tej sprawie mają być nowe cła zaporowe na chińskie pojazdy, aby zachęcić Chiny do zwiększenia produkcji samochodów w Stanach Zjednoczonych. Jego komentarze podkreślają zaniepokojenie nie tylko konkurencją na rynku samochodowym, ale także większymi kwestiami związanymi z relacjami gospodarczymi między USA a Chinami.

Jego zdaniem nałożenie ceł na towary z Chin spowoduje, że firmy chińskie będą zmuszone przenieść swoje produkcje do Stanów Zjednoczonych, co z kolei przyczyni się do wzrostu zatrudnienia w USA. Celem jest ograniczenie importu samochodów z Chin na rzecz produkcji na terenie Stanów Zjednoczonych. Jednakże krytycy podważają tę strategię, argumentując, że nałożenie ceł może doprowadzić do wzrostu cen importowanych towarów. To z kolei może prowadzić do inflacji.

Polityka celna Trumpa wymierzona jest przede wszystkim w Chiny. Nie oznacza to jednak, że kolejne cła nie zostaną nałożone także na Unię Europejską, jak to miało miejsce wcześniej. Warto zaznaczyć, że pod względem tempa rozwoju gospodarczego USA zostawiło UE daleko w tyle.

USA rozwija się szybciej niż Unia Europejska

Amerykańska gospodarka obecnie rozwija się szybciej niż gospodarki państw strefy euro. Jest to bardzo widoczne w dostępnych danych PKB za IV kwartał 2023 roku. PKB strefy euro w tym czasie utrzymywało się na poziomie stagnacji. Z kolei gospodarka USA rozwijała się w tempie 3,1%. Prognozy sugerują, że różnica w tempie wzrostu będzie się jeszcze zwiększała w obecnym roku. Jak podaje specjalista Polskiego Instytutu Ekonomicznego, Jakub Rybacki, analitycy ankietowani przez Focus Economics przewidują, że gospodarka USA powiększy się o 1,8%, podczas gdy w strefie euro będzie to jedynie 0,6%.

Zobacz także: Gospodarka USA gna przed siebie. UE tkwi w stagnacji. Czy to gospodarcza emerytura starego kontynentu?

Niestety obecne problemy europejskiej gospodarki nie wynikają jedynie z pandemii COVID-19 czy wojny na Ukrainie. Dane dotyczące łącznej produktywności czynników produkcji, prezentowane regularnie przez OECD, pokazują, że wyniki strefy euro w ostatniej dekadzie były zdecydowanie słabsze niż w USA.

Od 2015 do 2022 roku gospodarka amerykańska zwiększyła wydajność o 4,7%. Wśród państw strefy euro lepsze wyniki odnotowano tylko w Finlandii. O niewiele, bo o 0,1 p.p. Znacznie lepiej wypadła Portugalia z wynikiem 7,7%. Niemcy osiągnęły wynik podobny do amerykańskiego, jednak zauważalnie gorszy, ponieważ 4%. Co ciekawe we Francji sytuacja się pogorszyła. Produktywność spadła aż o 3%. Łączny wzrost dla strefy euro wyniósł około 1,8%, co jest 2,5-krotnie mniej niż w USA.

Najbiedniejszy stan w USA jest dwa razy bogatszy od Polski

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Dawid Błaszkiewicz

Politolog, historyk oraz dziennikarz ekonomiczny. Członek Polskiej Sieci Ekonomii oraz Prezes Stowarzyszenia Racja. Głównym obszarem zainteresowań jest makroekonomia oraz historia gospodarcza.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker