Gospodarka

Polskie miasta ewidentnie nie radzą sobie z poważnymi problemami

Polskie miasta często w bardzo nieumiejętny oraz nieprzemyślany sposób próbują zaradzić poważnym problemom

Jak wynika z wywiadu udzielonego przez Kierownika Katedry Miasta Innowacyjnego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, profesora Marka Bryxa, polskie miasta nie radzą sobie zbyt dobrze z poważnymi wyzwaniami. Choćby z jednej strony słusznie zdaniem eksperta, próbują rozwijać transport publiczny. Z drugiej zaś podchodzą do tego w bardzo nieumiejętny, nieprzemyślany sposób.

Korki, czyli bardzo czasochłonny oraz kosztowny problem

Polskie miasta nie radzą sobie zbyt dobrze z napotykanymi problemami. Choćby ze względu na panujący w naszym kraju chaos przestrzenny, Polacy muszą zmagać się z korkami. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, średni poziom kongestii drogowej (zakorkowania) jest w Polsce stosunkowo wysoki na tle Europy. Wynosi on 35 proc., co oznacza, że statystyczny Polak poświęca o 35 proc. więcej czasu na dojazdy, niż w sytuacji, w której korków w ogóle by nie było. Przy czym, co warto zaznaczyć, taki stan rzeczy nie jest tylko powodem frustracji wielu rodaków, ale również sporo kosztuje. Jak donoszą analitycy Polskiego Instytutu Ekonomiczny, koszt finansowy kongestii drogowej w naszym kraju wynosi około 13,3 mld złotych (szerzej o tej kwestii pisaliśmy tutaj: Chaos przestrzenny kosztuje nas 84,3 mld złotych rocznie).

Źródło: Polski Instytut Ekonomiczny, „Społeczno-gospodarcze skutki chaosu przestrzennego”

Przy czym, włodarze polskich miast z tego problemu zdają sobie sprawę. Co więcej, próbują mu zaradzić. W tym w celu na przykład podejmują działania mające na celu promowanie transportu zbiorowego. Jednakże, jak zaznacza profesor Marek Bryx, zwolennik zarówno zmniejszenia liczby aut na polskich drogach, jak i rozwoju takowej formy transportu, działania takie często podejmuje się bez wcześniejszych, kompleksowych rozważań, co dobrze pokazuje na przykład niesławny już buspas na ul. Puławskiej w Warszawie.

Zobacz także: Koszty funkcjonowania rozlanych miast są blisko 2,5-krotnie wyższe

Polskie miasta chcą promować transport publiczny, ale robią to nieumiejętnie

W celu usprawnienia funkcjonowania transportu publicznego oraz ruchu w i z kierunku Piaseczna ustanowiono, że jednym z pasów na wspomnianej ulicy mogą się poruszać jedynie autobusy, taksówki, karetki, pojazdy miejskiego transportu osób niepełnosprawnych oraz motocykle. Jednakże nie wzięto pod uwagę, iż mieszkańcy miejscowości pod Warszawą zwyczajnie nie mają jak sprawnie skorzystać z autobusu. Jak zaznacza ekspert, wielu z nich ma do najbliższego przystanku kilka kilometrów, co na tyle skutecznie zniechęca ich do korzystania na przykład z autobusów, iż buspas nie jest w stanie zmienić ich nawyków transportowych. Oznacza to, że po zmianach ci niejako zostali skazani na spędzanie jeszcze większej ilości czasu w korkach. Nic zatem dziwnego, iż decyzja drogowców wzbudziła aż tak znaczną falę krytyki.

No dobrze to w takim razie, jak zaradzić korkom, nie szkodząc przy okazji mieszkańcom suburbii? Jak sugeruje prof. Marek Bryx, władze miast mogłyby na przykład rozważyć wydłużenie linie metra w taki sposób, aby obejmowała ona również takie miejscowości, jak Piaseczno. Ponadto mogłyby one również na przykład zacząć tworzyć parkingi, mające na celu sprawić, iż te kilka kilometrów od miejsca zamieszkania do przystanku przestanie być problemem. Jak zaznacza ekspert w wywiadzie udzielonym dla naszego portalu (cały wywiad czytelnik znajdzie wyżej): 

Jeżeli byśmy na to popatrzyli kompleksowo, że z przedmieść ludzie przyjeżdżają na ten przystanek i tam potrafili zrobić parkingi dla nich, to wiele osób by się przesiadło, bo to wcale nie jest radość jechać w korku do miasta samochodem.

Zobacz także: Kolejne europejskie miasto zamyka dark stores. Co z logistyką miejską?

Polskie miasta, zamiast tworzyć żywe przestrzenie publiczne, budują patelnie

Innym problem, z którym nie radzą sobie polskie miasta, tyczy się przestrzeni publicznych. Jak zaznacza prof. Marek Bryx:

Miejskość powinna nam dawać tę możliwość relacji, kontaktu z ludźmi, czyli powinna nam stwarzać przestrzenie publiczne, w których my jesteśmy w stanie takie relacje nawiązać. Miasto bez przestrzeni publicznych przestaje być miastem, zaczyna być patomiastem.

Przy czym, ponownie nie jest tak, iż miasta nie chcą takowych przestrzeni zapewniać. Chcą, tylko robią to dosyć nieumiejętnie, co z kolei dobrze ukazują rewitalizacje rynków.

Ze względu między innymi na mentalność włodarzy polskich miast, w jej ramach często pozbywa się zieleni i zastępuję ją kostką brukową najczęściej w granitowym kolorze. W wyniku tego procesu mieszkańcy miast zyskują przestrzenie publiczne, w których nie da się nawiązać kontaktu z ludźmi, gdyż nie da się na ich terenie nawet wypocząć ze względu na choćby panujący w miesiącach letnich skwar. Przy czym, co warto zaznaczyć, problemem nie jest jedynie miłość do kostki brukowej, ale również niechęć do drzew. Jak zaznacza ekspert:

Ciągle mamy do drzew stosunek ambiwalentny, często niechętny, podczas gdy drzewo w mieście jest podstawową do naszego życia.

Najzdrowszym miastem w Polsce jest…Warszawa. Gdzie żyje się najlepiej?

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Adam Suraj

Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker