FinansePolska

Kto odpowiada za inflację w Polsce? Polacy nie mają wątpliwości, a ja owszem [ANALIZA]

Kto odpowiada za inflację w Polsce? Na to pytanie odpowiadali ankietowani w sondażu przeprowadzonym przez IBRIS dla Rzeczpospolitej. Wynika z niego, że w głównej mierze winę za to ponosi Prezes NBP oraz rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Kto odpowiada za inflację w Polsce? Władze monetarne i fiskalne

Według ankietowanych sondażu przeprowadzonego przez IBRIS głównym winowajcą inflacji w Polsce jest prezes NBP Adam Glapiński. Tak uważa aż 31,3% ankietowanych. Niewiele mniej wini za to rząd/PiS – 28,2%. W sumie kręgi władzy o nadmierną inflację obwinia blisko 60% ankietowanych.

Na kolejnych miejscach jako główną przyczynę inflacji wskazuje się wojnę/Putina – 22,4%, a 6,6% obwinia o to Unię Europejską. Z kolei 11% nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie.

Paradoksalnie uważam, że to te ostatnie osoby mogą okazać się najbardziej zaznajomione z sytuacją gospodarczą na świecie. Obecna inflacja z pewnością nie ma jednej przyczyny i nie da jej się zawrzeć w jednej prostej odpowiedzi, jak miało to miejsce w powyższym sondażu.

W tym miejscu pozwolę sobie nieco skomentować obecną sytuację ekonomiczną i wyrazić swoją własną opinię. Oczywiście wcale nie musi to być jedyna słuszna i prawidłowa odpowiedź, gdyż jak zauważyłem wcześniej, geneza obecnej inflacji jest bardzo złożona.

Zerwane łańcuchy dostaw i wojna w Ukrainie. Dwa główne czynniki pompujące inflację

Uważam jednak, że za obecną inflację w głównej mierze odpowiadają dwa główne czynniki zewnętrzne – zerwane łańcuchy dostaw wywołane pandemią oraz wojna w Ukrainie. Obecnie w Szanghaju mamy do czynienia z jednym wielkim lockdownem, który praktycznie zamknął miejscowy port. A warto zaznaczyć, że port w Szanghaju jest największym kontenerowym portem na świecie. To z kolei oznacza, że wiele towarów po prostu nie zostanie przeładowanych i wysłanych w świat, co już wpływa na ich podaż.

Dodatkowo odwilż po lockdownach doprowadziła do silnego pobudzenia gospodarczego wraz z ciągle zablokowanymi łańcuchami dostaw. Z jednej strony przepływy towarowe ciągle były ograniczone, a z drugiej strony pojawiło się nagłe i bardzo duże zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju produkty i surowce. To drastycznie podbiło ich ceny, co miało miejsce już kilka miesięcy temu.

Ceny drewna i stali na historycznych maksimach

Możemy zacząć od drewna używanego w budownictwie. Jego cena na globalnych rynkach jest obecnie na jednym z największych poziomów w historii. 1000 stóp deskowych (ok. 2,4 m sześc.) kosztuje obecnie 1000 dolarów. Nie są to rekordowe wartości, jednak warto zaznaczyć, że rekord padł w marcu ubiegłego roku, kiedy cena wynosiła 1500 dolarów. Warto także zwrócić uwagę, że przed lipcem 2020 roku cena drewna tylko raz przekroczyła 500 dolarów. Pozostałą część badanego okresu pozostawała poniżej tego poziomu. Mamy w związku z tym pierwszy wyraźny wzrost cen.

Ceny drewna za 2,4 m sześciennego
Trading Economics

Drugi bardzo ważny surowiec to ceny stali. Stal również jest na globalnych rynkach jedną z najdroższych w historii. I tak np. stalowe zbrojenia kosztują obecnie ponad 5100 juanów (ok. 760 dolarów) za tonę. Jest to jeden z najwyższych wyników w historii. W tym przypadku również w 2021 roku odnotowano historyczne maksima, jednak i teraz ceny są wysokie.

Ceny stali na świecie
Ceny zbrojeń stalowych w juanach, Trading Economics

Żywność najdroższa od 60 lat przez gaz i wojnę u sąsiadów

Trzecia rzecz, to żywność. Ceny żywności są obecnie, a jakże, najwyższe od kilku dekad. Realne ceny żywności są obecnie najwyższe od lat 60.

Ceny żywności
FAO

W marcu 2022 roku wskaźnik FAO (FFPI) wynosił średnio 159,3 pkt, co oznacza wzrost o 17,9 pkt (12,6%) od lutego. Jest to gigantyczny skok do nowego najwyższego poziomu od czasu jego powstania w 1990 rok.

FAO indeks
FAO

Tutaj głównym powodem była wojna na Ukrainie. Ukraina jest państwem, które ma olbrzymi wpływ na bezpieczeństwo żywnościowe wielu krajów świata. Co za tym idzie, wszelkie ograniczenia w produkcji rolnej u Ukraińców, wpływają na ceny na światowych rynkach. Szczególnie mocno drożeją oleje jadalne.

Wpływ na drożejącą żywność mają drożejące nawozy. Aż 70% kosztów produkcji nawozów stanowią koszty gazu. Jeszcze przed inwazją na Ukrainę Rosjanie opróżniali magazyny gazu w Europie, którymi zarządzali. Tym samym mocno podbijali popyt na gaz a co za tym idzie jego cenę. Gaz w stosunku do maja ubiegłego roku, jest obecnie droższy blisko 3-krotnie.

Cena gazu naturalnego
Trading Economics

Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez ekonomistów Pekao, działania Rosji w znaczący sposób przyczyniły się do przyspieszania wzrostu cen w naszym kraju. Gdyby Rosja nie zaczęła szkodzić Europie, ograniczając podaż gazu, inflacja w Polsce w marcu wyniosłaby 6, a nie 10,9 proc.

Pekao

Inwazja na naszego wschodniego sąsiada jeszcze mocniej podbiła ceny surowców, a co za tym idzie koszt produkcji nawozów jeszcze mocniej zdrożał. Ponadto ograniczono podaż samych nawozów. Sankcje nałożone na Rosję sprawiły, że dostepność nawozów mocno zmalała. Rosja odpowiadała za aż 11,5 proc. światowego eksportu nawozów azotowych. Efekt? Średnia globalna cena za tonę nawozu zbliżyła się do 900 dolarów. To najwyższa cena w historii. Jeszcze pod koniec 2020 roku cena była 5-krotnie niższa.

Ceny nawozów
Bloomberg

Ropa naftowa najdroższa od lat

Będąc przy gazie należy także wspomnieć o ropie naftowej. Jeszcze na początku bieżącego roku baryłka ropy naftowej kosztowała około 70 dolarów. Na początku marca było to już ponad 110 dolarów, a obecnie cena znajduje się w okolicach tej kwoty. Oznacza to, że jest to blisko 60% drożej niż na początku roku! A przecież ropa naftowa jest motorem napędowym gospodarki. Zasila przemysł, energetykę oraz transport, a więc jej cena wpływa na wszystko.

Cena ropy naftowej WTI
Trading Economics

Ceny frachtu maleją, ale i tak są 6 krotnie wyższe niż przed pandemią

Mamy kilka surowców/produktów, które są kluczowe dla światowej gospodarki i notują najwyższe wartości od lat. Warto jednak zaznaczyć, że trzeba je czymś przewieźć. I tutaj wchodzą ceny frachtu, które również są rekordowe. Freightos Baltic Index informujący o cenach frachtu również notuje historyczne maksima. Obecnie za przewóz 40-stopowego kontenera trzeba zapłacić 8700 dolarów. We wreśniu 2021 roku było to ponad 11 tys. dolarów. Dla porównania warto dodać, że od stycznia 2017 roku (od wtedy dostępne są dane) do sierpnia 2020 roku, wskaźnik ten ani razu nie przekroczył kwoty 2000 dolarów. Co więcej cena transportu 40-stopowego konteneru na poziomie 1500 dolarów była czymś normalnym. Nowa normalność pokazuje nam, że transport kontenera jest sześć razy droższy niż przed pandemią!

Ceny frachtu morskiego
Freightos Baltic Index

Wojna na/w Ukrainie powoduje silną deprecjację złotego

Na koniec tych rozważań mamy także płatność. Nie jest tajemnicą, że w handlu międzynarodowym obowiązuje płatność za pomocą dolarów lub ewentualnie euro w przypadku handlu w UE. Wzrost ww. cen to jedno, ale do tego mamy jeszcze ryzyko kursowe. Ceny rosłyby nawet gdyby PLN wobec dolara pozostał stabilny. Tak się jednak nie dzieje. Wojna jest tuż za naszymi granicami, a PLN nie jest główną walutą świata. To z kolei oznacza, odpływ kapitału i osłabienie złotego, a w efekcie wzrost cen dóbr importowanych, co finalnie podbija inflację. Widać to z resztą na poniższym wykresie, jak po wybuchu wojny PLN uległ deprecjacji.

USD/PLN
Bankier.pl

Przykład. Cena baryłki ropy wzrosła z 70 dolarów na początku stycznia do 110 dolarów obecnie. Na początku stycznia 1 USD kosztował ok. 4,05 PLN. Oznacza to, że za baryłkę płaciliśmy ok. 283,5 PLN. Gdyby kurs pozostał bez zmian za baryłkę musielibyśmy w marcu płacić już 445,5 PLN. Niestety kurs nie pozostał bez zmian. Obecnie dolar kosztuje około 4,47 zł. A to oznacza, że płacąc 110 dolarów za baryłkę musimy wydać blisko 492 złote. To z kolei oznacza wzrost cen baryłki wyrażony w złotych na poziomie ponad 70%!

Powyższe dane pokazują, że inflacja jest dziełem poważnych zawirowań na rynkach międzynarodowych. Co z resztą widać na odczytach z innych państw. Rekordowe odczyty inflacji są notowane praktycznie w większości państwa świata i to nie tylko świata zachodniego. 30 – 40-letnie maksima mają miejsce w Ameryce Południowej, Azji, a niebawem na skutek kryzysu żywnościowego inflacja może silnie uderzyć w kraje afrykańskie.

Sondaż jedyne co nam pokazał, to że nie ogarniamy otaczającego nas świata. Ale rząd i NBP też mają swoje za uszami

W związku z powyższym uważam, że sondaż przeprowadzony dla Rzeczpospolitej pokazuje skalę niezrozumienia procesów gospodarczych, które zachodzą obecnie w światowej gospodarce. Obwinianie władz monetarnych i centralnych za inflację, która jest w dużej mierze efektem czynników zewnętrznych jest po prostu demagogią. Obecna inflacja to przede wszystkim kilka nakładających się czynników, które świetnie pokazują w jak ciekawych czasach żyjemy. Najpierw pandemia, potem wojna, a w efekcie ryzyko stagflacji gospodarczej. To globalne problemy a nie lokalne będące zasługą Adama Glapińskiego i rządu. Niemniej należy też wskazać, pewne błędy poczynione przez NBP.

Przede wszystkim NBP zawinił kompletnie na płaszczyźnie komunikacyjnej. Była to kompletna porażka, która podburzyła nastroje inflacyjne wewnątrz naszej gospodarki. Inny przekaz w ubiegłym roku, kiedy stal, drewno i fracht były rekordowo drogie, mogłoby nieco ostudzić zachowania podmiotów gospodarczych. Wbrew temu co mówi NBP, już w 2021 roku istniały poważne przesłanki dot. globalnej inflacji, co przedstawiają dane, które przytoczyłem. Już wtedy NBP na czele z prezesem Adamem Glapińskim powinien kreować inną politykę komunikacyjną.

Druga rzecz, to obecne podwyżki stóp procentowych, które mają zahamować inflację. Uważam, że jest to próba naprawienia błędów komunikacyjnych, które popełniono wcześniej. Próbuje się podnosić stopy procentowe, które mają bardzo ograniczony wpływ na inflację zewnętrzną, co jest dla mnie dość niezrozumiałym działaniem. Z drugiej strony pojawia się rząd, który wprowadza tarcze dla kredytobiorców, zapowiada obniżki podatków i kolejne świadczenia dla emerytów, czyli stricte proinflacyjne działania. Tym samym rząd i władze monetarne prowadzą całkowicie sprzeczną politykę, która może przynieść zerowe skutki jeśli chodzi o inflację. I to tutaj pojawiają się największe zarzuty z mojej strony dla władz – zarówno NBP jak i rządu. Lepiej skoordynowane działania mogłyby nieco ograniczyć inflację wewnętrzną bez tak drastycznej podwyżki stóp, a jednocześnie bez kolejnych świadczeń socjalnych. Gdyby taka koordynacja była, to jej skutki i tak byłyby mocno ograniczone. Polityka monetarna i fiskalna nie mają wielkiego wpływu na globalne ceny frachtu, surowców oraz żywności.

W związku z tym uważam, że powyższy sondaż dobitnie pokazuje, że Polacy mają bardzo poważny problem ze zrozumieniem tego co się dzieje na świecie i kto odpowiada za inflację w Polsce (choć tutaj powinno być raczej „co odpowiada”). Dlatego paradoksalnie najlepszą odpowiedzią w tym sondażu jest odpowiedź „nie wiem”.

Stopy procentowe mogą dobić do 10%, a inflacja nawet do 20%

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Filip Lamański

Dziennikarz, założyciel i redaktor naczelny portalu Obserwator Gospodarczy z wykształcenia ekonomista specjalizujący się w demografii i systemie emerytalnym. W 2020 roku nagrodzony w konkursie NBP na dziennikarza ekonomicznego roku 2020 w kategorii felieton lub analiza.

Polecane artykuły

Back to top button

Adblock Detected

Please consider supporting us by disabling your ad blocker