GospodarkaPolska

Inflacja w Polsce tąpnęła. Jest najniższa od blisko 3 lat!

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), inflacja w Polsce dosłownie tąpnęła. Znajduje się już na najniższym poziomie od marca 2021 roku. W najbliższych miesiącach może spaść w okolice celu inflacyjnego, który – przypomnijmy – wynosi 2,5% z dopuszczalnym przedziałem wahań +/- 1 p. proc. 

Inflacja w Polsce najniższa od prawie 3 lat

GUS poinformował, że inflacja CPI w styczniu skurczyła się do 3,9% r/r (0,4% m/m) wobec 6,2% w grudniu ub. roku. Co ciekawe, konsensus rynkowy nie trafił z odczytem, gdyż zakładał, że inflacja usadowi się na poziomie 4,2%. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w ujęciu rok do roku rosną w najwolniejszym tempie od blisko 3 lat, czyli od marca 2021 roku, gdy roczna inflacja wynosiła 3,2%. Warto jednak dodać, że odczyt ten został skonstruowany na wagach z 2023 r. W marcu dokonana zostanie korekta już na nowych wagach, wskutek czego ostateczny odczyt inflacji może okazać się inny (z reguły niższy). Tak czy inaczej, inflacja silnie spadła. Dlaczego?

Zobacz też: W ciągu 22 lat siła nabywcza naszych pensji wzrosła o 100%

Po pierwsze, wciąż istotnym czynnikiem wpływającym na odczyty inflacyjne jest efekt bazy statystycznej. Rok temu inflacja roczna oscylowała na poziomie 16-18%. Im wyższa baza odniesienia, tym łatwiej o szybszy proces dezinflacji. Dobrym przykładem są Węgry, gdzie inflacja jeszcze rok temu znajdowała się na poziomie 25% r/r, a obecnie wynosi zaledwie 3,8%. Na efekt bazy zaś najsilniej oddziałują ceny energii i żywności, które szybko rosły w latach 2021-2022, a teraz równie szybko spadają.

Po drugie, w styczniu miała miejsce wojna cenowa pomiędzy głównymi sieciami marketów w Polsce, czyli Lidlem i Biedronką. Ponieważ artykuły spożywcze to duża część koszyka konsumpcyjnego, promocje oferowane w ramach tejże „wojny” stymulowały presję dezinflacyjną, choć oczywiście jednorazowo, więc temu czynnikowi nie należy nakładać zbyt dużej rangi, ponieważ nie jest to efekt trwały, uporczywy.

Po trzecie, w danych inflacyjnych można zauważyć, że wewnętrzna presja cenowa (czyli ta, która nie jest determinowana szokami podażowymi) gaśnie. Poniższy wykres przedstawia odsezonowaną zannualizowaną inflację bazową HICP  miesiąc do miesiąca (dane do gru’2023). Odsezonowana inflacja bazowa przy obecnym tempie zmian miesiąc do miesiąca wyniesie za rok w Polsce 4,36% r/r. Ponieważ miara ta – pomimo jej odsezonowania – jest podatna na pewnie wahania, warto spojrzeć na średnią 6-miesięczną. Wówczas wskaźnik ten wynosi 3,37% (choć w Czechach analogiczny wskaźnik jest na poziomie 3,07%). Największy szok inflacyjny w naszym kraju od czasów transformacji gospodarczej minął. Należy przy tym podkreślić, że presja cenowa jeszcze nie wygasła, a co więcej, istnieją przesłanki, że w drugiej połowie roku przyspieszy.

Zobacz też: Gospodarka Czech siadła po pandemii! Polska odporna na szoki, a Bułgaria przeżywa boom

Czy inflacja przyspieszy?

W bazowym scenariuszu głównym motorem wzrostu gospodarczego w 2024 będzie ożywienie konsumpcji. Ekonomiści „skłócają się”, czy odbicie konsumpcji będzie znaczne, czy też umiarkowane. Wszystko zależeć będzie od skłonności gospodarstw domowych do oszczędzania.

Ponieważ realne oszczędności spadły w obliczu ostatniego epizodu inflacyjnego, a realne stopy procentowe są dodatnie, może istnieć duża ochoczość do budowania bufora oszczędnościowego. Jeżeli taki scenariusz się zmaterializuje, wówczas istnieje szansa, że inflacja jednak nie odbije istotnie w drugiej połowie roku i finalnie szybciej zakotwiczy w okolicach celu inflacyjnego, acz odbije się to na słabszej koniunkturze, tj. dynamice ożywienia pomiędzy kształtem liter „L” i „V”.

Ale, jeżeli gospodarstwa domowe postanowią skonsumować wzrost płac realnych i ekspansję fiskalną (podwyżki dla sfery budżetowej i nauczycieli oraz rekordowy wzrost płacy minimalnej), wtedy presja inflacyjne może wzrosnąć, a wzrost PKB okaże się silniejszy – ożywienie może przybrać kształt litery „V”. Tutaj dużo zależy od strony podażowej, czyli potencjału wytwórczego gospodarki. Ponieważ szoki podażowo-popytowe w latach 2020-2023 mogły obniżyć nasz potencjalny PKB, potencjał wytwórczy mógł spaść (nowy stan równowagi), a to oznacza, że nawet przy umiarkowanie wysokim odbiciu konsumpcji presja na wzrost cen będzie rosnąć.

Poza stricte rynkowymi czynnikami kształtującymi wzrost (w uproszczeniu: gra pomiędzy podażą i popytem), na inflację oddziaływać będą zmiany regulacyjne. Jeżeli w połowie roku zostaną przywrócone 5-procentowe stawki VAT na żywność, a ceny energii zostaną uwolnione, wtedy inflacja przyspieszy. Nawet jeżeli rząd odłoży te działania w czasie, prędzej czy później nas to spotka. Oczywiście, przywracanie cen żywności i energii do poziomu – nazwijmy to – rynkowego można rozłożyć w czasie, tak aby zminimalizować negatywny szok dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Na ten moment, istnieje duża niepewność w polityce fiskalnej, stąd trudno rokować jakikolwiek scenariusz.

Podsumowując, scenariusz inflacyjny w 2024 roku zależeć będzie w największym stopniu od skali ożywienia popytu wewnętrznego (jaka część dodatkowych środków pieniężnych będzie przeznaczana na konsumpcje, a jaka na oszczędności) oraz polityki regulacyjnej rządu. Ponieważ w zarówno pierwszym, jak i drugim czynniku niepewność jest wysoka, prognozowanie inflacji na ten rok może okazać się równie trudne, jak w 2023 r., gdy ekonomiści generalnie rzecz biorąc, nie doszacowali skali tempa dezinflacji. Niemniej, ryzyko dla scenariusza inflacji jest raczej przechylone w górę, tzn. istnieje więcej przesłanek, że inflacja jednak wzrośnie w drugiej połowie roku (pytanie, jak bardzo), aniżeli na trwałe obniży się do celu lub w granice dopuszczalnych wahań wokół celu.

Smog zabija ludzi, gospodarkę oraz społeczeństwo [RAPORT OG]

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker