Komentarze I Analizy

Kanadyjska służba zdrowia jest przereklamowana

Kanadyjska służba zdrowia wydaje się dla wielu wzorem. Jednakże nie wszystkie informacje trafiają do szerszego obiegu, a nasze spojrzenie często wykrzywione jest jej wyidealizowanym obrazem, jaki widzimy w amerykańskich mediach. 

System ochrony zdrowia trzynastu prowincji i terytoriów Kanady opiera się właśnie na działalności tychże jednostek administracyjnych. Są one odpowiedzialne za aspekty funkcjonalne systemu, a rząd federalny jedynie finansuje tę działalność, przyznając fundusze per capita. W ten sposób każdy stały mieszkaniec — czy to Montrealu, czy Vancouver, czy małego wielorybniczego miasteczka w Terytorium Północno-Wschodnim, ma dostęp do bezpłatnej (w momencie otrzymania usługi) opieki zdrowotnej. Usługi te nie obejmują jedynie podstawowych badań i zabiegów, a wręcz przeciwnie — te najbardziej skomplikowane, nawet opiekę paliatywną. Podstawowe usługi, jak na przykład opieka dentystyczna, są (podobnie jak w Polsce) finansowane przeważnie z własnej kieszeni, choć z innych powodów niż nad Wisłą.

W czym Kanada jest lepsza od USA?

Łatwo można stwierdzić, o ile lepiej wykorzystywane są pieniądze przeznaczane na finansowaną ze składek i administrowaną przez rząd opiekę zdrowotną w Kanadzie, niż w prawie całkowicie sprywatyzowanym systemie Stanów Zjednoczonych. W 2017 na opiekę zdrowotną na północ od 49. równoleżnika (dzielącego oba kraje) wydane zostało około 11,5 proc. tamtejszego PKB, tymczasem na południe od tej linii było to około 17,5%. Oczekiwana długość życia przeciętnego Kanadyjczyka w 2009 roku wynosiła 81,2 roku, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych w tym samym czasie wartość ta osiągała 3,2 roku mniej. Stosunek częstotliwości występowania raka, wyrażany w przypadkach na 100 tys. mieszkańców, był w Kanadzie niższy o 26 punktów. Świadczy to o lepszej jakości opieki prewencyjnej niż u sąsiada.

Kanadyjska służba zdrowia. Każdy medal ma dwie strony

Mało osób jednak wie, że wychwalany pod niebiosa kanadyjski system ochrony zdrowia ma swoje ciemne strony. Mimo niższych wskaźników zachorowalności na raka, wskaźnik przeżywalności pacjentów ze stwierdzonym nowotworem na przestrzeni 5 lat jest w Kanadzie niższy niż w USA i to o ponad 9 punktów procentowych. Mimo wszystko oba kraje pozostają na światowym podium, jeśli chodzi o tę statystykę. Co ciekawe, pierwsze miejsce w tej konkurencji zajmuje odcięta od świata, biedna Kuba, która jednak ma (oprócz San Marino) najwięcej lekarzy na 1000 mieszkańców. 

Jednym z największych problemów kanadyjskiego systemu opieki zdrowotnej są jednak – a jakże – kolejki do specjalistów, znane polskim czytelnikom z często własnego doświadczenia. Jak pokazuje raport Fraser Institute, czasy oczekiwania, liczone od pierwszego zgłoszenia się z problemem do lekarza pierwszego kontaktu, do otrzymania właściwego leczenia, wynoszą przeciętnie ponad 22 tygodnie. To oznacza, że na przestrzeni ostatnich 27 lat wzrosły o ponad 140 proc. 

Kolejnym problemem jest zróżnicowanie jakości usług medycznych w zależności od tego, w jakiej prowincji lub terytorium znajduje się pacjent. Odnosząc się do powyższego przykładu, mieszkańcy Wyspy Księcia Edwarda, czyli potomkowie Ani z Zielonego Wzgórza, muszą czekać na specjalistę średnio prawie 30 tygodni dłużej od mieszkańców Toronto, London czy Ottawy, znajdujących się w prowincji Ontario. Taki stan rzeczy wynika z opisanej w pierwszym akapicie ogólnokrajowej polityki przekazywania kompetencji dotyczących organizowania opieki zdrowotnej poszczególnym jednostkom administracyjnym, które radzą sobie z tym zadaniem lepiej lub gorzej, często w sposób diametralny. 

Występuje także wiele wątpliwości moralnych, dotyczących kanadyjskiego systemu. Jak podaje Tygodnik Polskiego Instytutu Ekonomicznego, niedawno na terenie całego kraju zniesiono barierę dotyczącą określenia przez lekarza “racjonalnie prognozowanego czasu życia” w procedurze wydawania zgody na eutanazję. Na dokładkę prowadzi się na pacjentach eksperymenty w dziedzinie kalkulowania pozostałego im czasu życia, co może dodatkowo ułatwić procedurę wydawania tej zgody. A przecież eutanazja ma być jedynie ostatecznością. 

Bardzo łatwo jest zacząć się rozpływać nad wszystkim, co kanadyjskie, sądząc jedynie po wiadomościach zasłyszanych w mainstreamowych mediach. Warto jednak zagłębić się bardziej w to, jak faktycznie działa ten system i czy na pewno dużo inaczej i dużo lepiej niż w Polsce. 

Zobacz także: Dlaczego Polska jest dobrym krajem do życia?

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker