EuropaGospodarka

Kiedyś byli imperium. Od 15 lat nie mogą podnieść się z kolan

Jak Wielka Brytania znalazła się w stagnacji?

Wielka Brytania, szósta co do wielkości gospodarka świata, a niegdyś przemysłowa potęga, od piętnastu lat nie podnosi się z kolan. Europejski tuz dołącza tym samym do południowców (Grecji, Włoch, Hiszpanii i Portugalii), dzieląc ich los – los permanentnego kryzysu. Dlaczego Brytole znajdują się w stagnacji? Czy to Brexit? A może wyjaśnień jest więcej? 

Rok 2022 miał przynieść Brytyjczykom ożywienie i stabilizację po pandemii COVID-19, która silnie uderzyła w gospodarkę. Według danych Banku Światowego PKB w 2020 roku skurczył się o 11,0%. Ostatni raz tak silna recesja miała miejsce w 1709 roku (!), gdy ówczesne Królestwo Wielkiej Brytanii (Kingdom of Great Britain) doznało fali głodu. Tymczasem inflacja CPI w ubiegłym roku osiągnęła rekordowy poziom 11,1% w październiku, a gospodarka była o włos od kryzysu finansowego po tym, jak Liz Truss ogłosiła „minibudżet”. Choć finalny odczyt wzrostu PKB za 2022 r. na poziomie 4,1% może wydawać się dobry, to dane na poziomie kwartalnym pokazują gorszy krajobraz. W czwartym kwartale gospodarka weszła w stagnację. Wzrost PKB kw/kw wyniósł równe 0%.

Co szczególnie niepokojące to fakt, że przez kolejne lata wzrost będzie mizerny, ponieważ Bank Anglii (BoE) dokonał najostrzejszego cyklu podwyżek stóp procentowych, gdyż inflacja charakteryzuje się dużą uporczywością. Przewiduje się, że w br. PKB wzrośnie o 0,4%, w 2024 r. o 1%, natomiast w 2025 i 2026 o 2%. Przyszłość maluje się więc raczej w szarych barwach. Sęk w tym, że obraz ostatnich piętnastu lat także namalowany był w odcieniach szarości, by nie powiedzieć szarego antracytu.

Amerykański ekonomista, laureat nagrody nobla Paul Krugman powiedział kiedyś, że „wydajność to nie wszystko, ale w dłuższym okresie prawie wszystko”. Ten aforyzm trafnie wyjaśnia trudności, z jakimi zmaga się gospodarka Wielkiej Brytanii. Stagnacja produktywności jest dziś największym zmartwieniem. Zauważmy, że wydajność na pracownika od 2008 roku znajduje się poniżej historycznego trendu. Co więcej, kształtuje się nowy trend, który z miesiąca na miesiąca, z kwartału na kwartał i z roku na rok oddala się coraz bardziej od trendu z poprzednich lat, obfitych we wzrost i dobrobyt.

Oczywiście spowolnienie produktywności w ostatnich kilkunastu latach jest typowe dla wyżej rozwiniętych gospodarek OECD. Jednak, w żadnym innym rozwiniętym kraju, spowolnienie nie było tak silne, jak w Wielkiej Brytanii: ani w USA, ani w Niemczech, ani w Japonii, ani tym bardziej w Korei Południowej. Po 2008 roku wydajność pracy w Wielkiej Brytanii rosła średnio w tempie 0,4%, podczas gdy w najbogatszych krajach OECD w tempie 0,9% – ponad dwukrotnie szybciej. Jak to wyjaśnić?

Na pewno nie tylko brexitem. Załamanie w wydajności pracy miało miejsce dużo wcześniej. Dokładnie w 2008 roku, w następstwie światowego kryzysu finansowego. To wtedy de facto wyznaczyła się nowa linia trendu. Oczywiście w dekadach poprzedzających 2008 rok, wahania produktywności się zdarzały. Na przykład po 1980 roku pod rządami Thatcher wzrost wydajności pracy nieco spowolnił, lecz tak głębokie i długotrwałe spowolnienie nigdy się nie zdarzyło. Warto zauważyć, że dynamika produktywności zmalała zarówno w przemyśle i usługach. To oznacza, że wyjaśnieniem nie mogą być specyficzne dla danego sektora czynniki. To musi być coś więcej – coś co dotyka całą gospodarkę. Pogłówkowaliśmy, poszperaliśmy i…

Podstawową przyczyną jest zmiana w zależności pomiędzy produkcją, a funkcją produkcji, tzn. zatrudnieniem i nakładami inwestycyjnymi. Od 2010 roku stopa zatrudnienia zaczęła silnie rosnąć. W pierwszych latach rynek pracy po prostu odbudowywał się po kryzysie finansowym, jednak w kolejnych latach zatrudnienie przekroczyło już poziom sprzed 2008 roku. W międzyczasie inwestycje również rosły, ale po pierwsze, potrzebowały więcej czasu, aby się odbudować, a po drugie, jak już się odbudowały to rosły wolniej, niż zatrudnienie.

To dość dziwne. Stopy procentowe Banku Anglii pozostawały w ubiegłej dekadzie na rekordowo niskim poziomie, co powinno sprzyjać inwestycjom (które determinują poziom produktywności!). Firmy były skłonne jednak więcej zatrudniać, co oznacza, że przy danym poziomie produkcji (Q), zatrudnienie było wyższe, aniżeli przed 2008 roku, co przy niższym poziomie inwestycji, doprowadziło do spowolnienie produktywności (rośnie liczba pracowników, lecz nie rosną wprost proporcjonalnie inwestycje). Dlaczego brytyjskie przedsiębiorstwa w swoich decyzjach odznaczały się wyższą skłonnością do zatrudniania, aniżeli do inwestowania? Coż, wyjaśnienie jest równie prozaiczne, jak wyjaśnienie spowolnienia produktywności.

Zobacz też: Wielka Brytania jednak uniknie recesji?! MFW rewiduje prognozy w górę!

Z danych ONZ wynika, że po 2008 roku aż 80% dodatkowych miejsc pracy zostało obsadzonych przez imigrantów. To głównie osoby z Europy Środkowo-Wschodniej (np. Polska), które pracują na stanowiskach, gdzie wynagrodzenie wynosi lub oscyluje wokół płacy minimalnej. Firmy prawdopodobnie uznały, że inwestowanie w zatrudnienie jest bardziej opłacalne, aniżeli inwestowanie w maszyny, urządzenia, technologie itd. Niskie inwestycje odbiły się także czkawką na rynku nieruchomości, co pogłębiło spadek w dynamice produktywności. Wielka Brytania buduje znacznie mniej mieszkań, niż kraje o zdecydowanie niższej populacji jak Kanada czy Polska.

Zobacz też: Wielka Brytania będzie współpracować z Chinami przy rozwoju branży baterii

Ostatecznie dobrobyt, czyli PKB per capita (wiemy, że nie jest to miara idealna, lecz lepszej jeszcze nie wynaleziono) nie może wzrosnąć bez zwiększenia produktywności. Stąd wynika stagnacja w PKB per capita, którego wzrost od 2008 roku znajduje się poniżej trendu z poprzednich dekad. W latach 1970-2007 płace realne rosły w tempie 10% na dekadę, lecz kolejne lata przyniosły załamanie, a potem powolny wzrost. W rezultacie w 2018 roku dochody gospodarstw domowych były niże o 16% w stosunku do Niemiec i 9% w stosunku do Francji, podczas gdy w 2008 roku były wyższe. A zatem „produktywność to nie wszystko, ale na dłuższą metę prawie wszystko”.

Nota: wykres pokazuje kwartalny poziom PKB per capita

A co z brexitem? Brexit po prostu przypieczętował, a także najpewniej przedłużył w czasie stagnację w Wielkiej Brytanii. Abstrahując już od strat gospodarczych wynikających z opuszczenia UE (w handlu, PKB itd), o których wszyscy wiemy, trzeba wskazać na jeden istotny fakt: Brytyjczycy stracili możliwość udziału w unijnym instrumencie odbudowy (NGEU) o wartości 750 mld EUR. Między innymi dlatego, ich ożywienie po pandemii jest słabsze, niż średnio w UE.

Co Wielka Brytania może zrobić, aby wyjść z otchłani permanentnego kryzysu? Zalecenie wydaje się proste. Skoro istnieje luka inwestycyjna w gospodarce (firmy nie są skłonne inwestować), to może ja wypełnić państwo przez wzrost inwestycji sektora publicznego Jeżeli wierzyć literaturze naukowej, wydatki w usługi publiczne, zwłaszcza w infrastrukturę, ochronę zdrowia i edukację mogłyby przynieść wysokie stopy zwrotu, zwiększyć zagregowany popyt i skłonić sektor prywatny do inwestowania. Gdy kraj zmaga się z rekordową listą oczekujących w szpitalach i nadwyrężoną infrastrukturą, to pierwsze co potrzebuje gospodarka, to wzrost nakładów inwestycyjnych ze strony państwa. Bariery? Jedna. I to dość spora. Rekordowo wysokie stopy procentowe. W takiej sytuacji, można byłoby podwyższyć podatki poprzez zwiększenie progresji podatkowej. Ale czy takie reformy są społecznie akceptowalne? Podwyższanie podatków z politycznego punktu widzenia może być trudne. Pytanie, czy istnieje inna droga?

Recesja czy wzrost? Niepewne perspektywy gospodarki Wielkiej Brytanii

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Gabriel Chrostowski

Analityk makroekonomiczny, w wolnych chwilach uprawiający piłkę nożną oraz biegi krótko- i długodystansowe

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker