DemografiaPolska

Liczba urodzeń w Polsce dramatycznie niska. Najczarniejsze prognozy GUS-u tego nie przewidziały

Liczba urodzeń w Polsce jest bardzo niska. W podstawowym scenariuszu GUS-u tak źle miało być dopiero w 2049 roku

Jak wynika z szacunków opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny (GUS), w 2023 roku na świat w naszym kraju przyszło zaledwie 272 tys. dzieci. Oznacza to, że liczba urodzeń w Polsce jest niższa, niż przewidywano nawet w najczarniejszym scenariuszu. 

  • Liczba urodzeń w Polsce w 2023 roku wyniosła zaledwie 272 tys. Tak mało dzieci nie przyszło na świat w naszym kraju od końca drugiej wojny światowej. 
  • Liczba zgonów w Polsce również zanurkowała. Jednakże nadal była wyższa od liczby narodzin, w efekcie po raz kolejny zanotowaliśmy ujemny przyrost naturalny. 
  • Kryzys demograficzny jest zjawiskiem globalnym. Ze spadającą dzietnością mierzą się europejskie, azjatyckie, a nawet i afrykańskie kraje. 

Liczba urodzeń w Polsce w 2023 roku drastycznie spadła

Według informacji opublikowanych przez GUS liczba urodzeń w grudniu 2023 roku w Polsce wyniosła zaledwie 18,3 tys. Co warto zaznaczyć, mimo że w ostatnich latach doświadczyliśmy dosyć szybkiego spadku dzietności, liczba ta i tak wypada bardzo blado na tle poprzednich wyników. W poprzedzającym miesiącu zanotowano 21 tys. narodzin. W grudniu 2022 roku liczba ta wyniosła 22,3 tys. Z kolei w grudniu 2021 roku na świat przyszło 25,8 tys. młodych Polaków. W praktyce oznacza to spadek w odniesieniu do wspomnianych okresów o kolejno 13,2, 18 oraz aż 30 proc. 

Zobacz także: Bezdzietna Polka to bogata bizneswoman z pieskiem? Jest wręcz przeciwnie!

Tak duży spadek w połączeniu z bardzo niską dzietnością w całym ubiegłym roku sprawił, że liczba urodzeń w Polsce w 2023 roku wyniosła jedynie 272 tys. Jest to historyczne dno. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, w całej historii naszego kraju po drugiej wojnie światowej nie byliśmy nawet blisko osiągnięcia tak niskiego wyniku. Nawet w 2022 roku, do którego dotychczas należało miano roku z najmniejszą liczbą urodzeń, narodziło się 305 tys. dzieci. Co więcej, dane te wyglądają jeszcze gorzej, jeżeli porównamy je z prognozami demograficznymi sporządzonymi przez GUS pod koniec sierpnia. 

Statistic: Number of live births in Poland from 1950 to 2022* (in 1000s) | Statista

Nawet najczarniejsze prognozy GUS-u nie przewidziały takiej katastrofy

Zgodnie ze scenariuszem podstawowym w ubiegłym roku liczba urodzeń w Polsce miała wynieść 301 tys., czyli być o ok. 10 proc. wyższa od ostatecznego wyniku. Ponadto, zgodnie z tą właśnie prognozą tak mało narodzin mieliśmy zaobserwować dopiero w 2049 roku, czyli za 26 lat. Jednakże to nie wszystko. Nawet najbardziej pesymistyczny scenariusz okazał się zbyt optymistyczny! Otóż zgodnie z zawartymi w nim przewidywaniami, liczba urodzeń w Polsce w 2023 roku miała wynieść 291 tys. Gdyby tak faktycznie się stało, na świat w naszym kraju przyszłoby o 19 tys. dzieci więcej. Z drugiej strony według tej prognozy tak mało narodzin zanotowalibyśmy już w 2025 roku, czyli „jedynie” za 2 lata, a nie za 26 lat. 

Czerwony krzyżyk obrazuje faktyczną liczbę urodzeń w Polsce w 2023 roku:

Źródło: Mikołaj Fidziński, X

Zobacz także: Populacja Polski i masowe wymieranie. Za 40 lat będzie nas o 5 mln mniej

Liczba zgonów spadła, ale nadal jest znacznie większa od liczby urodzeń

Przy czym, analizując naturalny ruch ludności, nie możemy zapominać o drugiej stronie medalu, czyli o zgonach. Tych w 2023 roku w Polsce odnotowano 409 tys., co dla odmiany jest bardzo dobrym wynikiem. Ostatni raz liczba tak niska była w 2019 roku, czyli przed wybuchem pandemii. Jednakże, jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, nie był to wynik dość dobry, abyśmy nie zanotowali ujemnego przyrostu naturalnego. Różnica między liczbą urodzeń a liczbą zgonów wyniosła aż 137 tys. To mniej więcej jakby z roku na rok zniknął cały Rybnik lub Ruda Śląska. 

Źródło: Rafał Mundry, Twitter

Kryzys demograficznym to globalne zjawisko

Warto zaznaczyć, że bynajmniej Polska nie jest jedynym krajem, który zmaga się obecnie z demograficznym kryzysem. Obecnie jest to problem globalny i dotyczy on zdecydowanej większości krajów. Jednakże jego skala oraz wynikającego z niego skutki znacznie różnią się w zależności od państwa. Na przykład w Holandii o kryzysie demograficznym możemy mówić już od końca lat 70. Wtedy to dzietność w tym kraju spadła poniżej poziomu 2,1, który zapewnia prostą zastępowalność pokoleń (ludność z czasem utrzymuje się na niezmienionym poziomie). Jednakże kraj ten już od bardzo dawna skutecznie stara się zachęcić do przyjazdu imigrantów. Dzięki temu populacja Holandii z każdym rokiem jest coraz większa. 

Zobacz także: Braki kierowców w branży logistycznej są duże!

Azjatyckie kraje, które niegdyś słynęły z wręcz zatrważającego przyrostu ludności, obecnie są wręcz modelowym przykładem tego, jak nie radzić sobie z demografią. Wskaźnik dzietności w Korei Południowej z jednych z najwyższych stał się najniższym na świecie. Zgodnie z prognozami, jeżeli nic się nie zmieni, populacja kraju zmniejszy się do 2070 roku o niemal 12 mln osób. Ponadto 2023 r. był prawdopodobnie drugim z rzędu, kiedy ludność Chin spadła. Zgodnie z szacunkami zmniejszyła się ona o ok. 3,1 mln osób. Z kolei w Japonii osoby powyżej 80. roku życia po raz pierwszy zaczęły stanowić ponad 10 proc. populacji państwa. Co więcej, odsetek osób w wieku powyżej 65 lat wynosi w Kraju Kwitnącej Wiśni 29,1 proc. i jest on najwyższy na świecie.

Co więcej, spadek dzietności można zaobserwować nawet w słynącej z dużej liczby urodzeń Afryce. W 1980 roku współczynnik dzietności dla tego kontynentu wynosił 6,6. W 2020 roku, czyli cztery dekady później, osiągnął on ok. 4,3, co oznacza spadek aż o 35 proc. Co więcej, nawet w Nigrze kraju, który od dekad notuje najwyższy współczynnik dzietności na świecie, rodzi się coraz mniej dzieci, choć nadal jak na zachodnie standardy bardzo dużo. Liczba urodzeń przypadających na jedną kobietę w tym kraju zmniejszyła się z ok. 7,9 na początku lat 80. do obecnych 6,8.

Dzietność migrantów jest niska. Nie uratują demografii Europy

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Adam Suraj

Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker