Komentarze I AnalizyPolska

Polskie rolnictwo trzeba zaorać, a następnie posypać solą [FELIETON]

Polskie rolnictwo jest ogromnym programem socjalnym, który od wielu, wielu lat szkodzi naszej gospodarce i jej rozwojowi.

Nie mogę już słuchać polityków wszystkich stron opowiadających o tym, jak bardzo polskim rolnikom jest źle, jak bardzo potrzebują oni pomocy, o szkodliwości konkurencji ze strony rolników z Ameryki Południowej czy Ukrainy. Faktem jest, że polskie rolnictwo jest ogromnym programem socjalnym, który od wielu, wielu lat szkodzi naszej gospodarce i jej rozwojowi. Na jego upadku skorzystałaby zdecydowana większość Polaków. W tym artykule chciałbym rozprawić się z mitami dotyczącymi tego sektora.

Polskie rolnictwo otrzymuje dziesiątki miliardów złotych dopłat za nic

Polscy rolnicy w przeciwieństwie do większości przedsiębiorców nie są zostawieni sami sobie i zdani wyłącznie na los. Polskie rolnictwo rok w rok otrzymuje ogrom publicznej pomocy. Po pierwsze, ludzie pracujący w tym sektorze mogą liczyć na bardzo hojne dotacje unijne. Weźmy za przykład produkcję malin, do której jak możemy wyczytać na Twitterze portalu money.pl, rolnicy muszą dopłacać. Plantatorzy podobnie zresztą jak wielu innych rolników w 2019 roku za każdy hektar uprawianej przez siebie ziemi otrzymał ponad 220 euro. 

Łącznie zaś zgodnie z wyliczeniami Rafała Trzeciakowskiego jedynie w 2017 roku polskie rolnictwo w ramach różnorakich dopłat otrzymało od UE ponad 15 mld złotych. Dla porównania zgodnie z najnowszymi danymi wiele innych przedsiębiorstw w tym samym roku za prowadzenie działalności gospodarczej zgodnie z prawem w celu osiągnięcia zysku otrzymało z unijnego budżetu zero złotych. Przy czym zgodnie z moimi poufnymi źródłami podobnie nawet w Polsce istniały takie przedsiębiorstwa! 

Nie można zapomnieć również o Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS). Ta pobiera od rolników składki o wręcz symbolicznej wysokości. Podstawowa miesięczna składka na ubezpieczenie emerytalno-rentowe za rolników, małżonków i domowników w III kwartale 2023 r. wynosi 143 zł. Przy czym, co warto zauważyć, jeżeli rolnik posiada użytki rolne, jest on zobowiązany zapłacić więcej. Najwięcej uiszczać muszą osoby prowadzące działalność gospodarczą oraz rolniczą w gospodarstwie liczącym ponad 300 hektarów przeliczeniowych, bo ok. 972 złote. 

Zobacz także: Żywność może być droższa, bo rolnicy potrzebują pomocy

W praktyce oznacza to zaś, że rolniczy magnat w trzecim kwartale tego roku zapłaci o prawie 200 złotych mniej od dowolnej osoby prowadzającej działalność gospodarczą (ta musi płacić miesiąc w miesiąc 1 145 zł). Przy czym, oczywiście osoby posiadające mniejszy areał płaca jeszcze mniej! W praktyce oznacza to, że co roku musimy dopłacić z budżetu do emerytur rolników i to wcale niemało. Zgodnie z planem w 2023 roku do KRUS z budżetu trafi ponad 20 mld złotych, z czego niecałe 20 mld bezpośrednio do Funduszu emerytalno-rentowego. 

Polskie rolnictwo to program socjalny — kosztuje nas więcej niż produkuje

Ponadto rolnicy w Polsce mogą cieszyć się z szeregu preferencji podatkowych. Weźmy za przykład podatek od nieruchomości. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem wszelkie budynki gospodarcze położone na terenach wchodzących w skład gospodarstw rolnych i służących wyłącznie działalności rolniczej nie są opodatkowane tą daniną. Przy czym oczywiście zwykłe budynki związane z prowadzeniem działalności gospodarczej są opodatkowane i to po stosunkowo wysokiej stawce. Do tego nie można zapominać, że rolnicy w Polsce tak właściwie zamiast podatku dochodowego płacą relatywnie niski podatek rolny, który płaci się nie od uzyskanego przychodu, a od ilości posiadanej ziemi. 

Jak widać na zamieszczonym powyżej wykresie łącznie wszystkie formy subsydiów, które otrzymało polskie rolnictwo w 2017 roku, przekroczyły wartość dodaną tego sektora (różnica między wartością dóbr nabytych przez branżę a sprzedaną przez nią). W praktyce oznacza to, że więcej dopłaciliśmy rolnikom, niż oni faktycznie wyprodukowali! Przy czym, co warto zauważyć, zamieszczone powyżej dane i tak są niedoszacowane na korzyść tego sektora gospodarki! Otóż nie uwzględniają one między innymi wszystkich przywilejów podatkowych, jakimi cieszą się polscy rolnicy oraz środków publicznych przeznaczonych na skup żywności. 

Zobacz także: Ukraina ratuje rynek oleju słonecznikowego dzięki elastyczności swoich rolników

Dziesiątki miliardów złotych uchroniły nas przed wzrostem cen żywności, a nie chwila…

Do tego warto zaznaczyć, że zdecydowana większość tych dopłat to środki wyrzucone w błoto. W mojej opinii nie ma żadnych racjonalnych powodów, abyśmy tyle wydawali na polskie rolnictwo. Po pierwsze wcale nie zapewnia nam to bezpieczeństwa żywnościowego (przynajmniej na polu ilościowym), o czym ostatnio boleśnie przekonaliśmy się na własnej skórze. Dla przypomnienia w zeszłym roku ze względu na rosyjską inwazję ustał eksport wielu artykułów żywnościowych z Rosji oraz Ukrainy. 

Ponadto podrożały ceny nawozów, a w wielu krajach odnotowano susze. W wyniku tego polskie rolnictwo zostało poddane poważnej próbie, którą spektakularnie oblało. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, mimo dziesiątek miliardów złotych dopłat, w maju 2023 roku inflacja cen żywności w Polsce była piąta co do wielkości w całym OECD. Ceny wzrosły bardziej dynamicznie jedynie w Turcji, na Węgrzech, w Słowacji oraz Estonii. 

Inflacja cen żywności na świecie
Źródło: OECD Statistics, Twitter

Ponadto, co warto zaznaczyć, ceny rosły w wolniejszym tempie nie tylko w znacznie bogatszych oraz oddalonych od miejsca konfliktu krajach, ale również w Czechach, Łotwie, Litwie czy Słowenii. Ponadto chciałbym również zwrócić Czytelnika uwagę na to, że mimo tego, że jesteśmy trzecim co do wielkości producentem cukru w UE oraz szóstym co do wielkości producentem buraka cukrowego na świecie, cukier drożał w naszym kraju we wręcz spektakularnym tempie. 

Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego w maju 2023 roku był on droższy rok do roku aż o 63,4 proc.! Skoro ogrom dopłat do polskiego rolnictwa (plantatorzy buraków obecnie mogą liczyć na dopłatę bezpośrednią od UE w wysokości ponad 300 euro do hektara, a przeszłości była ona jeszcze większa) nie był w stanie nas, giganta w produkcji cukru oraz buraków cukrowych, ochronić nawet przed gwałtownym wzrostem cen cukru, to w takim razie, w jaki sposób ogrom publicznej pomocy miałaby przynieść efekty w jakiejkolwiek innej branży?

Jednakże to nadal nie wszystko! Mamy dobre powody, aby sądzić, że na przykład miliardy unijnych subsydiów nie tylko nie ochroniły bezpieczeństwa żywnościowego Polski, ale również Europy, ale nawet mu zaszkodziły! Gdybyśmy ograniczyli subsydia trafiające do producentów artykułów spożywczych pochodzenia zwierzęcego oraz buraków cukrowych, udałoby się nam ograniczyć ich konsumpcję (wzrost cen prowadzi ceteris paribus do spadku popytu). Z kolei jak wynika przykładowo z analizy, która ukazała się w Nature Food, to właśnie zdecydowane ograniczenie konsumpcji tych produktów i cukru pozwoliłoby zaoszczędzić w UE i Wielkiej Brytanii wystarczają ilość upraw do zapełnienia luki powstałej po znacznym ograniczeniu eksportu żywności przez Rosję oraz Ukrainę.

Zobacz także: Ukraińscy rolnicy apelują o połączenie z Gdańskiem. Co zrobi PiS?

Istnieje bezkosztowy sposób na tanią żywność. Zwie się on wolnym handlem!

Innym równie popularnym i równie nietrafionym argumentem wysnuwanym przez zwolenników silnego wspierania polskiego rolnictwa jest to, że rzekomo bez niego żywność znacznie by podrożała, co uderzałoby w portfele najbiedniejszych osób. Po pierwsze, na co chciałbym zwrócić uwagę, część wsparcia, jakie otrzymuje ten sektor w naszym kraju ma na celu zagwarantować, że żywność w kraju nad Wisłą jest droga! Odbywający się, gdy to piszę skup malin na Lubelszczyźnie ma na celu znacznie podwyższyć ceny tego owocu! Jednakże co znacznie ważniejsze, nie trzeba dopłacać dziesiątek miliardów złotych do KRUS-u, aby żywność była tania. Powiem więcej, istnieje całkowicie bezkosztowy sposób na zmniejszenie cen produktów należącej do tej kategorii, z którym możemy skorzystać nawet teraz. Został wymyślony ponad dwieście lat temu i nazywa się on wolny handel.

Zamiast dopłacać do polskiego rolnictwa, możemy zwyczajnie znieść cła nałożone na import żywności z krajów leżących poza Unią Europejską. Dzięki temu Polacy zyskaliby możliwość kupna artykułów żywnościowych produkowanych w krajach, gdzie kluczowe nakłady potrzebne do produkcji w wielu z nich (ziemia oraz siła robocza) są znacznie tańsze, niż w naszym kraju. Do tego, warto zauważyć, że zniesienie barier, zmusiłoby polskich rolników do konkurowania z zagranicznymi podmiotami, co również przełożyłoby się na spadek cen. 

Przy czym, co warto zaznaczyć, dzięki temu, że jesteśmy w UE, mamy pewność, że tańsza importowana z innych państw żywność nie zaszkodzi naszemu zdrowiu. Na terenie wspólnoty obowiązują bardzo surowe przepisy importowe oraz bardzo szczegółowe kontrole, dzięki czemu Europejczycy mogą mieć pewność, że sprowadzona do krajów członkowskich żywność cechuje się najwyższą jakością. Jak widać, da się bezkosztowo oraz bezpiecznie obniżyć ceny żywności w Polsce. 

Zobacz także: Umowa handlowa UE-Mercosur a wycinka Amazonii i obawy europejskich rolników. Czy Lula przełamie impas?

Polskie rolnictwo pochłania zasoby, które można wykorzystać znacznie, ale to znacznie lepiej

Na samym końcu chciałbym zaznaczyć, że dopłaty, które otrzymuje polskie rolnictwo, są nie tylko wielkim marnotrawstwem pieniędzy, ale również bardzo szkodliwym gospodarczo marnotrawstwem pieniędzy! Jak wskazują Daron Acemoglu i James Robinson w swoim opus magnum „Dlaczego narody przegrywają” istnienie inkluzywnych instytucji politycznych oraz ekonomicznym jest kluczowe dla wzrostu gospodarczego. Wykazują oni, analizując ogrom państw z różnych epok, iż zwyczajnie bez nich stabilny postęp technologiczny i związana z nim kreatywna destrukcja nie może mieć miejsca. Jednakże, jak zauważają, istnieje sposób, dzięki któremu kraje posiadające instytucje ekstraktywne są w stanie przynajmniej przez jakiś czas generować szybkie tempo wzrostu PKB — relokacja zasobów.

Przykładowo w Związku Radzieckim w okresie rządów Stalina udało się dzięki zbrodniczej kolektywizacji przenieść znaczące zasoby siły roboczej z bardzo niewydajnego rolnictwa do znacznie mniej nieefektywnego przemysłu. Dzięki temu ZSRR udało się osiągnąć robiące wrażenie stopy wzrostu gospodarczego. W następnych dekadach proces ten był powtarzany w innych państwach socjalistycznych, z tym samym korzystnym z perspektywy wielkości produkcji skutkiem. Przy czym, co warto zaznaczyć z tej sztuczki, tak prostej w wykonaniu, że potrafiły z niej skorzystać nawet nieefektywne gospodarki centralnie planowane, może bez większych problemów skorzystać również współczesna Polska.

Polskie rolnictwo pochłania stosunkowo dużo zasobów. Z danych zamieszczonych powyżej wynika, że w 2020 roku odsetek osób zatrudnionych w rolnictwie w populacji pracujących Polaków wyniósł 9,5 proc. i był ponad dwukrotnie większy niż dla UE. Przy czym zasoby te wspomniany sektor wykorzystuje w sposób skrajnie nieefektywny. Zgodnie z analizą sporządzona przez PIE, które ustalenia zostały zaprezentowane poniżej, polskie rolnictwo charakteryzuje się najniższą produktywnością spośród wszystkich branży w naszej gospodarce. W 2018 roku na jednego pracującego w tym sektorze przypadło zaledwie 20,5 tys. złotych wartości dodanej. Oznacza to, że obniżając skalę dopłat do rolnictwa, jesteśmy w stanie ograniczyć zatrudnienie w tym sektorze, doprowadzając tym samym do relokacji czynników produkcji do branż, które wykorzystają je znacznie, ale to znacznie lepiej, na czym zyskamy my wszyscy!

Polskie rolnictwo jest nieefektywne
Źródło: Polski Instytut Ekonomiczny, „Dwie dekady rozwoju polskiego rolnictwa. Innowacyjność sektora rolnego w XXI wieku”

Duże zatrudnienie w rolnictwie hamuje rozwój. To również problem Polski

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Adam Suraj

Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker