EnergetykaGospodarkaPolska

Zamrożenie cen energii tworzy niebezpieczny precedens. Inwestorzy mają się czego obawiać

Kto zagwarantuje, że jeśli za jakiś czas komuś przyjdzie do głowy stworzyć program zwalczania uzależnienia cyfrowego, to nie zgłosi ustawy, która nałoży specjalną kontrybucję na CD Projekt?

Poselski projekt regulacji energetycznych wywołał mnóstwo emocji, motywowanych w większym stopniu polityką, w znacznie mniejszym – merytoryką. Skończyło się na tym, że potrzebne regulacje dotyczące elektrowni wiatrowych zostały odłożone na półkę, a w okrojonym projekcie pozostało zamrożenie cen energii i gazu. To, że tego rodzaju tarcza jest potrzebna, nie ulega wątpliwości, ale za to wątpliwości budzi jej kształt, który tworzy bardzo niebezpieczny precedens. 

Zamrożenie cen energii dla wszystkich? Nie stać nas na to

Sejmowa większość zgodnie odrzuciła rządowy projekt przedłużenia dotychczasowych regulacji na cały 2024 rok. Kosztowałoby to, bagatela, około 22 mld zł. Te miliardy mogłyby się znaleźć albo kosztem zwiększania zadłużenia państwa, albo kosztem nowych obciążeń nałożonych na polskie firmy. Przyszli rządzący zdecydowali się na kompromis: tarcza na pół roku, a potem… cóż, jak to często w Polsce bywa – „potem będziemy się martwić”.

Zobacz także: Ustawa wiatrakowa, czyli jak potknąć się na prostej drodze

Uwolnienie cen energii nie wchodzi w grę, bo zrujnowałoby ono dziś polską gospodarkę, nie mówiąc o budżetach wielu Polaków. Nie stać nas jednak na przedłużanie osłonowych regulacji w obecnym kształcie w nieskończoność. Nie unikniemy zatem wariantu, w którym ulgi trzeba będzie dozować wedle możliwości i potrzeb. Szkoda, że nie uczyniono tego już od 1 stycznia, ale brak czasu na skonsultowanie rozsądnego projektu jest tu usprawiedliwieniem.

Niemniej jednak z nową ustawą nie powinno się czekać na ostatnią chwilę, tylko już nad nią pracować. W realnym dialogu z przedsiębiorcami, w grę bowiem wchodzi konkurencyjność polskich firm. Ustępująca ekipa trwała w przekonaniu, że polskie przedsiębiorstwa zdołają unieść mnóstwo obciążeń, elegancko ukrywanych pod nazwą „opłat” i „składek”, niemniej rzeczywistość jest diametralnie inna. W minionych ośmiu latach koszty prowadzenia działalności gospodarczej wzrosły, a pandemia i wojna w Ukrainie również miały tu swój udział.

Zobacz także: Jak sfinansować obietnice wyborcze bez zdemolowania budżetu

Niebezpieczny precedens

Druga kwestia, która budzi kontrowersje, to sposób finansowania półrocznej ulgi. W ustawie wskazano, że nadzwyczajną opłatą zostanie obciążona tylko jedna giełdowa spółka, mianowicie Orlen. Skarb Państwa jest największym akcjonariuszem Orlenu, ale nie ma w spółce większości. Na 15 mld zł złożą się więc w dużej mierze prywatni akcjonariusze. To kwota zbliżona do zysku koncernu z ostatnich trzech miesięcy. W dodatku wysokość dopłat do cen gazu została ustalona bez uwzględnienia sytuacji rynkowej.

Otóż w 2022 roku wprowadzono tzw. odpis gazowy: firmy wydobywające gaz ziemny przekazywały środki na Fundusz Wypłaty Różnicy Cen, z którego finansowano rekompensaty dla odbiorców gazu. Wówczas cena gazu na giełdzie wynosiła ok. 630 zł/MWh, a Orlen dopłacał 350 zł/MWh. Dzisiaj cena gazu na giełdzie oscyluje wokół 200 zł/MWh, a zgodnie z projektem Orlen ma dopłacać… 400 zł/MWh. Rozumiem, że odbiorcy gazu nie tylko za gaz nie zapłacą, ale dostaną jeszcze dodatkową gratyfikację?

Zobacz także: Newag odpowiada! Oskarża konkurenta o wynajęcie hakerów

Można powiedzieć: skoro Orlen było stać na kupno Ruchu, na kupno gazet regionalnych, to i te 15 mld zł nie zrujnują spółki. Jednakże nie chodzi tu o Orlen, o to, kto nim kieruje, tylko o stworzenie bardzo niebezpiecznego precedensu. Politycy w drodze ustawy chcą nałożyć poważny ciężar na wskazaną imiennie spółkę notowaną na GPW. Czyli de facto na jej akcjonariuszy. Kto zagwarantuje, że jeśli za jakiś czas komuś przyjdzie do głowy, dajmy na to, stworzyć program zwalczania uzależnienia cyfrowego, to nie zgłosi ustawy, która nałoży specjalną kontrybucję na CD Projekt? Można twórczo rozwinąć to dalej: koszty związane z kredytami frankowymi finansowałby tylko jeden bank. Czemu nie?

Jestem bardzo sceptyczny wobec doraźnego szukania pieniędzy na sfinansowanie rządowych projektów w budżetach spółek. Oczywiście, bywają nadzwyczajne sytuacje, gdy państwo musi sięgnąć po takie środki. Niemniej jednak nie może to być uznawane za regułę, a tym bardziej rozłożenie takich ciężarów musi być sprawiedliwe i logicznie uzasadnione. Tutaj koszty operacji zamrożenia cen energii i gazu zrzucono na spółkę, która inwestuje w OZE najwięcej w Polsce. W tym zaś logiki trudno się doszukać.

Andrzej Arendarski

Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej

Poglądy przedstawione w tekście są wyłącznie poglądami autora.

Dlaczego polska giełda radzi sobie tak źle? Winę ponoszą politycy oraz mieszkania

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Andrzej Arendarski

Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker