GospodarkaPolska

Albo nowy rząd sprosta wyzwaniom, albo złoty wiek runie!

Przed nowym rządem czekają wyzwania o znaczeniu cywilizacyjnym. Trzeba zakasać rękawy i brać się do pracy...

Przed nowym rządem sformułowanym najpewniej z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy czeka wiele wyzwań. Wyzwań o znaczeniu cywilizacyjnym, wobec których rękawice należy podjąć już dziś. Wybraliśmy naszą „szóstkę” priorytetów na 4-letni cykl wyborczy dla przyszłych decydentów politycznych w Polsce. 

1. Jak przeciwstawić się recesji demograficznej?

Na pierwszy ogień idzie polityka emerytalna. Nowy rząd musi odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie: jak ograniczyć zjawisko odpływu siły roboczej z rynku pracy bez podnoszenia wieku emerytalnego? Analitycy BIEC (Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych) szacują, że co roku z polskiego rynku pracy odchodzi ok. 150 tys. pracowników. Od 2009 roku podaż siły roboczej skurczyła się już o 2,2 mln osób i wynosi obecnie 21,8 mln. W 2032 ma być to już 21,0 mln.

W rezultacie szybko rośnie wskaźnik obciążenia demograficznego (stosunek liczby osób w wieku produkcyjnym do liczby osób w wieku nieprodukcyjnym) przy wydłużaniu się oczekiwanej długości życia, co rodzi problemy natury fiskalnej (większe obciążenie budżetu państwa), materialnej (spadek poziomu emerytur) i rozwojowej (zmniejszenie potencjału gospodarczego). Pewne jest jedno – politycy nie rozwiążą tego problemu poprzez podwyższenie wieku emerytalnego. Taki zabieg przy obecnej nieświadomości społecznej funkcjonowania systemu emerytalnego jest politycznie niewykonalny. Zwłaszcza, że podczas poprzedniej kadencji rządu Donalda Tuska w latach 2007-2015 reforma emerytalna polegająca na podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 lat stała się kołem zamachowym przegranych wyborów w 2015 roku. Jak zatem przeciwstawić się recesji demograficznej? Gdzie szukać reform, zmian?

Przede wszystkim w aktywizacji dostępnego zasobu kapitału ludzkiego. To najprostszy kanał ograniczający negatywne skutki starzenia się społeczeństwa. Można i nawet należy działać w sferze polityki migracyjnej. Jeżeli dobrze ją zaprojektujemy, to na średnią i dłuższą metę, to nam się spłaci. Lecz na krótką metę priorytetem polityki publicznej powinna być implementacja instrumentów politycznych na krajowym rynku pracy. Współczynnik aktywności zawodowej osób w wieku 50-59 lat jest w Polsce niższy w porównaniu do średniej unijnej i Szwecji, która ma ten wskaźnik na najwyższym poziomie w UE. Problem ten dotyczy szczególnie kobiet. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśnienie jest dość prozaiczne: macierzyństwo. Prowadzi ono do trwałej dezaktywizacji zawodowej kobiet, które doświadczają trudności w znalezieniu pracy, gdy dzieci już dorosną (patrz: raport PIE, 2022). Można zaproponować dwa rozwiązania. Pierwsze to wprowadzenie gwarancji zatrudnienia ze strony pracodawcy dla kobiet, które odchodzą na macierzyństwo. Drugie to rozpowszechnienie tacierzyństwa, co również wymaga inicjatywy pracodawców i pewnej przemiany kulturowej lub po prostu regulacji. Gdyby współczynnik aktywności zawodowej kobiet w wieku 50-59 lat wzrósł do poziomu szwedzkiego (70,6%), wówczas zyskalibyśmy dodatkowe 300 tys. osób w podaży siły roboczej, co na pewien czas zasypałoby lukę na rynku pracy (przypływ minus odpływ pracowników).

Nowy rząd mógłby również zaimplementować działania mające na celu zwiększenie aktywności zawodowej wśród emerytów. Warto byłoby uświadamiać społeczeństwo, że im dłużej przebywasz na rynku pracy, tym dostajesz wyższą emeryturę. Istnieją dwie podstawowe przyczyny niskiej aktywności zawodowej emerytów. Mowa o niskiej jakości systemu ochrony zdrowia i braku odpowiedniej profilaktyki w cyklu życia. Zmęczenie pracą i potrzeba odpoczynku jest wskazywana jako pierwsza przyczyna chęci przejścia na emeryturę. Aż 28% Polaków, którzy nie są jeszcze na emeryturze, chciałoby już na nią przejść. O tym, że należy poprawić funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia, wszyscy wiedzą – zobaczymy, co zrobi z tym koalicja rządowa, która postulowała podwyższenie wydatków na ochronę zdrowia. Jest jednak jeszcze jeden instrument mogący zachęcić seniorów do wydłużenia swojej partycypacji na rynku pracy: urlop wypoczynkowy, który polega na rocznym odpoczynku od pracy dla osób w wieku 50 lat i powyżej w dobrowolnie wybranym momencie po konsultacji z pracodawcą (szerzej o tym w Raporcie OG).

2. Jak odejść od węgla?

Udział stałych paliw kopalnych (węgla, gazu i ropy naftowej) w polskim miksie energetycznym to 71,5%. W Czechach jest to 40,2%, w Niemczech – 28,0%, na Węgrzech – 8,4%, zaś średnio w UE – 14,4%. Energetyka w Polsce stoi zatem na nieodnawialnych źródłach energii, co prowadzi do relatywnie wysokich cen prądu. W lipcu br. po raz pierwszy w historii różnica w cenie za MWh (megawatogodzina) energii elektrycznej na rynku spot pomiędzy Polską a Niemcami wyniosła aż 209 PLN. Dlaczego? Po pierwsze, indeks polskiego węgla w 2023 roku znajduje się na rekordowo wysokim poziomie ponad 700 PLN za tonę. Paradoksalnie, bardziej opłaca nam się importować ten surowiec z Afryki czy Ameryki Południowej, gdzie koszt wytworzenia jest o 150 zł/MWh niższy niż w Polsce. Po drugie, ze względu na wysoką emisyjność naszej gospodarki, koszt emisji CO2 wynikający z unijnego systemu handlu emisjami jest trzy razy wyższy od średniej UE. Koszt ten przerzucany jest na odbiorcę finalnego, czyli gospodarstwa domowe.

Uzależnienie od paliw kopalnych wiąże się nie tylko z kosztem materialnym, ale przede wszystkim kosztem zdrowotnym. Z danych Europejskiej Agencji Środowiska wynika, że w efekcie przekroczonych norm emisji PM2,5 w Polsce co roku przedwcześnie umiera nawet 46,3 tys. osób.

Pytanie brzmi: jak odejść od węgla zachowując bezpieczeństwo energetyczne? Na pierwszy rzut oka potrzebujemy modernizacji infrastruktury sieciowej (np. inwestycje w budowę pomp ciepła), nasilenia realizacji projektów offshore i systematyczne zwiększanie wolumenu aukcji OZE. Pula środków na sfinansowanie tych działań leży między innymi w KPO (warto odnotować jednak, że są one prefinansowane przez PFR), stąd tempo i koszt ich realizacji zależeć będzie od konsensusu negocjacji z KE.

3. Trzeba zażegnać inwestycyjną recesję

W Polsce występuje inwestycyjna recesja. Stopa inwestycji od 2009 roku pozostaje w trendzie spadkowym i obecnie należy do jednych z najniższych w UE. Wyższy wynik mamy jednie od nadmiernie zadłużonej Grecji i mocno niedoinwestowanej Bułgarii. Tak jak bez pracy nie ma kołaczy, tak bez inwestycji nie ma rozwoju. Potrzebujemy inwestycji w ludzi i nowe technologie. W innym wypadku nie wyrwiemy się z peryferii i nie dołączymy do Zachodu pod względem PKB per capita, a przede wszystkim pod względem dobrobytu społecznego.

Dywidenda demograficzna już się skończyła, a model rozwoju bazujący na niskich kosztach pracy przy wysokiej wydajności zmierza do schyłku. Czas postawić na kapitał ludzki (edukację) i technologię, których wcale nie musimy importować, a możemy tworzyć: przez trzy dekady pozyskaliśmy wystarczająco dużo know-how. Nasz długoookresowy rozwój zależy od wydajności pracy, a wydajność pracy to wypadkowa akumulacji środków trwałych (inwestycji w kapitał rzeczowy) i kapitału ludzkiego (inwestycje w edukację, ale i profilaktykę). Na razie jesteśmy z tym na bakier, skoro wydajność pracy w Polsce stanowi zaledwie 35% wydajności w Niemczech. Dysponując tym samym zasobem pracy i czasu, producent w Niemczech jest w stanie wytworzyć trzy razy więc dóbr, niż producent w Polsce. Nowy rząd powinien postawić sobie twarde cele: wzrost inwestycji prywatnych do 20% PKB i wzrost inwestycji publicznych do 5% PKB, w tym kontynuowanie realizacji inwestycji strategicznych i wyjęcie ich spoza sporu politycznego: CPK, terminal kontenerowy w Świnoujściu oraz budowa elektrowni jądrowych. Z szacunków Banku Światowego wynika, że dzięki zwiększeniu stopy inwestycji do 25% moglibyśmy podwyższyć średniookresowy wzrost PKB (lata 2025-2050) nawet o 1,9 pkt proc. rocznie. Pytanie, jak to zrobić? Po pierwsze, należy zadbać o klimat inwestycyjny. Po drugie, dokonać pewnych manewrów w polityce gospodarczej.

4. Odbudowa instytucji

W niedawnym tekście pt. „Bogatych łączy praworządność i egalitaryzm. W Polsce nie ma pierwszego i drugiego” pisaliśmy, że:

Silne instytucje tworzą społeczeństwo inkluzywne, w którym dystrybucja dochodów jest sprawiedliwa, wpływając na niski lub umiarkowany stopień nierówności, co wspiera społeczny i ekonomiczny rozwój kraju.

Tymczasem prawie wszystkie, o ile nie wszystkie indeksy governance mierzące jakość instytucji poddane zostały erozji w ostatnich latach: jakość legislacji gospodarczej i otoczenia instytucjonalnego mierzona w rankingu konkurencyjności World Competitiveness Ranking, wskaźniki praworządności, poziomu korupcji, efektywności rządowej i jakości regulacji, które mierzy Bank Światowy i raportuje w bazie danych World Governance Indicators czy efektywność wymiaru sprawiedliwości (rp.pl).

Erozja instytucjonalna to ważna, o ile nie kluczowa przyczyna recesji inwestycyjnej w sektorze prywatnym. Polskie firmy – obok Cypru – wyróżniają się na tle UE brakiem bezpieczeństwa inwestycji, ponieważ nie są przekonane, że prawo i sądy działają skutecznie. Żaden inwestor nie „zapakuje” milionów PLN w długookresowy projekt inwestycyjny, jeżeli system instytucjonalny nie rozpostrze nad nim parasola ochronnego. Nieprzejrzystość systemu podatkowego, opresyjność aparatu skarbowego, rządy prawa na glinianych nogach i niepewność regulacyjna to sfery procesów gospodarczych, którym nowy rząd musi się przyjrzeć i wszcząć reformy.

Opracowanie: Andrzej Halesiak

Zobacz też: Centralny Port Komunikacyjny znalazł inwestora, który wyłoży 8 mld zł!

5. Manewr, a nie rewolucja w polityce gospodarczej

Po wynikach wyborów wśród ekonomistów rozgorzała dyskusja, czy dojdzie do zmiany paradygmatu w polityce gospodarczej. Jeszcze nie tak dawno bowiem Donald Tusk publicznie krytykował ramowy program socjalny PiS, czyli świadczenie „Rodzina 500 plus”.

Polityka gospodarcza w Polsce nie wymaga rewolucji, a jedynie pewnych manewrów, pod którymi należy rozumieć korekty w strukturze wydatków publicznych. Zjednoczona Prawica przedłożyła wydatki bieżące nad wydatkami kapitałowymi. W rezultacie, szybko wzrosły wydatki na politykę społeczną, w tym na rodzinę i dzieci, które podwoiły się z 1,4% PKB w 2015 r. do 2,8% PKB w 2019 roku. Rząd postawił także na wsparcie emerytów. Wydatki emerytalno-rentowe na poziomie 13,1% PKB przy udziale osób starszych w populacji w wysokości 17,7% należą do jednych z najbardziej nieproporcjonalnych i nieuzasadnionych w UE. W konsekwencji, w stosunku do PKB ucierpiały wydatki na edukację, ochronę zdrowia, infrastrukturę krytyczną, drogi czy transformację energetyczną. Innymi słowy, z rosnącego tortu dochodu narodowego zbyt mała część została przeznaczona na społecznie pożądane usługi publiczne.

Polityka gospodarcza na najbliższe lata winna skupić się na zwiększeniu inwestycji w infrastrukturę publiczną, zwłaszcza w zakresie edukacji, ochrony zdrowia i transformacji energetycznej. Deficyt budżetowy pod rządami ZP służył finansowaniu głównie wydatków bieżących, w konsekwencji czego stopa inwestycji skurczyła się do zaledwie 4% PKB w 2022, a zasoby kapitału publicznego na mieszkańca należą do najniższych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Są nawet mniejsze, niż w Rosji (Obserwator Gospodarczy, 2022) Czas to zmienić. Deficyt budżetowy powinien wreszcie wspierać inwestycje.

6. Jak utrzymać stabilność fiskalną przy ogromnych potrzebach wydatkowych?

W 2024 roku do gry wkraczają reguły fiskalne. Trudno przypuszczać, że w ich zreformowanej formie zostanie usunięta procedura nadmiernego deficytu (PDN), która nakłada przymus konsolidacji fiskalnej na kraj, który przekroczy limit deficytu budżetowego 3% PKB. W związku z wysokimi potrzebami pożyczkowymi na sfinansowanie wydatków, czekają nas lata wysokiej presji na deficyt budżetowy przy jednocześnie wysokich stopach procentowych. To może podważać stabilność fiskalną, ponieważ należy spodziewać się wzrostu kosztów obsługi długu w stosunku do PKB.

Aby uniknąć procedury nadmiernego deficytu i niestabilności fiskalnej potrzebujemy z jednej strony przetasowań w wydatkach publicznych (działanie doraźne), a z drugiej strony zmian w polityce podatkowej (zwiększenie stawek podatkowych na górze rozkładu dochodów).

Z naszych szacunków wynika, że najprostsza ścieżka do wygospodarowania dodatkowej przestrzeni fiskalnej wiedzie przez wydatki na sprzęt militarny. Przy założeniu ich braku, saldo budżetowe wynosi 0,17% PKB na koniec 2026 roku, podczas gdy plan rządu zakłada wówczas deficyt w wysokości 2,9% PKB. Budżet państwa wygenerowałby więc 3% PKB środków na zwiększenie inwestycji w usługi publiczne. Nie jest to jednak scenariusz wykonalny politycznie. Nie jest też pożądany społecznie.

Wszakże, obniżenie wydatków na sprzęt zbrojeniowy o połowę nie jest już scenariuszem science fiction. Wówczas deficyt budżetowy w relacji do PKB w 2026 roku kurczy się do -1,4% PKB vs -2,9% PKB w planie rządu. Skumulowany deficyt w latach 2024-2026 byłby mniejszy o 4% PKB, co pozwoliłoby sfinansować wiele inwestycji. To w krótkim okresie.

W średnim okresie, należy zwiększyć opodatkowanie na samej górze rozkładu dochodów, czyli dla miliarderów i korporacji. Efektywna stawka podatkowa dla dużych korporacji niefinansowych należy w Polsce do niskich (15,9%) na tle innych krajów UE. Jednocześnie, nieproporcjonalnie bardziej opodatkowane są dochody z pracy, które dotyczą osób z niższej drabiny rozkładu dochodów. Zwięźle podsumowuje to ekonomista Michał Możdżeń na Twitterze/X:

I nie, przegląd finansów publicznych nie wykaże żadnych olbrzymich ukrytych deficytów i długów w greckim stylu. Demokratyczną kontrolę nad finansami powierzonymi BGK i PFR należy wzmocnić, ale na pewno nie szaleje tam korupcja na skalę, którą sugerowała w kampanii opozycja.

A podatki i tak warto zwiększyć, ale mądrze, na samej górze rozkładu dochodów i aktywne uczestnictwo w międzynarodowych inicjatywach koordynacji opodatkowania dochodów korporacji

Zarządzanie deficytem budżetowym przy wysokich stopach procentowych i wysokich potrzebach wydatkowych powinno więc odbyć się poprzez korektę w zaplanowanej strukturze wydatków przez poprzedni rząd (w krótkim okresie – najbliższe dwa lata) oraz zwiększenie progresji w systemie podatkowym przez wyższe opodatkowanie zysków korporacji (w średnim okresie – cztery lata). Ekonomicznie, jest to wykonalne. Politycznie, obawiam się, że sformułowana koalicja rządowa będzie mieć opory przed takimi reformami.

System emerytalny w Polsce wymaga naprawy [RAPORT OG]

 

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker