Uncategorized

UE uważniej przygląda się chińskiemu kapitałowi

Chiny zainwestowały w Europie od 2005 roku prawie 373 mld dolarów, przejmując gotowe firmy i linie produkcyjne. KE od tego roku monitoruje ten proces, jednak brakuje jednolitej unijnej strategii w zakresie współpracy gospodarczej z Chinami.

Cztery europejskie lotniska, sześć portów morskich, kilkadziesiąt instytucji finansowych, kilkanaście drużyn piłkarskich, setki marek i ogromne zasoby know-how znalazły się w ciągu zaledwie dekady całkowicie lub częściowo w rękach Chin. Chociaż Komisja Europejska zapowiada zwiększenie kontroli nad napływającym kapitałem z Chin, to decyzja ta wydaje się być spóźniona – Pekin wykupił już wystarczająco dużo Europy.

Tendencja spadkowa

Po kilku latach dynamicznego wzrostu, rok 2018 był drugim z rzędu, kiedy napływy chińskich inwestycji bezpośrednich do UE topniały – i nie mówimy tu o niewielkim spadku, ale o ponad 68 proc. Dla porównania – między 2017 a 2016 r. spadek ten zamknął się na poziomie 28 proc. Generalnie w 2018 r. napływające z Chin bezpośrednie inwestycje zagraniczne (BIZ) do całej Europy zmalały o 40 proc., osiągając najniższy poziom od 4 lat.

Naplywy chinskich BIZ do UE w l.2010 2018 O

Zdecydowana większość chińskich BIZ w UE w latach 2000-2018 trafiała do czterech gospodarek: Wielkiej Brytanii (32 proc.), Niemiec (15 proc.), Włoch (11 proc.) i Francji (10 proc.). Największego, bo prawie 3-krotnego, spadku napływu chińskich BIZ w 2018 r. doświadczyła Wielka Brytania, jednak i tak wśród państw unijnych przyciągnęła najwięcej kapitału zza Wielkiego Muru. Natomiast Niemcy zanotowały prawie 2-krotny spadek chińskich BIZ. W każdym z państw-liderów Chińczycy upodobali sobie inne branże.

W Wielkiej Brytanii nieruchomości oraz IT stanowią ponad połowę ulokowanych przez Chińczyków pieniędzy od początku XXI wieku. Największą transakcję zrealizowały w 2017 r., kupując Logicor za prawie 14 mld dolarów. Także gigantyczne kwoty wpompowały w tamtejsze instytucje finansowe (np. HSBC czy Barclays). Dotąd Chiny zrealizowały w Wielkiej Brytanii 110 transakcji. Z kolei Niemcy są szczególnie atrakcyjne dla Chińczyków pod względem maszyn i wyposażenia przemysłowego oraz sektora motoryzacyjnego. Daimler, Kuka, EEW czy WindMW to tylko przykładowe, niemieckie marki w całości lub częściowo zależne od Chin. W sumie Kraj Środka zrealizował 62 transakcje u naszego zachodniego sąsiada. Francja przyciąga kapitał chiński sektorami energetyki i nieruchomości. Jak dotąd tylko Włochy nie zostały jednoznacznie zdefiniowane pod względem preferencji sektorowych. Jednak to szybko może się zmienić po przystąpieniu kraju do inicjatywy Nowego Jedwabnego Szlaku.

Skumulowane chinskie BIZ w wybranych kr. europejskich w l.2016 2018

Hamujący boom inwestycyjny

W kryzysie z 2008 r. Chińczycy wykupywali Europę (nie tylko UE) na bardzo korzystnych warunkach. Tonące w długach firmy, głównie z branży finansowej i nieruchomości, potrzebowały kapitału Państwa Środka i przyjmowały go z otwartymi ramionami. Jednak największe pod względem wartościowym sfinalizowane inwestycje wcale nie miały miejsca w kryzysie, ale w ostatnich latach. Wystarczy chociaż wspomnieć kupno szwajcarskiej firmy Syngenta za gigantyczną sumę ponad 43 mld dolarów.

Podczas światowej dekoniunktury Chińczycy badali rynek europejski, nabywali udziały w różnych podmiotach, ale przeważnie tych oferujących dobre know-how. Z czasem zaczęli coraz śmielej sobie poczynać. Wystarczy przyjrzeć się statystykom. W latach 2008-2010 Chiny przeprowadziły tylko 31 transakcji w całej Europie o wartości ponad 32 mld dolarów. Natomiast w latach 2016-2018 takich transakcji było już ponad 200, o wartości przekraczającej 206 mld dolarów. Szacuje się, iż od 2005 r. Chiny przeprowadziły w Europie 441 transakcji o wartości prawie 373 mld dolarów. W minionej dekadzie Kraj Środka zainwestował o 45 proc. więcej w Europę niż USA.

Chińczycy w europejskich przedsięwzięciach zwykle przejmują gotowe firmy i linie produkcyjne.

