Komentarze I Analizy

Królestwo Norwegii – czy tylko ropą stoi?

Części polskiego społeczeństwa Królestwo Norwegii jawi się jako kraj mlekiem i miodem płynący, gdzie nikt nie może wylądować na ulicy i każdy ma zapewniony podstawowy byt. Inna część postrzega ten górzysty kraj na zachodniej rubieży Półwyspu Skandynawskiego jako piekło dla przedsiębiorców z najwyższymi podatkami świata i z szalejącym rozdawnictwem, które sprawia, że nikomu nie chce się pracować, gdy tymczasem więźniowie skazani za wielokrotne zabójstwa żyją w luksusach. Wszyscy jednak dostrzegają wyraźne bogactwo obywateli Królestwa Norwegii, którego źródłem bynajmniej nie jest sama ropa naftowa.

Królestwo Norwegii — złoża ropy naftowej

Królestwo Norwegii jest krajem górzystym, o ciężkim północnym klimacie, łagodzonym nieco przez wiejące od położonego na zachód morza wiatry Golfsztromu. Morze to jednak przyniosło nordyckiemu krajowi inny zasób, oprócz wilgotnego powietrza i wysokiej populacji ryb słonowodnych – złoża węglowodorów. Ropa naftowa i gaz ziemny od drugiej połowy lat 60. dostarczają sporej dawki gotówki do kasy pańśtwowego przedsiębiorstwa wydobywczego – Statoil (od 2018r. Equinor – zmiana nazwy ma sugerować, że firma odchodzi powoli od paliw kopalnych, skupiając się zamiast tego na zrównoważonym przemyśle). Historia stara jak przemysł naftowy – kraj odkrywa złoża, kraj zaczyna sprzedawać surowiec, kraj wzbogaca się w niesamowitym tempie, by wkrótce runąć przy najdrobniejszym tąpnięciu na rynku paliwowym. Taki scenariusz, zwany powszechnie “chorobą holenderską”, spotkał już przeciez Niderlandy, Zjednoczone Królestwo, Bahrajn czy Wenezuelę, dlaczego by więc nie miał spotkać Norwegii?

Zobacz także: Polacy wyjeżdżają z Norwegii! Polska coraz lepszym miejscem do życia?

Dalekosiężne spojrzenie

Otóż nic bardziej mylnego! Przodkowie dzisiejszych Norwegów, osławieni Wikingowie, byli mądrzy i rozumieli, że dużo bardziej od samego łupienia przybrzeżnych wiosek opłaca się zakładanie osad na podbijanych terenach i czerpanie z nich zysków. Podobnym tropem poszli włodarze norweskiego skarbu państwa, którzy zamiast pozwolić na swobodne wydobycie cennego surowca i finansowanie szalonych inwestycji z zarobionych na nim pieniędzy, postanowili rozłożyć wydobycie w czasie, a dochody przeznaczyć na inwestycje dalekosiężne. Tak powstał Rządowy Globalny Fundusz Emerytalny, który inwestując w największe firmy świata (na zasadach czysto rynkowych, jak każdy inny fundusz inwestycyjny), zbiera kapitał mający zwrócić się mieszkańcom Norwegii w postaci emerytur i świadczeń społecznych. Jak na razie majątek funduszu wynosi ponad 1,3 bln dolarów amerykańskich, zawierając w sobie udziały takich firm, jak na przykład Apple, Samsung, Microsoft czy Nestle, a także dużych właścicieli nieruchomości oraz przedsiębiorstw pracujących nad rozwojem energetyki odnawialnej. W ten sposób realizowane są cele odpowiedzialności społecznej biznesu, nad którymi czuwa zarząd, inwestując jedynie w przedsiębiorstwa spełniające te cele lub dążące do nich w sposób efektywny.

Przyszłość

Rząd Norwegii zjadł więc ciastko, ma ciastko, i będzie mieć jeszcze milion ciastek przez kolejne dziesiątki, jeśli nie setki lat (o ile nie zawali się światowy system finansowy). Obywatele są zadowoleni, ponieważ każdy z nich jest de facto milionerem (do takich sum dodają się pieniądze pochodzące z dywidend zebranych przez państwowy fundusz, a przeznaczone na obywatelskie emerytury). Kolejne rządy mają czyste sumienie, gdyż nadrabiają za pochodzące z wydobycia emisje odpowiedzialnością społeczną. A reszta świata zazdrości dobrego zarządzania górzystemu państewku o populacji ledwie 5 milionów, położonemu gdzieś na mroźnych rubieżach północnej Europy.

Zobacz także: Gujana może zostać bogatym państwem, ale musi dbać o środowisko

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker