Połączenie Orlenu i Lotosu znowu na tapecie
„Mnie się podobają melodie, które ja już słyszałem” – deklarował inżynier Mamoń w „Rejsie”. Jak widać, pod tą deklaracją podpisałoby się wielu polityków i związanych z nimi komentatorów, którzy powtarzają wielokrotnie dyskutowane i obalane zarzuty wobec połączenia Orlenu i Lotosu.
Połączenie Orlenu i Lotosu — sprzedaż Rafinerii Gdańskiej
Raport NIK, zaanonsowany jako „wstrząsający” i „przełomowy”, stanowi w zasadzie résumé mniej i bardziej rzeczowych zarzutów wobec połączenia dwóch kontrolowanych przez Skarb Państwa grup paliwowo-energetycznych. Koronnym zarzutem jest dyskusyjne zaniżenie wartości sprzedaży udziałów Rafinerii Gdańskiej koncernowi Aramco, opierające się na zupełnym pomieszaniu kryteriów, to jest wartości rynkowej i księgowej. A przecież już student pierwszego roku ekonomii wie, że więcej można uzyskać od kupującego większość udziałów albo pakiet kontrolny w przedsiębiorstwie niż od inwestora mniejszościowego.
Zobacz także: ORLEN inwestuje w magazynowanie CO2 w Norwegii
Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka – albo zatem Skarb Państwa mógł zachować kontrolę nad rafinerią, albo wycisnąć od Saudyjczyków więcej miliardów. A należy pamiętać, że z kilkudziesięciu firm, którym zaproponowano negocjacje ws. zbycia udziałów w rafinerii, odpowiedziało tylko kilka. Finalnie zaś jedynym poważnym oferentem okazało się Aramco. I druga sprawa pro memoria: Komisja Europejska pierwotnie upierała się przy sprzedaży całej rafinerii – tym bardziej należy docenić to, że udało się wynegocjować zachowanie przez polską stronę kontroli nad zakładem.
Cel? Pieniądze na zieloną energię
Dobrze – odpowiedzą sceptycy – ale po co w ogóle było się pakować w tę fuzję i sprzedawać cokolwiek? Odpowiedzią na pierwsze pytanie bynajmniej nie jest stworzenie jednej z dziesięciu największych europejskich grup paliwowo-energetycznych. To stanowi środek, a nie cel. Połączenie Orlenu i Lotosu zostało spowodowane koniecznością przebudowy polskiej energetyki w sposób, który skieruje ją na zielone tory, pomoże nadrobić wieloletnie zaległości, a przy tym nie uzależni ponownie nas od zagranicznych źródeł dostaw energii i surowców. A do tego potrzebny jest wielki, polski koncern, który dysponuje dziesiątkami miliardów euro na ten cel. I taki koncern udało się stworzyć.
Zobacz także: Ekologiczny asfalt w ORLENIE
Politycy mądrzejsi od menedżerów?
Lokalni patrioci podkreślają, że likwidacja samodzielności Lotosu to cios dla Pomorza. A w jakim obszarze? Przecież lokalne podatki z pomorskich zakładów nie będą płynąć do Płocka, tylko dlatego, że zakłady te nabył płocki koncern. A marka Lotos jest w takim samym stopniu marką pomorską jak Orlen mazowiecką. W przypadku takiej skali działania firmy bawienie się w regionalne partykularyzmy jest groteską. Orlen połączony z Lotosem i PGNiG jest marką polską, ba, europejską – i jako taką należy ją postrzegać. A swoją drogą: ci, którzy rozdzierają szaty nad „rabunkiem” pomorskiej marki, w ubiegłych dekadach nie protestowali przeciwko sprzedaży lokalnych i regionalnych marek, kończących się ich likwidacją.
Za połączeniem Lotosu z Orlenem opowiedziało się ponad 90 procent akcjonariuszy tego ostatniego. Także akcjonariuszy prywatnych. Zatem skoro oni uwierzyli w przyszłość tworzonego koncernu multienergetycznego, to czy mamy założyć, że dysponujący znacznie mniejszą wiedzą o transakcji politycy mają większe od nich rynkowe wyczucie? Pytanie do Państwa, Szanowni Czytelnicy: czy zarządzanie własnym majątkiem powierzylibyście posłowi, czy menedżerowi z międzynarodowego koncernu?
Dr Piotr Balcerowski
Wiceprezes Instytutu Staszica
Poglądy przedstawione w tekście są wyłącznie poglądami autora.
Co zakłada nowa Strategia Zrównoważonego Rozwoju Grupy ORLEN?