Chińczycy w swoich europejskich przedsięwzięciach podążają po linii najmniejszego oporu – przejmują gotowe firmy i linie produkcyjne. Inwestycje od podstaw zdarzają się niezmiernie rzadko. Na próżno też szukać inwestycji w mało zaawansowane sektory lub branże bez know-how. Nie wpisują się w chińskie strategie rozwoju, w tym Nowego Jedwabnego Szlaku czy „Made in China 2025”. Stąd Europa, a szczególnie UE uważniej przygląda się chińskiemu kapitałowi.

Jednak w ostatnich latach wielkość chińskich inwestycji w Europie spada. Taki obraz to splot wielu czynników, z czego warto wymienić dwa najistotniejsze: rosnącą kontrolę nad kapitałem wypływającym z Chin oraz zwiększającą się ostrożność krajów goszczących napływające z Chin BIZ.

Na skutek wprowadzonych przez Pekin wewnętrznych ograniczeń, państwowym korporacjom znacznie trudniej wyprowadzić kapitał za granicę. Zgodnie z danymi Mercator Institute for China Studies, między 2017 a 2018 inwestycje chińskich korporacji państwowych w UE zmalały z 28,8 do 7,1 mld euro, a napływ kapitału prywatnego nie wypełnił tej luki. Z drugiej strony, od kwietnia br. Komisja Europejska (KE) będzie monitorować napływające do Wspólnoty inwestycje (a dokładnie fuzje i przejęcia), aby nie naruszały bezpieczeństwa, porządku publicznego i strategicznych interesów.

Kontrole są wymierzone szczególnie w transakcje firm kontrolowanych przez państwo oraz inwestycje w tzw. wrażliwe sektory. Oficjalnie regulacje dotyczą wszystkich zagranicznych inwestorów, ale w praktyce dotkną głównie Chiny. Przestrzeganie tych procedur może znacznie zahamować napływ BIZ z Państwa Środka. Już teraz szacuje się, że ponad 80 proc. przeprowadzonych w ubiegłym roku transakcji w UE przez Chińczyków musiałoby przejść przez procedury monitoringu.

Jednak regulacje wprowadzone przez KE nie stanowią narzędzia do blokowania chińskich, czy jakichkolwiek inwestycji spoza UE. Uzyskane wyniki kontroli są tylko pewnymi wytycznymi, które mogą, ale nie muszą być brane pod uwagę przez kraj członkowski przy przyjmowaniu BIZ. W przypadku zgody na transakcję negatywnie ocenioną w procedurze monitoringu, państwo goszczące BIZ będzie musiało uzasadnić swoją decyzję przed KE. Cała procedura prześwietlania inwestycji powinna w standardowych przypadkach trwać około 35 dni.

Czy bać się Chin?

Problemy Europy z chińskim kapitałem to tylko wierzchołek góry lodowej w nieuregulowanych relacjach. Wieloma unijnymi problemami można byłoby zaradzić poprzez odpowiednio wczesne wypracowanie określonej, długoterminowej strategii współpracy z Państwem Środka. Jak dotąd stosunki UE-Chiny pozostają asymetryczne. Wcale nie chodzi o nierównowagę w handlu czy dostępie do rynków, ale o kwestię fundamentalną – brak europejskiej wizji co do kształtowania stosunków z Chinami, podczas gdy Pekin sformułował swoją dawno temu. Władze chińskie, przybywając na kolejne szczyty unijne, dokładnie wiedzą, co chcą wynegocjować, a co mogą poświęcić w imię osiągnięcia większych korzyści w przyszłości. Także wszelkie ustępstwa Pekinu, np. podczas ostatniego Szczytu UE-Chiny, nazywane w prasie zachodniej zwycięstwem Wspólnoty, należy rozpatrywać z ostrożnością. Małe bitwy nic nie znaczą, kiedy dla Chin liczy się zwycięstwo całej wojny.

Sektory uznane za wrazliwe

Gdzie tkwi słabość Europy w kontaktach z Chinami? Po pierwsze, długo nie traktowała Kraju Środka z należytą powagą. Dopiero w niedawno wydanych publikacjach politycy unijni przyznali, jak ważne są Chiny i jak mocno mogą zagrozić UE. Nazwanie Chin przez Komisję Europejską „systemowym rywalem” czy „strategicznym konkurentem” to pierwszy krok do uświadomienia sobie potęgi Kraju Środka. Przy obecnym układzie sił na świecie i stopniowym wycofywaniu się Amerykanów z naszego obszaru, rola Europy w przyszłości jest bardzo niejasna i może się okazać, że to UE będzie potrzebować Chin, a nie odwrotnie.

Po drugie, Europa nie wie, czego tak właściwie chce od Państwa Środka. Trudno mówić o interesach Wspólnoty w Chinach, jeżeli na horyzoncie brak wspólnej strategii, nawet krótkoterminowej.

Po trzecie, rozczłonkowana Europa nie mówi jednym głosem, a pojedyncze państwa, realizując własne biznesy, dogadują się z Chinami indywidualnie. Także nie pomogą procedury monitoringu napływającego z Chin kapitału, jeżeli bardziej liczą się partykularne interesy.

Ewa Cieślik – Adiunkt na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu; specjalizuje się w chińskim rynku finansowym.

Otwarta licencja

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker