EuropaGospodarka

Niemcy niczego nie nauczyły się od kryzysu strefy euro! Wymagają ślepego zaciskania pasa

Niemiecki establishment chce polityki, która już raz doprowadziła do stagnacji.

W 2010 roku Grecja zwróciła się o pomoc do Komisji Europejskiej, ponieważ znajdowała się w głębokim kryzysie gospodarczym, politycznym i społecznym. Komisja odpowiedziała „Tak, pomożemy Wam!”. Cztery lata później PKB Grecji był aż o 25,9 proc. poniżej poziomu z 2007 roku. Ślepa polityka zaciskania pasa pod egidą Trojki polegająca na cięciu świadczeń socjalnych, emerytur i wynagrodzeń celem redukcji zadłużenia publicznego okazała się fiaskiem. Grecja oczywiście nie jest jedynym przypadkiem. To samo możemy powiedzieć o Hiszpanii, Włoszech, Portugalii czy Cyprze

Właśnie tak kończy się prowadzenie polityki gospodarczej opartej na ideologii, a na nie twardych danych i szeroko ugruntowanych w literaturze naukowej, teoriach ekonomicznych, które już dawno wypaczyły jakikolwiek pozytywny wpływ polityki austerity i nieugiętej dyscypliny fiskalnej na gospodarkę, zwłaszcza gdy kraj znajduje się w kryzysie. Ostatnie propozycje reform reguł fiskalnych przedstawione przez niemiecki establishment każą sądzić, że w Berlinie destrukcyjna ideologia oparta na neoliberalizmie jest wciąż żywa. Co zastanawiające to fakt, że Niemcy każą innym gospodarkom UE jak najszybciej redukować dług publiczny przez restrykcyjną politykę fiskalną, podczas gdy same zatwierdzają plan wsparcia energetycznego o wartości 200 mld euro. W ten oto sposób zwiększając stymulus fiskalny i ograniczając przejrzystość finansów publicznych (wydatek ten nie jest uwzględniony w budżecie federalnym).

Nowe reguły fiskalne UE. Co zakładają?

Jednak zanim o niemieckiej propozycji, najpierw przypomnijmy, na czym polega reforma reguł fiskalnych UE popierana przez większość krajów członkowskich. Komisja Europejska zaproponowała reformę reguł fiskalnych, która znosi sztywny obowiązek redukcji zadłużenia w przypadku przekroczenia progu 60 proc. PKB. Kraje z nadmiernym zadłużeniem ustalają z KE indywidualną ścieżkę redukcji długu w 4-letnim horyzoncie, która dostosowana jest do koniunktury danego kraju (średniookresowy plan dostosowawczy oparty na analizie obsługi zadłużenia (DSA)). Okres ten można wydłużyć dodatkowo o 3 lata, jeżeli czas ten poświęcony będzie priorytetowym inwestycjom jak walka ze zmianami klimatu. Oczywiście wymóg utrzymywania przez kraje członkowskie dyscypliny fiskalnej zgodnie z limitem długu publicznego 60 proc. PKB I deficytu 3 proc. PKB będzie utrzymany (inaczej konieczna byłaby zmiana traktatu UE). Jednak wymogi te osadzone zostaną w innych, mniej konserwatywnych ramach.

Można zakładać, że jeżeli dany kraj w kilkuletnim horyzoncie będzie zwiększał dług publiczny w rozsądnych ramach celem zwiększenia nakładów na inwestycje zielone, wówczas Komisja Europejska po przeprowadzeniu indywidualnych negocjacji, nie wystosuje wobec kraju dotkliwych kar. Chodzi o to, aby po prostu kraj w kilkuletnim horyzoncie znajdował się na ścieżce spadkowej poziomu długu publicznego, a niekoniecznie od razu po przekroczeniu progu 60 proc. PKB lub po rocznym wzroście długu (w przypadku krajów wyżej zadłużonych). Jednocześnie istnieje ryzyko, że nawet nowe ramy fiskalne mogą ograniczać możliwość wypełniania zielonej luki w wydatkach (zwłaszcza dla krajów o wysokim ryzyku zadłużenia), jeżeli KE nadmiernie skupi się na egzekwowaniu redukcji długu w indywidualnych negocjacjach z zadłużonymi gospodarkami.

Ogólnie rzecz biorąc, nowe reguły fiskalne mają umożliwić krajom członkowskim z wysokim długiem, stabilny powrót do referencyjnego wskaźnika w długim terminie wraz z możliwością zwiększenia priorytetowych inwestycji związanych z transformacją energetyczną czy obronnością. Innymi słowy, mają być bardziej dostosowane do indywidualnych warunków panujących w danym kraju. Chodzi głównie o to, aby priorytetem w polityce fiskalnej były inwestycje publiczne promujące transformację klimatyczną i wzrost gospodarczy. To dobry kierunek, gdyż sprawia, że idziemy w kierunki idei redukcji długu nie jako celu samego w sobie, a wynikającego z prowzrostowej polityki gospodarczej (choć propozycja ma niedociągnięcia, np. zbyt duża rola KE, a zbyt mała rola niezależnych instytucji fiskalnych, o czym piszą Blanchard, Sapir, i Zettelmeyer).

Propozycja Niemiec

Co więc proponują Niemcy? W przeddzień spotkania ministrów finansów UE dotyczącego reform reguł fiskalnych Christian Lindner został nieugięty i przedstawił propozycję zmian, którą forsuje od początku dyskusji o reformie ram fiskalnych UE. Niemcy opowiadają się za bardziej rygorystyczną reformą, która w większym stopniu egzekwuje dyscyplinę fiskalną.

Nie ma sensu mieć zasad, które podlegają politycznej dyskrecji i ostatecznie nigdy nie działają. Należy również zachować wspólny, wielostronny charakter nadzoru fiskalnego. Nie może być żadnych specjalnych ścieżek dla poszczególnych państw – napisał Lindner w artykule dla Frankfurter Allgemeine Zeitung

Natomiast 5 kwietnia Niemcy wysłały Komisji Europejskiej nieoficjalny dokument, w którym szczegółowo opisują swoją propozycję zmian. Berlin zaznacza przede wszystkim, że w krajach o wysokim zadłużeniu wzrost PKB powinien zawsze przekraczać wzrost wydatków, tak aby redukować wydatki i dług publiczny. Minimalna różnica pomiędzy nominalnym wzrostem PKB a nominalnym wzrostem wydatków powinna wynosić 1 p. proc. Przykładowo, gdy wzrost nominalnego PKB w danym roku wynosi 5 proc., to wydatki publiczne powinny rosnąć w tempie co najwyżej 4 proc.

Ponadto Niemcy proponują, aby wskaźnik redukcji długu publicznego nie był ustalany indywidualnie z krajami, a jakakolwiek swoboda fiskalna na inwestycje była możliwa przy jednoczesnym zachowaniu redukcji długu publicznego. Propozycja reformy wymaga spadku relacji długu publicznego do PKB o co najmniej 0,5 proc. rocznie dla krajów o zadłużeniu powyżej 60 proc. PKB oraz spadku długu do PKB o co najmniej 1 proc. rocznie dla krajów o wysokim poziomie zadłużenia. Zdaniem Christiana Lindnera takie reformy pozwolą przywrócić dyscyplinę w finansach publicznych i jednocześnie pozwolą zwiększyć wydatki inwestycyjne na transformację klimatyczną.

Zobacz także: Nowe reguły fiskalne UE zwiększą dług, ale i inwestycje!

Dlaczego niemiecka propozycja jest zła?

Propozycja Niemiec ma więcej wspólnego z ideologią niż z twardymi danymi i teoriami ugruntowanymi we współczesnej literaturze naukowej. Po pierwsze propozycja ta zakłada natychmiastową konsolidację fiskalną w krajach wciąż znajdujących się co najmniej stagnacji: Włochy, Grecja, Portugalia. Warto zauważyć, że stagnacja ta wywołana została między innymi polityką oszczędnościową po kryzysie strefy euro, którą forsowała Trojka (KE, EBC i MFW).

Przykłady tych krajów pokazują, że to nie dług, a wzrost gospodarczy decyduje o stabilności fiskalnej. Włochy od początku XXI wieku utrzymują dyscyplinę fiskalną, a mimo to mają bardzo wysoki dług publiczny w relacji do PKB. To między innymi efekt restrykcyjnej i antycyklicznej polityki fiskalnej, o czym szerzej pisaliśmy tutaj.

M. Krahe: Understanding Italy’s Stagnation (2023)

Zobacz także: Niemcy przyznają dotacje na zakup e-ciężarówek Volta Zero

Co mówi współczesna literatura naukowa? Spójrzmy. A. Fatas i L. H. Summers (2017) w artykule The permanent effects of fiscal consolidations stwierdzają, że konsolidacja fiskalna w krajach o wysokim poziomie długu publicznego po światowym kryzysie finansowym miała negatywny wpływ na tempo wzrostu gospodarczego. Wskazują także, iż próby redukcji długu poprzez ograniczanie wydatków publicznych najprawdopodobniej doprowadziły do wyższego stosunku długu do PKB.

W artykule naukowym Hysteresis and Business Cycles Międzynarodowego Funduszu Walutowego ekonomiści wskazują, że w warunkach kryzysu niezbędny jest silny bodziec makroekonomiczny przy użyciu szeregu instrumentów fiskalnych. Agresywne i szybkie działanie jest polityką optymalną, gdy kraj zmaga się z recesją lub stagnacją, ponieważ w innym wypadku dojdzie do histerezy, która doprowadzi do dużych i trwałych strat w PKB. Do podobnego wniosku dochodzą Francesco Furlanetto, Antoine Lepetit, Ørjan Robstad, Juan Rubio-Ramírez, Pål Ulvedal w Estimating Hysteresis Effects (2021), którzy wskazują, że polityka fiskalna musi przeciwdziałać gwałtownemu spadkowi popytu w gospodarce, gdyż prowadzi to do trwałego spadku inwestycji i zatrudnienia.

Ponadto niemiecka propozycja sprawia, że proces transformacji klimatycznej, zamiast przyspieszyć, ulegnie spowolnieniu lub zatrzyma się w miejscu, mimo że Berlin sądzi, iż zaproponowany przez nich limit wydatków sprzyjałby inwestycjom. Trudno dopatrzyć się w tym logiki.

Ekonomista Philipp Heimberger oszacował, że potrzeby wydatkowe na zielone inwestycje są co najmniej 10 razy wyższe niż obecna kwota przydzielona w ramach unijnego funduszu odbudowy, w ramach którego przeznaczono 37 proc. z 724 mld euro na zieloną transformację. Zatem, aby podołać transformacji, niezbędny jest wzrost znaczenia krajowych środków fiskalnych.

Zdaniem ekonomisty Sebastiana Manga z think tanku New Economic Foundation niemiecka propozycja reform (a także unijna) pozostawiają niewystarczającą przestrzeń do wypełnienia zielonej luki wydatkowej i nie będą w stanie zapobiec negatywnym zmianom klimatycznym.

Ekonomista Claudio Baccianti oszacował zaś, że wydatki na zielone inwestycje powinny wzrosnąć w całej UE o co najmniej 1,8 proc. PKB rocznie (250 mld euro). Jeżeli Komisja Europejska uwzględni niemieckie propozycje w reformie reguł fiskalnych, wówczas wydatki publiczne w krajach wyżej zadłużonych musiałyby rosnąć o co najmniej 1 proc. niżej niż wzrost PKB, co ustanawiałoby powyższy cel (wzrost o 1,8 proc. PKB rocznie na transformację) jako niemożliwy do zrealizowana.

Ekonomista Olivier Blanchard na Twitterze napisał, że niemieckie reformy unijnych reguł fiskalnych doprowadziłyby do najgorszej formy procyklicznej polityki fiskalnej.

Zaledwie 17 proc. ekonomistów w Europejskim Panelu Ekonomicznym było zdania, że propozycje Lindnera są korzystne dla wzrostu gospodarczego.

Źródło: PIE

Ideologia a nie nauka znów doprowadzi do kryzysu w Unii?

To dość zabawne, że po kryzysie strefy euro, który omal nie doprowadził do upadku europejskiego projektu walutowego, Niemcy wciąż wierzą, że kluczem do wzrostu gospodarczego jest przestrzeganie surowej dyscypliny fiskalnej. Gdy Europa musi stawić czoła wielokryzysowi i dekoniunkturze, a przed nią multum wyzwań związanych z transformacją klimatyczną, kryzysem demograficznym i bezpieczeństwem narodowym, to nie czas na zaciskanie pasa fiskalnego (w perspektywie kolejnych lat i dekad) i promowanie zgubnej idei obniżania wydatków publicznych w imię dyscypliny fiskalnej.

Dyscyplina ta zależy bowiem od stabilnego wzrostu i niskiego bezrobocia, a nie od ślepej idei fundamentalizmu fiskalnego rozumianego jako ograniczanie roli państwa w gospodarce za wszelką cenę. Badania pokazują, że to kraje o wyższej wartości netto rządu (suma aktywów publicznych pomniejszona o zobowiązania rządu) doświadczają płytszych recesji i szybciej wychodzą z kryzysu. Unijne reguły fiskalne powinny rozróżniać pożyczki finansujące wydatki inwestycyjne od pożyczek finansujących wydatki konsumpcyjne. Niemiecka propozycja tego nie zakłada. W zamian proponuje, maniakalne ograniczanie wydatków państwa wbrew współczesnej literaturze ze szkodą dla dobrobytu, szczególnie w państwach od lat znajdujących się w stagnacji na skutek polityki austerity jak Grecja i Włochy. Nie tędy droga.

Koncepcja neoliberalizmu przestaje dominować. Kryzysy wymusiły wzrost roli państwa

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker